[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Trwa "Miesiąc Dumy". Miesiąc propagandy i mitów. Obalam dwa z nich

Trwa tęczowy “Miesiąc Dumy”, czyli okres nachalnej, lewicowej propagandy. Podczas tych 30 dni trudno uciec od widoku wszechobecnej tęczy, wiecznego narzekania aktywistów i szumnych obietnic polityków i biznesmenów o tym, jakie to LGBT jest im drogie. Pomyślałem więc, że należy wprowadzić nieco równowagi w tym czerwcu tak przesyconym postępową propagandą. Zamiast „celebrować LGBT”, obalmy dwa z jego wielu mitów
/ EPA/MICHAEL REYNOLDS Dostawca: PAP/EPA

Duma to złożony koncept, chętnie redukowany przez prymitywów do banału, który pozwala zaznać uczucia dumy... tym samym prymitywom. I tak: duma z dobrze wychowanych dzieci zamienia się często w wyścig szczurów między rodzicami o to, czyje dziecko odhaczy więcej punktów na arbitralnej liście wymogów i ambicji, które rodzic wmawia potomstwu. Albo – dla innego przykładu – miłość do własnej kultury zbacza czasem z patriotycznego rejsu w mętne wody ksenofobii, by na końcu zatonąć w rasizmie i nienawiści wszystkiego, co obce. „Jestem dumny, że jestem biały!” - mówią dumnie ci, którzy niewiele nawet zrobili, by pomóc innym, podobnym do siebie z koloru skóry. Podobnie jest z tzn. Gay Pride, czyli – jak to się mówi, szczególnie dzisiaj, kiedy geje stali się już tylko jedną z literek tożsamości prawdziwych i urojonych - „dumy LGBT”.

Tutaj sama orientacja staje się źródłem wywyższenia. W lekkim pomieszaniu z argumentami historyczno-politycznymi.

Bo tak: poza kontekstem religijnym, każdy może swoją seksualność interpretować dowolnie, a w Polsce nikt nie musi i nie powinien musieć jej ukrywać. Prawdą jest też, że na zachodzie historycznie istniało prześladowanie osób homoseksualnych. Przybierało ono najczęściej formę penalizacji dobrowolnych kontaktów erotycznych między dorosłymi mężczyznami – od kar pieniężnych po karę śmierci i tortury – i można łatwo zrozumieć czyjąś niechęć do robienia ze swojego homoseksualizmu sekretu. Bycie jednak z niego dumnym i czynienie z orientacji główny motywator decyzyjny i centrum życia to jednak przegięcie w drugą stronę.

I to przegięcie dzieje się na naszych oczach. Firmy zmieniają swoje logo, aktywiści organizują marsze, aktorzy wyznają płomienne wsparcie dla „walki o równość”, szkoły w Polsce publikują – chyba jako prezent dla tęczowych aktywistów – rankingi „tęczowych” placówek, a reszta społeczeństwa... nudzi się tym jednoczesnym chwaleniem i biadoleniem. Progresywni działacze są jednak na tyle przekonani o wyższości swojej ideologii, że każdy sprzeciw wobec histerii „Miesiąca Dumy” odbierają jako celowy atak na nich i homofobię. Dzisiaj nawet jeden z trans-aktywistów ze StopBzdurom oburzał się w internecie, że wezwanie do prokuratury dostał akurat  w czerwcu – tak, jakby to był jego miesiąc, jego na własność i wszyscy musieli go przez ten czas czcić.

Chciałbym wprowadzić więc trochę równowagi do „Miesiąca Pychy” i spojrzeć na dwa przekonania tęczaków, które są albo nieprawdą logiczną, albo rozpadają się pod ciężarem solidnych badań. Oto dwa mity, w które wierzą fanatycy tęczy!

