[List do Redakcji] Opowieść o tym jak Jerzyk skradł moje serce i co z tego wynikło
![Jerzyk [List do Redakcji] Opowieść o tym jak Jerzyk skradł moje serce i co z tego wynikło](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//uploads/cropit/16337330636fc2e706a569bb421d558af99af8a449d03863cc535971daa5394071229b4f2f.jpg)
Pieniądze na operację Jerzyka można wpłacać również na https://www.siepomaga.pl/dlajerzyka
***
Od pewnego czasu, mój nadmierny altruizm wyhamował, nie radziłam sobie emocjonalnie z tym, że jest tak dużo osób potrzebujących a tak mało mogę zrobić. Na skrzynkę e-mail napływały sygnały o ciągłej potrzebie pomocy drugiemu człowiekowi, a ja jedynie przelewałam pieniążki nie czytając opisu ludzkich nieszczęść. Nie potrafiłam pogodzić się z tym, że mogę tak mało pomóc. Jednakże tego wieczoru 27.09.2021 zobaczyłam nagranie słów Jerzyka, i przepadłam. W uszach brzmiały jedynie jego słowa
”Dziękujemy, że mi pomagacie”
Przez kilka kolejnych godzin zastanawiałam się co zrobić, żeby nie było to doraźne okazjonalne wsparcie a coś co sprawi, że zdarzy się cud i zyskamy zastrzyk funduszy na leczenie Jerzyka. W głowie miałam już milion pomysłów, na realizację dużego wydarzenia. Postanowiłam napisać do koleżanki, na której profilu po raz pierwszy dostrzegłam Jerzyka i wiedziałam, że mocno się z nim i jego rodzicami solidaryzuje. Była godzina 3.40 rano a ja spontanicznie napisałam „ Cześć Karolina. Leżę i spać nie mogę Jerzyk rozwalił mnie na łopatki, czuję, że muszę i chcę coś zrobić. Na odpowiedź Karoliny nie musiałam długo czekać, bowiem po 7 godzinach zważywszy, że była noc odpisała mi „ Asiu koniecznie trzeba coś zrobić KONIECZNIE. Postanowiłam zatem napisać na moim profilu, kto zechce się przyłączyć, zawsze miałam szczęście do ludzi i wiedziałam, że musi się udać.
Trzy dni od pierwszej wiadomości zorganizowałam spotkanie w moim lokalu z dziewczynami, które zadeklarowały, że pomogą. Wówczas wszystko było w powijakach, potrzebny był konferansjer pstryk i zgodził się Marcin- miałyśmy już człwieka, i to najlepszego, który zbierze nam dobrze środki z licytacji. Konspekt plan wydarzenia był chaotyczny, a każda z nas brała telefon do ręki i szukała wsparcia, od darczyńców, po artystów i biegaczy. Udało się załatwić Artura najlepszego z najlepszych do biegów. Nasz pan był tak chaotyczny początkowo, zdarzało się, że atakowałyśmy w kilka tych samych miejsc bez wzajemnego porozumienia, co z perspektywy czasu przełożyło się na większą presję i otrzymywałyśmy co chciałyśmy. Udało się nagrać filmik z piłkarzami Zagłębia Lubin, z dziewczynami z ręcznej. Uzyskałyśmy nieodzowne wsparcie od Nauczycieli i Dyrekcji naszych dzieci. A potem miałyśmy Krecika i Krecikową. Wizualizowałam sobie wszystko a to po prostu się spełniało.
Marzyłam o tym, by był bieg charytatywny, dmuchańce dla dzieci, występy artystów, popcorn i wata cukrowa, bezsprzecznie uważałam, że niedziela to najlepszy dzień na zorganizowanie festynu Rodzinnego. Celem nadrzędnym było uatrakcyjnienie wydarzenia, żeby przyciągnąć mnóstwo ludzi. Nie miałam pojęcia jak organizuje się taki festyn od strony formalno-prawnej, zawsze pomagałam w akcjach charytatywnych jak tylko mogłam być obecna, ale organizacja a wspomaganie to dwie różne rzeczy.
