Marek Budzisz: Plan Putina

W Rosji wcale nieodosobnione są opinie, i to wypowiadane przez uznanych i szanowanych politologów, że Putin to wszystko przewidział i zaplanował. Chodzi o to, że już na początku wieku, w okresie gospodarczej prosperity, kiedy Rosję zalewał deszcz petrodolarów, a PKB rósł jak na drożdżach, on wiedział. Tak długo się nie da, kiedyś te złote lata się skończą, po koniunkturze nastąpi kryzys i co wówczas? Jak rządzić Rosją?
/ YT, print screen
Trzeba się będzie odwołać do rosyjskiego patriotyzmu, nazywanego przez wielu wielkoruskim szowinizmem, tej ostatniej opoki władzy Kremla. I to ponoć wówczas rosyjski prezydent miał zaplanować, że „naprawi błąd Chruszczowa” i doprowadzi do powrotu Krymu, wraz z miastem chwały rosyjskiego oręża Sewastopolem, na łono ojczyzny. I ten manewr, o czym świadczą wyniki ostatnich rosyjskich wyborów udał się znakomicie, nawet lepiej niźli zakładano. Rosjanie łatwo i z entuzjazmem weszli w stare koleiny myślenia o swoim kraju, jako oblężonej przez wrogów twierdzy, która w takiej sytuacji musi być dowodzona jednoosobowo, bo przecież w czasie wojny nie czas na demokratyczne sentymenty. I też dość łatwo pogodzili się z myślą, że „złote czasy” dobrego i dostatniego życia początkowych lat XXI wieku już przeminęły i raczej nie powrócą. W tej argumentacji, jest wszakże zawarta też, na co warto zwrócić uwagę, zawoalowana i nie, wprost, ale jednak, pewna doza krytyki. Po pierwsze o ile aneksja Krymu postrzegana jest, jako realizacja jakiegoś planu działań, a zdecydowanie i konsekwencja Kremla i rosyjskich wojskowych doprowadziła do „aksamitnego przejęcia”, o tyle Donieck to już zupełna katastrofa. Brak planu, pochopne i wymuszone przez rozwój wydarzeń posunięcia, brak jakiejkolwiek strategii politycznej, w gruncie rzeczy poddanie się biegowi wypadków, a raczej akcjom rozmaitego rodzaju awanturników w rodzaju Striełkowa. To jedna grupa padających argumentów. Ale inna jest jeszcze ciekawsza, pisze o tym[1] wprost na łamach Moskiweskiego Komsomolca Aleksandr Cipko, rosyjski politolog, mający, co ciekawe, doświadczenia pracy w Polsce i polską habilitację, sam określający się mianem „rosyjskiego patrioty okresu przed Krymem”. Otóż jego zdaniem logiką oblężonej twierdzy bywa złudną, jeśli „przyjdzie, co, do czego” i najboleśniej przekonał się o tym mistrz posługiwania się takim narzędziem, czyli Józef Stalin, kiedy na początku wojny z Niemcami, okazało się, że ponad 3 mln sowieckich żołnierzy dobrowolnie, a nawet momentami ochoczo, poddała się agresorom. A zatem niczego nie można być pewnym do końca, nawet, jeśli sondaże są dobre a opozycja słaba, rozbita i bez znaczenia. Ten pogląd koresponduje z dość często spotkanym w Rosji punktem widzenia w myśl, którego, to niezorganizowana opozycja, ale właśnie „putinowska większość” wespół ze współpracownikami Putina doprowadzą do jego odejścia.

