[Tylko u nas] Marcin Bąk: Spokojna polska wieś. Naprawdę!

Sielankowy, wyidealizowany obraz polskiej wsi jest od dawna obiektem niewybrednych żartów ze strony „oświeconych” mieszczuchów. Dobrze, gdy są to tylko żarty a nie bezbrzeżna pogarda. Jednak opublikowane niedawno dane Eurostatu pokazują, że mieszczuchy tak naprawdę mają czego zazdrościć mieszkańcom wsi.
wieś [Tylko u nas] Marcin Bąk: Spokojna polska wieś. Naprawdę!
wieś / Pixabay.com

Mieszkańcy wsi jeszcze w XX wieku stanowili większość populacji naszego kraju, dzisiaj to już przeszłość. Ogromne i wciąż rozrastające się miasta przyciągają ludzi z prowincji. To tam znajduje się lekka praca, wyższe uczelnie, siłownie, baseny, modne kawiarnie i kluby. Prawdziwe życie! Ale i wieś dzisiejsza nie jest już tą samą wsią, której obraz mają zapisany w świadomości mieszkańcy miast. W zasadzie nie jest to żaden z dwóch dominujących obrazów. Pierwszy z nich to wieś – ciemnogród, symbol cywilizacyjnego zacofania, bieda, bród i siedlisko przesądów. Taką wsią straszy się od dwóch co najmniej stuleci w „postępowej” publicystyce. Zacofanie cywilizacyjne jest tu łączone na zasadzie przyczynowo – skutkowej z głęboką religijnością katolicką, patriarchalną, opresyjną rodziną, nienawiścią, ksenofobią i tak dalej – cała litania postępowych zaklęć. Drugi obraz to wieś sielankowa, skansen, w którym stoją kryte strzechą malowane domki, pasą się kury i kaczki, uśmiechnięci choć spracowani ludzie ubrani są w samodziałowe stroje regionalne z ekologicznych materiałów. Ten obraz wsi utrwalany jest wciąż przez komercyjne reklamy różnych produktów nabiałowych czy wędliniarskich.

Taka wieś nie istnieje. W ciągu ostatnich trzydziestu lat dokonał się początkowo powolny, lecz znaczny postęp cywilizacyjny na polskiej prowincji.  Niegdyś, za PRL jeszcze, dominowały na naszej prowincji niewielkie, kilkuhektarowe gospodarstwa rolne. Był to ewenement w obozie państw socjalistycznych, pozostawienie w rękach prywatnego rolnika własnej ziemi i możliwości produkowania jadła dla miast. Siłą rzeczy polskie gospodarstwa nastawione były na produkcję wszystkiego. W każdej zagrodzie był drób, w oborze krowy, w chlewiku świnie, na polach kilka odmian zbóż i rośliny okopowe.  Na wsi żyło się jeszcze dwadzieścia lat temu dość ciężko – praca fizyczna pod gołym niebem, w chłodzie, deszczu albo dla odmiany w słonecznym skwarze odbijała się na zdrowiu rolników. Na wieś trudno było dojechać, bo brakowało dobrych dróg, nie można było zadzwonić z braku telefonów. To wszystko wygląda dzisiaj zupełnie inaczej. Powoli poznikały małe, autarkiczne gospodarstwa, już prawie ich nie ma. Teraz w większości polskich wsi dominują mniejsze i większe przedsiębiorstwa wyspecjalizowane w produkcji określonego rodzaju żywności. W okolicy, którą znam najlepiej, na północnym Mazowszu, w ciągu ostatniego ćwierćwiecza nastąpiła konsolidacja areałów i widzimy teraz gospodarstwa po 100 – 150 hektarów nastawione na zboża, akurat na tych glebach najlepiej udaje się rzepak i przen-żyto. Obok mamy tuczarnie na trzysta sztuk tuczników. Dalej obora na kilkadziesiąt krów mlecznych. Wszystko zautomatyzowane i poddane elektronicznej kontroli. Współczesny polski rolnik, w zasadzie farmer, posługuje się nowoczesnymi, skomputeryzowanymi maszynami, pracuje w klimatyzowanej kabinie potężnego ciągnika lub kombajnu zbożowego. Musi być po części mechanikiem, po części ekonomistą, znać się na chemii, biologii a jeśli jest hodowcą to i na weterynarii.  Standard życia w mojej okolicy podniósł się też znacznie. Solidne, piękne i nowoczesne domy zajęły miejsce dawnych chat. Ich wnętrza wyposażone są tak samo, jak wnętrza domów jednorodzinnych w podmiejskich osiedlach dla tzw klasy średniej.  Do większości polskich wsi można już dojechać asfaltową drogą, w bardzo wielu miejscach działa internet.