Mit Stonewall

Każda sekta potrzebuje mitów założycielskich i postaci guru, któremu można – mimo jego ułomności – oddawać cześć boską. Tęczowa sekta, przyniesiona do Europy z Ameryki, nie jest w tym aspekcie inna. I to też amerykańskimi mitami posługuje się ona na Starym Kontynencie.

Jeżeli ktoś jeszcze nie wiem, co mam na myśli, to spieszę z wyjaśnieniem: tęczowi aktywiści wierzą, że poprawę sytuacji gejów i lesbijek w USA spowodowała... bezdomna prostytutka. A dokładniej bezdomny prostytut, który identyfikował się jako kobieta, bo mowa jest tutaj o Malcolmie Michaelsie, murzynie z Nowego Jorku, który funkcjonował się jako “Marsha Johnson”. Obecnie trudno powiedzieć, na ile Michaels naprawdę uznawał siebie samego – jak robią to dzisiejsi transseksualiści – za prawdziwą kobietę, jest on jednak w tęczowych kręgach uznawany z tego, który... pierwszy rzucił cegłą. W policjantów. Niby w obronie własnej.

I może nie powinniśmy tutaj zbytnio użalać się nad zaatakowanymi policjantami, wszystko bowiem miało miejsce dawno temu w czerwcu (taki jest początek Pride Month) 1969r. w Ameryce i możliwe jest, że to policja pierwsza bezprawnie użyła przemocy wobec bywalców lokalnego gej baru. Rzut cegłą, jeżeli kiedykolwiek miał miejsce, jest jednak nie tyle usprawiedliwiany w środowisku LGBT, co wynoszony jest na ołtarze. Razem z rzekomym miotaczem. Dlaczego? Bo to materializacja aktu rewolucji, o której tak marzą marksistowsko myślący aktywiści tęczy.

Na cześć lokalu („Stonewall”), w którym trwały zamieszki z udziałem „Marshy” nazwane zostały więc największe organizacje LGBT, a zmyślone imię Michaelsa wymawiane jest jednym tchem z równością, wolnością i wyzwoleniem. Według tęczowych aktywistów, rozróby z 69' z Nowego Jorku były motorem zmian i początkiem okresu tolerancji. Nawet ja, jako gej i nigdy w USA nie bywszy, wielokrotnie słyszałem, że w moim życiu „wszystko zawdzięczam tej bohaterskiej osobie trans” z minionych dekad. To oczywiście totalna bzdura i dziecinne wyjaśnienie, do którego ucieka się marksistowski umysł, niezdolny pojąć prawdziwą przyczynę i prawdziwy skutek.

Oprócz aroganckiego amerykano-[centrystycznego założenia, że polscy geje zawdzięczają cokolwiek zaburzonemu mężczyźnie, o którym większość Polaków nie słyszała, mit „Marshy Johnson” zakłada, że trwałe zmiany społeczne można osiągnąć skokowo. Że demonstracje (dlatego oni tyle paradują) i rozróby mogą zmienić świat na lepsze. Że postęp osiąga się przemocą kierowaną przez uciśnionych w stronę ciemiężycieli. Tymczasem, poza sofizmatem typu post hoc ergo propter hoc nie ma żadnego dowodu, że „Marsha” cokolwiek zmieniła. Jest za to ogrom faktów, które wskazują na to, że tolerancja dla osób nieheteroseksualnych wzrosła z innych powodów.

Zanim „Marsha” rzuciła legendarną cegłę, światem wstrząsnęły dwie wojny. Tak pierwsza, jak i druga wyzwoliły świat ze starego porządku, który był po części feudalny, a po części limitujący wolność osobistą. Czy to na dłuższą metę dobrze, czy źle, jest osobnym pytaniem, to jednak obie wojny dały np. kobietom prawo do głosu, a od równouprawnienia „silnych i niezależnych kobiet”, również tych niezamężnych i bez dzieci, nie jest już tak daleko do pomysłu, że szacunek należy się też tym ludziom i tym parom, które się nie rozmnażają.