Warto też zwrócić uwagę na wydany w ubiegłym tygodniu specjalny podwójny numer wpływowego w Rosji periodyku – Rossija w glogalnej politikie. Na szczegółowe omawianie zawartych tam artykułów przyjdzie jeszcze czas. Teraz warto napisać kilka słów o tym, jaki jest generalny ton publikowanych tam materiałów. Od razu warto zaznaczyć, że są one autorstwa uznanych w Rosji politologów, historyków i ekspertów ds. polityki zagranicznej. I ten ton, na który zwróciłem uwagę, jest głęboko krytyczny. Przynajmniej, jeśli idzie o politykę Moskwy wobec Ukrainy. I krytycyzm ten nie dotyczy tylko wydarzeń ostatnich lat, ale całokształtu relacji, począwszy od usamodzielnienie się byłej sowieckiej republiki. Autorzy materiałów zarzucają Rosyjskiej elicie to, że generalnie zlekceważyła i nie doceniła siły ukraińskiego odrodzenia narodowego. Mimo, i zwraca na to uwagę wielu Autorów, iż była uprzedzana o tym publicznie choćby przez byłego prezydenta Kuczmę, który napisał i wydał również w Moskwie książkę, której tytuł mówił już wówczas wszystko (Ukraina to nie Rosja). Ale Rosyjskie elity wierzyły w stary, pochodzący jeszcze z czasów carskich slogan o troistości narodu rosyjskiego, składającego się z braterskich szczepów słowiańskich – Wielkorusów, Ukraińców (raczej należałoby napisać Małorosjan i Białorusinów). I to był pierwszy błąd. Drugi był jeszcze poważniejszy. Otóż Moskwa w swych geopolitycznych rachubach przeceniła siłę wschodnio ukraińskiego separatyzmu. Ten błąd jest tym dotkliwszy, że zdaniem piszących wyniki wszystkich wyborów przeprowadzonych w niepodległej Ukrainie pokazywały, że Wschód popierał zawsze partię władzy. I tak też stało się po zwycięstwie Majdanu i powstaniu obozu Poroszenki, który, jak przypominają rosyjscy publicyści, swą polityczna karierę zaczynał w Partii Regionów. I to, ich zdaniem kolejny błąd Kremla – niedocenienie dążenia ukraińskich elit, najpierw zdominowanych przez dyrektorów kołchozów i wielkich państwowych przedsiębiorstw a później, w miarę upływu lat, przez oligarchów, do integracji z Zachodem. Przy czym nie chodzi wcale o integrację z zachodnim światem wartości w życiu publicznym a o siłę globalizacji, którą Zachód ucieleśnia znacznie bardziej niż Rosja. A na dodatek, i tego zdaniem piszących w Rosji w Globalnej Politikie, w Moskwie nie dostrzeżono, i to już zupełna katastrofa, że Kijów w gruncie rzeczy podąża drogą, którą wytyczył Putin. Dla tamtejszych elit działanie w logice „oblężonej twierdzy” stanowi zarówno gwarancję wzmocnienia ich władzy, a Poroszenko być może chciałby być ukraińskim Putinem, ponadto znacznie lepiej nadaje się do zasypania wewnątrz ukraińskich podziałów i wreszcie, jeśli idzie o „wyciągnięcie czegoś od Zachodu” to nie ma lepszej drogi niźli prezentowanie siebie w kategoriach przedmurza cywilizacji, dzielnie broniącej Europy przed naporem putinowskich barbarzyńców. I w rezultacie sumy tych błędów, jak zauważają rosyjscy eksperci polityka Moskwy wobec Kijowa skończyła się katastrofą. Ukraina co najmniej na dziesięciolecia jest stracona, a Rosja w efekcie izolacji międzynarodowej i sankcji, od dziesięciu lat boryka się z gospodarczą recesją.

