Cerber Donalda Tuska: Agnieszka Rucińska

Wizerunek Donalda Tuska to wrażliwa materia. Pielęgnowanie go wymaga szczelnej otuliny propagandowej, skutecznie chroniącej przed wszelkimi niepożądanymi „ciałami obcymi”, które mogłyby w jednej chwili zniweczyć wielomiesięczną pracę specjalistów od politycznego marketingu i rozwiać misternie tkaną przez nich iluzję. Nic dziwnego, że odpowiedzialność za poziom hermetyczności otoczenia premiera powierza się osobom nad wyraz rygorystycznym. One jednak wiedzą najlepiej, że ten pożądany w ich pracy atrybut bywa również czynnikiem chaosu i przyczyną medialnych katastrof.
Agnieszka Rucińska (druga z lewej) Cerber Donalda Tuska: Agnieszka Rucińska
Agnieszka Rucińska (druga z lewej) / fot. Wikimedia Commons/gov.pl/CC BY 3.0 pl

Agnieszka Rucińska, poufale zwana przez przyjaciół „Rucią”, na dziennikarskim etapie swojej kariery uważana była za profesjonalistkę w każdym calu.

Autentyczny profesjonalizm

Pracę na etat w Polskim Radiu podjęła w roku 2010, jednak w sposób mniej zobowiązujący współpracowała z rozgłośnią już trzy lata wcześniej. Pełniła wówczas (niekiedy frustrujące, czemu niejednokrotnie dawała wyraz w swoich mediach społecznościowych) obowiązki korespondentki sejmowej. Jej wysiłki jednak opłaciły się i uczyniono ją gospodynią programu „Bez pudru”, w którym prowadziła wywiady ze znanymi politykami. Słuchając efektów jej pracy z perspektywy czasu, należy odnotować, że cechowała się autentycznym profesjonalizmem. Przystępując do przepytywania gościa audycji, zostawiała swoje partyjne sympatie i liberalno-feministyczne poglądy (artykułowane później w piśmie „Instytut Idei”) poza studiem, i nie stosowała taryfy ulgowej wobec żadnego z posłów. Doskonałym przykładem tych praktyk były rozmowy z politykami Platformy Obywatelskiej w momentach, kiedy ważyła się kwestia oddania przez tę partię władzy. Po przegranej Bronisława Komorowskiego w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 2015 roku, w newralgicznym momencie kampanii Rucińska przypomniała na antenie Sławomirowi Neumannowi niewygodne „zmielone podpisy” w sprawie JOW-ów, właśnie wtedy, gdy ówczesny prezydent nieudolnie próbował przejąć wyborców Pawła Kukiza katastrofalnym w zamyśle i wykonaniu referendum. Potrafiła również zadawać trudne pytania politykom Platformy tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku i krytycznie odnieść się do występu premier Ewy Kopacz w debacie z Beatą Szydło. Trudno nie mieć wrażenia, że raził ją brak profesjonalizmu działań ówczesnych sztabowców i władz partii, zwłaszcza premier Ewy Kopacz. Z tego powodu nie szczędziła gorzkich słów politykom Platformy, a jedynym wyjątkiem był Donald Tusk, którego broniła nawet w wyjątkowo trudnych sytuacjach. „Nic nadzwyczajnego z «NIE» poza tym, że faceci obgadują nie gorzej niż kobiety, nie wynika. Język normalny, parlamentarny” – komentowała spreparowaną przez Jerzego Urbana „podsłuchaną” rozmowę między Tuskiem a Schetyną, w której aż roiło się od prymitywnych, kompromitujących i wulgarnych stwierdzeń, i czyniła to jeszcze przed ujawnieniem, że mamy do czynienia z mistyfikacją. Tak więc – murem za Tuskiem, niekoniecznie za pozostałymi liderami Platformy, co prawdopodobnie okazało się jej atutem i dowodem lojalności.

