Konrad Wernicki: Łukaszenka podupada na zdrowiu. Szanse i zagrożenia dla Polski

Aleksandr Łukaszenka, w niewyjaśnionych okolicznościach zdrowotnych trafił do szpitala. Już od kilku dni spekulowano na temat jego zdrowia. Co się stanie z Białorusią, gdyby nagle zabrakło dotychczasowego satrapy reżimu? Mińsk, choć na pasku Moskwy, był w stanie zachować resztki swojej niezależności i kierować własną polityką. Brak Łukaszenki może oznaczać wybuch demokratycznej rewolucji lub totalne przejęcie naszego wschodniego sąsiada przez Rosję. Losy Białorusi mogą stać się strategiczną sprawą dla Polski w najbliższych latach.
Aleksandr Łukaszenka na paradzie z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie Konrad Wernicki: Łukaszenka podupada na zdrowiu. Szanse i zagrożenia dla Polski
Aleksandr Łukaszenka na paradzie z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie / kremlin.ru, CC BY 4.0 , Wikimedia Commons

Zły stan Łukaszenki

Łukaszenka jest jaki jest, ale trzeba przyznać, że pomimo politycznego i gospodarczego uwiązania z Federacją Rosyjską, to przez dekady swoich rządów potrafił zachować dostateczną autonomię Białorusi. Nie żeby był to czyn bohaterski. Zwyczajnie dbał o swój interes i całego systemu politycznego, który zbudował. Zawsze mogło być gorzej, bo zamiast być pupilkiem Putina, mógł stać się bezwolną marionetką.

W sobotę 13 maja Aleksandr Łukaszenka trafił do Republikańskiego Centrum Medycznego nazywanego “kliniką prezydenta”. Reżimowe agencje informacyjne oraz instytucje milczą na temat tego incydentu. Zupełnie jakby jeszcze nie wiedziały, jaki komunikat mają wydać. To każe się zastanawiać w jakim stanie jest aktualny despota. Już wcześniej spekulowano na temat jego zdrowia. Podczas moskiewskiej parady z okazji Dnia Zwycięstwa widać było, że Łukaszenka wyglądał źle, a jego stan nie pozwolił mu na wygłoszenie przemówienia czy aktywność propagandową. Półoficjalnie można się dowiedzieć, że dopadła go grypa. Plotki mówią o zawale serca i ciężkim stanie zdrowia, a są też tacy, którzy sugerują otrucie autokraty. Jakby nie było, może być tak, że niedługo Łukaszenka nie będzie mógł sprawować realnej władzy nad Białorusią. Co jeśli jego stan jest na tyle poważny, że będzie musiał ustąpić ze stanowiska?

 

Lepkie macki Kremla

W obecnej sytuacji geopolitycznej naiwnością byłoby myśleć, że dyktator szybko namaści swojego następcę i będzie tak jak było. W geopolitycznej układance Białoruś jest zbyt ważna by przejść obok niej obojętnie, zarówno dla Rosji, jak i dla Zachodu. Dla Polski i naszego bezpieczeństwa kluczowe jest to, czym będzie Białoruś w najbliższych latach: demokratyzującym się, zacieśniającym więzy z Zachodem europejskim państwem? Czy może zostanie zaanektowana przez Rosję wchodząc do “rosyjskiego miru”. Rzecz jasna w ramach miłosiernej pomocy i ochrony Kremla przed zgniłym i krwiożerczym Zachodem, NATO i… Polską. No właśnie, Polska ma swój strategiczny interes w tym, by Białoruś parła na Zachód, nie Wschód. Mińsk pod rządami marionetki, której sznurki sięgają do rosyjskiej Dumy byłby najgorszym scenariuszem dla całej byłej I Rzeczypospolitej.

Sprawa Białorusi może okazać dla nas nawet bardziej istotna od Ukrainy. Ta już obroniła swoją suwerenność, obecnie walczy o jak najlepsze warunki do zawarcia pokoju, a może, niechaj Bóg da, wyparcie kacapów z całego swojego terytorium. Natomiast Białoruś może za chwilę stracić całą swoją suwerenność na rzecz Rosji. Jak fatalne w skutkach byłoby to dla Polski nie trzeba chyba tłumaczyć. Już kryzys związany z napływem nielegalnych imigrantów na naszą wschodnią granicę, których skrzętnie dostarcza tam białoruski reżim we współpracy z przemytnikami ludzi, pokazał, że nasz sąsiad jest gotowy i ma możliwości do naruszania bezpieczeństwa Polski. Gdyby nie wsparcie białoruskiego reżimu, to Putin nie byłby w stanie tak szybko zaatakować rok temu stolicy Ukrainy. Rosyjskie kolumny pancerne miały o wiele bliżej do Kijowa z terytorium Białorusi, aniżeli gdyby miały jechać na Kijów z terenów Federacji Rosyjskiej. To, że zostały pogonione przez ukraińskich bojówców to już inna sprawa, choć bardzo miła. Ataki rakietowe, starty samolotów bombardujących północną i zachodnią Ukrainę, to wszystko również za uprzejmością Łukaszenki, który udostępnił Rosjanom swoje lotniska i bazy wojskowe. Jednak nie oddelegował do tych zadań swoich żołnierzy i sprzętu wojskowego. Teraz możemy stanąć przed sytuacją, w której już nie będzie hamulcowego w postaci Łukaszenki, który uchroniłby swoich żołnierzy przed wysłaniem na rzeź. A jak widzimy Putin uwielbia wyręczać się innymi i posyłać ich do brudnej roboty. W Bachmucie tysiącami ginęli zbrodniarze z Grupy Wagnera, na południu swoje robili czeczeńscy Kadyrowcy. w samej armii rosyjskiej od groma jest ochotników z Jakucji, Buriacji czy Kamczatki, którzy wstępują do wojska w nadziei przywiezienia pralki z frontu w Europie. Co jeśli Putin będzie miał do dyspozycji nie tylko część terytorium BIałorusi i jej infrastrukturę, ale też samą siłę ludzką i zasoby? Rosyjska Białoruś z przejętymi przez Kreml resortami obrony, jednostek specjalnych i szeregową armią to najczarniejszy scenariusz, zarówno dla Ukrainy, ale też dla Polski i krajów bałtyckich.

