Czy to koniec niemiecko-francuskiego "motoru"? "Do tej pory konflikty były ukrywane"

"Francja zdecydowała się przełożyć coroczne konsultacje międzyrządowe z Niemcami, a sposób, w jaki tego dokonała, wywołał dyplomatyczne trzęsienie ziemi. Prezydent Francji nie szczędzi słów krytyki pod adresem kanclerza Olafa Scholza, oskarżając Niemcy o brak solidarności i destabilizację Europy” – pisał już tydzień temu Martina Meister na łamach Die Welt.
- "To właśnie wojna na Ukrainie sprawia, że niezliczone punkty sporne w stosunkach niemiecko-francuskich, które w czasie pokoju można było bagatelizować lub omijać, teraz ujawniają się z całą mocą. Wątpliwości dotyczące sojuszu są w Paryżu tak silne, że dziesiątki artykułów we francuskich mediach określają przyjaźń niemiecko-francuską w dzisiejszych czasach jako "mit", "chimeryczną" lub "nieistniejącą".
- pisze teraz Lehnartz.
Według niemieckiej publicystki za retoryką przyjaźni zawsze kryła się otwarta rywalizacja gospodarcza między Niemcami i Francją oraz walka o wpływ na kierunek rozwoju Unii Europejskiej. Paryż ma być coraz bardziej poirytowany Niemcami, które odrzucają europejskie rozwiązania, marzą jednocześnie o dostawach wodoru z Afryki. Z tej irytacji ma również wynikać fakt blokady przez Paryż gazociągu MidCat z Hiszpanii, który ma być formą powiedzenia "przyjaciele, dosyć tego".
Lista pretensji
Na liście pretensji są również kwestie związane ze wspólną polityką obronną, gdzie Niemcy mają nie wykazywać się wystarczającym entuzjazmem dla projektu wspólnego nowego czołgu czy samolotu bojowego szóstej generacji. Francuzi rozczarowani są niemieckimi zapowiedziami zakupu amerykańskich F-35. Paryżowi nie podoba się również niemiecka koncepcja "europejskiej obrony powietrznej", która ma być realizowana wspólnie z USA.
- To, że Niemcy posuwają się dalej na wschód, bezwzględnie stawiają własne interesy gospodarcze ponad europejskie dobro wspólne i chcą pomniejszyć Francję, to francuski lęk, który zawsze jest żywiony poczuciem ekonomicznej niższości wobec silnego sąsiada. Mimo to trzeba je traktować poważnie.
- pisze niemiecka publicystka.
- [Konflikty - przyp. red.] były zawsze, skrywane, dalej się nie daje. Być może koniec osławionego, dyskryminującego i wykluczającego innych, DE-FR „motoru” UE, a tak naprawdę hamulca.
- komentuje europoseł Jacek Saryusz-Wolski