Waldemar Żyszkiewicz: Mała bomba czy matka wszystkich bomb?

Lektura książki Kacpra Rękawka „Człowiek z małą bombą. O terroryzmie i terrorystach” uruchomiła emocje: od zaciekawienia oraz uznania dla autora, aż po irytację. I z powrotem.
 Waldemar Żyszkiewicz: Mała bomba czy matka wszystkich bomb?
/ okładka książki
Temat z tych sensacyjnych, problematyka niestety aż nazbyt aktualna, tytuł marketingowo świetny. Nic dziwnego, że pewnie nie ja jeden bez wahania sięgnąłem po niewielką publikację oficyny z Wołowca niejako poza kolejnością. I przez sto stron tej gawędziarskiej w stylu książki zastanawiałem się, dlaczego autor włożył tyle wysiłku w próbę zwalczania pewnych stereotypów czy mniemań, których jako żywo nigdy nie podzielałem.
 
*
Kacper Rękawek, który od kilkunastu lat zajmuje się badaniem terroryzmu, a doktorat o IRA napisał i obronił na uniwersytecie w Belfaście, prowadzi swą narrację, gęsto cytując fragmenty rozmów z byłymi terrorystami, z praktykami od zwalczania terroryzmu, wreszcie z uniwersyteckimi badaczami zjawiska. Ze zrozumiałych względów przywoływane są tu zwykle rozmowy nieoficjalne, kuluarowe, z zachowaniem incognito części rozmówców. Za to pełne smaczków, anegdotycznych sytuacji i popkulturowych odwołań. Wiele cytatów pochodzi z artykułów prasowych, ale nie brak odniesień do publikacji stricte naukowych, uniwersyteckich.

Długo zastanawiałem się, dlaczego autor Człowieka z małą bombą wybrał akurat taką metodę prezentacji zjawiska. Dlaczego zaczął niejako od środka, dlaczego przyjął taki a nie inny język opisu? Z pewnością zachęta do samodzielnego wyciągania wniosków z faktów-przesłanek sprawdza się podczas zajęć ze studentami, w wywodzie książkowym bardziej przypomina jednak działania perswazyjne niż metodę heurezy. Dlaczego człowiek, który wiele o terroryzmie wie, kawał świata widział, z niejednym rozmawiał próbuje teraz nie tylko mnie, ale i innych czytelników przekonywać, że terroryzm nie zaczął się od Al-Kaidy, że terroryści bywają do siebie całkowicie niepodobni, że różnią ich cele, motywy i teren działania, modus operandi, metody szkolenia, sposoby finansowania itd. itp. Jedyne, co ich zwykle łączy, to gotowość do zabijania innych ludzi, najczęściej całkiem przypadkowych.

Sianie grozy przez spektakularne zamachy jest dla terrorystów jedynie narzędziem. Równie dobrze można by szukać cech łączących wszystkich użytkowników laptopów, smartfonów i tabletów. Hipoteza, że coś istotnego musi łączyć zwolenników elektronicznych gadżetów wydaje się nie mniej prawdopodobna niż próba znalezienia cech wspólnych jednostek gotowych użyć niosącej śmierć przemocy dla osiągnięcia założonych celów. Trudno się dziwić, że przy rzetelnym naukowo podejściu do sprawy finalne efekty muszą rozczarowywać, nie tylko ambitnych badaczy, ale również praktyków, którzy liczyliby na jakieś wnioski dające się wykorzystać przy zwalczaniu terroryzmu czy choćby minimalizowaniu zakresu szkód, jakie on powoduje.

Można ewentualnie zrozumieć, że badacz tego zjawiska w wieku XXI abstrahuje od genezy i ewolucji form terroryzmu nowoczesnego, którzy zaczął się od działalności rosyjskich anarchistów w ostatnich dwóch dekadach dziewiętnastego stulecia, choć trudno nie dostrzec, że już tylko pobieżny ich przegląd sporo wnosi do lepszego zrozumienia problemu. Zresztą sam autor (choć dopiero w połowie książki) przytacza, za Davidem C. Rapoportem, teorię czterech fal tego zjawiska: Fala anarchistyczna stanowiła pierwsze globalne lub międzynarodowe doświadczenie terrorystyczne w historii, ale nastąpiły jeszcze trzy kolejne, nakładające się na siebie. Fala antykolonialna, która zaczęła się w latach dwudziestych XX wieku i trwała około 40 lat. Potem przyszła fala nowej lewicy i skończyła się, gdy wiek XX dobiegał końca (...) W 1979 roku [roku sowieckiej inwazji w Afganistanie i rewolucji ajatollaha Chomeiniego w Iranie] pojawiła się "fala religijna"...
 