 

Resztki suwerenności Białorusi

Jak dotąd Białoruś nie paliła się do aktywnego udziału w wojnie. Nie chciał tego zarówno Łukaszenka, jak też same wojsko. Nastroje naszych wschodnich sąsiadów są jak najbardziej antywojenne, mimo kremlowskiej propagandy docierającej tam szerokim strumieniem. Białorusini postrzegają tę wojną jako bratobójczy bój, do którego nie powinno dojść. Białoruscy żołnierze nawet jeśli po części wierzą w to, że Rosja przeprowadza na Ukrainie coś w rodzaju specjalnej operacji mającej uwolnić Ukrainę od nazistów, to widzą w mediach społecznościowych, że to nie jest żadna misja, tylko krwawa i pełnoskalowa wojna. Nikt normalny, pozbawiony ogromnej motywacji, nie chce się tam pchać. Ukraińcy swoją motywację mają, walczą o swoją wolność, o kobiety i dzieci, więc walczą z całych sił. Rosjan z kolei przepełnia nienawiść do złych Ukraińców, co to nie chcieli się podporządkować matuszce Rasjii, dla której są w stanie oddać życie. Albo dla pralki. W każdym razie Białorusini są pozbawieni jakiejkolwiek mocnej motywacji. Widzieli co się dzieje z pancernymi kolumnami pojazdów, po co mają najeżdżać na Ukrainę? By wykazać się jako lojalny sojusznik? To może już lepiej czmychnąć za wczasu do jakiejś Polski? W końcu żyje tam coraz więcej innych Białorusinów i całkiem sobie chwalą pobyt w Unii Europejskiej.

Łukaszenka doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego swoich żołnierzy nie ruszał. Nie żeby był taki wspaniałomyślny. Wie, że wysłanie swoich ludzi na pewną śmierć oznaczałoby ogromne niezadowolenie społeczne, które na pewno przewyższyłoby te, znane z prodemokratycznych protestów w 2020 r. Już wtedy białoruski dyktator musiał użyć najbardziej lojalnych i brutalnych służby specjalnych do stłumienia manifestacji, także przy pomocy Kremla. Dziś gdy Rosja ma ważniejsze sprawy na głowie mogłaby nie być w stanie wydatnie pomóc białoruskiego reżimowi w poradzeniu sobie z protestującymi obywatelami, którzy zapewne pragnęliby obalić władze, które wysyłają czyiś synów, mężów i ojców na śmierć z rąk walczących o swoją wolność Ukraińców - bratni dla nich naród. A można być pewnym, że w takim przypadku to niezadowolenie i rozruchy byłyby o wiele większe i bardziej zajadłe niż protesty sprzed dwóch lat. Nawet teraz na terenie Białorusi zdarzają się ataki sabotażystów na linie kolejowe, którymi transportowany jest rosyjski sprzęt wojskowy i amunicja.

 

Dziedzictwo Rzeczypospolitej na Białorusi

Pisałem, że Białorusini nie chcą i nie biorą udziału w wojnie na Ukrainie. Poprawka, są tacy, ale walczą po stronie Ukrainy. Najbardziej znana jednostka ochotników z Białorusi nazwała swój pułk imieniem Konstantego Kalinowskiego - jednego z przywódców powstania styczniowego. W swoim godle pułk ma nawet datę roczną powstania oraz 2022 jako rok powstania jednostki oraz początek wojny na Ukrainie. U nas w Polsce powstało natomiast “białoruskie Pospolite Ruszenie” - organizacja patriotyczna mobilizująca i szkoląca ochotników, którzy chcą walczyć za wolność Ukrainy i Białorusi.

Łukaszenka jak ognia boi się takich ugrupowań. Jest przekonany, że w razie zaangażowania swojego wojska i jednostek specjalnych w wojnie na Ukrainie, na Białorusi mogłoby wybuchnąć prawdziwe powstanie z ich udziałem doprowadzające do wojny domowej. Czy jeśli zabraknie Łukaszenki na stanowisku prezydenta, a te zajęłaby moskiewska marionetka, to czy przejmowałaby się ewentualnym buntem społeczeństwa? Taki namiestnik Putina pewnie nie wahałby się użyć najprostszych i najbardziej brutalnych środków, by zdeptać buntujących się Białorusinów. Cel uświęca środki. Oczywiście jeśli będzie mógł sobie na to pozwolić i oddelegować tyle służb, które są przecież potrzebne także w związku z wojną na Ukrainę. To dzięki walczącym Ukraińcom otwiera się furtka dla Białorusinów, którzy chcieliby obalić autokratyczny reżim pozbawiony ewentualnej pomocy Kremla. Na dziś pozostaje zagadką to, czy Moskwa mogłaby pomóc Mińskowi w uporaniu się z zamieszkami i protestami obywateli.

 

Rola Polski

Co się może stać z Białorusią jeśli wpadnie w rosyjskie ręce już wiemy. Czy zatem jesteśmy skazani na rusyfikację naszego wschodniego sąsiada i nic nie możemy zrobić? Wprost przeciwnie! To historyczna szansa dla Polski, ale trzeba to mądrze i skutecznie rozegrać.