Skok do struktur PO

Po platformerskich przetasowaniach w 2016 roku rzecznikiem prasowym partii został Jan Grabiec. Właśnie tej znajomości przypisuje się niekiedy „przeskoczenie” Rucińskiej wprost z Polskiego Radia do struktur PO; przeskoczenie – dodajmy – zakończone wyjątkowo miękkim lądowaniem, choć w mediach społecznościowych próbowała przedstawić swoje odejście z pracy jako akt odwagi i wyraz własnej wyższości nad dziennikarskimi „funkcjonariuszami” PiS-u, którzy z pracy nie odeszli (np. dawnym kolegą Jarosławem Olechowskim). Co ciekawe, nie poinformowała wówczas opinii publicznej o fakcie formalnego zaangażowania się w partyjną politykę i unikała kontaktu z zaciekawionymi dziennikarsko-politycznym transferem mediami. Trudno jednak uwierzyć w heroizm i ideowość odejścia Rucińskiej, pamiętając, że pozostała w Polskim Radiu jeszcze ponad rok po wymianie władzy, i zdobyła się na akt rzekomego protestu dopiero w momencie, gdy mogła być pewna otrzymania posady w Platformie (miała obsługiwać jedno z głównych internetowych mediów partii – Platforma News). Choć nagła metamorfozaz rzetelnej dziennikarki w partyjną propagandystkę była poważną zmianą, w jej życiu na pewno nie zmieniło się jedno – bezwzględne standardy...

W rzemiośle propagandowym Rucińska nie wybrzydzała na metody. Nie liczyła się rzeczywistość, tylko skuteczność. Platformerska komunikacja w social mediach już w tamtych czasach, podług „najlepszej” szkoły Tomasza Piątka, szyła powiązania PiS-u z Rosją, epatowała karykaturalną brzydotą i dehumanizowała przeciwników politycznych. Ktoś mógłby się zdziwić, jak możliwe jest natychmiastowe przestawienie się z trybu uprawiania wysokojakościowego i dążącego do bezstronności dziennikarstwa na tworzenie urągającej wszelkiej wrażliwości estetycznej propagandy. W świetle dotychczasowej drogi zawodowej Rucińskiej odpowiedź wydaje się jednak prosta – profesjonalizm zawsze stał u niej na pierwszym miejscu, a jeżeli efektywne wykonywanie zadań propagandystki wymaga ogłuchnięcia na podszepty sumienia, tym gorzej dla sumienia. Dodatkowym atutem Rucińskiej w nowej pracy był fakt, że poświęcała się wykonywaniu zadań partyjnych, sama pozostając w cieniu – nie promowała się, pomimo znajomości mechanizmów medialnych, które mogłaby wykorzystać do budowania własnej popularności. Ten fakt został doceniony przez Tuska, którego niechęć do wewnątrzpartyjnej konkurencji (i profilaktyczna brutalność wobec osób kierujących się potencjalnie zagrażającymi mu aspiracjami) jest powszechnie znana.

Podwójne standardy

Profesjonalizm i profil charakterologiczny Rucińskiej sprawiły, że Donald Tusk zaangażował ją do pomocy w kampanii do wyborów parlamentarnych 2023 roku. Wielokrotnie towarzyszyła mu w wyjazdach, nadzorując organizację i należyty przebieg spotkań z wyborcami. Miały one istotny udział w zwycięstwie koalicji antypisu. Tusk (w myśl zasady, że „z populizmem da się zwyciężyć tylko jeszcze większym populizmem”) przedstawiał się w nich jako Nemezis, która po otrzymaniu władzy zmiecie z powierzchni ziemi utuczoną na znoju ludu „aleję milionerów” Jarosława Kaczyńskiego. Pomimo oczywistego absurdu takiego przeciwstawienia (Tusk był przecież wręcz ucieleśnieniem bogatego eurokratycznego establishmentu), „pójście w lud” w mediach wypadało autentycznie, do czego Rucińska również dołożyła swoją (niemałą) cegiełkę. Skuteczność kampanii miała zostać sowicie nagrodzona – Rucińską rozważano nawet jako kandydaturę na stanowisko prezesa Polskiego Radia, Tusk jednak chciał zatrzymać ją przy sobie i uczynił podsekretarzem stanu KPRM. Fakt, że rząd Donald Tuska nie posiada formalnie swojego rzecznika prasowego, a komunikacja medialna opiera się na aktywności Centrum Informacyjnego Rządu (które podlega bezpośrednio Rucińskiej), czyni z niej prawdziwą szarą eminencję, i winduje partyjną pozycję.