W gruncie rzeczy podobny i równie krytyczny pogląd sformułował niedawno Michaił Deliagin, dyrektor Instytutu Problemów Globalizacji.[2] Deliagin jest ekonomistą i ten obszar, siłą rzeczy, jest głównym obiektem jego analiz. Ale nie wyłącznie. Otóż przywołuje on w swym artykule przykład Iranu, w szczególności zagrożenia, w jakim na początku wieku znalazł się ten kraj w efekcie upartego realizowania programu wzbogacania uranu. Groziła mu wówczas nie tylko międzynarodowa izolacja, ale również międzynarodowa agresywnie nastawiona koalicja państw, które gotowe były uderzyć. Deliagin pisze o Stanach Zjednoczonych, Francji i Izraelu, (co nota bene stanowi dość oczywistą analogie do niedawnego uderzenia na Syrię i poprzedzającego go ataku Izraela). I wówczas, jak zauważa, niezwykle sprawna irańska dyplomacja, której szkoła niewielkich ustępstw, przyjaznych gestów na przemian z pokazami siły, liczy sobie tysiąc lat, doprowadziła w półtora roku do rozczłonkowania wrogiego sobie obozu i najpierw odwleczenia, a później likwidacji zagrożenia atakiem. Co ciekawe, w taki kontekst wpisuje on Rosję, która jego zdaniem mogłaby się w tej materii wiele od Teheranu nauczyć. Ale tego nie robi i stale skupia swoją uwagę na sprawach marginalnych, takich jak Ukraina czy Syria, a nie poświęca należytej uwagi temu, co dla jej przyszłości jest najważniejsze, czyli modernizacji gospodarki. I to jest jego zdaniem, sukces polityki Zachodu, który celowo prowokuje różnego rodzaju mniejsze lub większe konflikty po to, aby uwaga rosyjskich elit skoncentrowana była na obszarach w gruncie rzeczy dla przyszłości kraju mało ważnych. Dziś skupiona jest ona na tym jak można rozwiązać nierozwiązywalny w gruncie rzeczy konflikt syryjski. I zamiast działać na rzecz przyspieszenia wzrostu ciągle stabilizuje gospodarkę, czyli „zabezpiecza spokój na tyłach”. Tylko, że gospodarczy rozwój, ekspansja jest całkowitym zaprzeczeniem polityki stabilizowania, gromadzenia zapasów kapitału, hamowania ekspansji kredytowej banków, substytuowania importu. W ciągu ostatnich dwudziestu lat Rosja już trzykrotnie tego rodzaju plan zrealizowała i za każdym razem bez większych ekonomicznych korzyści, bo za rosyjską ideą „stabilizacji gospodarki” kryje się w gruncie rzeczy obawa przed zbytnim otwarciem i związaniem się z Zachodem. W istocie idzie nie o gospodarkę stabilną, ale autarkiczną, coraz słabiej związaną z nowymi technologiami, w coraz większym stopniu uzależnioną od wydobycia i eksportu surowców.

Pojawił się też w Rosji w ostatnich dniach pogląd, że w gruncie rzeczy Ameryka starała się będzie w takim charakterze wykorzystać konflikt syryjski. Jeden z dyrektorów wpływowej w Rosji Rady ds. Polityki Zagranicznej opublikował na łamach tygodnika Ekspert artykuł,[3] w którym dowodzi, że do istotnego zaostrzenia sytuacji na świecie dojść może już na początku maja. Wiąże to nie tylko z inauguracją kolejnej kadencji Putina (7 maja) oraz uroczystościami w rocznicę zakończenia II wojny światowej w Europie, co Zachód może chcieć zakłócić. W jego opinii do tego czasu z administracji Trumpa odejść może ugodowo nastrojony James Mattis i zwycięży „partia wojny” pod przywództwem Boltona, który jest, jak wiadomo, zwolennikiem zerwania umowy z Iranem. W rezultacie Teheran też może podjąć agresywne działania, tym bardziej, że Amerykanie mogą chcieć zagrać „kartą arabską”. Co to oznacza? Otóż jego zdaniem, na początku roku Waszyngton zaplanował atak sił arabskich, skoncentrowanych na terenach na południu Syrii kontrolowanych przez wojska amerykańskie, a dodajmy, że chodzi o siły wrogie Asadowi. W myśl tego planu miały one się połączyć z ugrupowaniami powstańczymi kontrolującymi okolice Damaszku (Guta) i w efekcie doprowadzić do oderwania całego południa Syrii i de facto zamknięcia sił rosyjskich w prowincji Latakia. Wyprzedzający atak na Gutę uniemożliwił realizację tych planów, ale teraz mogą one powrócić. Chodzi mianowicie o to, że Waszyngton może ponownie zagrać kartą arabską, ale nie tylko w Syrii, ale również w Iranie, w prowincji Chuzestan, zamieszkałej głównie przez Arabów, oddzielonej górami od centrum kraju i w której znajduje się największe irańskie pole naftowe. W tym samy czasie Chiny zagrożone i zaabsorbowane niepokojami w swej zachodniej prowincji zamieszkałej przez Ujgurów (ostatnio Pekin poinformował o kilkunastu tysiącach aresztowanych tam ekstremistów) oraz porozumieniem Stanów Zjednoczonych z Koreą Pn. w mniejszym stopniu zwracały będą uwagę na to, co się dzieje w Syrii.
Tę eskalację, poprzedzi, i to kolejna prognoza, autorstwa opozycyjnego ekonomisty Stepana Demury, wprowadzenie amerykańskich sankcji wobec rosyjskich rządowych papierów skarbowych. W rezultacie tego posunięcia kurs rubla, jego zdaniem, zacznie lecieć na łeb, na szyję i najpierw osiągnie poziom 150 rubli za dolara (dziś 61 rubli za dolara) a ostatecznie zatrzymać się może na poziomie 250. Dla rosyjskiej gospodarki, nadal silnie uzależnionej od importu (ok. 50 % rosyjskich towarów zarówno konsumpcyjnych, jak i przemysłowych są nadal silnie uzależnione od importu) oznacza to skokowy wzrost inflacji. I znów Rosja zacznie wdrażać program walki z nią, stabilizacji, kosztem rozwoju gospodarczego. Czy na tym polega plan Putina?
 