Wróćmy jeszcze raz do momentu, w którym okazuje się, że Łukaszenki nie ma już na fotelu prezydenta. Obojętnie czy z powodu jego śmierci, czy tak złego stanu, że nie jest w stanie pełnić swojej funkcji. Można być pewnym, że do gry natychmiast wkracza Kreml i przy użyciu służb próbuje umieścić w Mińsku swojego namiestnika. Jednak na całą sytuację na pewno nie pozostanie obojętne białoruskie społeczeństwo, które już raz mocno wyrażało swoją chęć i wolę na demokratyzację Białorusi. Wtedy, w 2020 r. na ulice białoruskich miast wyszły tysiące ludzi. Manifestacje szczególnie liczne były w Mińsku. Można się spodziewać, że teraz byłoby podobnie. Ludzie domagali by się wybrania nowych władz, najchętniej rozpisania demokratycznych wyborów w której udział by wzięła dotychczasowa liderka tamtejszej opozycji Swiatłana Cichanouska, a może nawet jej mąż, który obecnie jest więźniem politycznym.

To jest moment w którym Polska musi wejść w rolę orędownika demokratyzacji Białorusi, jej ambasadora w Unii Europejskiej i mediatora w polityce wewnętrznej, który może pomóc w procesie uczciwych wyborów w akompaniamencie struktur UE. Dyplomatyczna misja pokojowa, tak to można przedstawić w skrócie. Działanie Polski musi odbywać się na kilku płaszczyznach równolegle.

 

Polski Soft Power

Działania w pierwszej sferze zostały już niejako podjęte, ale można je zintensyfikować. Mowa o oddziaływaniu na wyobraźnię zwykłych Białorusinów. Polska ma potężny soft power pod tym względem, który od czasu wojny jeszcze bardziej urósł. Przede wszystkim jesteśmy państwem Solidarności, nasza historia to przykład, jak bez użycia armii i czołgów można przeciwstawić się wrogiemu reżimowi. To historia Solidarności i powstania najważniejszego związku zawodowego w dziejach świata może inspirować Białorusinów do przeciwstawienia się autorytatywnym zapędom Kremla i jego pupilów.

Swoje robi i dziś NSZZ "Solidarność". Jest w stałym kontakcie z białoruskimi związkowcami, apeluje o uwolnienie więźniów politycznych, którymi stali się też członkowie związków zawodowych, a także słała pomoc humanitarną dla protestujących pracowników na Białorusi.

Gdyby jednak ktoś z Białorusinów pytał, po co w sumie mają się przeciwstawiać prorosyjskiej władzy, to też mamy na to odpowiedź. Może i w TV słyszą, że “ruski mir” to bezpieczeństwo i dobrobyt, a Zachód to zgnilizna, ale niech spojrzą na Polskę - państwo, które przez lata znajdowało się w podobnym położeniu jak Białoruś, będąc pod butem Kremla, by następnie wejść w struktury Zachodu: NATO i UE. W jakim miejscu jest dziś Polska, a w jakim Białoruś? Jak zmieniło się życie Polaków na przestrzeni 3 dekad, a jak ich własne. Wielu z nich było w Polsce, albo ma rodzinę, która pracuje w kraju nad Wisłą. Widzą jak się u nas żyje, jaki poczyniliśmy postęp jako państwo będące w Unii Europejskiej, w Sojuszu Północnoatlantyckim, jednocześnie zachowując swój charakter i kulturę. My się naprawdę dogadujemy w Białorusinami, a do tego nie dzielą nas historyczne niesnaski, jak w przypadku relacji z Ukrainą. Ba, nas historia łączy. Choćby przytoczony przykład pułku Kalinowskiego hołdującego pamięć o powstaniu styczniowym. Samo to, że białoruska opozycja posługuje się symbolem “Pogoni”, jednego z elementów herbu I Rzeczypospolitej i pragnie przywrócenia dawnej flagi Wolnej Białorusi: biało-czerwono-białej sprawia, że symbolicznie Białoruś staje się niezwykle bliska Polsce.

Te rzeczy sprawiają, że możemy stać się ambasadorem i sojusznikiem Białorusi w sprawie “europejskiej” - połączenia jej z Unią Europejską. To będzie proces długi i żmudny, ale my możemy być pierwszym krajem z którym Białoruś się zintegruje politycznie i gospodarczo.

Co trzeba zrobić?

 

Polityka to interesy, róbmy więc interesy

Oprócz wspomnianego soft power musimy zacząć robić z Białorusią realne twarde interesy, wyjść do niej z konkretnymi propozycjami.

To może być zniesienie embarga handlowego, a przynajmniej obietnica jego zniesienia, jeśli BIałorusini wybiorą “Zachód”, choć pierwsze kroki można uczynić już przed tym. Choćby w obszarze przemysłu wyrobów nawozowych, których Białoruś jest potentatem i chętnie eksportowała by swoje wyroby na Zachód. To jednocześnie obietnica, że jeśli odetnie się od Rosji, to nie zostanie gospodarczo sama. Najpierw Polska, a potem Europa zapełni lukę po rosyjskim partnerze handlowym i to z nawiązką!

To samo tyczy się energetyki. Rosja wiąże ze sobą inne państwa głównie na gazowej, paliwowej i węglowej smyczy. W tej dziedzinie Polska wyrasta na lidera naszego regionu. Mamy gazoporty LNG, szykuje się kolejny, do tego naftoport, własny gazociąg Baltic Pipe i własne wydobycie gazu. Do tego Polska jako jedna z pierwszych przeciera szlaki w budowie małych reaktorów jądrowych SMR. Możemy dać Białorusi wydatną alternatywę w obszarze energetyki dzięki swoim inwestycjom w infrastrukturę, dzięki której sami uzależniliśmy się od Rosji. Co więcej, razem możemy budować nową siłę w UE w innych domenach.