Ta błyskotliwa kariera rozwijałaby się nadal w dyskrecji, gdyby bezwzględne standardy Rucińskiej, na oczach opinii publicznej, nagle nie okazały się standardami podwójnymi. Wielokrotne wytykanie przeciwnikom selektywności w doborze uczestników spotkań z politykami („W przypadku Jarosława adresów brak. Nikt niepowołany nie może się dostać” – komentowała przedwyborcze spotkania Kaczyńskiego w czerwcu 2022 roku), wygląda zabawnie w zestawieniu z wejściem przez Rucińską w rolę „cerbera Tuska”. Deklarowana przez rząd dbałość o standardy demokracji liberalnej, gdzie pluralizm medialny i obywatelska kontrola poczynań władzy ma stanowić nieodzowne zabezpieczenie przed pozostającym w uśpieniu autorytaryzmem – również. Ideologiczna hipokryzja demoliberałów znajduje ucieleśnienie w postaci pani podsekretarz, która (nie bez przyczyny) postrzegana jest jako „cenzor Tuska” stojący na straży jednolitego i niezakłóconego przekazu rządowego. Taka posługa również wymaga bezwzględnych standardów, którym uchybienie (np. wybrzmienie na konferencji premiera niewygodnego pytania) kończy się histerycznymi złorzeczeniami i okazaniem drastycznego... braku profesjonalizmu. Jako że zapewnienie kontroli totalnej, której prawdopodobnie premier oczekiwałby od strażników swojego wizerunku, jest współcześnie niemożliwe, życie wiernego cerbera musi szybko okazać się frustrujące.

CZYTAJ TAKŻE:


 

POLECANE
Niemcy: Blisko trzy czwarte Niemców niezadowolonych z pracy kanclerza Merza [SONDAŻ] z ostatniej chwili
Niemcy: Blisko trzy czwarte Niemców niezadowolonych z pracy kanclerza Merza [SONDAŻ]

Po pół roku urzędowania kanclerza Niemiec Friedricha Merza z jego pracy niezadowolonych jest 72 proc. Niemców, a zadowolonych - 25 proc. - wynika z badania instytutu Forsa. W sondażu partyjnym blok chadecki Merza, CDU/CSU, pozostaje o dwa punkty procentowe za prawicowo-populistyczną AfD.

RCB alarmuje. Komunika dla mieszkańców woj. podkarpackiego z ostatniej chwili
RCB alarmuje. Komunika dla mieszkańców woj. podkarpackiego

Alert RCB w woj. podkarpackim: od 6 do 15 listopada 2025 r .z samolotów będą zrzucane przynęty ze szczepionką przeciw wściekliźnie dla lisów wolno żyjących. Ostrzeżenie wysłano do osób przebywających na terenie regionu.

Jesteś klientem PGE? Pilny komunikat z ostatniej chwili
Jesteś klientem PGE? Pilny komunikat

Ostrzegamy przed e-mailami o "zwrocie z PGE". To zwykły phishing. Fałszywa korekta faktury i "dekret" o obniżkach cen prądu mają skłonić do podania danych karty oraz kodu 3D Secure.

„Zbigniew Ziobro wie, jak walczyć z mafią, więc poradzi sobie z mafią Tuska” z ostatniej chwili
„Zbigniew Ziobro wie, jak walczyć z mafią, więc poradzi sobie z mafią Tuska”

W czwartek sejmowa komisja regulaminowa zajmie się wnioskiem prokuratury o uchylenie immunitetu byłemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze. Głos w sprawie zabrał Michał Woś, były wiceminister sprawiedliwości, który w ostrych słowach odniósł się do działań rządu i prokuratury.

Nie żyje 4-letnie dziecko. Tragedia w Kujawsko-Pomorskiem z ostatniej chwili
Nie żyje 4-letnie dziecko. Tragedia w Kujawsko-Pomorskiem

Tragiczny wypadek na DW 252 w Dąbrowie Biskupiej w woj. kujawsko-pomorskim: po zderzeniu bmw z fordem zmarło 4-letnie dziecko, a 30-letnia matka trafiła do szpitala.

IMGW wydał komunikat. Pogoda zaskoczy z ostatniej chwili
IMGW wydał komunikat. Pogoda zaskoczy

Wyż z centrum nad północno-wschodnią Ukrainą przynosi Polsce pogodny, dość ciepły dzień: temperatura od 10°C do 15°C. W piątek więcej chmur i zamgleń, chłodniej na północnym wschodzie (6–8°C).