Po IIWŚ odkryta została dodatkowo kobieca, zmieniająca postrzeganie seksualności dla wielu tabletka antykoncepcyjna, dopracowano antybiotyki, psychologię i psychiatrię. Dzięki temu okazało się, że seks pozamałżeński nie musi wiązać się z chorobami wenerycznymi (dzisiejsze czasy nieco znowu weryfikują to przekonanie) i że geje nie są tylko przestępcami, jak wyobrażano sobie wcześniej. Do tego doszły pierwsze od lat 20-tych tanie mieszkania dla osób żyjących samotnie lub bez dzieci, ogólnokrajowe systemy ubezpieczeń, nowe, odważne książki itd. itd.

Jednym zdaniem: zanim bezdomna, męska prostytutka rzuciła cegłę, świat już się zmienił. Jeżeli „Marsha” odegrała jakąkolwiek rolę, to została ona nadmuchana sztucznie i propagandowo. Mit „Marshy Johnson” i jej rzekomego aktu odwagi żyje jednak dalej. Rok temu, kiedy wspomniane już StopBzudrom próbowało demolować Warszawę, otwarcie podnosiły się głosy, że to „szansa na polskie Stonewall”, czyli na prawdziwą, tęczową rewolucję. Dzięki Bogu nic z tego nie wyszło!

Mit tranzycji

Drugi mit jest o wiele prostszy do obalenia, nie zawiera bowiem hipotetycznych interpretacji świata. Zawiera za to liczby.

Jak wiemy od niedawna, ideologia transgender zbiera swoje krwawe żniwo wśród dzieci. W zdominowanej przez nią Szwecji 32,4% osób w wieku 13-17l ze zdiagnozowaną dysforią płci (nabyty wstręt do swojego własnego ciała) cierpi na zaburzenia lękowe, 28,9% ma klinicznie leczoną depresję, 19,4% ma zdiagnozowane ADHD, 15,2% - autyzm.

Tak wynika z Raportu szwedzkiej Agencji Zdrowia i Opieki Społecznej. Według niego, w latach 2008-2018 stale rosła tam liczba zaburzeń tożsamości płciowej wśród najmłodszych. Wśród nastolatków w wieku 13-17 lat był to wzrost o 1500% ! Wśród osób w wieku 18-24l zaburzenia te wzrosły o 400%. U osób ze zdiagnozowanym transseksualizmem zarejestrowano też wzrost ryzyka samobójstwa: było ono wyższe: 4,9 razy - w przypadku mężczyzn/chłopców identyfikujących się jako kobiety i 13,7 razy większe u kobiet/dziewczynek identyfikujących się jako mężczyźni.

Mimo tego, transseksualizm promowany jest wśród dzieci, a większości z nich poleca się w okresie dojrzewania... tranzycję.

Tranzycja to szereg zabiegów, często frankensteinowskich w swej naturze, które mają upodobnić transseksualistę do płci, z którą się identyfikuje. Usuwanie zdrowych, kobiecych piersi, wywracanie członka na drugą stronę, by utworzyć z niego namiastkę waginy, hormony i ich blokery brane przez lata – na tym polega tranzycja. Jaki efekty ona ma i czy da się zamienić (szczególnie) mężczyznę w kobietę – to każdy wie i każdy w życiu widział. I każdy może ostatecznie – jako dorosły człowiek - ze swoim ciałem robić co chce. Nieprawdą jest jednak, że... tranzycja pomaga samym transseksualistom. Braku stałego, pozytywnego efektu dowodzą badania.

Jedno z takich największych badań długoletnich, rozpoczęte w latach 70-tych na setkach transseksualistów w tolerancyjnej Szwecji pokazało, że tranzycja zmniejsza u nich krótkotrwale dysforię, ale po dekadzie procent samobójstw wraca do poziomu 20-krotnie wyższego, niż u osób bez zaburzeń tożsamości płciowej. "ŻADNE badania nie potwierdzają, że tranzycja pomaga transseksualistom. Większość badań tak mówiących była manipulowana." - tak operacje "zmiany płci" podsumował lewicowy The Guardian, analizując ponad 100 innych (!) eksperymentów dot. leczenia zaburzeń tożsamości.