*
Niezbyt owocne mogą się wydać dywagacje o całkiem odmiennych w różnych państwach, ale podobnie nieskutecznych próbach izolowania więzionych przywódców organizacji terrorystycznych. Albo ocena metod tzw. deradykalizacji terrorystów, podobnie jak i ludzi ze sprzyjających oraz bliskich im środowisk. Na niewiele zdadzą się też  spekulacje o efektach ogławiania struktur siejących terror (przypadek Usamy ibn Ladina) czy uwagi o sutym, choć mocno wątpliwym moralnie opłacaniu byłych terrorystów przez państwo jako najbardziej ponoć skutecznej zachęcie do zmiany dotychczasowego stylu życia (casus bojowców z IRA), jeśli na początek nie odróżnimy fenomenu terroryzmu indukowanego od terroryzmu reaktywnego.

Z terroryzmem pierwszego typu mamy do czynienia wtedy, gdy zewnętrzny podmiot-sponsor zachęca i opłaca grupy terrorystów, najczęściej, ale niekoniecznie miejscowych do zdestabilizowania fragmentu lub całości terytorium innego podmiotu-państwa. Wystarczająco dużo wiemy dziś o włoskich Czerwonych Brygadach czy Frakcji Czerwonej Armii aktywnej w Niemczech Zachodnich w latach 70. zeszłego stulecia, żeby nie widzieć w nich wyrazistego przykładu terroryzmu indukowanego. Fali nowej lewicy daleko było do spontaniczności. A adres jej państwa-sponsora dobrze ilustruje przywołany w książce obraz przewożenia Ilicza Ramireza Sancheza, znanego jako Carlos lub Szakal, specjalnym składem pociągu z Berlina Wschodniego do Budapesztu przez Czechosłowację.

Natomiast terroryzm reaktywny jest zwykle odpowiedzią strony słabszej pozbawionej możliwości decydowania o własnych sprawach na własnym terytorium. Taki charakter miały w przeważającej mierze akty terrorystyczne fali antykolonialnej, w tym także antybrytyjskie akcje zbrojne Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Mimo że walki w Irlandii Północnej miały bez wątpienia narodowo-wyzwoleńczy charakter, to kierunek, z którego w pewnym okresie napływały wielkie dostawy broni, wskazywałby także na aktywność sponsora spoza Wysp Brytyjskich. Trzeba pamiętać, że zaproponowane rozróżnienie (utworzone ad hoc na użytek tego tekstu) opisuje zjawiska modelowe, podczas gdy w rzeczywistości najczęściej mamy do czynienia z rozmaitymi ich hybrydami. 
 
*
Czy Kacper Rękawek, ambitny uniwersytecki badacz terroryzmu, takich różnic nie dostrzega? Nie żartujmy. Dlaczego zatem o nich nie wspomina? Wątpliwości tego rodzaju nurtowały mnie do połowy książki. Później zrozumiałem, że to rodzaj świadomie zastosowanej strategii obronnej. Autor książki, wobec człowieka z małą bombą, czyli tego uogólnionego terrorysty ma relatywnie mocną pozycję. Ale wobec człowieka z dużą bombą, czyli struktur władzy państwowej już wcale nie. Tymczasem to człowiek z dużą bombą zawiaduje nauką, rozdaje granty, zapewnia promocję osiągnięć lub wręcz przeciwnie...

W rzeczywistości, w której dominuje ideologia liberalizmu, wskazanie na związki przyczynowo-skutkowe rodzi poważne kłopoty. Bo jeśli terroryzm typu A generują dywersyjne poczynania człowieka z dużą bombą, a terroryzm typu B rodzi się w odpowiedzi na metaforycznie tu pojmowaną politykę kanonierek, którą prowadzą inni ludzie z dużymi bombami, to dla badacza zjawiska zaczynają się schody. Toteż lepsze od wskazywania przyczyn jest sygnalizowanie korelacji.