Jak żyje się na wsi? Według opublikowanych niedawno badań Eurostatu Polska jest jednym z najbezpieczniejszych krajów w Europie. Mieszkańcy naszego kraju stosunkowo rzadko spotykają się bezpośrednio z przemocą, napadami czy innymi rodzajami przestępstw. Istnieje też wyraźna różnica pomiędzy polską wsią a miastem. Polska wieś i polskie małe miasteczka są znacznie bezpieczniejsze od dużych miast. Nie oznacza to, że na wsi w ogóle nie dochodzi do przestępstw, nie ma patologii  a zamieszkują ją same wcielone anioły. Oczywiście, że nie. Skala popełniania czynów zabronionych i związany z tym poziom zagrożenia bezpieczeństwa jest jednak wyraźnie  inny niż w dużym mieście. Tak właśnie to wygląda, ta rzekomo czarnosecinna, zapóźniona cywilizacyjnie wieś, której karykaturalnym obrazem straszą lewicowi publicyści jest w rzeczywistości statystycznie najbezpieczniejszym miejscem do życia. Ciężko się z tą świadomością pogodzić przedstawicielom lewicy progresywnej ale to właśnie nowoczesne miasta z ich „przestrzenią wolności” są znacznie bardziej niebezpieczne dla przeciętnego człowieka, niż polska wieś. Dla przezwyciężenia tego niewygodnego faktu stworzona została racjonalizacja – wieś nie jest w rzeczywistości bezpieczna, jest dokładnie na odwrót a wyniki badań wskazują tylko na to, że mieszkańcy wsi nie zgłaszają przestępstw. Tak bardzo są sparaliżowani swą patriarchalno-opresyjną kulturą. Ta sama, absurdalna racjonalizacja niewygodnych faktów, odwołująca się do argumentum ad silentium, stosowana jest za każdym razem, gdy badania statystyczne wykażą, że w Polsce jest stosunkowo niski wskaźnik przemocy wobec kobiet czy z kolei duży odsetek kobiet na menadżerskich stanowiskach. Trzeba sobie jakoś to wszystko wytłumaczyć, skoro fakty nie pasują do teorii. Jak pisał Szpotański „Lewica ucieka do abstraktów, najbardziej nienawidzi faktów. Fakty – teoriom bowiem przeczą a to jest karygodną rzeczą.”

Od wielu lat bawię się w buschcraft, zwany też turystyką ekstremalną czy survivalem. Chodzę po polskich lasach i polach, nocując w przygodnych miejscach pod płachtą biwakową. Wielokrotnie pytany byłem przez znajomych mieszczuchów – „A nie boisz się tak sam po nocy w lesie?”. Czego lub kogo mam się bać? Jestem znacznie bezpieczniejszy śpiąc na leśnej polanie lub na skraju łąki niż w centrum Warszawy.

Miasta, które są dla progresywnej, neomarksistowskiej Lewicy kuźniami, w których wykuje się nowego Człowieka, bez właściwości, bez krępujących go więzów rodzinnych, religijnych czy kulturowych, dają nam już przedsmak tego, jak ten nowy człowiek może wyglądać. I nie najmniej ważnym probierzem tych nadchodzących zmian jest charakterystyczna dla miast, wyższa niż dla wsi, przestępczość.


