Katastrofa smoleńska: "Włoskie laboratorium też potwierdza trotyl"

W artykule „Rzym potwierdza: to trotyl!” Marek Pyza i Marcin Wikło piszą o najnowszych ustaleniach włoskich ekspertów, którzy na zlecenie polskich śledczych zajmowali się wyjaśnianiem katastrofy w Smoleńsku.
Dziennikarze podkreślają, że ze względu na pandemię prace znacząco się opóźniły, ale udało się dojść do kluczowych ustaleń.
Z naszych informacji wynika, że włoskie Laboratorium Kryminalistyczne Korpusu Karabinierów, do którego przesłano próbki do badań, wykryło na nich materiały wybuchowe. Ekspertom z Rzymu przekazano do analizy ślady zabezpieczone podczas sekcji zwłok i pochodzące z foteli polskiego tupolewa. Po badaniach w Rzymie wiadomo, że są na nich ślady trotylu oraz RDX (heksogenu). To potwierdzenie badań brytyjskich prowadzonych w Forensic Explosives Laboratory (FEL) w Kent, o których na łamach tygodnika „Sieci” pisaliśmy w marcu 2019 r
— czytamy.
Dziennikarze zauważają także, że materiały wybuchowe znaleziono wyłącznie na fragmentach pochodzących z rozbitej maszyny.
Do włoskiego laboratorium przekazano również próbki gleby z okolicy wrakowiska. Chodziło o to, by się upewnić, czy znalezione na fragmentach samolotu materiały wybuchowe nie pochodzą z ziemi, na którą upadł. Zwracano uwagę, że to możliwe, bo w pobliżu położone są lotnisko i jednostka wojskowa. W badanej glebie ze Smoleńska niczego jednak nie było
— podkreślają redaktorzy.
W artykule „Rzym potwierdza: to trotyl!” Marek Pyza i Marcin Wikło piszą o najnowszych ustaleniach włoskich ekspertów, którzy na zlecenie polskich śledczych zajmowali się wyjaśnianiem katastrofy w Smoleńsku.#KatastrofaSmoleńska #Smoleńsk pic.twitter.com/Rj0bHtrfCD
— Tygodnik Sieci (@Tygodnik_Sieci) April 5, 2021