„Śmieci”, „wataha psów”. Dziś wyrok ws. Frasyniuka, oskarżonego o znieważenie żołnierzy z ostatniej chwili
„Śmieci”, „wataha psów”. Dziś wyrok ws. Frasyniuka, oskarżonego o znieważenie żołnierzy

Sąd Okręgowy we Wrocławiu ma ogłosić w czwartek wyrok w procesie apelacyjnym byłego opozycjonisty Władysława Frasyniuka oskarżonego o znieważenie polskich żołnierzy. Chodzi o wypowiedź na temat mundurowych zabezpieczających polsko-białoruską granicę w 2021 r.

Przewodnicząca Bundestagu nie owija w bawełnę: Niemcy burdelem Europy z ostatniej chwili
Przewodnicząca Bundestagu nie owija w bawełnę: Niemcy burdelem Europy

Przewodnicząca Bundestagu Julia Klöckner domaga się zaostrzenia prawa dotyczącego prostytucji. Twierdzi, że obowiązujące przepisy nie chronią kobiet, a Niemcy stały się „burdelem Europy”. Jej zdaniem konieczny jest zakaz kupowania seksu i zamykanie domów publicznych – na wzór tzw. modelu nordyckiego.

Poseł Marcin Józefaciuk opuszcza Klub Koalicji Obywatelskiej. Ujawnił powody z ostatniej chwili
Poseł Marcin Józefaciuk opuszcza Klub Koalicji Obywatelskiej. Ujawnił powody

Marcin Józefaciuk poinformował, że rezygnuje z członkostwa w Klubie Parlamentarnym Koalicji Obywatelskiej. Decyzję ogłosił w środę wieczorem w serwisie X, podkreślając, że została ona wymuszona sposobem, w jaki odwołano go z sejmowej Komisji Edukacji i Nauki. "Bez rozmowy, bez wcześniejszej informacji, bez możliwości wyjaśnienia" – zaznaczył.

Samuel Pereira: „Żelazny” elektorat KO nie ma się czego bać tylko u nas
Samuel Pereira: „Żelazny” elektorat KO nie ma się czego bać

Afera działkowa zatacza coraz szersze kręgi i coraz mocniej uderza w obóz władzy. Rzecznik rządu Adam Szłapka, pytany o dymisję dyrektora Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa Henryka Smolarza, nie krył zdenerwowania. Odpowiadał wymijająco, a zamiast konkretów serwował kolejne oskarżenia wobec poprzedników z PiS.

REKLAMA

Cerber Donalda Tuska: Agnieszka Rucińska

Wizerunek Donalda Tuska to wrażliwa materia. Pielęgnowanie go wymaga szczelnej otuliny propagandowej, skutecznie chroniącej przed wszelkimi niepożądanymi „ciałami obcymi”, które mogłyby w jednej chwili zniweczyć wielomiesięczną pracę specjalistów od politycznego marketingu i rozwiać misternie tkaną przez nich iluzję. Nic dziwnego, że odpowiedzialność za poziom hermetyczności otoczenia premiera powierza się osobom nad wyraz rygorystycznym. One jednak wiedzą najlepiej, że ten pożądany w ich pracy atrybut bywa również czynnikiem chaosu i przyczyną medialnych katastrof.
Agnieszka Rucińska (druga z lewej) Cerber Donalda Tuska: Agnieszka Rucińska
Agnieszka Rucińska (druga z lewej) / fot. Wikimedia Commons/gov.pl/CC BY 3.0 pl

Agnieszka Rucińska, poufale zwana przez przyjaciół „Rucią”, na dziennikarskim etapie swojej kariery uważana była za profesjonalistkę w każdym calu.