 

POLECANE
Zwycięstwa Trumpa i tragedia na Bliskim Wschodzie… z ostatniej chwili
Zwycięstwa Trumpa i tragedia na Bliskim Wschodzie…

Problem w tym, że ewentualnego szyickiego zamachowca, który zginie podczas akcji czeka wielka nagroda w niebie, czyli seksualna uczta z 72 dziewicami (Tirmidhi, 1663). A według świętych pism współżycie z jedną dziewicą może trwać aż 70,000 lat (!). Jak widać istotnie żyjemy w dwóch światach, dla nas chrześcijan największą nagrodą w życiu pozagrobowym jest bliskość z Bogiem, osiągnięcie doskonałej mądrości i oświecenia, a nie jakieś obiecane seksualne fantazje…

Paweł Łatuszka zaatakowany na UW. Zatrzymano sprawcę z ostatniej chwili
Paweł Łatuszka zaatakowany na UW. Zatrzymano sprawcę

W środę, podczas jubileuszu Studium Europy Wschodniej na Uniwersytecie Warszawskim, został zaatakowany Paweł Łatuszka.

Lempart nie ma bezpośrednich dowodów, ale sąd oddalił powództwo Ordo Iuris gorące
Lempart nie ma bezpośrednich dowodów, ale sąd oddalił powództwo Ordo Iuris

Wyrokiem z 1 lipca Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo Ordo Iuris przeciwko Marcie Lempart. Natomiast sąd nie uwzględnił wniosku aktywistki o obciążenie Instytutu grzywną za skierowanie pozwu, uznając, że roszczenie to jest całkowicie bezpodstawne.

Była gwiazda TVN zdradziła, że głosowała na Nawrockiego. To fighter z ostatniej chwili
Była gwiazda TVN zdradziła, że głosowała na Nawrockiego. "To fighter"

Były gwiazdor stacji TVN Filip Chajzer zaskoczył w środę swoich fanów i wyznał, że jest sympatykiem Karola Nawrockiego. "Tyle hejtu i szamba przyjąć na klatę przez 24/h trzeba umieć. To jest fighter" – podkreślił.

Polityka „Herzlich Willkommen” – sierota po Merkel i Tusku tylko u nas
Polityka „Herzlich Willkommen” – sierota po Merkel i Tusku

Polityka otwartych drzwi, czyli ideologiczny parawan, pod którym Europa zafundowała sobie kryzys migracyjny, pozostaje do dziś sierotą. Wszyscy wiemy, gdzie się narodziła – w Berlinie, w przemówieniach Angeli Merkel, która w 2015 roku rozpostarła ramiona, wypowiadając słynne Herzlich Willkommen.

Kłopoty członków Ruchu Obrony Granic. Jest reakcja prokuratury z ostatniej chwili
Kłopoty członków Ruchu Obrony Granic. Jest reakcja prokuratury

Prokuratura wszczęła postępowania wobec członków patroli obywatelskich za znieważenie i podszywanie się pod Straż Graniczną – poinformował minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar.

Nielegalnych imigrantów umieszczono w domu dziecka w Biłgoraju z ostatniej chwili
Nielegalnych imigrantów umieszczono w domu dziecka w Biłgoraju

Dwóch nieletnich imigrantów, którzy nielegalnie przekroczyli granicę, trafiło do domu dziecka w Biłgoraju. Obaj zostali umieszczeni decyzją sądu.

Nie żyje Klaudia z Torunia zaatakowana przez Wenezuelczyka. Są wyniki sekcji zwłok z ostatniej chwili
Nie żyje Klaudia z Torunia zaatakowana przez Wenezuelczyka. Są wyniki sekcji zwłok

Udar mózgu według wstępnych wyników sekcji zwłok był przyczyną śmierci 24-letniej Klaudii K., która została napadnięta w nocy z 11 na 12 czerwca w Toruniu przez 19-letniego obcokrajowca. Informację przekazał w środę rzecznik toruńskiej Prokuratury Okręgowej Andrzej Kukawski.

Unia Europejska ma być wytrychem do broni jądrowej dla Niemiec tylko u nas
Unia Europejska ma być wytrychem do broni jądrowej dla Niemiec

Jens Spahn, przewodniczący frakcji CDU/CSU w Bundestagu, wywołał debatę, kwestionując dotychczasowe podejście Niemiec, które historycznie zrezygnowały z posiadania własnej broni jądrowej. Zarówno Republika Federalna Niemiec, jak i była NRD, zobowiązały się do tego w ramach Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT) oraz umowy dwa-plus-cztery z 1990 roku, która umożliwiła zjednoczenie Niemiec.

