Bez względu na to, jak zakończy się obsada stanowiska przewodniczącego Komisji Europejskiej, jesteśmy świadkami zmiany obyczajów w Brukseli. Podczas szczytu przywódców państw i szefów rządów przywódcom czołowych państw unijnych (Niemcy, Francja, Holandia, Hiszpania) nie udało się przeforsować ustalonej przez nich już na szczycie G20 w Japonii kandydatury socjalisty Fransa Timmermansa na szefa KE. Niemała w tym zasługa premiera Mateusza Morawieckiego, który potrafił skupić wokół tego projektu państwa Grupy Wyszehradzkiej. Co prawda były problemy ze Słowacją, która pod rządami premiera Petera Pellegriniego poddana jest silniejszej od innych presji swoich socjaldemokratycznych przyjaciół z Hiszpanii i Holandii.
Dlaczego ten rokosz budzi nadzieję? Dlatego że wraz z rozszerzeniem Unii nie nastąpiło uwzględnienie interesów nowo przyjętych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Egoizm starych, czołowych państw unijnych dominuje w europejskich układankach. Wspierana przez Niemcy budowa gazociągu Nord Stream 2, choć godzi w interesy Polski, krajów bałtyckich i Danii, nie spotkała się ze strony unijnej biurokracji z kategorycznym nakazem wstrzymania inwestycji. Nie spotkała się, bo jest to biznesowy partner Berlina, a kto Berlinowi się postawi? Co prawda Komisja Zagraniczna Parlamentu Europejskiego wydała negatywną ocenę dla NS2, ale nie oznacza to, że budowa, choć nieco opóźniona, jest w jakikolwiek sposób zagrożona. Równie miękką postawę wobec Rosji zaprezentowała właśnie Rada Europy, zwracając Moskwie bez żadnych warunków prawo głosu odebrane 5 lat temu po aneksji Krymu. Z kolei Francja zawsze może liczyć na poparcie ze strony Berlina w utrącaniu konkurencji ze strony państw Europy Środkowo-Wschodniej. Co nader ochoczo czyni.
Impas w wyborze przewodniczącego Komisji Europejskiej oznacza ni mniej, ni więcej, tylko to, że nowe państwa unijne odważyły się na zaprezentowanie własnego stanowiska. Nie dla Timmermansa, oprócz państw V4, wyraziły również Włochy, Irlandia, Chorwacja, Litwa i Estonia. Znamienne słowa, których chyba nikt nie ośmieli się zbagatelizować, wygłosiła Angela Merkel. Wyraźnie podkreśliła, że nie można lekceważyć głosu państw przeciwnych tej kandydaturze, choć sama optowała za Timmermansem. Swoją drogą kandydatury zdumiewającej, bo to przecież chadecy, jako zwycięzcy w europejskich wyborach, powinni wyłonić ze swojego grona kandydata na fotel przewodniczącego. A nie socjaldemokraci, którzy ponieśli w nich najbardziej widoczną klęskę. Bez względu na to, jak zakończy się ta batalia, bo przecież forsowaniu kandydatury Timmermansa towarzyszy ostra presja, już sam fakt pojawienia się kontrowersji zapowiada nowe obyczaje w Brukseli.
Mieczysław Gil
#REKLAMA_POZIOMA#