Autentyczny profesjonalizm

Pracę na etat w Polskim Radiu podjęła w roku 2010, jednak w sposób mniej zobowiązujący współpracowała z rozgłośnią już trzy lata wcześniej. Pełniła wówczas (niekiedy frustrujące, czemu niejednokrotnie dawała wyraz w swoich mediach społecznościowych) obowiązki korespondentki sejmowej. Jej wysiłki jednak opłaciły się i uczyniono ją gospodynią programu „Bez pudru”, w którym prowadziła wywiady ze znanymi politykami. Słuchając efektów jej pracy z perspektywy czasu, należy odnotować, że cechowała się autentycznym profesjonalizmem. Przystępując do przepytywania gościa audycji, zostawiała swoje partyjne sympatie i liberalno-feministyczne poglądy (artykułowane później w piśmie „Instytut Idei”) poza studiem, i nie stosowała taryfy ulgowej wobec żadnego z posłów. Doskonałym przykładem tych praktyk były rozmowy z politykami Platformy Obywatelskiej w momentach, kiedy ważyła się kwestia oddania przez tę partię władzy. Po przegranej Bronisława Komorowskiego w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 2015 roku, w newralgicznym momencie kampanii Rucińska przypomniała na antenie Sławomirowi Neumannowi niewygodne „zmielone podpisy” w sprawie JOW-ów, właśnie wtedy, gdy ówczesny prezydent nieudolnie próbował przejąć wyborców Pawła Kukiza katastrofalnym w zamyśle i wykonaniu referendum. Potrafiła również zadawać trudne pytania politykom Platformy tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku i krytycznie odnieść się do występu premier Ewy Kopacz w debacie z Beatą Szydło. Trudno nie mieć wrażenia, że raził ją brak profesjonalizmu działań ówczesnych sztabowców i władz partii, zwłaszcza premier Ewy Kopacz. Z tego powodu nie szczędziła gorzkich słów politykom Platformy, a jedynym wyjątkiem był Donald Tusk, którego broniła nawet w wyjątkowo trudnych sytuacjach. „Nic nadzwyczajnego z «NIE» poza tym, że faceci obgadują nie gorzej niż kobiety, nie wynika. Język normalny, parlamentarny” – komentowała spreparowaną przez Jerzego Urbana „podsłuchaną” rozmowę między Tuskiem a Schetyną, w której aż roiło się od prymitywnych, kompromitujących i wulgarnych stwierdzeń, i czyniła to jeszcze przed ujawnieniem, że mamy do czynienia z mistyfikacją. Tak więc – murem za Tuskiem, niekoniecznie za pozostałymi liderami Platformy, co prawdopodobnie okazało się jej atutem i dowodem lojalności.

Skok do struktur PO

Po platformerskich przetasowaniach w 2016 roku rzecznikiem prasowym partii został Jan Grabiec. Właśnie tej znajomości przypisuje się niekiedy „przeskoczenie” Rucińskiej wprost z Polskiego Radia do struktur PO; przeskoczenie – dodajmy – zakończone wyjątkowo miękkim lądowaniem, choć w mediach społecznościowych próbowała przedstawić swoje odejście z pracy jako akt odwagi i wyraz własnej wyższości nad dziennikarskimi „funkcjonariuszami” PiS-u, którzy z pracy nie odeszli (np. dawnym kolegą Jarosławem Olechowskim). Co ciekawe, nie poinformowała wówczas opinii publicznej o fakcie formalnego zaangażowania się w partyjną politykę i unikała kontaktu z zaciekawionymi dziennikarsko-politycznym transferem mediami. Trudno jednak uwierzyć w heroizm i ideowość odejścia Rucińskiej, pamiętając, że pozostała w Polskim Radiu jeszcze ponad rok po wymianie władzy, i zdobyła się na akt rzekomego protestu dopiero w momencie, gdy mogła być pewna otrzymania posady w Platformie (miała obsługiwać jedno z głównych internetowych mediów partii – Platforma News). Choć nagła metamorfozaz rzetelnej dziennikarki w partyjną propagandystkę była poważną zmianą, w jej życiu na pewno nie zmieniło się jedno – bezwzględne standardy...

