Karuzela z blogerami. Grzegorz „Bob Denard” Kałuża: To nie jest spór o demokrację

Podział historyczny – sympatie polityczne mają przebiegać wg granic dawnych zaborów. PiS ma mieć sympatyków jedynie na obszarach dawnej Galicji, trochę na obszarach rosyjskiej Kongresówki, a dawne obszary Prus mają być niezłomnie „proeuropejskie”. Znowu mapa wyników (szczególnie w rozbiciu na powiaty) tylko częściowo podtrzymuje tę legendę. Jedynym województwem z prawdziwie pruskim dziedzictwem mentalnym możemy chyba dziś nazwać opolskie, wymuszone (podobno) przez zachodniego sąsiada podczas reformy administracyjnej.
Trzecim powodem podziału ma być wykształcenie. Rzekomo ludzie o większej wiedzy mają być sympatykami „europejskiej” Platformy, a ciemna, moherowa prowincja ma popierać „ksenofobiczne” PiS. Jeśli takie czynniki statystycznie są wykazywalne, to jest to największe oskarżenie polskich uczelni wyższych. Świadczyłoby to o masowej produkcji matołów z dyplomami, ponieważ w krajach Zachodu ta grupa społeczna bardzo silnie kieruje się oceną sytuacji gospodarczej. Rząd mogący się pochwalić najniższym bezrobociem od 25 lat, najlepszymi parametrami wzrostu PKB, ograniczeniem długu publicznego, wzrostem konsumpcji i ratingu gospodarki, na rynkach obcych ma pozycję stabilną.
Niestety, ten podział jest znacznie głębszy i bardziej dramatyczny. Jest to w istocie podział na ludzi wierzących w wartość i przyszłość polskiej państwowości oraz na sceptycznych co do tego. Przez lata PRL i III RP skutecznie wymazano z pamięci wielu jakąkolwiek wiedzę o nowoczesności, sukcesach i ambicjach II RP, której stulecie powstania właśnie obchodzimy. Tę pamięć w Polsce zastąpił obraz groteskowego PRL. Podstawy poglądów politycznych, pewną ideowość większość z nas wynosi z domu. Niestety, nasz tragiczny podział to nie tylko „trzecie pokolenie UB” w walce z „trzecim pokoleniem AK”. To też spora grupa Polaków, która nie zdecydowała się na emigrację, ale własnego państwa nie lubi, nie ufa mu i niczego dobrego nigdy po nim się nie spodziewa. W ich głowach polskie to gorsze, mniej godne zaufania, tandetne z natury, bo niczego lepszego od PRL z polskością nie kojarzą. To im właśnie można łatwo wmówić, że jedyną alternatywą dla najedzonej Polski skolonizowanej przez Niemcy jest uboga Polska podbita przez Rosję. To im Onety, TVN-y i „Gazety Wyborcze” wmawiają skutecznie, że gospodarka równa wielkością Szwecji czy Austrii, która dla Niemiec jest dwukrotnie większym partnerem handlowym od mitologizowanej Rosji, zależy od kaprysu urzędnika w Brukseli.
Nie wystarczy jednak zarzucić tym ludziom braku patriotyzmu i się na nich obrazić. Dopóki nie dokonamy wysiłku oczyszczenia naszej przestrzeni medialnej z obcych wpływów, ten straszny podział będzie trwał w kolejnych pokoleniach. Oni też muszą uwierzyć w wartość posiadania własnego państwa, w wartość Niepodległej.
Grzegorz J. „Bob Denard” Kałuża
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (46/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.