Inne mity

Jest jeszcze wiele innych, tęczowych mitów: że w Polsce są strefy wolne of LGBT, że przyjmowanie profilaktyczne Prepu (lekarstw na HIV) to wystarczająca ochrona przed chorobami wenerycznymi, że Duda odczłowiecza homoseksualistów. Wszystkich nie sposób obalić, te dwa muszą więc na dzisiaj wystarczyć jako prezent dla „tęczowej społeczności” z okazji „Miesiąca Dumy”. Kto wie!? Może choć jeden aktywista zmieni zdanie!

Choć przyznaję, że sam w to wątpię. Niektórym wszak ideologia wystarczy zamiast wiedzy i logiki.

 

Źródła:

https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0016885

https://www.theguardian.com/society/2004/jul/31/health.socialcare


 

POLECANE
Skandal w Wodach Polskich. Fikcyjna inwestycja po powodzi została odebrana Wiadomości
Skandal w Wodach Polskich. Fikcyjna inwestycja po powodzi została "odebrana"

Inwestycja popowodziowa warta ponad 400 tys. zł została formalnie odebrana, mimo że w terenie nie wykonano żadnych prac. Sprawa wyszła na jaw po ujawnieniu dokumentów z Dolnego Śląska.

Niepokojący komunikat Tuska. Musimy być przygotowani na twarde środki  z ostatniej chwili
Niepokojący komunikat Tuska. "Musimy być przygotowani na twarde środki" 

Donald Tusk ujawnił, że drony wykorzystywane do potencjalnych prowokacji, m.in. przeciwko polskiej platformienaftowej na Morzu Bałtyckim, mogą startować z jednostek tzw. floty cieni. Polska i państwa wschodniej flanki UE muszą być przygotowane na bezpośrednie działania, czyli jak to określił Tusk po szczycie w Helsinkach, "twarde środki" przeciwko takim zagrożeniom.

Niemiecki ekspert alarmuje: setki tysięcy rosyjskich żołnierzy na Białorusi Wiadomości
Niemiecki ekspert alarmuje: setki tysięcy rosyjskich żołnierzy na Białorusi

Obecność setek tysięcy rosyjskich żołnierzy na Białorusi ma stanowić realne zagrożenie dla państw NATO. Zdaniem niemieckiego eksperta wojskowego Europa wchodzi w kluczowy okres dla swojego bezpieczeństwa.

Obchody 44. rocznicy pacyfikacji kopalni „Wujek”. Karol Nawrocki: Tu zapisała się historia ideałów Solidarności z ostatniej chwili
Obchody 44. rocznicy pacyfikacji kopalni „Wujek”. Karol Nawrocki: Tu zapisała się historia ideałów Solidarności

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej wziął udział w obchodach 44. rocznicy pacyfikacji kopalni „Wujek” w Katowicach. – Śląsk to ziemia, która wypełniona jest miłością do Polski i ciężką pracą, ale też tragicznymi wspomnieniami i krwią, cierpieniem dziewięciu górników zamordowanych przez komunistów 44 lata temu – podkreślił Karol Nawrocki.

Spotkanie Nawrocki-Zełenski. Ujawniono najważniejsze tematy rozmów z ostatniej chwili
Spotkanie Nawrocki-Zełenski. Ujawniono najważniejsze tematy rozmów

Będą trzy filary rozmów prezydenta Karola Nawrockiego z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim w Warszawie: bezpieczeństwo, współpraca gospodarcza i kwestie tożsamościowo-historyczne - powiedział we wtorek szef Kancelarii Prezydenta Zbigniew Bogucki.