W rzemiośle propagandowym Rucińska nie wybrzydzała na metody. Nie liczyła się rzeczywistość, tylko skuteczność. Platformerska komunikacja w social mediach już w tamtych czasach, podług „najlepszej” szkoły Tomasza Piątka, szyła powiązania PiS-u z Rosją, epatowała karykaturalną brzydotą i dehumanizowała przeciwników politycznych. Ktoś mógłby się zdziwić, jak możliwe jest natychmiastowe przestawienie się z trybu uprawiania wysokojakościowego i dążącego do bezstronności dziennikarstwa na tworzenie urągającej wszelkiej wrażliwości estetycznej propagandy. W świetle dotychczasowej drogi zawodowej Rucińskiej odpowiedź wydaje się jednak prosta – profesjonalizm zawsze stał u niej na pierwszym miejscu, a jeżeli efektywne wykonywanie zadań propagandystki wymaga ogłuchnięcia na podszepty sumienia, tym gorzej dla sumienia. Dodatkowym atutem Rucińskiej w nowej pracy był fakt, że poświęcała się wykonywaniu zadań partyjnych, sama pozostając w cieniu – nie promowała się, pomimo znajomości mechanizmów medialnych, które mogłaby wykorzystać do budowania własnej popularności. Ten fakt został doceniony przez Tuska, którego niechęć do wewnątrzpartyjnej konkurencji (i profilaktyczna brutalność wobec osób kierujących się potencjalnie zagrażającymi mu aspiracjami) jest powszechnie znana.

Podwójne standardy

Profesjonalizm i profil charakterologiczny Rucińskiej sprawiły, że Donald Tusk zaangażował ją do pomocy w kampanii do wyborów parlamentarnych 2023 roku. Wielokrotnie towarzyszyła mu w wyjazdach, nadzorując organizację i należyty przebieg spotkań z wyborcami. Miały one istotny udział w zwycięstwie koalicji antypisu. Tusk (w myśl zasady, że „z populizmem da się zwyciężyć tylko jeszcze większym populizmem”) przedstawiał się w nich jako Nemezis, która po otrzymaniu władzy zmiecie z powierzchni ziemi utuczoną na znoju ludu „aleję milionerów” Jarosława Kaczyńskiego. Pomimo oczywistego absurdu takiego przeciwstawienia (Tusk był przecież wręcz ucieleśnieniem bogatego eurokratycznego establishmentu), „pójście w lud” w mediach wypadało autentycznie, do czego Rucińska również dołożyła swoją (niemałą) cegiełkę. Skuteczność kampanii miała zostać sowicie nagrodzona – Rucińską rozważano nawet jako kandydaturę na stanowisko prezesa Polskiego Radia, Tusk jednak chciał zatrzymać ją przy sobie i uczynił podsekretarzem stanu KPRM. Fakt, że rząd Donald Tuska nie posiada formalnie swojego rzecznika prasowego, a komunikacja medialna opiera się na aktywności Centrum Informacyjnego Rządu (które podlega bezpośrednio Rucińskiej), czyni z niej prawdziwą szarą eminencję, i winduje partyjną pozycję.

Ta błyskotliwa kariera rozwijałaby się nadal w dyskrecji, gdyby bezwzględne standardy Rucińskiej, na oczach opinii publicznej, nagle nie okazały się standardami podwójnymi. Wielokrotne wytykanie przeciwnikom selektywności w doborze uczestników spotkań z politykami („W przypadku Jarosława adresów brak. Nikt niepowołany nie może się dostać” – komentowała przedwyborcze spotkania Kaczyńskiego w czerwcu 2022 roku), wygląda zabawnie w zestawieniu z wejściem przez Rucińską w rolę „cerbera Tuska”. Deklarowana przez rząd dbałość o standardy demokracji liberalnej, gdzie pluralizm medialny i obywatelska kontrola poczynań władzy ma stanowić nieodzowne zabezpieczenie przed pozostającym w uśpieniu autorytaryzmem – również. Ideologiczna hipokryzja demoliberałów znajduje ucieleśnienie w postaci pani podsekretarz, która (nie bez przyczyny) postrzegana jest jako „cenzor Tuska” stojący na straży jednolitego i niezakłóconego przekazu rządowego. Taka posługa również wymaga bezwzględnych standardów, którym uchybienie (np. wybrzmienie na konferencji premiera niewygodnego pytania) kończy się histerycznymi złorzeczeniami i okazaniem drastycznego... braku profesjonalizmu. Jako że zapewnienie kontroli totalnej, której prawdopodobnie premier oczekiwałby od strażników swojego wizerunku, jest współcześnie niemożliwe, życie wiernego cerbera musi szybko okazać się frustrujące.

CZYTAJ TAKŻE:



 

Polecane
Emerytury
Stażowe