 

Rolnicy Europy. To brzmi dumnie.

Rolniczy potencjał Polski Białorusi i Ukrainy w skali Europy jest przeogromny. W momencie gdy Zachodnia Europa coraz mocniej wypycha rolnictwo ze swoich krajów, outsourcorując ją poza UE (co jeszcze odbije się jej czkawką), My - dawna Rzeczpospolita, możemy wieść prym w gałęzi rolnictwa i żywić całą Europę, być rolnikami Europy. Kiedy postępowi i nowocześni obywatele miast zachłysnęli się myśleniem, że rolnictwo jest passe i niemodne, my możemy skrzętnie zagospodarować tę gospodarczą podstawę do egzystencji nas wszystkich.

Możliwe, że Stara Unia jeszcze się ogarnie i zaprzestanie rugować swoich rolników, ale w tym czasie my możemy robić swoje. Bo jesteśmy nieco inni niż Zachodnia Europa… i dobrze. Przy czym Polska zawsze była kulturowym łącznikiem pomiędzy Zachodem, a Wschodem i teraz nasze doświadczenie może być niezwykle przydatne.

 

Polska - ambasador Białorusi w Europie

Czyli coś, co nie wyszło w przeszłości przy pierwszej agresji Rosji na Ukrainę w 2014 r. Nasze elity polityczne okazały się zbyt słabe i uległe wobec krajów Starej Unii, które przekonały do siebie polityków z Kijowa, wpatrzonych w nich niczym w bóstwa z lepszego świata. Po czym, jak widzimy, owe bóstwa sprzedały Ukrainę za obietnicę ciepłych kaloryferów od bożka gazu.

Mimo, że dziś polska dyplomacja wydaje się nieco toporna, to na szczęście nie jest tak spolegliwa wobec innych krajów, które twardo grają o swoje interesy. Też zagrajmy w imieniu swoim i Białorusi. A naszym interesem jest to, by białoruska opozycja w nas widziała swojego orędownika, opiekuna i partnera. Jednak nie bądźmy naiwni. Cichanouska czy inny lider przyszłej wolnej Białorusi nie przyklei się do Polski tylko dlatego, bo mamy wspólną historię i lubimy Kościuszkę. My musimy zachęcić białoruskie władze twardymi interesami i korzyściami. Soft Powert jest ważny by przekonać do siebie białoruskie społeczeństwo, ale państwo jako podmiot, przekonuje się kontraktami, realną wartością. Na szczęście mamy ku temu możliwości i dobrze, by polska dyplomacja miała tego świadomość i potrafiła ich użyć.

Stanowczo za długo jako Polska staraliśmy się być jedynie fajnym i dobrym partnerem/sojusznikiem większego brata. Obojętnie czy tego sąsiedniego czy zza oceanu. Oczywiście to nie jest antyamerykańska czy antyunijna agitacja. W globalnych rozgrywkach musimy wiedzieć gdzie nasze miejsce i którą stronę trzymać. Natomiast najwyższa pora na to, by stać się liderem regionu. Mamy potencjał, mamy ambicję, dziedzictwo, a lepszej okazji ku temu nie będzie.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Mirosławiec: Awaryjne lądowanie amerykańskiego drona bojowego. Generał: „To Rosjanie” z ostatniej chwili
Mirosławiec: Awaryjne lądowanie amerykańskiego drona bojowego. Generał: „To Rosjanie”

Jak donosi Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych, 18 marca po godz. 23 w okolicach Mirosławca doszło do awaryjnego lądowania bezzałogowego statku powietrznego Sił Zbrojnych USA, który wykonywał loty w polskiej przestrzeni powietrznej.

Gen. Wiesław Kukuła: Rosja przygotowuje się do konfliktu z NATO z ostatniej chwili
Gen. Wiesław Kukuła: Rosja przygotowuje się do konfliktu z NATO

– Rosja przygotowuje się do konfliktu z NATO, z pełną świadomością tego, że Sojusz jest strukturą obronną – powiedział szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła.

Leon Foksiński. Uczestnik Marszu Śmierci Wiadomości
Leon Foksiński. Uczestnik Marszu Śmierci

Urodzony 23.06.1919 r. w Bestwinie pow. bielski, syn Franciszka i Anny z d. Bolek, zamieszkały w tej miejscowości. Mając szesnaście lat – w 1935 r., rozpoczął pracę zarobkową jako pomocnik a następnie samodzielny pracownik w cegielni. Podczas okupacji hitlerowskiej, w styczniu 1940 r. wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec – Brandenburg Hawel. W lipcu 1941 r. uciekł z miejsca przymusowego zatrudnienia i wrócił do Bestwiny, gdzie w październiku tegoż roku jako uciekinier został aresztowany przez policję niemiecką.

Gen. Rajmund Andrzejczak: Trzeba się szykować do wojny z ostatniej chwili
Gen. Rajmund Andrzejczak: Trzeba się szykować do wojny

Czy Polsce grozi wojna? – Trzeba się szykować – twierdzi gen. Rajmund Andrzejczak, były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w „Gościu Wydarzeń” na antenie Polsat News.

Agnieszka Romaszewska-Guzy zwolniona dyscyplinarnie. Były minister kultury nie przebierał w słowach z ostatniej chwili
Agnieszka Romaszewska-Guzy zwolniona dyscyplinarnie. Były minister kultury nie przebierał w słowach

– Agnieszka Romaszewska-Guzy stworzyła wspaniałą instytucję. (…) Takie mafijno-ubeckie metody są masowo stosowane wobec niezależnych dyrektorów instytucji, które nie zostały opanowane przez obecną władzę. Ten szantaż i to przekupstwo mają miejsce – twierdzi były minister kultury Piotr Gliński.