Rozejm bożonarodzeniowy bez szans? Kreml: Kijów odetchnie i zaatakuje polityka
Rozejm bożonarodzeniowy bez szans? Kreml: Kijów odetchnie i zaatakuje

Rosja nie zamierza zgodzić się na bożonarodzeniowe zawieszenie broni. Kreml otwarcie deklaruje, że rozejm byłby jedynie szansą dla Ukrainy na przygotowanie się do dalszych działań wojennych.

To będzie kluczowy wyrok dla historii Okrągłego Stołu i III RP. Pozew przeciw prof. Zybertowiczowi tylko u nas
To będzie kluczowy wyrok dla historii Okrągłego Stołu i III RP. Pozew przeciw prof. Zybertowiczowi

Sąd Apelacyjny w Warszawie wyda w czwartek wyrok ws. pozwu, złożonego przez ponad 30 osób, przeciwko prof. Andrzejowi Zybertowiczowi. Pozywający to uczestnicy i rodziny osób biorących udział w obradach Okrągłego Stołu w 1989 r. Poczuli się oni urażeni słowami znanego socjologa, który w lutym 2019 r., jako juror młodzieżowej debaty oxfordzkiej, zacytował znanego opozycjonistę Andrzeja Gwiazdę. 

Od nowego roku rewolucja w ortografii. Rada języka polskiego za uproszczeniem zasad Wiadomości
Od nowego roku rewolucja w ortografii. Rada języka polskiego za uproszczeniem zasad

Rada Języka Polskiego zdecydowała o największej korekcie zasad pisowni od dziesięcioleci. Od 1 stycznia 2026 roku zacznie obowiązywać jedenaście zmian w ortografii. Eksperci chcą w ten sposób uprościć reguły i ograniczyć liczbę wyjątków.

Awantura w ukraińskim parlamencie. Doszło do rękoczynów Wiadomości
Awantura w ukraińskim parlamencie. Doszło do rękoczynów

Sesja plenarna Rady Najwyższej Ukrainy została przerwana kilkanaście minut po rozpoczęciu. Powodem była awantura z udziałem posłanki Mariany Bezugli, która zablokowała mównicę i domagała się dymisji głównodowodzącego ukraińskiej armii.

Krajewski stawia ultimatum w sprawie umowy UE-Mercosur z ostatniej chwili
Krajewski stawia ultimatum w sprawie umowy UE-Mercosur

Polska domaga się utworzenia Europejskiego Funduszu Wyrównawczego dla Rolnictwa - powiedział we wtorek minister rolnictwa Stefan Krajewski. Zaapelował też do wszystkich krajów członkowskich i europarlamentarzystów o poparcie poprawek polskich europosłów do umowy z krajami Mercosur.

REKLAMA

[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Trwa "Miesiąc Dumy". Miesiąc propagandy i mitów. Obalam dwa z nich

Trwa tęczowy “Miesiąc Dumy”, czyli okres nachalnej, lewicowej propagandy. Podczas tych 30 dni trudno uciec od widoku wszechobecnej tęczy, wiecznego narzekania aktywistów i szumnych obietnic polityków i biznesmenów o tym, jakie to LGBT jest im drogie. Pomyślałem więc, że należy wprowadzić nieco równowagi w tym czerwcu tak przesyconym postępową propagandą. Zamiast „celebrować LGBT”, obalmy dwa z jego wielu mitów
/ EPA/MICHAEL REYNOLDS Dostawca: PAP/EPA

Duma to złożony koncept, chętnie redukowany przez prymitywów do banału, który pozwala zaznać uczucia dumy... tym samym prymitywom. I tak: duma z dobrze wychowanych dzieci zamienia się często w wyścig szczurów między rodzicami o to, czyje dziecko odhaczy więcej punktów na arbitralnej liście wymogów i ambicji, które rodzic wmawia potomstwu. Albo – dla innego przykładu – miłość do własnej kultury zbacza czasem z patriotycznego rejsu w mętne wody ksenofobii, by na końcu zatonąć w rasizmie i nienawiści wszystkiego, co obce. „Jestem dumny, że jestem biały!” - mówią dumnie ci, którzy niewiele nawet zrobili, by pomóc innym, podobnym do siebie z koloru skóry. Podobnie jest z tzn. Gay Pride, czyli – jak to się mówi, szczególnie dzisiaj, kiedy geje stali się już tylko jedną z literek tożsamości prawdziwych i urojonych - „dumy LGBT”.

