[Tylko u nas] Marcin Bąk: Żołnierz musi zjeść

„Armia maszeruje na żołądkach”, „Jeden dobry żołnierz jest wart więcej niż dziesięciu złych bo potrzebuje tylko jednego obiadu”. Te i inne jeszcze powiedzenia przypisywane Napoleonowi dość dobrze charakteryzują jego stosunek do kwestii kwatermistrzowskich. A on się na tych sprawach bardzo dobrze znał.
Przedwojenna kuchnia polowa 36-P
Przedwojenna kuchnia polowa 36-P / Wikipedia CC BY-SA 2,5 Jan Jerszyński

Uzbrojenie wojska, jego wyszkolenie, morale czy łączność mają oczywiście ogromne znaczenie podczas prowadzenia działań wojennych. To wszystko nie zda się jednak na nic, gdy zabraknie gorącej strawy. Każda, nawet najlepsza armia zamieni się wtedy w gromadę maruderów kradnących kury po wsiach.

 

Problem wyżywienia

Problem zaopatrzenia wojska w żywność oraz przygotowywania dla żołnierzy wartościowych posiłków był różnie rozwiązywany na przestrzeni stuleci. Najprostszą metodą było oczywiście pozostawienie wszystkiego samemu sobie, zgodnie z zasadą, że „wojsko wyżywi się samo”. Tak walczyły armie małych miast-państw, tak wyruszała do boju armia wczesnego, republikańskiego Rzymu. Również w czasach nowożytnych sięgano nieraz po tą metodę, najczęściej kierując się przesłankami ekonomicznymi – po co wydawać pieniądze na żywienie wojska? Między innymi wybitny wódz  jakim był Gustaw II Adolf Waza, zwycięzca licznych bitew, nie uznawał za stosowne karmienie wojska ani nawet wypłacanie mu żołdu. Ta metoda, pozornie oszczędnościowa, wpływała jednak na dyscyplinę i skuteczność armii, która znaczną część swojego czasu i zasobów poświęcać musiała na grabienie ludności cywilnej.  Z czasem zorientowano się, że zaopatrywanie wojska w żywność wpływa dodatnio na jego skuteczność. W rzymskim wojsku od czasu reform Mariusza upowszechnił się stopniowo model, w którym żołnierzom rozdzielano półprodukty, takie jak zboże, oliwę, sól, mięso a oni już sami przygotowywali sobie z nich jedzenie. Ten model funkcjonował bardzo długo w wielu armiach, tak wyglądało to w armii Napoleona, gdzie kwatermistrze dbali o rozdział podstawowych półproduktów wydawanych z magazynów a żołnierze w ramach swoich drużyn sami gotowali sobie strawę. Ważnym elementem wyposażenia była duża miedziana menażka, służąca ośmioosobowej drużynie do gotowania. W przerwach między kampaniami wojennymi zdarzało się, że żołnierze wynajmowali kucharkę, która przyrządzała im strawę. To była wielka oszczędność czasu i co tu dużo mówić – jedzenie przyrządzane przez zawodowca jest na ogół lepsze. Problemem było natomiast szykowanie jedzenia w czasie długich pochodów wojennych. Wojsko pokonywało wtedy po 20 – 30 kilometrów dziennie i stawało obozem. Trzeba było rozpalać ognie, pobrać z taboru sprzęt do gotowania i kilka godzin przyrządzać posiłek z mięsa, warzyw, kaszy lub grochu. Nie zawsze były do tego warunki dlatego często żołnierze żywili się jedzeniem marszowym, składającym się głównie z wypiekanych wcześniej sucharów.