[1] Александр Ципко, Зачем Путин вернул Крым: логика осажденной крепости
[2] Михаил Делягин, Директор Института проблем глобализации Россия на пороге разрушительных катаклизмов: что кроется за противостоянием с США
[3] Александр Крамаренко, Сирия в глобальном контексте: условия для «идеального шторма»?

 

POLECANE
Sukces Barcelony w meczu z Osasuną. Drużyna z Katalonii kontynuuje dobrą passę Wiadomości
Sukces Barcelony w meczu z Osasuną. Drużyna z Katalonii kontynuuje dobrą passę

Piłkarze Barcelony, bez Polaków na boisku, w meczu 16. kolejki ekstraklasy Hiszpanii po bramkach Brazylijczyka Raphinhi wygrali z Osasuną Pampeluna 2:0. Katalończycy umocnili się na prowadzeniu w tabeli i do siedmiu punktów powiększyli przewagę nad drugim Realem Madryt.

Wiecie, że na liście 100 najbardziej wpływowych osób AI Magazynu TIME jest dwóch Polaków? gorące
Wiecie, że na liście 100 najbardziej wpływowych osób AI Magazynu TIME jest dwóch Polaków?

Dwóch 30-letnich Polaków znalazło się na liście 100 najbardziej wpływowych osób AI magazynu TIME – obok Elona Muska, Sama Altmana i Marka Zuckerberga. Mati Staniszewski wraz z Piotrem Dąbkowskim stworzyli globalną firmę wartą miliardy dolarów, która dziś wyznacza światowe standardy w sztucznej inteligencji. Na liście magazynu TIME znalazł się również wybitny polski informatyk JakubPachocki.

Legendarny aktor walczy z chorobą. Są nowe doniesienia z ostatniej chwili
Legendarny aktor walczy z chorobą. Są nowe doniesienia

Bruce Willis od kilku lat walczy z poważnymi problemami zdrowotnymi. W 2022 roku zdiagnozowano u niego afazję, a rok później demencję czołowo-skroniową. Choroba postępuje, dlatego aktor przebywa obecnie w specjalistycznym ośrodku pod stałą opieką.

Pośród więźniów politycznych uwolnionych przez białoruski reżim brak Andrzeja Poczobuta. Jest komentarz Andżeliki Borys Wiadomości
Pośród więźniów politycznych uwolnionych przez białoruski reżim brak Andrzeja Poczobuta. Jest komentarz Andżeliki Borys

W sobotę 13 grudnia 2025 r. reżim Alaksandra Łukaszenki uwolnił 123 więźniów politycznych. Decyzja jest efektem negocjacji z administracją prezydenta USA Donalda Trumpa - w zamian Stany Zjednoczone zniosły sankcje na kluczowy dla Białorusi koncern nawozowy Bielaruskali.

Komunikat dla mieszkańców woj. warmińsko-mazurskiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. warmińsko-mazurskiego

W nowym rozkładzie jazdy, który zacznie obowiązywać 14 grudnia, będzie więcej regionalnych połączeń kolejowych, m.in. z Olsztyna do Działdowa i Elbląga - przekazał w sobotę Urząd Marszałkowski w Olsztynie. Na finansowanie transportu kolejowego samorząd województwa przeznacza ponad 100 mln zł rocznie.

Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków zamierza umieścić najpoważniejsze ostrzeżenie na szczepionkach przeciwko COVID-19 Wiadomości
Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków zamierza umieścić najpoważniejsze ostrzeżenie na szczepionkach przeciwko COVID-19

Amerykańska FDA planuje dodać ostrzeżenie w czarnej ramce (black box warning) do szczepionek przeciwko COVID-19. To najpoważniejsze ostrzeżenie agencji, stosowane przy ryzyku śmierci, poważnych reakcji czy niepełnosprawności.

„Prowadzi nas z uśmiechem w przepaść”. Ostre podsumowanie dwóch lat rządów Tuska Wiadomości
„Prowadzi nas z uśmiechem w przepaść”. Ostre podsumowanie dwóch lat rządów Tuska

W sobotę, 13 grudnia 2025 roku, mijają dokładnie dwa lata od zaprzysiężenia koalicyjnego rządu Donalda Tuska - złożonego z KO, PSL, Polski 2050 i Nowej Lewicy. Z tej okazji Sławomir Mentzen, lider Konfederacji, opublikował na X ostrą krytykę premiera i jego ekipy. „Ten rząd jest dokładnie taki, jakiego można było się spodziewać po Tusku - leniwy i pozbawiony ambicji” - napisał.

Działaczka białoruskiej opozycji: Andrzej Poczobut odmówił ułaskawienia z ostatniej chwili
Działaczka białoruskiej opozycji: Andrzej Poczobut odmówił ułaskawienia

Mieszkająca we Włoszech białoruska działaczka opozycyjna Julia Juchno poinformowała w sobotę PAP, że dziennikarz przebywający w białoruskim więzieniu Andrzej Poczobut odmówił ułaskawienia i dlatego nie znalazł się na liście osób uwolnionych przez reżim Łukaszenki.

IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał nowy komunikat. Oto co nas czeka

Jak informuje IMGW, północna Europa oraz Wyspy Brytyjskie pozostaną pod wpływem głębokiego niżu islandzkiego. Również północno-zachodnia Rosja będzie w obszarze niżu. Natomiast południowa, centralna części kontynentu oraz większość zachodniej Europy będą pod wpływem rozległego wyżu z centrami nad Alpami oraz Bałkanami. Polska pozostanie w obszarze przejściowym pomiędzy wyżej wspomnianym wyżem a niżem islandzkim. Będziemy w dość ciepłym powietrzu polarnym morskim.

Bundeswehra na wschodniej granicy Polski. Niemieckie media ujawniają plany z ostatniej chwili
Bundeswehra na wschodniej granicy Polski. Niemieckie media ujawniają plany

Niemieckie media informują o planowanym zaangażowaniu Bundeswehry we wzmocnienie wschodniej granicy Polski. Żołnierze mają uczestniczyć w działaniach inżynieryjnych w ramach polskiej operacji ochronnej, której celem jest zabezpieczenie granicy z Białorusią i Rosją. Misja ma rozpocząć się w kwietniu 2026 roku i potrwać kilkanaście miesięcy.