Tutaj sama orientacja staje się źródłem wywyższenia. W lekkim pomieszaniu z argumentami historyczno-politycznymi.

Bo tak: poza kontekstem religijnym, każdy może swoją seksualność interpretować dowolnie, a w Polsce nikt nie musi i nie powinien musieć jej ukrywać. Prawdą jest też, że na zachodzie historycznie istniało prześladowanie osób homoseksualnych. Przybierało ono najczęściej formę penalizacji dobrowolnych kontaktów erotycznych między dorosłymi mężczyznami – od kar pieniężnych po karę śmierci i tortury – i można łatwo zrozumieć czyjąś niechęć do robienia ze swojego homoseksualizmu sekretu. Bycie jednak z niego dumnym i czynienie z orientacji główny motywator decyzyjny i centrum życia to jednak przegięcie w drugą stronę.

I to przegięcie dzieje się na naszych oczach. Firmy zmieniają swoje logo, aktywiści organizują marsze, aktorzy wyznają płomienne wsparcie dla „walki o równość”, szkoły w Polsce publikują – chyba jako prezent dla tęczowych aktywistów – rankingi „tęczowych” placówek, a reszta społeczeństwa... nudzi się tym jednoczesnym chwaleniem i biadoleniem. Progresywni działacze są jednak na tyle przekonani o wyższości swojej ideologii, że każdy sprzeciw wobec histerii „Miesiąca Dumy” odbierają jako celowy atak na nich i homofobię. Dzisiaj nawet jeden z trans-aktywistów ze StopBzdurom oburzał się w internecie, że wezwanie do prokuratury dostał akurat  w czerwcu – tak, jakby to był jego miesiąc, jego na własność i wszyscy musieli go przez ten czas czcić.

Chciałbym wprowadzić więc trochę równowagi do „Miesiąca Pychy” i spojrzeć na dwa przekonania tęczaków, które są albo nieprawdą logiczną, albo rozpadają się pod ciężarem solidnych badań. Oto dwa mity, w które wierzą fanatycy tęczy!

Mit Stonewall

Każda sekta potrzebuje mitów założycielskich i postaci guru, któremu można – mimo jego ułomności – oddawać cześć boską. Tęczowa sekta, przyniesiona do Europy z Ameryki, nie jest w tym aspekcie inna. I to też amerykańskimi mitami posługuje się ona na Starym Kontynencie.

Jeżeli ktoś jeszcze nie wiem, co mam na myśli, to spieszę z wyjaśnieniem: tęczowi aktywiści wierzą, że poprawę sytuacji gejów i lesbijek w USA spowodowała... bezdomna prostytutka. A dokładniej bezdomny prostytut, który identyfikował się jako kobieta, bo mowa jest tutaj o Malcolmie Michaelsie, murzynie z Nowego Jorku, który funkcjonował się jako “Marsha Johnson”. Obecnie trudno powiedzieć, na ile Michaels naprawdę uznawał siebie samego – jak robią to dzisiejsi transseksualiści – za prawdziwą kobietę, jest on jednak w tęczowych kręgach uznawany z tego, który... pierwszy rzucił cegłą. W policjantów. Niby w obronie własnej.