I wówczas na moje wołanie o pomoc natychmiastowo odpowiedziała cudowna Pani sołtys. Ola to mój drogowskaz, moja orędowniczka. Nie mogła zaangażować się w pełni, ale dzwoniłam do niej kilkakrotnie gdy czułam się jak dziecko we mgle nie wiedząc jakie dokumenty i gdzie złożyć. Zdobyłam namiary na rodzinę i przyjaciół Jerzyka i zaprosiłam je do współorganizowania wydarzenia . Ta solidarność sprawiła, że wiedziałam, że musi się udać!!! Poszłyśmy z dziewczynami na żywioł, serio!
Zaczęłam opowiadać o wydarzeniu, że będą dmuchańce choć ich nie miałam, że będą koncerty choć nie miałam żadnego jeszcze artysty, że będzie scena, a jej nie było. Uczucie, które popchnęło mnie do działania po obejrzeniu filmiku Jerzyka było tak silnym doznaniem, że nie było dla mnie rzeczy niemożliwych. Więc kreowałam i wizualizowałam jak to będzie. Amatorsko drukowałam z Pauliną plakaty z informacją o dmuchańcu, scenie artystach, wacie cukrowej. I nagle zadzwoniła Karolina, że mamy miejscówkę. Przyszła moja przyjaciółka Dominika i mówi mamy dmuchańca!
Ja załatwiłam scenę, pozwolenia na rozmieszczenie plakatów w autobusach, wysłałam non stop wiadomości, e-maile zapytania. Dziewczyny zaczęły masowo pozyskiwać vouchery , bony, każda na miarę swoich kontaktów i sfer życia. Gabi wyczarowała strefę beauty i zachłysnęła się pomaganiem do tego stopnia, że zdominowała nasze vouchery. Ja z Dominiką i Karoliną przechodząc gdziekolwiek wchodziłyśmy i brałyśmy coś zawsze. Ludzie nam się poddawali jak zaczarowani. Dominika pytała co nam dacie? i dlaczego tak mało?
Pewnie nasz słowotok i nagabywanie, bo nasze trio jest w tym całkiem wyborne, czasem nie dawało innym sposobności by odpowiedz była przecząca. Jak to mawia Karolina, presja, manipulacja, wymuszenie.
Mamy w grupie też te spokojniejsze dziewczyny. Alicja wyważona a przy tym bardzo elokwentna, nie bierze nic na siłę, a jednak sprawia, że jej ofiarodawcy jej ufają i przekazują rzeczy dla Jerzyka. Kasia też wyważona, pomaga zawsze jak się ją o coś poprosi. Paulina jest zawsze w gotowości i ma zdolne dłonie, które czarują cuda dla Jerzyka. I wreszcie Kinga dziewczyna błyskawica, która działa szybko i wśród swoich jest bardzo skuteczna w działaniu. Nawet dziś mówi do mnie - ej a Ty pisz na tej grupie bo Ci chętnie oddają co chcesz i proś dalej - potrzebowałyśmy odblaskowych kamizelek. Jak powiedziała tak uczyniłam. Za 10 minut były. Nasza złota rączka je nam przyozdabia. To tak w dużym skrócie o nich. Dziękuję codziennie za nie, za to, że są tak wytrwałe.
Po kilku dniach nastąpił już efekt kuli śnieżnej nie nadążałam z telefonami, sms, e-mailami. Przy tej okazji odkryłam niewątpliwie duży altruizm i siłę perswazji w dziewczynach z naszej jerzykowej drużyny. Dodam, że większość razem się nie znała, to były moje znajome, koleżanki, przyjaciółki, nieznajome. A już przy pierwszym spotkaniu czuły się ze sobą tak swobodnie, naturalnie, że stałyśmy się bardzo mocnym #TeamJerzyka. Poczułyśmy wszystkie nadprzyrodzone moce supergirl. Miałyśmy już tak wiele, ale szłyśmy po więcej.
Zastanawiałam się nad tym kto podaruje nam około 80 kg kiełbasy na strefę gastronomiczną, która miała być mocno rozbudowana, bo tam możemy też zarobić dużo pieniędzy dla Jerzyka i nagle mnie olśniło. Nasz region jest górniczy i ekwiwalent za zjazdy jest w postaci wędlin. To był hit! Już w poniedziałek miałyśmy 40 kg kiełbasy. Dziś 150 kg.