REKLAMA

Marek Budzisz: Plan Putina

W Rosji wcale nieodosobnione są opinie, i to wypowiadane przez uznanych i szanowanych politologów, że Putin to wszystko przewidział i zaplanował. Chodzi o to, że już na początku wieku, w okresie gospodarczej prosperity, kiedy Rosję zalewał deszcz petrodolarów, a PKB rósł jak na drożdżach, on wiedział. Tak długo się nie da, kiedyś te złote lata się skończą, po koniunkturze nastąpi kryzys i co wówczas? Jak rządzić Rosją?
/ YT, print screen
Trzeba się będzie odwołać do rosyjskiego patriotyzmu, nazywanego przez wielu wielkoruskim szowinizmem, tej ostatniej opoki władzy Kremla. I to ponoć wówczas rosyjski prezydent miał zaplanować, że „naprawi błąd Chruszczowa” i doprowadzi do powrotu Krymu, wraz z miastem chwały rosyjskiego oręża Sewastopolem, na łono ojczyzny. I ten manewr, o czym świadczą wyniki ostatnich rosyjskich wyborów udał się znakomicie, nawet lepiej niźli zakładano. Rosjanie łatwo i z entuzjazmem weszli w stare koleiny myślenia o swoim kraju, jako oblężonej przez wrogów twierdzy, która w takiej sytuacji musi być dowodzona jednoosobowo, bo przecież w czasie wojny nie czas na demokratyczne sentymenty. I też dość łatwo pogodzili się z myślą, że „złote czasy” dobrego i dostatniego życia początkowych lat XXI wieku już przeminęły i raczej nie powrócą. W tej argumentacji, jest wszakże zawarta też, na co warto zwrócić uwagę, zawoalowana i nie, wprost, ale jednak, pewna doza krytyki. Po pierwsze o ile aneksja Krymu postrzegana jest, jako realizacja jakiegoś planu działań, a zdecydowanie i konsekwencja Kremla i rosyjskich wojskowych doprowadziła do „aksamitnego przejęcia”, o tyle Donieck to już zupełna katastrofa. Brak planu, pochopne i wymuszone przez rozwój wydarzeń posunięcia, brak jakiejkolwiek strategii politycznej, w gruncie rzeczy poddanie się biegowi wypadków, a raczej akcjom rozmaitego rodzaju awanturników w rodzaju Striełkowa. To jedna grupa padających argumentów. Ale inna jest jeszcze ciekawsza, pisze o tym[1] wprost na łamach Moskiweskiego Komsomolca Aleksandr Cipko, rosyjski politolog, mający, co ciekawe, doświadczenia pracy w Polsce i polską habilitację, sam określający się mianem „rosyjskiego patrioty okresu przed Krymem”. Otóż jego zdaniem logiką oblężonej twierdzy bywa złudną, jeśli „przyjdzie, co, do czego” i najboleśniej przekonał się o tym mistrz posługiwania się takim narzędziem, czyli Józef Stalin, kiedy na początku wojny z Niemcami, okazało się, że ponad 3 mln sowieckich żołnierzy dobrowolnie, a nawet momentami ochoczo, poddała się agresorom. A zatem niczego nie można być pewnym do końca, nawet, jeśli sondaże są dobre a opozycja słaba, rozbita i bez znaczenia. Ten pogląd koresponduje z dość często spotkanym w Rosji punktem widzenia w myśl, którego, to niezorganizowana opozycja, ale właśnie „putinowska większość” wespół ze współpracownikami Putina doprowadzą do jego odejścia.

Warto też zwrócić uwagę na wydany w ubiegłym tygodniu specjalny podwójny numer wpływowego w Rosji periodyku – Rossija w glogalnej politikie. Na szczegółowe omawianie zawartych tam artykułów przyjdzie jeszcze czas. Teraz warto napisać kilka słów o tym, jaki jest generalny ton publikowanych tam materiałów. Od razu warto zaznaczyć, że są one autorstwa uznanych w Rosji politologów, historyków i ekspertów ds. polityki zagranicznej. I ten ton, na który zwróciłem uwagę, jest głęboko krytyczny. Przynajmniej, jeśli idzie o politykę Moskwy wobec Ukrainy. I krytycyzm ten nie dotyczy tylko wydarzeń ostatnich lat, ale całokształtu relacji, począwszy od usamodzielnienie się byłej sowieckiej republiki. Autorzy materiałów zarzucają Rosyjskiej elicie to, że generalnie zlekceważyła i nie doceniła siły ukraińskiego odrodzenia narodowego. Mimo, i zwraca na to uwagę wielu Autorów, iż była uprzedzana o tym publicznie choćby przez byłego prezydenta Kuczmę, który napisał i wydał również w Moskwie książkę, której tytuł mówił już wówczas wszystko (Ukraina to nie Rosja). Ale Rosyjskie elity wierzyły w stary, pochodzący jeszcze z czasów carskich slogan o troistości narodu rosyjskiego, składającego się z braterskich szczepów słowiańskich – Wielkorusów, Ukraińców (raczej należałoby napisać Małorosjan i Białorusinów). I to był pierwszy błąd. Drugi był jeszcze poważniejszy. Otóż Moskwa w swych geopolitycznych rachubach przeceniła siłę wschodnio ukraińskiego separatyzmu. Ten błąd jest tym dotkliwszy, że zdaniem piszących wyniki wszystkich wyborów przeprowadzonych w niepodległej Ukrainie pokazywały, że Wschód popierał zawsze partię władzy. I tak też stało się po zwycięstwie Majdanu i powstaniu obozu Poroszenki, który, jak przypominają rosyjscy publicyści, swą polityczna karierę zaczynał w Partii Regionów. I to, ich zdaniem kolejny błąd Kremla – niedocenienie dążenia ukraińskich elit, najpierw zdominowanych przez dyrektorów kołchozów i wielkich państwowych przedsiębiorstw a później, w miarę upływu lat, przez oligarchów, do integracji z Zachodem. Przy czym nie chodzi wcale o integrację z zachodnim światem wartości w życiu publicznym a o siłę globalizacji, którą Zachód ucieleśnia znacznie bardziej niż Rosja. A na dodatek, i tego zdaniem piszących w Rosji w Globalnej Politikie, w Moskwie nie dostrzeżono, i to już zupełna katastrofa, że Kijów w gruncie rzeczy podąża drogą, którą wytyczył Putin. Dla tamtejszych elit działanie w logice „oblężonej twierdzy” stanowi zarówno gwarancję wzmocnienia ich władzy, a Poroszenko być może chciałby być ukraińskim Putinem, ponadto znacznie lepiej nadaje się do zasypania wewnątrz ukraińskich podziałów i wreszcie, jeśli idzie o „wyciągnięcie czegoś od Zachodu” to nie ma lepszej drogi niźli prezentowanie siebie w kategoriach przedmurza cywilizacji, dzielnie broniącej Europy przed naporem putinowskich barbarzyńców. I w rezultacie sumy tych błędów, jak zauważają rosyjscy eksperci polityka Moskwy wobec Kijowa skończyła się katastrofą. Ukraina co najmniej na dziesięciolecia jest stracona, a Rosja w efekcie izolacji międzynarodowej i sankcji, od dziesięciu lat boryka się z gospodarczą recesją.