Autor trafnie pokpiwa z naukowych mód, których rotację przyspiesza zarówno poznawcza bezradność badaczy, jak i panika polityków po eksplozji kolejnej bomby albo po staranowania tłumu przez ciągnik siodłowy z naczepą. Pokpiwa z obowiązującego w USA paradygmatu badawczego, według którego wiedza bez uprzedniej parametryzacji czy skwantyfikowania analizowanego zjawiska zupełnie się nie liczy. Dlatego nawet wtedy, gdy przedmiotem dociekań jest terroryzm, gromadzi się rozliczne dane, mnoży wskaźniki, oblicza procenty, nie powiększając niestety wcale zakresu realnego rozpoznania zjawiska. Ująłbym to krótko, bo mnie wypada: wszystko policzyli, niczego nie zrozumieli. Dr. Rękawek szukał mniej konfrontacyjnej formy wyrazu.

Druga część książki rekompensuje wstępne poczucie niedosytu. A już wręcz znakomity jest rozdział trzynasty, poświęcony zagranicznym bojownikom walczącym dziś na Ukrainie, zresztą po obu stronach konfliktu. Tekst równie pouczający, co politycznie niewygodny, bo niepasujący do propagandowych schematów płynących z Kremla, Kijowa, Warszawy oraz paru innych stolic. Brawo Autor! 
 
Kacper Rękawek, Człowiek z małą bombą. O terroryzmie i terrorystach, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017.
 
Waldemar Żyszkiewicz
 
[pierwodruk w Obywatelskiej. Gazecie Kornela Morawieckiego, nr 141/2017]

 

POLECANE
Dziennikarz TVN spytał o ponowne liczenie głosów. Riposta prezydenta Dudy zaboli Tuska z ostatniej chwili
Dziennikarz TVN spytał o ponowne liczenie głosów. Riposta prezydenta Dudy zaboli Tuska

Adam Bodnar chce ponownego przeliczenia głosów z blisko 1500 komisji obwodowych. Na konferencji prasowej dziennikarz TVN spytał Andrzeja Dudę, czy prokurator generalny dobrze robi, składając taki wniosek. W odpowiedzi prezydent zaznaczył, kto zgodnie z prawem ma decydujący głos w tej sprawie i dzięki komu premier Donald Tusk ma dziś władzę. 

Ukraina dostanie setki rakiet za rosyjskie pieniądze z ostatniej chwili
Ukraina dostanie setki rakiet za rosyjskie pieniądze

Ukraina otrzyma 350 rakiet produkcji brytyjskiej sfinansowanych z odsetek od zamrożonych rosyjskich aktywów oraz pięć nowych systemów przeciwlotniczych, by wzmocnić ukraińską obronę powietrzną – przekazał w środę minister obrony Ukrainy Rustem Umierow.

Giertych przekazał informację od informatora z SN. Sąd Najwyższy odpowiada z ostatniej chwili
Giertych przekazał informację od "informatora z SN". Sąd Najwyższy odpowiada

Roman Giertych – powołując się na "informatora z SN" – przekazał, że część protestów wyborczych trafia do „kartonów” i nie jest rozpatrywana przez Sąd Najwyższy. Jego wpis doczekał się reakcji SN.

Bodnar zawnioskował o oględziny kart do głosowania z niemal 1500 komisji z ostatniej chwili
Bodnar zawnioskował o oględziny kart do głosowania z niemal 1500 komisji

Prokurator generalny Adam Bodnar wystąpił w swoich stanowiskach ws. dwóch z protestów przeciw wyborowi prezydenta z wnioskami o przeprowadzenie oględzin kart do głosowania w 1 tys. 472 obwodowych komisjach wyborczych – poinformowała w środę rzecznik prasowa PG prok. Anna Adamiak.

Obywatelskie zatrzymanie złodzieja z Kolumbii. W pogoń ruszyła kobieta [WIDEO] z ostatniej chwili
Obywatelskie zatrzymanie złodzieja z Kolumbii. W pogoń ruszyła kobieta [WIDEO]

W Kościerzynie młody Kolumbijczyk podjechał na rowerze do kobiety, wyrwał jej portfel, po czym uciekł. Za złodziejem ruszyła inna kobieta, która dogoniła go na dworcu PKP. – Chciałam go sama obezwładnić, wówczas zaczął być agresywny – relacjonowała.