Paweł Jędrzejewski: Trzy przyczyny, dla których aż 30% młodych amerykańskich kobiet identyfikuje się jako LGBTQ Wiadomości
Paweł Jędrzejewski: Trzy przyczyny, dla których aż 30% młodych amerykańskich kobiet identyfikuje się jako LGBTQ

W zeszłym tygodniu Instytut Gallupa ogłosił wyniki badań, które ujawniają wielką zmianę w społeczeństwie amerykańskim. Wszyscy są zgodni, że jest to kolosalna zmiana, wręcz rewolucyjna, pozostaje jedynie kwestią interpretacji i sporu, na czym ta zmiana naprawdę polega i o czym świadczy.

Sutryk zakazał organizacji protestów rolników we Wrocławiu z ostatniej chwili
Sutryk zakazał organizacji protestów rolników we Wrocławiu

„Wydałem cztery decyzje zakazujące organizacji protestów rolniczych na terenie administracyjnym Wrocławia” – poinformował prezydent Wrocławia Jacek Sutryk.

Putin przegrał wybory w Polsce z ostatniej chwili
Putin przegrał wybory w Polsce

Polska jest jednym z krajów, gdzie Władimir Putin przegrał zakończone w niedzielę trzydniowe wybory prezydenckie w Rosji – wynika z informacji podanej przez rosyjski niezależny portal Meduza.

Francuski europoseł: Sytuacja w Polsce jest poważna, rząd Tuska prześladuje sędziów, media i konserwatywnych polityków z ostatniej chwili
Francuski europoseł: Sytuacja w Polsce jest poważna, rząd Tuska prześladuje sędziów, media i konserwatywnych polityków

Zdaniem znanego francuskiego europarlamentarzysty rząd Donalda Tuska „prześladuje sędziów, media i konserwatywnych polityków”.

Złe wieści dla Tuska. Jest nowy sondaż z ostatniej chwili
Złe wieści dla Tuska. Jest nowy sondaż

Prawo i Sprawiedliwość jest najchętniej wybieraną partią polityczną w Polsce – wynika z najnowszego sondażu „Super Expressu” przeprowadzonego przez Instytut Badań Pollster.

REKLAMA

Konrad Wernicki: Łukaszenka podupada na zdrowiu. Szanse i zagrożenia dla Polski

Aleksandr Łukaszenka, w niewyjaśnionych okolicznościach zdrowotnych trafił do szpitala. Już od kilku dni spekulowano na temat jego zdrowia. Co się stanie z Białorusią, gdyby nagle zabrakło dotychczasowego satrapy reżimu? Mińsk, choć na pasku Moskwy, był w stanie zachować resztki swojej niezależności i kierować własną polityką. Brak Łukaszenki może oznaczać wybuch demokratycznej rewolucji lub totalne przejęcie naszego wschodniego sąsiada przez Rosję. Losy Białorusi mogą stać się strategiczną sprawą dla Polski w najbliższych latach.
Aleksandr Łukaszenka na paradzie z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie Konrad Wernicki: Łukaszenka podupada na zdrowiu. Szanse i zagrożenia dla Polski
Aleksandr Łukaszenka na paradzie z okazji Dnia Zwycięstwa w Moskwie / kremlin.ru, CC BY 4.0 , Wikimedia Commons

Zły stan Łukaszenki

Łukaszenka jest jaki jest, ale trzeba przyznać, że pomimo politycznego i gospodarczego uwiązania z Federacją Rosyjską, to przez dekady swoich rządów potrafił zachować dostateczną autonomię Białorusi. Nie żeby był to czyn bohaterski. Zwyczajnie dbał o swój interes i całego systemu politycznego, który zbudował. Zawsze mogło być gorzej, bo zamiast być pupilkiem Putina, mógł stać się bezwolną marionetką.

W sobotę 13 maja Aleksandr Łukaszenka trafił do Republikańskiego Centrum Medycznego nazywanego “kliniką prezydenta”. Reżimowe agencje informacyjne oraz instytucje milczą na temat tego incydentu. Zupełnie jakby jeszcze nie wiedziały, jaki komunikat mają wydać. To każe się zastanawiać w jakim stanie jest aktualny despota. Już wcześniej spekulowano na temat jego zdrowia. Podczas moskiewskiej parady z okazji Dnia Zwycięstwa widać było, że Łukaszenka wyglądał źle, a jego stan nie pozwolił mu na wygłoszenie przemówienia czy aktywność propagandową. Półoficjalnie można się dowiedzieć, że dopadła go grypa. Plotki mówią o zawale serca i ciężkim stanie zdrowia, a są też tacy, którzy sugerują otrucie autokraty. Jakby nie było, może być tak, że niedługo Łukaszenka nie będzie mógł sprawować realnej władzy nad Białorusią. Co jeśli jego stan jest na tyle poważny, że będzie musiał ustąpić ze stanowiska?

 

Lepkie macki Kremla

W obecnej sytuacji geopolitycznej naiwnością byłoby myśleć, że dyktator szybko namaści swojego następcę i będzie tak jak było. W geopolitycznej układance Białoruś jest zbyt ważna by przejść obok niej obojętnie, zarówno dla Rosji, jak i dla Zachodu. Dla Polski i naszego bezpieczeństwa kluczowe jest to, czym będzie Białoruś w najbliższych latach: demokratyzującym się, zacieśniającym więzy z Zachodem europejskim państwem? Czy może zostanie zaanektowana przez Rosję wchodząc do “rosyjskiego miru”. Rzecz jasna w ramach miłosiernej pomocy i ochrony Kremla przed zgniłym i krwiożerczym Zachodem, NATO i… Polską. No właśnie, Polska ma swój strategiczny interes w tym, by Białoruś parła na Zachód, nie Wschód. Mińsk pod rządami marionetki, której sznurki sięgają do rosyjskiej Dumy byłby najgorszym scenariuszem dla całej byłej I Rzeczypospolitej.