W gruncie rzeczy podobny i równie krytyczny pogląd sformułował niedawno Michaił Deliagin, dyrektor Instytutu Problemów Globalizacji.[2] Deliagin jest ekonomistą i ten obszar, siłą rzeczy, jest głównym obiektem jego analiz. Ale nie wyłącznie. Otóż przywołuje on w swym artykule przykład Iranu, w szczególności zagrożenia, w jakim na początku wieku znalazł się ten kraj w efekcie upartego realizowania programu wzbogacania uranu. Groziła mu wówczas nie tylko międzynarodowa izolacja, ale również międzynarodowa agresywnie nastawiona koalicja państw, które gotowe były uderzyć. Deliagin pisze o Stanach Zjednoczonych, Francji i Izraelu, (co nota bene stanowi dość oczywistą analogie do niedawnego uderzenia na Syrię i poprzedzającego go ataku Izraela). I wówczas, jak zauważa, niezwykle sprawna irańska dyplomacja, której szkoła niewielkich ustępstw, przyjaznych gestów na przemian z pokazami siły, liczy sobie tysiąc lat, doprowadziła w półtora roku do rozczłonkowania wrogiego sobie obozu i najpierw odwleczenia, a później likwidacji zagrożenia atakiem. Co ciekawe, w taki kontekst wpisuje on Rosję, która jego zdaniem mogłaby się w tej materii wiele od Teheranu nauczyć. Ale tego nie robi i stale skupia swoją uwagę na sprawach marginalnych, takich jak Ukraina czy Syria, a nie poświęca należytej uwagi temu, co dla jej przyszłości jest najważniejsze, czyli modernizacji gospodarki. I to jest jego zdaniem, sukces polityki Zachodu, który celowo prowokuje różnego rodzaju mniejsze lub większe konflikty po to, aby uwaga rosyjskich elit skoncentrowana była na obszarach w gruncie rzeczy dla przyszłości kraju mało ważnych. Dziś skupiona jest ona na tym jak można rozwiązać nierozwiązywalny w gruncie rzeczy konflikt syryjski. I zamiast działać na rzecz przyspieszenia wzrostu ciągle stabilizuje gospodarkę, czyli „zabezpiecza spokój na tyłach”. Tylko, że gospodarczy rozwój, ekspansja jest całkowitym zaprzeczeniem polityki stabilizowania, gromadzenia zapasów kapitału, hamowania ekspansji kredytowej banków, substytuowania importu. W ciągu ostatnich dwudziestu lat Rosja już trzykrotnie tego rodzaju plan zrealizowała i za każdym razem bez większych ekonomicznych korzyści, bo za rosyjską ideą „stabilizacji gospodarki” kryje się w gruncie rzeczy obawa przed zbytnim otwarciem i związaniem się z Zachodem. W istocie idzie nie o gospodarkę stabilną, ale autarkiczną, coraz słabiej związaną z nowymi technologiami, w coraz większym stopniu uzależnioną od wydobycia i eksportu surowców.