Podczas Wojny Secesyjnej w USA zaznaczyło się odmienne podejście do kwestii wyżywienia wojska. Armia federalna otrzymywało regularnie przydziały mięsa, świeżego lub solonego, suszonych warzyw, mąki na chleb, soli i oliwy. Wojska konfederackie, chociaż pochodzące z rolniczych krain, były wiecznie niedożywione. Przydział dla piechura CSA wynosił dziennie 18 uncji mąki kukurydzianej i 4 uncje bekonu. O ile kwatermistrzostwu konfederackiemu udało się to dostarczyć. Żołnierze obu stron sami przygotowywali z przydziałowych racji posiłki. W końcu dobrze dowodzeniu, waleczni lecz wiecznie głodni konfederaci wygrywali bitwy lecz przegrali wojnę.

Zmiany, jeśli chodzi o wyżywienie wojska, zaczęły zachodzić w drugiej połowie XIX wieku. Rozpowszechniło się użycie konserw, początkowo stosowanych głównie we flotach. Z czasem armie zaczęły organizować służbę kucharską w ramach kwatermistrzostwa a żołnierze otrzymywali już nie półprodukty a gotowe posiłki. Ciekawym rozwiązaniem okazały się kuchnie polowe na kołach, które podążały za wojskiem i w których można było gotować nawet podczas jazdy.

 

W Wojsku Polskim

W Wojsku Polskim okresu międzywojennego do prawidłowego wyżywienia żołnierzy przykładano dużą wagę. Lektura Regulaminów służby kwatermistrzowskiej, poparta żołnierskimi wspomnieniami, wskazuje, że starano się dostarczać pożywnej i zróżnicowanej strawy. Głównym posiłkiem był obiad, składający się z dwóch ciepłych dań, którymi była kaloryczna zupa – krupnik, słynna grochówka, kartoflanka oraz dania drugiego, którym mógł być gulasz z ziemniakami, kasza ze słoniną i tym podobne, kaloryczne potrawy. Również wieczerza podawana była na ciepło. Podczas działań wojennych przydziały pożywienia były zwiększone, walczący na pierwszej linii i ciężko pracujący otrzymywali dodatki zawierające miedzy innymi słoninę. Gdy nie można było gotować ciepłej strawy żołnierze otrzymywali jedzenie marszowe – chleb razowy, kiełbasę, twardy ser. Każdy żołnierz miał w plecaku tak zwaną należność R czyli „żelazną rację” – porcje sucharów, koncentrat kawowy i konserwę na wypadek dłuższej przerwy w wydawaniu ciepłego jedzenia.  

 

Na Ukrainie

Wojska walczące dzisiaj na Ukrainie stoją przed tymi samymi problemami, jeśli chodzi o wyżywienie, co armie z czasów minionych. Informacje, które do nas docierają każą mniemać, że armia rosyjska kontynuuje swoje niechlubne tradycje, karmi marnie i niezbyt często. Żołnierze chodzą nieraz głodni, zajmują się kradzieżą żywności od ukraińskich rolników. W miejscach ich stacjonowania często nie ma żadnych kuchni polowych czy miejsc wydawania ciepłych posiłków, walają się natomiast sterty tekturowych pudełek po suchpajokach – suchych racjach żywnościowych. Rosyjskie suchpaje uchodzą za jedne z najbardziej wstrętnych na świecie. No ale jeśli ktoś jest na prawdę głodny...

Żołnierze dobrze odżywieni, mający pewność, że na zapleczu czeka na nich jedzenie, opieka medyczna i wsparcie własnej ludności mają zapewne lepszą motywacje do wypełniania swoich obowiązków. Teraz obserwujemy udaną ofensywę Ukraińców pod Charkowem. Jej sukces to z pewnością efekt dobrego planowania, dobrych danych wywiadowczych, działającej prawidłowo łączności, dobrej broni i wyszkolenia. Niemniej właściwe odżywienie ludzi, którzy idą do bitwy na pewno ma w ogólnym sukcesie swój udział.


 

POLECANE
Komunikat dla mieszkańców woj. lubelskiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. lubelskiego

GDDKiA informuje o postępie prac na budowie drogi ekspresowej S17 między Tomaszowem Lubelskim a Hrebennem. Na 17,3-kilometrowym odcinku trwa układanie masy bitumicznej, a do końca tego roku ma być wbudowane 35 tys. ton.