I może nie powinniśmy tutaj zbytnio użalać się nad zaatakowanymi policjantami, wszystko bowiem miało miejsce dawno temu w czerwcu (taki jest początek Pride Month) 1969r. w Ameryce i możliwe jest, że to policja pierwsza bezprawnie użyła przemocy wobec bywalców lokalnego gej baru. Rzut cegłą, jeżeli kiedykolwiek miał miejsce, jest jednak nie tyle usprawiedliwiany w środowisku LGBT, co wynoszony jest na ołtarze. Razem z rzekomym miotaczem. Dlaczego? Bo to materializacja aktu rewolucji, o której tak marzą marksistowsko myślący aktywiści tęczy.

Na cześć lokalu („Stonewall”), w którym trwały zamieszki z udziałem „Marshy” nazwane zostały więc największe organizacje LGBT, a zmyślone imię Michaelsa wymawiane jest jednym tchem z równością, wolnością i wyzwoleniem. Według tęczowych aktywistów, rozróby z 69' z Nowego Jorku były motorem zmian i początkiem okresu tolerancji. Nawet ja, jako gej i nigdy w USA nie bywszy, wielokrotnie słyszałem, że w moim życiu „wszystko zawdzięczam tej bohaterskiej osobie trans” z minionych dekad. To oczywiście totalna bzdura i dziecinne wyjaśnienie, do którego ucieka się marksistowski umysł, niezdolny pojąć prawdziwą przyczynę i prawdziwy skutek.

Oprócz aroganckiego amerykano-[centrystycznego założenia, że polscy geje zawdzięczają cokolwiek zaburzonemu mężczyźnie, o którym większość Polaków nie słyszała, mit „Marshy Johnson” zakłada, że trwałe zmiany społeczne można osiągnąć skokowo. Że demonstracje (dlatego oni tyle paradują) i rozróby mogą zmienić świat na lepsze. Że postęp osiąga się przemocą kierowaną przez uciśnionych w stronę ciemiężycieli. Tymczasem, poza sofizmatem typu post hoc ergo propter hoc nie ma żadnego dowodu, że „Marsha” cokolwiek zmieniła. Jest za to ogrom faktów, które wskazują na to, że tolerancja dla osób nieheteroseksualnych wzrosła z innych powodów.

Zanim „Marsha” rzuciła legendarną cegłę, światem wstrząsnęły dwie wojny. Tak pierwsza, jak i druga wyzwoliły świat ze starego porządku, który był po części feudalny, a po części limitujący wolność osobistą. Czy to na dłuższą metę dobrze, czy źle, jest osobnym pytaniem, to jednak obie wojny dały np. kobietom prawo do głosu, a od równouprawnienia „silnych i niezależnych kobiet”, również tych niezamężnych i bez dzieci, nie jest już tak daleko do pomysłu, że szacunek należy się też tym ludziom i tym parom, które się nie rozmnażają.

Po IIWŚ odkryta została dodatkowo kobieca, zmieniająca postrzeganie seksualności dla wielu tabletka antykoncepcyjna, dopracowano antybiotyki, psychologię i psychiatrię. Dzięki temu okazało się, że seks pozamałżeński nie musi wiązać się z chorobami wenerycznymi (dzisiejsze czasy nieco znowu weryfikują to przekonanie) i że geje nie są tylko przestępcami, jak wyobrażano sobie wcześniej. Do tego doszły pierwsze od lat 20-tych tanie mieszkania dla osób żyjących samotnie lub bez dzieci, ogólnokrajowe systemy ubezpieczeń, nowe, odważne książki itd. itd.

Jednym zdaniem: zanim bezdomna, męska prostytutka rzuciła cegłę, świat już się zmienił. Jeżeli „Marsha” odegrała jakąkolwiek rolę, to została ona nadmuchana sztucznie i propagandowo. Mit „Marshy Johnson” i jej rzekomego aktu odwagi żyje jednak dalej. Rok temu, kiedy wspomniane już StopBzudrom próbowało demolować Warszawę, otwarcie podnosiły się głosy, że to „szansa na polskie Stonewall”, czyli na prawdziwą, tęczową rewolucję. Dzięki Bogu nic z tego nie wyszło!