Sprawa Białorusi może okazać dla nas nawet bardziej istotna od Ukrainy. Ta już obroniła swoją suwerenność, obecnie walczy o jak najlepsze warunki do zawarcia pokoju, a może, niechaj Bóg da, wyparcie kacapów z całego swojego terytorium. Natomiast Białoruś może za chwilę stracić całą swoją suwerenność na rzecz Rosji. Jak fatalne w skutkach byłoby to dla Polski nie trzeba chyba tłumaczyć. Już kryzys związany z napływem nielegalnych imigrantów na naszą wschodnią granicę, których skrzętnie dostarcza tam białoruski reżim we współpracy z przemytnikami ludzi, pokazał, że nasz sąsiad jest gotowy i ma możliwości do naruszania bezpieczeństwa Polski. Gdyby nie wsparcie białoruskiego reżimu, to Putin nie byłby w stanie tak szybko zaatakować rok temu stolicy Ukrainy. Rosyjskie kolumny pancerne miały o wiele bliżej do Kijowa z terytorium Białorusi, aniżeli gdyby miały jechać na Kijów z terenów Federacji Rosyjskiej. To, że zostały pogonione przez ukraińskich bojówców to już inna sprawa, choć bardzo miła. Ataki rakietowe, starty samolotów bombardujących północną i zachodnią Ukrainę, to wszystko również za uprzejmością Łukaszenki, który udostępnił Rosjanom swoje lotniska i bazy wojskowe. Jednak nie oddelegował do tych zadań swoich żołnierzy i sprzętu wojskowego. Teraz możemy stanąć przed sytuacją, w której już nie będzie hamulcowego w postaci Łukaszenki, który uchroniłby swoich żołnierzy przed wysłaniem na rzeź. A jak widzimy Putin uwielbia wyręczać się innymi i posyłać ich do brudnej roboty. W Bachmucie tysiącami ginęli zbrodniarze z Grupy Wagnera, na południu swoje robili czeczeńscy Kadyrowcy. w samej armii rosyjskiej od groma jest ochotników z Jakucji, Buriacji czy Kamczatki, którzy wstępują do wojska w nadziei przywiezienia pralki z frontu w Europie. Co jeśli Putin będzie miał do dyspozycji nie tylko część terytorium BIałorusi i jej infrastrukturę, ale też samą siłę ludzką i zasoby? Rosyjska Białoruś z przejętymi przez Kreml resortami obrony, jednostek specjalnych i szeregową armią to najczarniejszy scenariusz, zarówno dla Ukrainy, ale też dla Polski i krajów bałtyckich.

 

Resztki suwerenności Białorusi

Jak dotąd Białoruś nie paliła się do aktywnego udziału w wojnie. Nie chciał tego zarówno Łukaszenka, jak też same wojsko. Nastroje naszych wschodnich sąsiadów są jak najbardziej antywojenne, mimo kremlowskiej propagandy docierającej tam szerokim strumieniem. Białorusini postrzegają tę wojną jako bratobójczy bój, do którego nie powinno dojść. Białoruscy żołnierze nawet jeśli po części wierzą w to, że Rosja przeprowadza na Ukrainie coś w rodzaju specjalnej operacji mającej uwolnić Ukrainę od nazistów, to widzą w mediach społecznościowych, że to nie jest żadna misja, tylko krwawa i pełnoskalowa wojna. Nikt normalny, pozbawiony ogromnej motywacji, nie chce się tam pchać. Ukraińcy swoją motywację mają, walczą o swoją wolność, o kobiety i dzieci, więc walczą z całych sił. Rosjan z kolei przepełnia nienawiść do złych Ukraińców, co to nie chcieli się podporządkować matuszce Rasjii, dla której są w stanie oddać życie. Albo dla pralki. W każdym razie Białorusini są pozbawieni jakiejkolwiek mocnej motywacji. Widzieli co się dzieje z pancernymi kolumnami pojazdów, po co mają najeżdżać na Ukrainę? By wykazać się jako lojalny sojusznik? To może już lepiej czmychnąć za wczasu do jakiejś Polski? W końcu żyje tam coraz więcej innych Białorusinów i całkiem sobie chwalą pobyt w Unii Europejskiej.

Łukaszenka doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego swoich żołnierzy nie ruszał. Nie żeby był taki wspaniałomyślny. Wie, że wysłanie swoich ludzi na pewną śmierć oznaczałoby ogromne niezadowolenie społeczne, które na pewno przewyższyłoby te, znane z prodemokratycznych protestów w 2020 r. Już wtedy białoruski dyktator musiał użyć najbardziej lojalnych i brutalnych służby specjalnych do stłumienia manifestacji, także przy pomocy Kremla. Dziś gdy Rosja ma ważniejsze sprawy na głowie mogłaby nie być w stanie wydatnie pomóc białoruskiego reżimowi w poradzeniu sobie z protestującymi obywatelami, którzy zapewne pragnęliby obalić władze, które wysyłają czyiś synów, mężów i ojców na śmierć z rąk walczących o swoją wolność Ukraińców - bratni dla nich naród. A można być pewnym, że w takim przypadku to niezadowolenie i rozruchy byłyby o wiele większe i bardziej zajadłe niż protesty sprzed dwóch lat. Nawet teraz na terenie Białorusi zdarzają się ataki sabotażystów na linie kolejowe, którymi transportowany jest rosyjski sprzęt wojskowy i amunicja.