Islandia ostrzega Europę Północną: Nadchodzi zlodowacenie Wiadomości
Islandia ostrzega Europę Północną: Nadchodzi zlodowacenie

Rząd Islandii podejmuje kroki przygotowawcze na wypadek załamania Prądu Atlantyckiego, kluczowego dla ogrzewania Europy. Liczne badania wskazują, że jego zanik mógłby doprowadzić do gwałtownego ochłodzenia północnej Europy, zakłóceń pogodowych i katastrofalnych konsekwencji dla infrastruktury oraz bezpieczeństwa żywnościowego.

Strzelanina w centrum handlowym w Oslo z ostatniej chwili
Strzelanina w centrum handlowym w Oslo

W centrum handlowym w stolicy Norwegii ktoś zaczął strzelać – informują lokalne media. Jak przekazał serwis vg.no, funkcjonariusze zatrzymali podejrzanego. Nie ma informacji o poszkodowanych.

Hakerzy z Ukrainy wpadli w centrum Warszawy. Zaawansowany sprzęt, anteny, kamery z ostatniej chwili
Hakerzy z Ukrainy wpadli w centrum Warszawy. "Zaawansowany sprzęt, anteny, kamery"

Śródmiejscy policjanci zatrzymali trzech mężczyzn, którzy podróżowali z detektorem urządzeń szpiegowskich i sprzętem hakerskim. Cała trójka usłyszała zarzuty i trafiła do aresztu.

MSWiA ma pretensje do Ukrainy. Brak informacji o skazanych z ostatniej chwili
MSWiA ma pretensje do Ukrainy. Brak informacji o skazanych

Szef MSWiA Marcin Kierwiński powiedział w poniedziałek w Brukseli, że oczekuje większego zaangażowania Ukrainy w kwestii informacji o osobach skazanych w tym kraju. - Ostatnio zdarzało się, że osoby te nie były odnotowane w europejskim systemie, to się nie może powtórzyć - podkreślił.

Przetarg na tunel CPK wywołał burzę. Zarzuty o szycie pod zagraniczne korporacje Wiadomości
Przetarg na tunel CPK wywołał burzę. Zarzuty o szycie pod zagraniczne korporacje

Atmosfera wokół przetargu na jeden z najważniejszych kontraktów całej inwestycji Centralnego Portu Komunikacyjnego staje się coraz bardziej napięta. Chodzi o projekt i budowę tunelu oraz podziemnej stacji kolejowej pod lotniskiem CPK. Branża budowlana kwestionuje stawiane wymagania, a sześć dużych firm skierowało odwołania do Krajowej Izby Odwoławczej, zarzucając CPK ograniczanie konkurencji i faworyzowanie największych korporacji międzynarodowych.

Właściciel TVN na sprzedaż. Trump zabrał głos z ostatniej chwili
Właściciel TVN na sprzedaż. Trump zabrał głos

Prezydent USA Donald Trump poinformował w niedzielę, że będzie zaangażowany w proces decyzyjny dotyczący potencjalnego przejęcia przez Netflixa części koncernu Warner Bros.

Nawet do 50 tys. zł kary. Wiceminister zapowiada z ostatniej chwili
Nawet do 50 tys. zł kary. Wiceminister zapowiada

W poniedziałkowej "Rzeczpospolitej" wiceminister sportu i turystyki Ireneusz Raś ocenił, że unijny obowiązek rejestracji obiektów wynajmowanych na doby może skłonić część właścicieli do ich długoterminowego wynajmu lub sprzedaży. Zapowiedział, że kara za brak rejestracji wyniesie do 50 tys. zł.

Komunikat Straży Granicznej. Pilne doniesienia z granicy z ostatniej chwili
Komunikat Straży Granicznej. Pilne doniesienia z granicy

Straż Graniczna publikuje raporty dotyczące wydarzeń na polskiej granicy z Białorusią.

