Woś: Solidarność cywilizuje franczyzę
Co musisz wiedzieć:
- Autor zwraca uwagę, że franczyza często stawia drobnych przedsiębiorców w „podwójnym zgniocie”: są formalnie pracodawcami, ale realnie słabszą stroną wobec korporacji narzucających im niekorzystne warunki.
- Odnotowuje też, że związki zawodowe (zwłaszcza handlowa Solidarność) odegrały kluczową rolę w cywilizowaniu franczyzy i nacisku na zmiany prawa, które mają ograniczyć nadużywanie przewagi dużych sieci nad małymi franczyzobiorcami.
Model franczyzowy i jego bolączki
Handel czy drobne usługi to branże trudne, bo ekstremalnie konkurencyjne. W miarę niska bariera wejścia oraz dość szybka perspektywa zwrotu z inwestycji czynią z nich jednak naturalne miejsce ludzkiej pracy oraz przedsiębiorczości. Zawsze tak było.
Ale prowadząc sklep czy punkt usług gastro, człowiek bardzo łatwo znaleźć się może w podwójnym ścisku. Z jednej strony jest się formalnie przedsiębiorcą/pracodawcą – odpowiedzialnym za dbanie o ludzi, którzy dla ciebie (na ciebie) pracują. Z drugiej strony taki przedsiębiorca nie jest przecież zazwyczaj żadnym wielkim kapitalistą. Bardzo często sam znajduje się w pozycji quasi-pracowniczej. Tyle że wobec podmiotu znacznie od siebie większego, czyli korporacji.
Odbywa się to bardzo często w modelu franczyzowym. Pojęcie franczyzy nie jest już w polskich warunkach żadnym abrakadabra. Według tego schematu działa spora część polskiego rynku usług. Sygnały z branży (np. od handlowej Solidarności) są wręcz takie, że ostatnio przechodzi na nią coraz więcej dużych marek – w tym polskich i zagranicznych sieci wielkopowierzchniowych.
- Komunikat Straży Granicznej. Pilne doniesienia z granicy
- Komunikat dla mieszkańców woj. małopolskiego
- NFZ wydał pilny komunikat
- Ważny komunikat dla mieszkańców Krakowa
- Komunikat dla mieszkańców woj. warmińsko-mazurskiego
- Marek Jakubiak wziął ślub. Zdjęcie obiegło sieć
- GPC: Rząd planuje rozszczelnienie zapory na granicy z Białorusią
Podwójny zgniot
Franczyza jest rodzajem układu między dużym, który daje swoje logo i markę, a małym, który pod tym szyldem prowadzi działalność na własny rachunek. I właśnie w tym „na własny rachunek” bywa pies pogrzebany. Bardzo często franczyzoBIORCA nie jest w stanie sprostać wyśrubowanym zobowiązaniom wobec franczyzoDAWCY. Lecą kary za nieodpowiednie ustawienie towarów na półkach albo umówione dostawy okazują się być droższe, niż pierwotnie obiecywano.
Sytuacja staje się szczególnie dolegliwa, gdy (i tak niskie w drobnym handlu czy usługach) marże zysku jeszcze spadają. Na przykład z powodu kryzysu. Wtedy nasz drobny przedsiębiorca, który wszedł we franczyzę sklepu, salonu fryzjerskiego albo budki z jedzeniem, zaczyna mieć problemy. Zobowiązania wobec swojego korporacyjnego pryncypała musi obsługiwać. I zwykle odbywa się to kosztem jego własnych pracowników. To właśnie jest ów podwójny zgniot. Z góry ciśnie duże korpo mające swoich prawników i swoje procedury. Z dołu burzą się ludzie, z którymi franczyzoBIORCA nierzadko ręka w rękę pracuje.
Rola w związkach
W Polsce postulat cywilizowania franczyzy sięga pierwszego kryzysu na tym rynku, który przyszedł gdzieś po roku 2008. Wówczas wygłodzone usług i towarów rynki odziedziczone po chudych latach transformacji zaczęły się zapychać. A jednocześnie gospodarcze spowolnienie uderzyło i ujawniło potencjał konfliktu interesów, który we franczyzie jest zaszyty. Musiało jednak minąć kilka kolejnych lat, by postulaty franczyzoBIORCÓW zaczęły się przebijać do szerszej publiczności i do parlamentarnych legislatorów.
Dużą rolę odegrała (i odgrywa nadal) w tym procesie handlowa Solidarność, u której nabici we franczyzę wiele razy znajdowali praktyczną pomoc i zrozumienie potrzebne do tego, by inicjować cywilizujące franczyzę zmiany w prawie. FranczyzoBIORCY mogli liczyć na „S”, choć przecież formalnie są oni pracodawcami, a nie pracownikami. Dobrze, że handlowi związkowcy to rozumieją. Bo bez tego byłoby krucho. Zwłaszcza w perspektywie wyzwań, które przed franczyzą stoją. Bo ten model nie zniknie. Przeciwnie – spodziewać się należy raczej jego dalszego rozwoju. Sęk w tym, aby ten rozwój wpisany był w takie ramy, by nadużywania przewagi dużego nad małym było mniej. A nie więcej.
[Tytuł, niektóre śródtytuły, lead i sekcja "Co musisz wiedzieć" pochodzą od redakcji]