Mit tranzycji

Drugi mit jest o wiele prostszy do obalenia, nie zawiera bowiem hipotetycznych interpretacji świata. Zawiera za to liczby.

Jak wiemy od niedawna, ideologia transgender zbiera swoje krwawe żniwo wśród dzieci. W zdominowanej przez nią Szwecji 32,4% osób w wieku 13-17l ze zdiagnozowaną dysforią płci (nabyty wstręt do swojego własnego ciała) cierpi na zaburzenia lękowe, 28,9% ma klinicznie leczoną depresję, 19,4% ma zdiagnozowane ADHD, 15,2% - autyzm.

Tak wynika z Raportu szwedzkiej Agencji Zdrowia i Opieki Społecznej. Według niego, w latach 2008-2018 stale rosła tam liczba zaburzeń tożsamości płciowej wśród najmłodszych. Wśród nastolatków w wieku 13-17 lat był to wzrost o 1500% ! Wśród osób w wieku 18-24l zaburzenia te wzrosły o 400%. U osób ze zdiagnozowanym transseksualizmem zarejestrowano też wzrost ryzyka samobójstwa: było ono wyższe: 4,9 razy - w przypadku mężczyzn/chłopców identyfikujących się jako kobiety i 13,7 razy większe u kobiet/dziewczynek identyfikujących się jako mężczyźni.

Mimo tego, transseksualizm promowany jest wśród dzieci, a większości z nich poleca się w okresie dojrzewania... tranzycję.

Tranzycja to szereg zabiegów, często frankensteinowskich w swej naturze, które mają upodobnić transseksualistę do płci, z którą się identyfikuje. Usuwanie zdrowych, kobiecych piersi, wywracanie członka na drugą stronę, by utworzyć z niego namiastkę waginy, hormony i ich blokery brane przez lata – na tym polega tranzycja. Jaki efekty ona ma i czy da się zamienić (szczególnie) mężczyznę w kobietę – to każdy wie i każdy w życiu widział. I każdy może ostatecznie – jako dorosły człowiek - ze swoim ciałem robić co chce. Nieprawdą jest jednak, że... tranzycja pomaga samym transseksualistom. Braku stałego, pozytywnego efektu dowodzą badania.

Jedno z takich największych badań długoletnich, rozpoczęte w latach 70-tych na setkach transseksualistów w tolerancyjnej Szwecji pokazało, że tranzycja zmniejsza u nich krótkotrwale dysforię, ale po dekadzie procent samobójstw wraca do poziomu 20-krotnie wyższego, niż u osób bez zaburzeń tożsamości płciowej. "ŻADNE badania nie potwierdzają, że tranzycja pomaga transseksualistom. Większość badań tak mówiących była manipulowana." - tak operacje "zmiany płci" podsumował lewicowy The Guardian, analizując ponad 100 innych (!) eksperymentów dot. leczenia zaburzeń tożsamości.

Inne mity

Jest jeszcze wiele innych, tęczowych mitów: że w Polsce są strefy wolne of LGBT, że przyjmowanie profilaktyczne Prepu (lekarstw na HIV) to wystarczająca ochrona przed chorobami wenerycznymi, że Duda odczłowiecza homoseksualistów. Wszystkich nie sposób obalić, te dwa muszą więc na dzisiaj wystarczyć jako prezent dla „tęczowej społeczności” z okazji „Miesiąca Dumy”. Kto wie!? Może choć jeden aktywista zmieni zdanie!

Choć przyznaję, że sam w to wątpię. Niektórym wszak ideologia wystarczy zamiast wiedzy i logiki.

 

Źródła:

https://journals.plos.org/plosone/article?id=10.1371/journal.pone.0016885

https://www.theguardian.com/society/2004/jul/31/health.socialcare



 

Polecane