Trump: Hiszpania chce jazdy na gapę. Zmusimy ich, by płacili dwa razy więcej w handlu z ostatniej chwili
Trump: Hiszpania chce jazdy na gapę. Zmusimy ich, by płacili dwa razy więcej w handlu

– To, co zrobiła Hiszpania, jest okropne; chce jazdy na gapę – ocenił w środę prezydent USA Donald Trump podczas konferencji prasowej kończącej szczyt NATO w Hadze. Zapowiedział, że zmusi Hiszpanię, by zapłaciła „dwa razy więcej” niż jej zobowiązanie do wydatków obronnych w ramach negocjacji handlowych.

Wiadomości
Dlaczego sąsiedzi zazdroszczą mi ogrodu? 7 sekretów, których nie znasz

Pamiętam jak dziś ten dzień sprzed trzech lat. Sąsiadka zagadnęła mnie przez płot: "Powiedz szczerze, co ty tam robisz? Ten twój ogród wygląda jak z czasopisma, a mój... no cóż, lepiej nie wspominać." Uśmiechnąłem się, bo jeszcze dwa lata wcześniej to ja patrzyłem z zazdrością na inne ogrody.

Wiadomości
Gdzie kupić tanie meble ogrodowe na lata?

Oczywiście, cena to nie wszystko. Wyposażenie ogrodu i tarasu musi być funkcjonalne. Chodzi zarówno o komfort, jak i możliwość łatwego transportu. Poniżej dowiesz się, gdzie kupić tanie meble ogrodowe, które spełnią Twoje oczekiwania w tym zakresie, a do tego wytrzymają przynajmniej kilka sezonów intensywnego użytkowania.  

Komunikat dla podróżujących z Lotniska Chopina z ostatniej chwili
Komunikat dla podróżujących z Lotniska Chopina

W tegorocznym sezonie zimowym linia lotnicza Ryanair zaoferuje z Lotniska Chopina w Warszawie 12 tras, w tym sześć nowych – poinformował w środę przewoźnik. Turyści będą mogli m.in. polecieć do Porto, Pizy, Sewilli i Malagi.

Andrzej Gwiazda: Wybór prezydenta przestawia nas ze stanu okupacji w stan wojny gorące
Andrzej Gwiazda: Wybór prezydenta przestawia nas ze stanu okupacji w stan wojny

- Oni byli święcie przekonani, że wygra ich kandydat i pokażą Polakom, jak należy słuchać Niemców. Na to mieli plan, na to mieli od 1,5 roku, a w zasadzie od 11,5 lat licząc prezydenturę Andrzeja Dudy, aby kształtować i nastawiać nie tylko politykę, ale również polityczną mentalność. Teraz sytuacja im się całkowicie odwróciła - mówi Andrzej Gwiazda w rozmowie z Anną Wiejak.

REKLAMA

Waldemar Żyszkiewicz: Mała bomba czy matka wszystkich bomb?

Lektura książki Kacpra Rękawka „Człowiek z małą bombą. O terroryzmie i terrorystach” uruchomiła emocje: od zaciekawienia oraz uznania dla autora, aż po irytację. I z powrotem.
 Waldemar Żyszkiewicz: Mała bomba czy matka wszystkich bomb?
/ okładka książki
Temat z tych sensacyjnych, problematyka niestety aż nazbyt aktualna, tytuł marketingowo świetny. Nic dziwnego, że pewnie nie ja jeden bez wahania sięgnąłem po niewielką publikację oficyny z Wołowca niejako poza kolejnością. I przez sto stron tej gawędziarskiej w stylu książki zastanawiałem się, dlaczego autor włożył tyle wysiłku w próbę zwalczania pewnych stereotypów czy mniemań, których jako żywo nigdy nie podzielałem.
 
*
Kacper Rękawek, który od kilkunastu lat zajmuje się badaniem terroryzmu, a doktorat o IRA napisał i obronił na uniwersytecie w Belfaście, prowadzi swą narrację, gęsto cytując fragmenty rozmów z byłymi terrorystami, z praktykami od zwalczania terroryzmu, wreszcie z uniwersyteckimi badaczami zjawiska. Ze zrozumiałych względów przywoływane są tu zwykle rozmowy nieoficjalne, kuluarowe, z zachowaniem incognito części rozmówców. Za to pełne smaczków, anegdotycznych sytuacji i popkulturowych odwołań. Wiele cytatów pochodzi z artykułów prasowych, ale nie brak odniesień do publikacji stricte naukowych, uniwersyteckich.