Tragiczna noc w Świętokrzyskiem. Nie żyją dwie osoby z ostatniej chwili
Tragiczna noc w Świętokrzyskiem. Nie żyją dwie osoby

Dwóch mężczyzn zginęło w pożarze mieszkania w kamienicy przy ul. Opatowskiej w Sandomierzu. Tej samej nocy doszło też do pożaru domu w miejscowości Kopiec w powiecie opatowskim.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marcin Bąk: Żołnierz musi zjeść

„Armia maszeruje na żołądkach”, „Jeden dobry żołnierz jest wart więcej niż dziesięciu złych bo potrzebuje tylko jednego obiadu”. Te i inne jeszcze powiedzenia przypisywane Napoleonowi dość dobrze charakteryzują jego stosunek do kwestii kwatermistrzowskich. A on się na tych sprawach bardzo dobrze znał.
Przedwojenna kuchnia polowa 36-P
Przedwojenna kuchnia polowa 36-P / Wikipedia CC BY-SA 2,5 Jan Jerszyński

Uzbrojenie wojska, jego wyszkolenie, morale czy łączność mają oczywiście ogromne znaczenie podczas prowadzenia działań wojennych. To wszystko nie zda się jednak na nic, gdy zabraknie gorącej strawy. Każda, nawet najlepsza armia zamieni się wtedy w gromadę maruderów kradnących kury po wsiach.

 

Problem wyżywienia

Problem zaopatrzenia wojska w żywność oraz przygotowywania dla żołnierzy wartościowych posiłków był różnie rozwiązywany na przestrzeni stuleci. Najprostszą metodą było oczywiście pozostawienie wszystkiego samemu sobie, zgodnie z zasadą, że „wojsko wyżywi się samo”. Tak walczyły armie małych miast-państw, tak wyruszała do boju armia wczesnego, republikańskiego Rzymu. Również w czasach nowożytnych sięgano nieraz po tą metodę, najczęściej kierując się przesłankami ekonomicznymi – po co wydawać pieniądze na żywienie wojska? Między innymi wybitny wódz  jakim był Gustaw II Adolf Waza, zwycięzca licznych bitew, nie uznawał za stosowne karmienie wojska ani nawet wypłacanie mu żołdu. Ta metoda, pozornie oszczędnościowa, wpływała jednak na dyscyplinę i skuteczność armii, która znaczną część swojego czasu i zasobów poświęcać musiała na grabienie ludności cywilnej.  Z czasem zorientowano się, że zaopatrywanie wojska w żywność wpływa dodatnio na jego skuteczność. W rzymskim wojsku od czasu reform Mariusza upowszechnił się stopniowo model, w którym żołnierzom rozdzielano półprodukty, takie jak zboże, oliwę, sól, mięso a oni już sami przygotowywali sobie z nich jedzenie. Ten model funkcjonował bardzo długo w wielu armiach, tak wyglądało to w armii Napoleona, gdzie kwatermistrze dbali o rozdział podstawowych półproduktów wydawanych z magazynów a żołnierze w ramach swoich drużyn sami gotowali sobie strawę. Ważnym elementem wyposażenia była duża miedziana menażka, służąca ośmioosobowej drużynie do gotowania. W przerwach między kampaniami wojennymi zdarzało się, że żołnierze wynajmowali kucharkę, która przyrządzała im strawę. To była wielka oszczędność czasu i co tu dużo mówić – jedzenie przyrządzane przez zawodowca jest na ogół lepsze. Problemem było natomiast szykowanie jedzenia w czasie długich pochodów wojennych. Wojsko pokonywało wtedy po 20 – 30 kilometrów dziennie i stawało obozem. Trzeba było rozpalać ognie, pobrać z taboru sprzęt do gotowania i kilka godzin przyrządzać posiłek z mięsa, warzyw, kaszy lub grochu. Nie zawsze były do tego warunki dlatego często żołnierze żywili się jedzeniem marszowym, składającym się głównie z wypiekanych wcześniej sucharów.

