[Tylko u nas] Grzegorz Kuczyński: „Wybory” w Rosji, czyli koniec udawania demokracji
![Władimir Putin [Tylko u nas] Grzegorz Kuczyński: „Wybory” w Rosji, czyli koniec udawania demokracji](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16322473756fc2e706a569bb421d558af99af8a44946121576d10a6852b26ff375a3e5f42c.jpg)
Niespodzianki w „wyborach” do Dumy nie było. Rządząca partia Jedna Rosja zdobyła 49,82 proc. głosów. Ale większość w niższej izbie parlamentu będzie miała jeszcze większą, konstytucyjną – dzięki ordynacji wyborczej. Połowa deputowanych jest bowiem wybierana w okręgach jednomandatowych. I na tym froncie wspierana przez państwową machinę partia zgarnęła blisko 200 z 225 miejsc. Nowa Duma nie będzie się różniła wiele od starej także ze względu na obecność tych samych ugrupowań tzw. systemowej opozycji. A więc komunistów (18,93 proc.), populistów Żyrinowskiego (7,55 proc.) i Sprawiedliwej Rosji (7,46 proc.). Ale jest i nowość. To partia Nowi Ludzie z 5,32 proc. - polityczny projekt Kremla, mający na celu odebranie prawdziwej opozycji części centroprawicowego, liberalnego, wielkomiejskiego elektoratu. Władza zadbała też o odpowiednio wysoką frekwencję, wyższą od tej sprzed pięciu lat, aby zamknąć usta twierdzącym, że rosyjskie społeczeństwo pogrąża się w politycznej apatii będącej wyrazem braku wiary w zmiany przy jednoczesnym rozczarowaniu putinowską kleptokracją.
Wynik „wyborów” był wiadomy od dawna. Kreml przygotował go etapowo, używając całej gamy narzędzi legalnych, jak i środków absolutnie bezprawnych. Jednym z elementów było przygotowanie odpowiedniej bazy prawnej i proceduralnej. Choćby utrzymanie wymyślonego latem ub.r. przy okazji głosowania nad zmianami w konstytucji trybu trzydniowego oddawania głosów (pretekstem względy covidowe), ograniczenie biernego prawa wyborczego poprzez wprowadzenie szeregu obostrzeń w prawie odnośnie kryteriów kandydatów, wreszcie choćby likwidacja monitoringu „live” lokali wyborczych dostępnego dla wszystkich w Internecie (dostęp dostali tylko członkowie komisji wyborczych, oficjalnie obserwatorzy i kandydaci). Tego typu środki ułatwiły przeprowadzenie masowych oszustw wyborczych. Choćby trzydniowe głosowanie i brak należytego nadzoru nocami nad urnami skutkowało możliwością dowolnego dosypywania głosów lub ich „wymiany”. To samo w związku z brakiem monitoringu.
Warto tu szczególnie zwrócić uwagę na wprowadzenie, na razie tylko w siedmiu regionach (w tym Moskwie), możliwości głosowania elektronicznego – poprzez zgłoszenie się, a potem wypełnienie cyfrowej karty do głosowania na specjalnej państwowej platformie. Oczywiście potwierdziło się, że w takiej sytuacji łatwiej sfałszować wyniki – wystarczy manipulacja z danymi na serwerze, nie trzeba dosypywać kartek do urn. W efekcie okazało się, że w Moskwie, gdzie w większości okręgów wyborczych w głosowaniu tradycyjnym wygrali kandydaci opozycji, po doliczeniu głosów elektronicznych wszystkie mandaty stołeczne padły łupem Jednej Rosji. To zapewne próba generalna przed rozszerzeniem tego mechanizmu być może na cały już kraj w najbliższych wyborach prezydenckich…
Ale tak naprawdę kampanię wyborczą Kreml zaczął jeszcze na początku roku, wsadzając za kratki Aleksieja Nawalnego, potem rozbijając brutalnie inicjatywy z nim związane, eliminując działaczy ruchu Nawalnego (wielu jego zwolenników zostało zmuszonych do emigracji i nazwanych „zagranicznymi agentami”), wreszcie wymuszając na amerykańskich gigantach w rodzaju Google czy Apple ocenzurowanie tego nurtu opozycji rosyjskich, choćby wyłączając aplikację ułatwiającą tzw. smart voting. W efekcie rzadkością okazały się w tych „wyborach” okręgi, gdzie kandydat Jednej Rosji uległ kandydatowi wyłonionemu dzięki „inteligentnemu głosowaniu” (generalnie chodzi o przerzucenie głosów innych, słabszych kandydatów opozycji na tego mającego największe szanse pokonać człowieka władzy).
Te „wybory” stanowią duży krok w procesie transformacji reżimu Putina z populistycznego autorytaryzmu w dyktaturę, która traktuje każdy sprzeciw jako wyzwanie dla bezpieczeństwa. Ta dynamika represji będzie się utrzymywać, a nawet nasilać, jeśli rosnąć będzie niezadowolenie opinii publicznej z powodu stagnacji gospodarczej, ogromnych nierówności społecznych i degradacji systemu opieki zdrowotnej zaostrzonej przez pandemię COVID-19. Polityka zagraniczna wywołuje znacznie mniej niepokoju i nie budzi większej krytyki, zresztą dlatego minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow i minister obrony Siergiej Szojgu zostali wybrani przez Kreml na twarze kampanii wyborczej partii władzy coraz mniej popularnej wśród Rosjan. Stąd też były prezydent i premier Dmitrij Miedwiediew, który nadal pozostaje formalnym przywódcą Jednej Rosji, a także obecny premier Michaił Miszustin nie rzucali się w oczy podczas kampanii. Sukces takiej strategii może jeszcze bardziej zachęcić Kreml i dominujących dziś na szczytach władzy siłowików do odwracania uwagi Rosjan od spraw krajowych na rzecz sytuacji zewnętrznej. Dla nas, dla Bałtów czy Gruzji, a już szczególnie dla Ukrainy nie jest to dobra wiadomość. Choć być może, póki co, Putin skupi się jednak na szybszym odcinaniu plasterków białoruskiej suwerenności w przyjętej wobec reżimu Łukaszenki taktyce salami.