Długo zastanawiałem się, dlaczego autor Człowieka z małą bombą wybrał akurat taką metodę prezentacji zjawiska. Dlaczego zaczął niejako od środka, dlaczego przyjął taki a nie inny język opisu? Z pewnością zachęta do samodzielnego wyciągania wniosków z faktów-przesłanek sprawdza się podczas zajęć ze studentami, w wywodzie książkowym bardziej przypomina jednak działania perswazyjne niż metodę heurezy. Dlaczego człowiek, który wiele o terroryzmie wie, kawał świata widział, z niejednym rozmawiał próbuje teraz nie tylko mnie, ale i innych czytelników przekonywać, że terroryzm nie zaczął się od Al-Kaidy, że terroryści bywają do siebie całkowicie niepodobni, że różnią ich cele, motywy i teren działania, modus operandi, metody szkolenia, sposoby finansowania itd. itp. Jedyne, co ich zwykle łączy, to gotowość do zabijania innych ludzi, najczęściej całkiem przypadkowych.

Sianie grozy przez spektakularne zamachy jest dla terrorystów jedynie narzędziem. Równie dobrze można by szukać cech łączących wszystkich użytkowników laptopów, smartfonów i tabletów. Hipoteza, że coś istotnego musi łączyć zwolenników elektronicznych gadżetów wydaje się nie mniej prawdopodobna niż próba znalezienia cech wspólnych jednostek gotowych użyć niosącej śmierć przemocy dla osiągnięcia założonych celów. Trudno się dziwić, że przy rzetelnym naukowo podejściu do sprawy finalne efekty muszą rozczarowywać, nie tylko ambitnych badaczy, ale również praktyków, którzy liczyliby na jakieś wnioski dające się wykorzystać przy zwalczaniu terroryzmu czy choćby minimalizowaniu zakresu szkód, jakie on powoduje.

Można ewentualnie zrozumieć, że badacz tego zjawiska w wieku XXI abstrahuje od genezy i ewolucji form terroryzmu nowoczesnego, którzy zaczął się od działalności rosyjskich anarchistów w ostatnich dwóch dekadach dziewiętnastego stulecia, choć trudno nie dostrzec, że już tylko pobieżny ich przegląd sporo wnosi do lepszego zrozumienia problemu. Zresztą sam autor (choć dopiero w połowie książki) przytacza, za Davidem C. Rapoportem, teorię czterech fal tego zjawiska: Fala anarchistyczna stanowiła pierwsze globalne lub międzynarodowe doświadczenie terrorystyczne w historii, ale nastąpiły jeszcze trzy kolejne, nakładające się na siebie. Fala antykolonialna, która zaczęła się w latach dwudziestych XX wieku i trwała około 40 lat. Potem przyszła fala nowej lewicy i skończyła się, gdy wiek XX dobiegał końca (...) W 1979 roku [roku sowieckiej inwazji w Afganistanie i rewolucji ajatollaha Chomeiniego w Iranie] pojawiła się "fala religijna"...
 
*
Niezbyt owocne mogą się wydać dywagacje o całkiem odmiennych w różnych państwach, ale podobnie nieskutecznych próbach izolowania więzionych przywódców organizacji terrorystycznych. Albo ocena metod tzw. deradykalizacji terrorystów, podobnie jak i ludzi ze sprzyjających oraz bliskich im środowisk. Na niewiele zdadzą się też  spekulacje o efektach ogławiania struktur siejących terror (przypadek Usamy ibn Ladina) czy uwagi o sutym, choć mocno wątpliwym moralnie opłacaniu byłych terrorystów przez państwo jako najbardziej ponoć skutecznej zachęcie do zmiany dotychczasowego stylu życia (casus bojowców z IRA), jeśli na początek nie odróżnimy fenomenu terroryzmu indukowanego od terroryzmu reaktywnego.