Podczas Wojny Secesyjnej w USA zaznaczyło się odmienne podejście do kwestii wyżywienia wojska. Armia federalna otrzymywało regularnie przydziały mięsa, świeżego lub solonego, suszonych warzyw, mąki na chleb, soli i oliwy. Wojska konfederackie, chociaż pochodzące z rolniczych krain, były wiecznie niedożywione. Przydział dla piechura CSA wynosił dziennie 18 uncji mąki kukurydzianej i 4 uncje bekonu. O ile kwatermistrzostwu konfederackiemu udało się to dostarczyć. Żołnierze obu stron sami przygotowywali z przydziałowych racji posiłki. W końcu dobrze dowodzeniu, waleczni lecz wiecznie głodni konfederaci wygrywali bitwy lecz przegrali wojnę.

Zmiany, jeśli chodzi o wyżywienie wojska, zaczęły zachodzić w drugiej połowie XIX wieku. Rozpowszechniło się użycie konserw, początkowo stosowanych głównie we flotach. Z czasem armie zaczęły organizować służbę kucharską w ramach kwatermistrzostwa a żołnierze otrzymywali już nie półprodukty a gotowe posiłki. Ciekawym rozwiązaniem okazały się kuchnie polowe na kołach, które podążały za wojskiem i w których można było gotować nawet podczas jazdy.

 

W Wojsku Polskim

W Wojsku Polskim okresu międzywojennego do prawidłowego wyżywienia żołnierzy przykładano dużą wagę. Lektura Regulaminów służby kwatermistrzowskiej, poparta żołnierskimi wspomnieniami, wskazuje, że starano się dostarczać pożywnej i zróżnicowanej strawy. Głównym posiłkiem był obiad, składający się z dwóch ciepłych dań, którymi była kaloryczna zupa – krupnik, słynna grochówka, kartoflanka oraz dania drugiego, którym mógł być gulasz z ziemniakami, kasza ze słoniną i tym podobne, kaloryczne potrawy. Również wieczerza podawana była na ciepło. Podczas działań wojennych przydziały pożywienia były zwiększone, walczący na pierwszej linii i ciężko pracujący otrzymywali dodatki zawierające miedzy innymi słoninę. Gdy nie można było gotować ciepłej strawy żołnierze otrzymywali jedzenie marszowe – chleb razowy, kiełbasę, twardy ser. Każdy żołnierz miał w plecaku tak zwaną należność R czyli „żelazną rację” – porcje sucharów, koncentrat kawowy i konserwę na wypadek dłuższej przerwy w wydawaniu ciepłego jedzenia.  

 

Na Ukrainie

Wojska walczące dzisiaj na Ukrainie stoją przed tymi samymi problemami, jeśli chodzi o wyżywienie, co armie z czasów minionych. Informacje, które do nas docierają każą mniemać, że armia rosyjska kontynuuje swoje niechlubne tradycje, karmi marnie i niezbyt często. Żołnierze chodzą nieraz głodni, zajmują się kradzieżą żywności od ukraińskich rolników. W miejscach ich stacjonowania często nie ma żadnych kuchni polowych czy miejsc wydawania ciepłych posiłków, walają się natomiast sterty tekturowych pudełek po suchpajokach – suchych racjach żywnościowych. Rosyjskie suchpaje uchodzą za jedne z najbardziej wstrętnych na świecie. No ale jeśli ktoś jest na prawdę głodny...

Żołnierze dobrze odżywieni, mający pewność, że na zapleczu czeka na nich jedzenie, opieka medyczna i wsparcie własnej ludności mają zapewne lepszą motywacje do wypełniania swoich obowiązków. Teraz obserwujemy udaną ofensywę Ukraińców pod Charkowem. Jej sukces to z pewnością efekt dobrego planowania, dobrych danych wywiadowczych, działającej prawidłowo łączności, dobrej broni i wyszkolenia. Niemniej właściwe odżywienie ludzi, którzy idą do bitwy na pewno ma w ogólnym sukcesie swój udział.



 

Polecane