 

Dziedzictwo Rzeczypospolitej na Białorusi

Pisałem, że Białorusini nie chcą i nie biorą udziału w wojnie na Ukrainie. Poprawka, są tacy, ale walczą po stronie Ukrainy. Najbardziej znana jednostka ochotników z Białorusi nazwała swój pułk imieniem Konstantego Kalinowskiego - jednego z przywódców powstania styczniowego. W swoim godle pułk ma nawet datę roczną powstania oraz 2022 jako rok powstania jednostki oraz początek wojny na Ukrainie. U nas w Polsce powstało natomiast “białoruskie Pospolite Ruszenie” - organizacja patriotyczna mobilizująca i szkoląca ochotników, którzy chcą walczyć za wolność Ukrainy i Białorusi.

Łukaszenka jak ognia boi się takich ugrupowań. Jest przekonany, że w razie zaangażowania swojego wojska i jednostek specjalnych w wojnie na Ukrainie, na Białorusi mogłoby wybuchnąć prawdziwe powstanie z ich udziałem doprowadzające do wojny domowej. Czy jeśli zabraknie Łukaszenki na stanowisku prezydenta, a te zajęłaby moskiewska marionetka, to czy przejmowałaby się ewentualnym buntem społeczeństwa? Taki namiestnik Putina pewnie nie wahałby się użyć najprostszych i najbardziej brutalnych środków, by zdeptać buntujących się Białorusinów. Cel uświęca środki. Oczywiście jeśli będzie mógł sobie na to pozwolić i oddelegować tyle służb, które są przecież potrzebne także w związku z wojną na Ukrainę. To dzięki walczącym Ukraińcom otwiera się furtka dla Białorusinów, którzy chcieliby obalić autokratyczny reżim pozbawiony ewentualnej pomocy Kremla. Na dziś pozostaje zagadką to, czy Moskwa mogłaby pomóc Mińskowi w uporaniu się z zamieszkami i protestami obywateli.

 

Rola Polski

Co się może stać z Białorusią jeśli wpadnie w rosyjskie ręce już wiemy. Czy zatem jesteśmy skazani na rusyfikację naszego wschodniego sąsiada i nic nie możemy zrobić? Wprost przeciwnie! To historyczna szansa dla Polski, ale trzeba to mądrze i skutecznie rozegrać.

Wróćmy jeszcze raz do momentu, w którym okazuje się, że Łukaszenki nie ma już na fotelu prezydenta. Obojętnie czy z powodu jego śmierci, czy tak złego stanu, że nie jest w stanie pełnić swojej funkcji. Można być pewnym, że do gry natychmiast wkracza Kreml i przy użyciu służb próbuje umieścić w Mińsku swojego namiestnika. Jednak na całą sytuację na pewno nie pozostanie obojętne białoruskie społeczeństwo, które już raz mocno wyrażało swoją chęć i wolę na demokratyzację Białorusi. Wtedy, w 2020 r. na ulice białoruskich miast wyszły tysiące ludzi. Manifestacje szczególnie liczne były w Mińsku. Można się spodziewać, że teraz byłoby podobnie. Ludzie domagali by się wybrania nowych władz, najchętniej rozpisania demokratycznych wyborów w której udział by wzięła dotychczasowa liderka tamtejszej opozycji Swiatłana Cichanouska, a może nawet jej mąż, który obecnie jest więźniem politycznym.

To jest moment w którym Polska musi wejść w rolę orędownika demokratyzacji Białorusi, jej ambasadora w Unii Europejskiej i mediatora w polityce wewnętrznej, który może pomóc w procesie uczciwych wyborów w akompaniamencie struktur UE. Dyplomatyczna misja pokojowa, tak to można przedstawić w skrócie. Działanie Polski musi odbywać się na kilku płaszczyznach równolegle.

 

Polski Soft Power

Działania w pierwszej sferze zostały już niejako podjęte, ale można je zintensyfikować. Mowa o oddziaływaniu na wyobraźnię zwykłych Białorusinów. Polska ma potężny soft power pod tym względem, który od czasu wojny jeszcze bardziej urósł. Przede wszystkim jesteśmy państwem Solidarności, nasza historia to przykład, jak bez użycia armii i czołgów można przeciwstawić się wrogiemu reżimowi. To historia Solidarności i powstania najważniejszego związku zawodowego w dziejach świata może inspirować Białorusinów do przeciwstawienia się autorytatywnym zapędom Kremla i jego pupilów.

Swoje robi i dziś NSZZ "Solidarność". Jest w stałym kontakcie z białoruskimi związkowcami, apeluje o uwolnienie więźniów politycznych, którymi stali się też członkowie związków zawodowych, a także słała pomoc humanitarną dla protestujących pracowników na Białorusi.

Gdyby jednak ktoś z Białorusinów pytał, po co w sumie mają się przeciwstawiać prorosyjskiej władzy, to też mamy na to odpowiedź. Może i w TV słyszą, że “ruski mir” to bezpieczeństwo i dobrobyt, a Zachód to zgnilizna, ale niech spojrzą na Polskę - państwo, które przez lata znajdowało się w podobnym położeniu jak Białoruś, będąc pod butem Kremla, by następnie wejść w struktury Zachodu: NATO i UE. W jakim miejscu jest dziś Polska, a w jakim Białoruś? Jak zmieniło się życie Polaków na przestrzeni 3 dekad, a jak ich własne. Wielu z nich było w Polsce, albo ma rodzinę, która pracuje w kraju nad Wisłą. Widzą jak się u nas żyje, jaki poczyniliśmy postęp jako państwo będące w Unii Europejskiej, w Sojuszu Północnoatlantyckim, jednocześnie zachowując swój charakter i kulturę. My się naprawdę dogadujemy w Białorusinami, a do tego nie dzielą nas historyczne niesnaski, jak w przypadku relacji z Ukrainą. Ba, nas historia łączy. Choćby przytoczony przykład pułku Kalinowskiego hołdującego pamięć o powstaniu styczniowym. Samo to, że białoruska opozycja posługuje się symbolem “Pogoni”, jednego z elementów herbu I Rzeczypospolitej i pragnie przywrócenia dawnej flagi Wolnej Białorusi: biało-czerwono-białej sprawia, że symbolicznie Białoruś staje się niezwykle bliska Polsce.