Pojawił się też w Rosji w ostatnich dniach pogląd, że w gruncie rzeczy Ameryka starała się będzie w takim charakterze wykorzystać konflikt syryjski. Jeden z dyrektorów wpływowej w Rosji Rady ds. Polityki Zagranicznej opublikował na łamach tygodnika Ekspert artykuł,[3] w którym dowodzi, że do istotnego zaostrzenia sytuacji na świecie dojść może już na początku maja. Wiąże to nie tylko z inauguracją kolejnej kadencji Putina (7 maja) oraz uroczystościami w rocznicę zakończenia II wojny światowej w Europie, co Zachód może chcieć zakłócić. W jego opinii do tego czasu z administracji Trumpa odejść może ugodowo nastrojony James Mattis i zwycięży „partia wojny” pod przywództwem Boltona, który jest, jak wiadomo, zwolennikiem zerwania umowy z Iranem. W rezultacie Teheran też może podjąć agresywne działania, tym bardziej, że Amerykanie mogą chcieć zagrać „kartą arabską”. Co to oznacza? Otóż jego zdaniem, na początku roku Waszyngton zaplanował atak sił arabskich, skoncentrowanych na terenach na południu Syrii kontrolowanych przez wojska amerykańskie, a dodajmy, że chodzi o siły wrogie Asadowi. W myśl tego planu miały one się połączyć z ugrupowaniami powstańczymi kontrolującymi okolice Damaszku (Guta) i w efekcie doprowadzić do oderwania całego południa Syrii i de facto zamknięcia sił rosyjskich w prowincji Latakia. Wyprzedzający atak na Gutę uniemożliwił realizację tych planów, ale teraz mogą one powrócić. Chodzi mianowicie o to, że Waszyngton może ponownie zagrać kartą arabską, ale nie tylko w Syrii, ale również w Iranie, w prowincji Chuzestan, zamieszkałej głównie przez Arabów, oddzielonej górami od centrum kraju i w której znajduje się największe irańskie pole naftowe. W tym samy czasie Chiny zagrożone i zaabsorbowane niepokojami w swej zachodniej prowincji zamieszkałej przez Ujgurów (ostatnio Pekin poinformował o kilkunastu tysiącach aresztowanych tam ekstremistów) oraz porozumieniem Stanów Zjednoczonych z Koreą Pn. w mniejszym stopniu zwracały będą uwagę na to, co się dzieje w Syrii.
Tę eskalację, poprzedzi, i to kolejna prognoza, autorstwa opozycyjnego ekonomisty Stepana Demury, wprowadzenie amerykańskich sankcji wobec rosyjskich rządowych papierów skarbowych. W rezultacie tego posunięcia kurs rubla, jego zdaniem, zacznie lecieć na łeb, na szyję i najpierw osiągnie poziom 150 rubli za dolara (dziś 61 rubli za dolara) a ostatecznie zatrzymać się może na poziomie 250. Dla rosyjskiej gospodarki, nadal silnie uzależnionej od importu (ok. 50 % rosyjskich towarów zarówno konsumpcyjnych, jak i przemysłowych są nadal silnie uzależnione od importu) oznacza to skokowy wzrost inflacji. I znów Rosja zacznie wdrażać program walki z nią, stabilizacji, kosztem rozwoju gospodarczego. Czy na tym polega plan Putina?
 
[1] Александр Ципко, Зачем Путин вернул Крым: логика осажденной крепости
[2] Михаил Делягин, Директор Института проблем глобализации Россия на пороге разрушительных катаклизмов: что кроется за противостоянием с США
[3] Александр Крамаренко, Сирия в глобальном контексте: условия для «идеального шторма»?


 

Polecane