Ocena rządu Donalda Tuska. Tak źle jeszcze nie było z ostatniej chwili
Ocena rządu Donalda Tuska. Tak źle jeszcze nie było

Poparcie dla rządu spadło do 32 proc., a przeciwnicy wzrośli do 47 proc. To najgorszy wynik gabinetu Donalda Tuska od objęcia władzy.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marcin Bąk: Spokojna polska wieś. Naprawdę!

Sielankowy, wyidealizowany obraz polskiej wsi jest od dawna obiektem niewybrednych żartów ze strony „oświeconych” mieszczuchów. Dobrze, gdy są to tylko żarty a nie bezbrzeżna pogarda. Jednak opublikowane niedawno dane Eurostatu pokazują, że mieszczuchy tak naprawdę mają czego zazdrościć mieszkańcom wsi.
wieś [Tylko u nas] Marcin Bąk: Spokojna polska wieś. Naprawdę!
wieś / Pixabay.com

Mieszkańcy wsi jeszcze w XX wieku stanowili większość populacji naszego kraju, dzisiaj to już przeszłość. Ogromne i wciąż rozrastające się miasta przyciągają ludzi z prowincji. To tam znajduje się lekka praca, wyższe uczelnie, siłownie, baseny, modne kawiarnie i kluby. Prawdziwe życie! Ale i wieś dzisiejsza nie jest już tą samą wsią, której obraz mają zapisany w świadomości mieszkańcy miast. W zasadzie nie jest to żaden z dwóch dominujących obrazów. Pierwszy z nich to wieś – ciemnogród, symbol cywilizacyjnego zacofania, bieda, bród i siedlisko przesądów. Taką wsią straszy się od dwóch co najmniej stuleci w „postępowej” publicystyce. Zacofanie cywilizacyjne jest tu łączone na zasadzie przyczynowo – skutkowej z głęboką religijnością katolicką, patriarchalną, opresyjną rodziną, nienawiścią, ksenofobią i tak dalej – cała litania postępowych zaklęć. Drugi obraz to wieś sielankowa, skansen, w którym stoją kryte strzechą malowane domki, pasą się kury i kaczki, uśmiechnięci choć spracowani ludzie ubrani są w samodziałowe stroje regionalne z ekologicznych materiałów. Ten obraz wsi utrwalany jest wciąż przez komercyjne reklamy różnych produktów nabiałowych czy wędliniarskich.

Taka wieś nie istnieje. W ciągu ostatnich trzydziestu lat dokonał się początkowo powolny, lecz znaczny postęp cywilizacyjny na polskiej prowincji.  Niegdyś, za PRL jeszcze, dominowały na naszej prowincji niewielkie, kilkuhektarowe gospodarstwa rolne. Był to ewenement w obozie państw socjalistycznych, pozostawienie w rękach prywatnego rolnika własnej ziemi i możliwości produkowania jadła dla miast. Siłą rzeczy polskie gospodarstwa nastawione były na produkcję wszystkiego. W każdej zagrodzie był drób, w oborze krowy, w chlewiku świnie, na polach kilka odmian zbóż i rośliny okopowe.  Na wsi żyło się jeszcze dwadzieścia lat temu dość ciężko – praca fizyczna pod gołym niebem, w chłodzie, deszczu albo dla odmiany w słonecznym skwarze odbijała się na zdrowiu rolników. Na wieś trudno było dojechać, bo brakowało dobrych dróg, nie można było zadzwonić z braku telefonów. To wszystko wygląda dzisiaj zupełnie inaczej. Powoli poznikały małe, autarkiczne gospodarstwa, już prawie ich nie ma. Teraz w większości polskich wsi dominują mniejsze i większe przedsiębiorstwa wyspecjalizowane w produkcji określonego rodzaju żywności. W okolicy, którą znam najlepiej, na północnym Mazowszu, w ciągu ostatniego ćwierćwiecza nastąpiła konsolidacja areałów i widzimy teraz gospodarstwa po 100 – 150 hektarów nastawione na zboża, akurat na tych glebach najlepiej udaje się rzepak i przen-żyto. Obok mamy tuczarnie na trzysta sztuk tuczników. Dalej obora na kilkadziesiąt krów mlecznych. Wszystko zautomatyzowane i poddane elektronicznej kontroli. Współczesny polski rolnik, w zasadzie farmer, posługuje się nowoczesnymi, skomputeryzowanymi maszynami, pracuje w klimatyzowanej kabinie potężnego ciągnika lub kombajnu zbożowego. Musi być po części mechanikiem, po części ekonomistą, znać się na chemii, biologii a jeśli jest hodowcą to i na weterynarii.  Standard życia w mojej okolicy podniósł się też znacznie. Solidne, piękne i nowoczesne domy zajęły miejsce dawnych chat. Ich wnętrza wyposażone są tak samo, jak wnętrza domów jednorodzinnych w podmiejskich osiedlach dla tzw klasy średniej.  Do większości polskich wsi można już dojechać asfaltową drogą, w bardzo wielu miejscach działa internet.