Ja marzyłam jeszcze o maszynie do popcornu, a Kinga mi ją wyczarowała, ot tak, po prostu. Domi załatwiła co się dało - kobieta do zadań specjalnych. Karolina pięknie dbała o wizerunek naszej szczytnej inicjatywy i planowała strategię co by tu jeszcze. Po kilku dniach zaczęło się kształtować kto w jakiej dziedzinie najlepszy i jak tą moc wykorzystać maksymalnie. Nasze trasy autami na mapach google przypominały labirynty gdzie metą zawsze był mój dom.
Ktoś kiedyś powiedział, że cuda zdarzają się rzadko, ja jednak uważam, że niezwykle często wystarczy tylko chcieć i umieć je zauważyć. A my tych cudów codziennie doświadczamy. Na grupie artystów #Team ArtyścidlaJerzyka, którą założyłam, poznałam muzyka, który grał z moim Śp. tatą. Nie miałam przyjemności nigdy poznać znajomych muzyków taty z wspólnego grania, gdyż byłam małą dziewczynką jak został zamordowany. Czy był to przypadek ? Nie sądzę. Może patrzy na mnie z góry i w ten sposób mówi mi to czyń bo to dobre. Czyż właśnie nie wydarzył się cud?
Supergirl stworzyły wydarzenie na miarę firmy eventowej. Poświęciłyśmy mnóstwo czasu, ale po 7 dniach miałyśmy wszystko co niezbędne do zorganizowania festynu. Ale ciągle był niedosyt i mierzyłyśmy coraz wyżej. Już w planach mamy kolejną akcję dla Jerzyka, bo wiemy, że festyn da nam dużo, ale idziemy po ostatnią potrzebną złotówkę. Jak to powiedział kiedyś profesor Bartoszewski "Są w życiu rzeczy, które warto i takie, które się opłaca. Są też takie, które warto i jednocześnie się opłaca”
I pamiętajcie - pomaganie wydłuża życie. Pomagając bezinteresownie sprawiamy, że świat staje się bardziej przyjazny. Nie jest bezdusznym miejscem, to co zrobiłyśmy pokazuje, że nawet najmniejsza pomoc to cegiełka, która jest nieocenionym wkładem w to, żeby Jerzyk wrócił zdrowy do domu. Zacytuje tu moją imienniczkę Asię mamę Jerzyka, jak skomentowała podpis pomagacza, który nazwał się nieważnym. Asia zareagowała na to Nieważny-każdy jest ważny. Tu był każdy ważny, każdy potrzebny każdy w innym spektrum ale bez jednej części nie ma całości. Pamiętacie co pisałam na początku? Dlaczego od jakiegoś czasu omijalam opisy ludzkch dramatów na siepomaga, wpłacałam, ale się nie angażowałam? Bo towarzyszyła mi bezradność, niemoc. Dziś śmiało mogę powiedzeć Jerzyk wyzwolił w NAS lawinę nieograniczonych możliwości.
Joanna Rychlewicz
Dziewczyna z Lubina
Podsumowanie:
Zanim wydałyśmy własną złotówkę na wydarzenie szłyśmy i prosiłyśmy, brałyśmy co chciałyśmy, realizowałyśmy zamierzone cele.
-Co zyskałyśmy:
Przyjdźcie i sprawdźcie, że można i się da: 10.10. 2021 do Parku Wrocławskiego w Lubinie na Festyn Rodzinny dla Jerzyka.
Ale przede wszystkim zyskałyśmy siebie i wiemy, że razem możemy więcej, że każdy był ważny. Nikt nie był mniej ważny. Dziękuję Wam wszystkim i każdemu z osobna za wszystko co od Was otrzymałam, co wymusiłam, ale być może razem z Wami Jerzyka ocaliłam. Tak- i Ty możesz zostać przyjacielem Jerzyka! Zagraj z nami w pomaganie i Jerzyka ratowanie. Niech ta iskra nam towarzyszy do ostatniej zebranej złotówki. Pamiętacie ten film podaj dalej? Niech się dzieje.
Od Jerzyka z intensywnej terapii w Genewie- dla wszystkich Przyjaciół i Ludzi Dobrej Woli którym stał się bliski i drogi - podziękowanie za wsparcie. Bądźmy razem #DlaJerzyka https://t.co/AdrDwWTrsU pic.twitter.com/mqOYGrBNQ0
— joanna plotnicka (@joannaplotnicka) September 26, 2021