Te rzeczy sprawiają, że możemy stać się ambasadorem i sojusznikiem Białorusi w sprawie “europejskiej” - połączenia jej z Unią Europejską. To będzie proces długi i żmudny, ale my możemy być pierwszym krajem z którym Białoruś się zintegruje politycznie i gospodarczo.

Co trzeba zrobić?

 

Polityka to interesy, róbmy więc interesy

Oprócz wspomnianego soft power musimy zacząć robić z Białorusią realne twarde interesy, wyjść do niej z konkretnymi propozycjami.

To może być zniesienie embarga handlowego, a przynajmniej obietnica jego zniesienia, jeśli BIałorusini wybiorą “Zachód”, choć pierwsze kroki można uczynić już przed tym. Choćby w obszarze przemysłu wyrobów nawozowych, których Białoruś jest potentatem i chętnie eksportowała by swoje wyroby na Zachód. To jednocześnie obietnica, że jeśli odetnie się od Rosji, to nie zostanie gospodarczo sama. Najpierw Polska, a potem Europa zapełni lukę po rosyjskim partnerze handlowym i to z nawiązką!

To samo tyczy się energetyki. Rosja wiąże ze sobą inne państwa głównie na gazowej, paliwowej i węglowej smyczy. W tej dziedzinie Polska wyrasta na lidera naszego regionu. Mamy gazoporty LNG, szykuje się kolejny, do tego naftoport, własny gazociąg Baltic Pipe i własne wydobycie gazu. Do tego Polska jako jedna z pierwszych przeciera szlaki w budowie małych reaktorów jądrowych SMR. Możemy dać Białorusi wydatną alternatywę w obszarze energetyki dzięki swoim inwestycjom w infrastrukturę, dzięki której sami uzależniliśmy się od Rosji. Co więcej, razem możemy budować nową siłę w UE w innych domenach.

 

Rolnicy Europy. To brzmi dumnie.

Rolniczy potencjał Polski Białorusi i Ukrainy w skali Europy jest przeogromny. W momencie gdy Zachodnia Europa coraz mocniej wypycha rolnictwo ze swoich krajów, outsourcorując ją poza UE (co jeszcze odbije się jej czkawką), My - dawna Rzeczpospolita, możemy wieść prym w gałęzi rolnictwa i żywić całą Europę, być rolnikami Europy. Kiedy postępowi i nowocześni obywatele miast zachłysnęli się myśleniem, że rolnictwo jest passe i niemodne, my możemy skrzętnie zagospodarować tę gospodarczą podstawę do egzystencji nas wszystkich.

Możliwe, że Stara Unia jeszcze się ogarnie i zaprzestanie rugować swoich rolników, ale w tym czasie my możemy robić swoje. Bo jesteśmy nieco inni niż Zachodnia Europa… i dobrze. Przy czym Polska zawsze była kulturowym łącznikiem pomiędzy Zachodem, a Wschodem i teraz nasze doświadczenie może być niezwykle przydatne.

 

Polska - ambasador Białorusi w Europie

Czyli coś, co nie wyszło w przeszłości przy pierwszej agresji Rosji na Ukrainę w 2014 r. Nasze elity polityczne okazały się zbyt słabe i uległe wobec krajów Starej Unii, które przekonały do siebie polityków z Kijowa, wpatrzonych w nich niczym w bóstwa z lepszego świata. Po czym, jak widzimy, owe bóstwa sprzedały Ukrainę za obietnicę ciepłych kaloryferów od bożka gazu.

Mimo, że dziś polska dyplomacja wydaje się nieco toporna, to na szczęście nie jest tak spolegliwa wobec innych krajów, które twardo grają o swoje interesy. Też zagrajmy w imieniu swoim i Białorusi. A naszym interesem jest to, by białoruska opozycja w nas widziała swojego orędownika, opiekuna i partnera. Jednak nie bądźmy naiwni. Cichanouska czy inny lider przyszłej wolnej Białorusi nie przyklei się do Polski tylko dlatego, bo mamy wspólną historię i lubimy Kościuszkę. My musimy zachęcić białoruskie władze twardymi interesami i korzyściami. Soft Powert jest ważny by przekonać do siebie białoruskie społeczeństwo, ale państwo jako podmiot, przekonuje się kontraktami, realną wartością. Na szczęście mamy ku temu możliwości i dobrze, by polska dyplomacja miała tego świadomość i potrafiła ich użyć.

Stanowczo za długo jako Polska staraliśmy się być jedynie fajnym i dobrym partnerem/sojusznikiem większego brata. Obojętnie czy tego sąsiedniego czy zza oceanu. Oczywiście to nie jest antyamerykańska czy antyunijna agitacja. W globalnych rozgrywkach musimy wiedzieć gdzie nasze miejsce i którą stronę trzymać. Natomiast najwyższa pora na to, by stać się liderem regionu. Mamy potencjał, mamy ambicję, dziedzictwo, a lepszej okazji ku temu nie będzie.



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe