Pracownicy ‒ klucz dla procesu odbudowy Ukrainy
Ukraina uzyskała niepodległość w 1991 roku w nadziei, że w niedalekiej przyszłości stanie się zamożną demokracją wolnorynkową i pełnoprawnym członkiem społeczności europejskiej i euroatlantyckiej, zgodnie z wielkim potencjałem tego kraju – największego geograficznie w Europie (jeśli nie liczyć Rosji rozłożonej na 2 kontynentach) i piątego pod względem liczby ludności (mimo bardzo negatywnych trendów demograficznych).
Ukraina nigdy nie spełniła tych oczekiwań. Zamiast tego jest ona postrzegana jako kraj o słabych wynikach, czasem jako „chory człowiek Europy”, a może nawet jako państwo potencjalnie upadłe ze względu na swoje położenie geopolityczne, obciążenia historyczne oraz błędy popełnione w rozwoju instytucjonalnym i polityce. Tuż po uzyskaniu przez Ukrainę niepodległości wiele czasu i energii poświęcono na budowanie państwowości i jej symboli (w tym otwarcie antypolskich). Racjonalna polityka gospodarcza powstawała powoli, a w czasie politycznych zawirowań rzadko była konsekwentnie realizowana. Korupcja stała się zjawiskiem powszechnym i obecnie wielu obserwatorów postrzega ten kraj jako rządzony przez wąskie ugrupowania łączące sferę prywatną i publiczną, legalną i nielegalną. Dzisiaj, 30 lat po upadku bloku wschodniego, Ukraina wciąż zapętlona jest w niewydolnym układzie korupcji na wszystkich szczeblach, niewydajnej gospodarki i chwiejnej polityki każdej nowej/starej administracji centralnej. Niestabilność polityczna utrudniała budowę funkcjonalnych instytucji administracyjnych, takich jak urzędy podatkowe, a ucieczka przedsiębiorczości w nieopodatkowaną szarą strefę była łatwa. W miarę jak baza podatkowa stawała się coraz węższa, próby zwiększenia wpływów podatkowych często oznaczały, że to, co można było opodatkować, było opodatkowane zbyt wysoko. To znów zmusiło wielu obywateli i firmy do przejścia do szarej strefy. W tym procesie wszelkie poszanowanie prawa i tworzenie skutecznego prawa było skazane na porażkę. W sposób automatyczny te patologie odbiły się na kondycji społeczeństwa i na warunkach pracy i zatrudnienia, i ten stan trwa do teraz napędzany kolejnymi wewnętrznymi (Pomarańczowa rewolucja, Majdan) i zewnętrznymi (aneksja Krymu, obecna wojna) wstrząsami politycznymi.
Był okres względnej nadziei; w latach 2001–2008 gospodarka ukraińska znacznie się ożywiła. Wielu z ukraińskich wielkich kapitalistów – oligarchów – to byli menedżerowie przemysłowi z czasów sowieckich, którzy odnieśli spektakularny sukces w procesie prywatyzacji (w warunkach postsowieckich: przejęcia prawie za bezcen) przemysłu. Jest to model dość znany na różną skalę ze wszystkich niemal krajów postsowieckich. Bogactwo oligarchów początkowo opierało się na tradycyjnej, prostej formule: zamienić tanią energię i surowce na metale i towary. Sześciu najbogatszych Ukraińców to magnaci metalurgiczni. Paradoksalnie oligarchowie byli prawdopodobnie najlepszymi dostępnymi właścicielami krajowymi pod względem zwiększenia produktywności.
Na Ukrainie, podobnie jak w Rosji, dzisiejsi menedżerowie byli obecni przy narodzinach własności prywatnej i mogli wykorzystać prywatyzację. Polityczna atmosfera budowy narodu pomogła utrzymać obcokrajowców – zarówno Rosjan, jak i ludzi Zachodu – w większości poza grą. System bankowy z trudem i powoli budował względną stabilizację ukraińskiej hrywny aż do momentu, gdy Ukraina przeszła drogę od gospodarki nieopartej na pieniądzu do posiadania sektora bankowego porównywalnego pod względem szacunkowej wielkości z wieloma dobrze rozwiniętymi gospodarkami rynkowymi.
Sukcesy ukraińskiego eksportu to sprzęt kolejowy (cieszący się dużym popytem w Rosji), żelazo i stal, nawozy sztuczne, oleje zwierzęce i roślinne. Agrobiznes opiera się na ukraińskiej czarnej ziemi, jednej z najbardziej żyznych na świecie. To właśnie na zagospodarowaniu tych czarnoziemów dorobiła się jedna czwarta stu najbogatszych osób na Ukrainie. Ziemie te staną się przedmiotem kolejnego zawłaszczenia, gdy pewnego dnia zostanie anulowane obecne moratorium na sprzedaż ziemi rolnej. Wciąż jednak ukraiński agrobiznes nastawiony jest na masową produkcję podstawowych zbóż (i kurczaków), a nie na butikową produkcję wysokowartościowych produktów ekologicznych i innych specjałów, coraz bardziej pożądanych przez sąsiednich europejskich konsumentów.
Litania narzekań, zmarnowanego potencjału i niewykorzystanych szans, tłamszonej przedsiębiorczości i uzależnienia od energii z Rosji może trwać w przypadku Ukrainy długo, ale można ją podsumować jedną kwestią: brak rozwoju instytucjonalnego, w tym rozwoju instytucji rynku pracy. Obecny „skok” geopolityczny Ukrainy w kierunku Unii Europejskiej jest jedynie wyrazem wsparcia i solidarności krajów UE dla walczącej Ukrainy, jest podaniem ręki, gdyż długi proces dostosowania do standardów UE jest na Ukrainie chwiejny, niepełny i zbyt uzależniony od nastawienia administracji centralnej.
Sytuacja rynku pracy Ukrainy stała się krytyczna po 24 lutego: zakłócenia gospodarcze w połączeniu z olbrzymimi wewnętrznymi przesiedleniami i przepływem uchodźców powodują ogromne straty w zakresie zatrudnienia i dochodów. Pracownicy Ukrainy należą do najciężej poszkodowanych w obecnej sytuacji aktywnego konfliktu, MOP szacuje, że utracono 4,8 mln miejsc pracy w porównaniu z sytuacją sprzed lutego, co odpowiada 30 procentom zatrudnienia na Ukrainie przed konfliktem. W scenariuszu dalszej eskalacji działań wojennych straty w zatrudnieniu wzrosną jeszcze bardziej, osiągając poziom 7 mln, czyli 43,5 proc. Ponadto kryzys Covid-19 miał znaczący wpływ na ukraiński system ochrony socjalnej, zarówno pod względem zwiększenia wydatków, jak i zmniejszonych przychodów. Szacuje się, że 5,23 mln to liczba uchodźców i osób przymusowo przesiedlonych z Ukrainy, którzy przenieśli się do krajów sąsiednich. MOP szacuje, że około 1,2 miliona z całej populacji uchodźców z 2014 r. znalazło zatrudnienie głównie w krajach ościennych. Dwie trzecie z nich miało zaawansowany (uniwersytecki) poziom wykształcenia, a 49 proc. było zatrudnionych w zawodach wymagających wysokich kwalifikacji.
Pierwsza wielka fala pracowników migracyjnych wypłynęła z Ukrainy po aneksji Krymu w 2014 r., które to wydarzenie można uznać za początek obecnej wojny (tak jest to również postrzegane zresztą przez rosyjskie społeczeństwo, w tym największą Rosyjską Federację Związków Zawodowych, która wbrew międzynarodowej społeczności związkowej w pełni poparła zarówno wojnę, jak i wojenną retorykę Putina). Zdecydowana większość tych emigrantów trafiła do Polski i zasiliła nasz wciąż bardzo chłonny rynek pracy. Niestety, po 24 lutego 2022 wielu z tych pracowników musiało wrócić na Ukrainę, aby walczyć, zaś do Polski przybyło ponad 2,5 mln uchodźców – głównie kobiet i dzieci – wśród których zainteresowanie podjęciem pracy jest relatywnie mniejsze, a którzy generują istotne obciążenia socjalne, w tym w systemie ochrony zdrowia i edukacji.
Wskutek niestabilności sytuacji politycznej i gospodarczej na Ukrainie jeszcze sprzed wojny wyraźne są istotne luki w demokratycznym podejmowaniu decyzji oraz wpływ na egzekwowanie przepisów prawa pracy. Postępy reform prawa pracy mają zarówno pozytywny, jak i negatywny wpływ na prawa i dochody pracowników. Między innymi projekt ustawy tzw. deregulacyjnej wydaje się naruszać równowagę na rynku pracy, faworyzując w dużym stopniu pracodawców, np. rozszerzając zakres stosowania umów na czas określony i zmniejszanie uprawnień związków zawodowych. Ta sytuacja odzwierciedla polaryzację stanowisk partnerów społecznych, nie wspominając o erozji dialogu społecznego. W ujęciu ogólnym sytuacja na Ukrainie przypomina tę z Polski sprzed dekady: śmieciowe umowy o pracę, deregulacja i poddanie stosunków pracy prawu handlowemu; i to w kraju, gdzie zasięg układów zbiorowych przekracza 70 proc. pracujących, a uzwiązkowienie (deklaratywnie) sięga 42 proc.! Są to wskaźniki, które – teoretycznie – stawiają Ukrainę na równi z krajami nordyckimi.
Większość projektów ustaw w obszarze rynku pracy charakteryzowała się niską jakością prawną i brakiem konsultacji. Z punktu widzenia międzynarodowych standardów dotyczących praw do organizowania się, prawa do rokowań zbiorowych oraz prawa do strajku sytuacja na Ukrainie jest – znów teoretycznie – całkiem przyzwoita, ale w praktyce zupełnie odmienna. Prawo do wolności zrzeszania się jest zapisane w konstytucji, ale ściśle limitowane. Dyskryminacja antyzwiązkowa jest zabroniona, ale nie zapewniono odpowiednich środków ochrony przed nią. Sama ustawa o związkach zawodowych może powodować niepewność prawną w zakresie istnienia osobowości prawnej związków zawodowych. Kodeks karny przewiduje, że zorganizowane działania grupowe – strajki, które poważnie zakłócają porządek publiczny lub w znacznym stopniu zakłócają funkcjonowanie transportu publicznego, każdego przedsiębiorstwa, instytucji lub organizacji, mogą podlegać karze grzywny w wysokości do 50 minimalnych wynagrodzeń lub pozbawienia wolności na okres do sześciu miesięcy.
Kręgosłupem gospodarczym Ukrainy są małe i średnie przedsiębiorstwa. Sfera ta zatrudnia prawie 81 proc. siły roboczej i generuje 65 proc. całkowitej sprzedaży. Rząd uruchomił Strategię Rozwoju dla małych i średnich przedsiębiorstw w 2017 r. oraz Plan działań na rzecz Wdrażania Strategii Rozwoju MŚP w 2018. Dostęp MŚP do finansowania jest jednym z kluczowych priorytetów. Wydajność ukraińskich MŚP wynosiła około jednej czwartej średniej UE; zatrudniają one średnio 2,8 osoby, w porównaniu z wyższą średnią UE wynoszącą 3,7. Ponadto MŚP zostały dotknięte szczególnie mocno pandemią Covid-19: 84 proc. doświadczyło spadku obrotów, a 25 proc. musiało zredukować liczbę swoich pracowników. To prawdopodobnie one są głównym adresatem (acz nie jedynym) przegłosowanego ostatnio projektu ustawy, opracowanego przez członków partii rządzącej, o numerze 5371, o zmianie niektórych aktów prawnych dotyczących uproszczenia regulacji stosunków pracy dla małych i średnich przedsiębiorstw, który dyskryminowałby pracowników organizacji zatrudniających mniej niż 250 osób i pozbawiałby ich ochrony pracy, w tym zbiorowych praw pracy. Mimo więc deklarowanej „europejskiej drogi”, którą podąża Ukraina, ostatnie wydarzenia sugerują, że rząd i partia większościowa w Werhownej Radzie odrzucają wartości UE w zakresie dialogu społecznego i praw społecznych pomimo tego, że projekt ten otrzymał negatywne opinie ekspertów na długo przed rozpoczęciem wojny, w tym od MOP.
Pracownicy Ukrainy należą do najciężej poszkodowanych przez rosyjską agresję. Według ocen MOP już utracono 4,8 mln miejsc pracy, a liczba ta może jeszcze sięgnąć 7 mln. Ponadto ustawa Ukrainy o reżimie prawnym stanu wojennego już teraz znacznie ogranicza prawa pracowników, chociaż ograniczenia te są wyraźnie ograniczone w czasie.
Ustawa 5371 (a właściwie jeszcze jej projekt) były jednym z tematów przedstawionych delegacji Solidarności odbywającej wizytę w Kijowie na zaproszenie Konfederacji Wolnych Związków Zawodowych Ukrainy (KVPU), jak również spotkania z liderami największej organizacji pracowniczej FPU.
Rząd Ukrainy przygotowuje plan odbudowy kraju po wojnie. W tym wielkim projekcie wiodącą rolę ma odgrywać Unia Europejska, ale oprócz odtworzenia infrastruktury konieczna jest kompleksowa rewizja wszystkich aspektów funkcjonowania Ukrainy jako państwa – w przeciwnym wypadku ziści się stara sowiecka maksyma: „wszyscy chcieli dobrze, a wyszło jak zawsze”. Jest to niepowtarzalna szansa dla tego kraju na zbudowanie demokracji, wolności i społecznej gospodarki rynkowej oraz dobrobytu obywateli, gwarantującego ich prawa. Obecnie jednak władze Ukrainy nie mają zamiaru włączyć partnerów społecznych w rozwój projektu odbudowy. Ani reprezentatywne organizacje związkowe, ani krajowe stowarzyszenia pracodawców nie były zaangażowane w żadną z powołanych grup roboczych, choć pracownicy i przedsiębiorstwa będą kluczowi dla procesu odbudowy.
Obecna wojna – oby zakończyła się jak najszybciej – to katastrofa w każdym znaczeniu tego słowa i myliłby się ktoś, myśląc, że to tylko istotny, ale lokalny konflikt. Jego globalne skutki już uderzają w gospodarki, które jeszcze nie zdołały się podnieść z postcovidowego lockdownu, a najgorsze jest jeszcze przed nami – braki żywności (groźba niekontrolowanej migracji), szybujące ceny nośników energii (a UE wciąż majaczy o zielonym ładzie) – jesień i zima 2022 rysują się w czarnych barwach.
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru „Tygodnika Solidarność”