Z terroryzmem pierwszego typu mamy do czynienia wtedy, gdy zewnętrzny podmiot-sponsor zachęca i opłaca grupy terrorystów, najczęściej, ale niekoniecznie miejscowych do zdestabilizowania fragmentu lub całości terytorium innego podmiotu-państwa. Wystarczająco dużo wiemy dziś o włoskich Czerwonych Brygadach czy Frakcji Czerwonej Armii aktywnej w Niemczech Zachodnich w latach 70. zeszłego stulecia, żeby nie widzieć w nich wyrazistego przykładu terroryzmu indukowanego. Fali nowej lewicy daleko było do spontaniczności. A adres jej państwa-sponsora dobrze ilustruje przywołany w książce obraz przewożenia Ilicza Ramireza Sancheza, znanego jako Carlos lub Szakal, specjalnym składem pociągu z Berlina Wschodniego do Budapesztu przez Czechosłowację.

Natomiast terroryzm reaktywny jest zwykle odpowiedzią strony słabszej pozbawionej możliwości decydowania o własnych sprawach na własnym terytorium. Taki charakter miały w przeważającej mierze akty terrorystyczne fali antykolonialnej, w tym także antybrytyjskie akcje zbrojne Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Mimo że walki w Irlandii Północnej miały bez wątpienia narodowo-wyzwoleńczy charakter, to kierunek, z którego w pewnym okresie napływały wielkie dostawy broni, wskazywałby także na aktywność sponsora spoza Wysp Brytyjskich. Trzeba pamiętać, że zaproponowane rozróżnienie (utworzone ad hoc na użytek tego tekstu) opisuje zjawiska modelowe, podczas gdy w rzeczywistości najczęściej mamy do czynienia z rozmaitymi ich hybrydami. 
 
*
Czy Kacper Rękawek, ambitny uniwersytecki badacz terroryzmu, takich różnic nie dostrzega? Nie żartujmy. Dlaczego zatem o nich nie wspomina? Wątpliwości tego rodzaju nurtowały mnie do połowy książki. Później zrozumiałem, że to rodzaj świadomie zastosowanej strategii obronnej. Autor książki, wobec człowieka z małą bombą, czyli tego uogólnionego terrorysty ma relatywnie mocną pozycję. Ale wobec człowieka z dużą bombą, czyli struktur władzy państwowej już wcale nie. Tymczasem to człowiek z dużą bombą zawiaduje nauką, rozdaje granty, zapewnia promocję osiągnięć lub wręcz przeciwnie...

W rzeczywistości, w której dominuje ideologia liberalizmu, wskazanie na związki przyczynowo-skutkowe rodzi poważne kłopoty. Bo jeśli terroryzm typu A generują dywersyjne poczynania człowieka z dużą bombą, a terroryzm typu B rodzi się w odpowiedzi na metaforycznie tu pojmowaną politykę kanonierek, którą prowadzą inni ludzie z dużymi bombami, to dla badacza zjawiska zaczynają się schody. Toteż lepsze od wskazywania przyczyn jest sygnalizowanie korelacji.

Autor trafnie pokpiwa z naukowych mód, których rotację przyspiesza zarówno poznawcza bezradność badaczy, jak i panika polityków po eksplozji kolejnej bomby albo po staranowania tłumu przez ciągnik siodłowy z naczepą. Pokpiwa z obowiązującego w USA paradygmatu badawczego, według którego wiedza bez uprzedniej parametryzacji czy skwantyfikowania analizowanego zjawiska zupełnie się nie liczy. Dlatego nawet wtedy, gdy przedmiotem dociekań jest terroryzm, gromadzi się rozliczne dane, mnoży wskaźniki, oblicza procenty, nie powiększając niestety wcale zakresu realnego rozpoznania zjawiska. Ująłbym to krótko, bo mnie wypada: wszystko policzyli, niczego nie zrozumieli. Dr. Rękawek szukał mniej konfrontacyjnej formy wyrazu.

Druga część książki rekompensuje wstępne poczucie niedosytu. A już wręcz znakomity jest rozdział trzynasty, poświęcony zagranicznym bojownikom walczącym dziś na Ukrainie, zresztą po obu stronach konfliktu. Tekst równie pouczający, co politycznie niewygodny, bo niepasujący do propagandowych schematów płynących z Kremla, Kijowa, Warszawy oraz paru innych stolic. Brawo Autor! 
 
Kacper Rękawek, Człowiek z małą bombą. O terroryzmie i terrorystach, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017.
 
Waldemar Żyszkiewicz
 
[pierwodruk w Obywatelskiej. Gazecie Kornela Morawieckiego, nr 141/2017]


 

Polecane
Emerytury
Stażowe