Jak żyje się na wsi? Według opublikowanych niedawno badań Eurostatu Polska jest jednym z najbezpieczniejszych krajów w Europie. Mieszkańcy naszego kraju stosunkowo rzadko spotykają się bezpośrednio z przemocą, napadami czy innymi rodzajami przestępstw. Istnieje też wyraźna różnica pomiędzy polską wsią a miastem. Polska wieś i polskie małe miasteczka są znacznie bezpieczniejsze od dużych miast. Nie oznacza to, że na wsi w ogóle nie dochodzi do przestępstw, nie ma patologii  a zamieszkują ją same wcielone anioły. Oczywiście, że nie. Skala popełniania czynów zabronionych i związany z tym poziom zagrożenia bezpieczeństwa jest jednak wyraźnie  inny niż w dużym mieście. Tak właśnie to wygląda, ta rzekomo czarnosecinna, zapóźniona cywilizacyjnie wieś, której karykaturalnym obrazem straszą lewicowi publicyści jest w rzeczywistości statystycznie najbezpieczniejszym miejscem do życia. Ciężko się z tą świadomością pogodzić przedstawicielom lewicy progresywnej ale to właśnie nowoczesne miasta z ich „przestrzenią wolności” są znacznie bardziej niebezpieczne dla przeciętnego człowieka, niż polska wieś. Dla przezwyciężenia tego niewygodnego faktu stworzona została racjonalizacja – wieś nie jest w rzeczywistości bezpieczna, jest dokładnie na odwrót a wyniki badań wskazują tylko na to, że mieszkańcy wsi nie zgłaszają przestępstw. Tak bardzo są sparaliżowani swą patriarchalno-opresyjną kulturą. Ta sama, absurdalna racjonalizacja niewygodnych faktów, odwołująca się do argumentum ad silentium, stosowana jest za każdym razem, gdy badania statystyczne wykażą, że w Polsce jest stosunkowo niski wskaźnik przemocy wobec kobiet czy z kolei duży odsetek kobiet na menadżerskich stanowiskach. Trzeba sobie jakoś to wszystko wytłumaczyć, skoro fakty nie pasują do teorii. Jak pisał Szpotański „Lewica ucieka do abstraktów, najbardziej nienawidzi faktów. Fakty – teoriom bowiem przeczą a to jest karygodną rzeczą.”

Od wielu lat bawię się w buschcraft, zwany też turystyką ekstremalną czy survivalem. Chodzę po polskich lasach i polach, nocując w przygodnych miejscach pod płachtą biwakową. Wielokrotnie pytany byłem przez znajomych mieszczuchów – „A nie boisz się tak sam po nocy w lesie?”. Czego lub kogo mam się bać? Jestem znacznie bezpieczniejszy śpiąc na leśnej polanie lub na skraju łąki niż w centrum Warszawy.

Miasta, które są dla progresywnej, neomarksistowskiej Lewicy kuźniami, w których wykuje się nowego Człowieka, bez właściwości, bez krępujących go więzów rodzinnych, religijnych czy kulturowych, dają nam już przedsmak tego, jak ten nowy człowiek może wyglądać. I nie najmniej ważnym probierzem tych nadchodzących zmian jest charakterystyczna dla miast, wyższa niż dla wsi, przestępczość.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe