[Tylko u nas] Prof. Wysocki: Pamięć o Powstaniu Warszawskim była jednym z kamieni węgielnych Solidarności

O Powstaniu Warszawskim jako elemencie akcji „Burza”, stosunku Naczelnego Wodza do walk i o tym, jakie miejsce powinno być symbolem zrywu sierpnia ’44 – z prof. Wiesławem Wysockim z UKSW rozmawia Mateusz Kosiński.
/ Prof. Wiesław Wysocki, fot. Marcin Żegliński - Tygodnik Solidarność
– Czy przebieg akcji „Burza” do sierpnia 1944 r. dawał podstawy do przygotowań Powstania Warszawskiego? 
– To, że zdecydowano się na powstanie w Warszawie, było aktem desperacji. Zdawano sobie sprawę, że po doświadczeniach „Burzy”, kiedy w styczniu 1944 r. ponownie wojska Armii Czerwonej weszły w granice Rzeczpospolitej, kiedy zapadła decyzja, myślę, że wielu miało wątpliwości co do decyzji premiera Mikołajczyka. To nie był najszczęśliwszy polityk. Wtedy dowództwo Armii Krajowej i przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego ujawnili się jako gospodarze danych terenów wobec wkraczających Sowietów. Doświadczeniach ze Wschodu – Wilna, Lwowa i innych miejscowości, to nie nastrajało optymistycznie. Jednocześnie przewidywano, że Warszawa ma inny status niż miejscowości kresowe. Pamiętajmy, że Zachód nazbyt łatwo zgodził się na Linię Curzona, która stała się nieszczęściem dla polskiej polityki. Zarówno na Zachodzie, jak i Wschodzie obsesyjnie obstawano, że to rozgraniczenie między dążeniami sowieckimi i polskimi. Notabene pierwotnie zostawiała ona po polskiej stronie Lwów. 

Desperacja decyzji odnośnie Warszawy polegała na tym, że zaważyły względy polityczne. Jeśli był chociaż cień szansy, to trzeba było go wykorzystać i wobec świata pokazać, że Polacy chcą decydować o sobie w swoim kraju. Dlatego zdecydowano się na podjęcie walki, ale plany były zupełnie inne – walka miała trwać dwa, trzy dni. To miał być element zaskakujący Niemców, ale i wyzwalający miasto. Walki przeciągnęły się długo przy bierności strony sowieckiej, która również nie pozwoliła samolotom alianckim lądować po swojej stronie, co mogło ratować te załogi, które musiały wracać i były narażone na ryzyko zestrzelenia. Pamiętajmy, że Sowieci mieli szansę zajęcia Warszawy, ale wycofali się. Oczywiście ich porażka w bitwie pancernej pod Radzyminem była tylko pretekstem. To była decyzja polityczna, by czekać aż Warszawa się wykrwawi. 

– Czy Stalin, powołując PKWN, sprowokował Polaków do działania? Ten twór zadziałał chociażby na lewicowców w Europie Zachodniej, którzy uważali, że powinniśmy go uznać za oficjalny polski rząd. 
– Wiemy, że PKWN nie powstał w Chełmie, tylko w Moskwie. To był element politycznej prowokacji Stalina. Pamiętajmy, co prowokacyjnie w świat głosiło Radio Kościuszko (Radiostacja nalężąca do komunistycznego ZPP kilkukrotnie powtórzyła wezwanie, w którym znalazły się słowa: „Ludu Warszawy! Do broni! Niech ludność cała stanie murem wokół Krajowej Rady Narodowej, wokół warszawskiej Armii Podziemnej. Uderzcie na Niemców, Udaremnijcie ich plany zburzenia budowli publicznych. Pomóżcie Armii Czerwonej w przeprawie przez Wisłę [...] Milion mieszkańców Warszawy niechaj się stanie milionem żołnierzy, którzy wypędzą niemieckich najeźdźców i zdobędą wolność” – przyp. red.), co prowokacyjnie robił samozwańczy generał Skokowski, który rozlepiał plakaty zachęcające do powstania w Warszawie, w których informowano fałszywie, że „Bór” i Komenda Główna AK opuściła Warszawę. Pamiętajmy prowokację niemiecką, która wzywała warszawian do sypania okopów. Oczywiście reakcji nie było, należało spodziewać się restrykcji. Te wydarzenia musiały wpłynąć na decyzję przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Ona nie zapadła tylko w gronie dowódców wojskowych, ale także z udziałem wicepremiera Jana Stanisława Jankowskiego, który jako delegat rządu na kraj zgodził się na powstanie. 

Pamiętajmy, przez prawie sześć lat przygotowywano młodych żołnierzy, AK-owców, do walki. Wprawdzie była to armia zdyscyplinowana, ale wobec prowokacji, jakie szykowano, bardzo łatwo było dać się w nie wciągnąć. W związku z tym lepiej było sterować odgórnie powstaniem. Zresztą imperatyw walki był dodatkowym bodźcem. Pamiętajmy, że w pierwszych dniach powstania ludność Warszawy była w pełni za powstańcami. Tu nie było oporów, wszyscy byli szczęśliwi, że można się na wrogu odegrać. To miało olbrzymi wpływ psychologiczny.

W kwestii militarnej – zdawano sobie sprawę, że skoro Sowieci mają dwa przyczółki na linii Wisły, to oznacza, że będą chcieli przejść do ofensywy, a Warszawa jest w centrum ich działań. Jednak motywy polityczne były ważniejsze niż militarne. Okazało się, że brutalna polityka weszła do gry, Stalin zdecydował, że na pół roku zamrozi działania. Inna sprawa, że wtedy Sowieci nie spotkaliby aliantów na Renie, tylko gdzieś dalej. Stalin miałby więcej do zaoferowania w ramach różnych wymian. Mógłby być większym potentatem politycznym. 

– Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski był przeciwnikiem wybuchu powstania. Jak wyglądały relacje między premierem Mikołajczykiem, komendą główną AK a Sosnkowskim?
– Generał Sosnkowski jako Naczelny Wódz był człowiekiem, który znakomicie kalkulował sytuację. Świetnie ją opracowywał intelektualnie, natomiast znane jest jego hamletyzowanie. On jednak potrzebował Naczelnego Wodza, to był doskonały Szef Sztabu, natomiast jako Naczelny Wódz nie potrafił podjąć jednoznacznej decyzji. To, że był przeciwny powstaniu, to jedno, ale nie zabronił go. Inna sprawa, że wcześniej podjęto decyzję, że to w kraju zapadnie decyzja. Mikołajczyk, jako premier, parł do powstania, bo twierdził, że to będzie atut w rozmowach ze Stalinem. Uważał, że wszystkie sprawy związane z Sowietami, jeśli są niekorzystne dla Polski, należy przemilczeć. Jednak, licząc na ich dobrą wolę, bardzo się przeliczył. Jego zabiegi na Kremlu były wyjątkowo żałosne i na dobrą sprawę degradował urząd Premiera RP. Dobrze, że szybko odszedł. Przyjeżdżając później do Polski w randze wicepremiera, był raczej marionetką, do dziś pozostał slogan, który pojawił się przy okazji wyborów – „Wrzucasz Mikołajczyk, wychodzi Gomułka”. To był człowiek, który nie nadawał się do polityki na tym szczeblu. Nie da się go obronić, zachowywał się jak skunks – zarówno w życiu publicznym, jak i prywatnym. Chodzi m.in. o współpracowników, których porzucił, którzy za jego ucieczkę zapłacili olbrzymią cenę. 

– Czytając wspomnienia z okresu przed powstaniem, mam wrażenie, że dominowało przekonanie, że Trzecia Rzesza wkrótce upadnie… 
– Pamiętajmy, że w Warszawie przez kilka dni ewakuował się cały personel cywilny, niemiecka administracja. Oni później zaczęli wracać, ale te powroty były mniej widoczne, natomiast ucieczka była paniczna. Wychodzenie Niemców wywołało odpowiednie wrażenie. W Powstaniu Warszawskim wzięli udział nie tylko AK-owcy, ale i żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych, a także około 800 komunistów... 

– Nie było napięć? 
– Nie, w okresie walki był zasadniczy cel – przeciwnik. Wspierano się, nie było tego, co miało miejsce gdzie indziej, czego doświadczyła m.in. 27 Wołyńska Dywizja Piechoty, kiedy okazało się, że początkowo walczące po sąsiedzku oddziały sowieckie nagle się wycofały i AK-owcom grozi okrążenie przez Niemców. AK-owcy zachowali się wyjątkowo szlachetnie wobec komunistów, bo skoro wynegocjowali z Niemcami uprawnienia kombatanckie dla siebie, to również komunistów włączono w swoje szeregi, dając legitymacje. 

– Z czego wynikały nieprawdziwe informacje, które Tadeuszowi Komorowskiemu „Borowi” przekazał Antoni Chruściel „Monter” o sowieckich czołgach widzianych na Pradze? Już po odprawie, na której zapadła decyzja, pojawił się Kazimierz Pluta-Czachowski „Kuczaba” (szef łączności), który poinformował o tym, jak wygląda prawda. Czy gdyby stan wiedzy był inny, powstanie mogłoby się opóźnić? 
– Dzisiaj łatwo nam dywagować, bo wiemy, w jakich okolicznościach to nastąpiło. Wówczas informacja była dość względna. Łącznicy docierali, można było coś telefonicznie przekazać, ale szyfrem. Te informacje mogły być nieprecyzyjne. To wcale nie musiało być kłamstwo. Zwróćmy uwagę, że decyzja była polityczna, Stalina, a nie lokalnego dowódcy, który nie chciał zająć Warszawy. Przypominam, że zdawało się, że pozycje niemieckie są słabe, nieprzygotowane do obrony. 

– Czy pamięć o Powstaniu Warszawskim była jednym z kamieni węgielnych Solidarności? 
– Myślę, że tak. Odwoływano się do tego. Ignacy Matuszewski, oficer, który uratował złoto polskie w 1939 r., który stracił w powstaniu jedynaczkę, studentkę zamordowaną przez Niemców, napisał, że Powstanie żyje. Ono zwyciężyło, mimo że żołnierze przegrali swój bój. Ono żyło, bo przekazało pewien ideał następnemu pokoleniu. Te ofiary tysięcy ludzi są jednak pewną wartością, pewnym znakiem, symbolem, edukacyjnym świadectwem tego, że imponderabiliów – to pojęcie z dwudziestolecia międzywojennego – nie można się wyzbyć. Żeby pokonać Polaków, trzeba ich co do jednego wybić. Inaczej zawsze będą dążyć do odzyskania wolności...


A w dalszej części tekstu m.in:
Nawet w sytuacji beznadziejnej, opuszczeni przez Zachód, atakowani przez dwóch wrogów podjęliśmy desperacką walkę o wolność. Oni na dwa miesiące stworzyli Rzeczpospolitą Warszawską..." – Czy dyskusja o sensie powstania, która się przetoczyła w Polsce kilka lat temu, jest dobra? 
– Jakie miejsce powinno być symbolem zrywu sierpnia ’44?

W najszerszej skali, oddziały sprzymierzone z Niemcami, własowcy, żołnierze Kamińskiego, Kałmucy, w dużym stopniu przestraszyli nawet Niemców swoją skalą zbrodni...Powstanie to głównie wyobrażenie walk w ruinach, ale to przecież również straszne ludobójstwo. 



#REKLAMA_POZIOMA#

 

POLECANE
Szokujące słowa Zełenskiego. Ukraiński deputowany: Oświadczył, że czeka na śmierć Donalda Trumpa wideo
Szokujące słowa Zełenskiego. Ukraiński deputowany: "Oświadczył, że czeka na śmierć Donalda Trumpa"

„Zełenski oświadczył, że czeka na śmierć Donalda Trumpa. Na konferencji prasowej powiedział, że stanowisko USA w sprawie członkostwa Ukrainy w NATO może się zmienić, gdy 'politycy się zmienią lub ktoś umrze'” - alarmuje na platformie X deputowany do ukraińskiego parlamentu Artem Dmytruk dołączając nagranie z telewizji SkyNews.

CNN: Rosja wykorzystuje flotę cieni do działań szpiegowskich z ostatniej chwili
CNN: Rosja wykorzystuje flotę cieni do działań szpiegowskich

Rosja wykorzystuje flotę cieni do szpiegowania - podała w czwartek CNN, powołując się na zachodnie i ukraińskie źródła wywiadowcze. Na pokładach tankowców obecni są Rosjanie powiązani ze służbami, w tym byli najemnicy z tzw. grupy Wagnera.

Prezydent zawetował nowe prawo oświatowe: To chaos, ideologizacja i eksperymentowanie z ostatniej chwili
Prezydent zawetował nowe prawo oświatowe: "To chaos, ideologizacja i eksperymentowanie"

Po konsultacjach z nauczycielami, ekspertami i rodzicami prezydent Karol Nawrocki zdecydował o zawetowaniu nowelizacji Prawa oświatowego. Jak podkreślił, proponowane zmiany prowadziłyby do chaosu, ideologizacji szkoły i eksperymentowania na dzieciach.

Okrągły Stół opuścił dziś Pałac Prezydencki, ale decyzja zapadła lata temu pilne
Okrągły Stół opuścił dziś Pałac Prezydencki, ale decyzja zapadła lata temu

Przeniesienie Okrągłego Stołu z Pałacu Prezydenckiego wywołało falę komentarzy i politycznych emocji. Jak się jednak okazuje, nie była to decyzja obecnego prezydenta. Ustalenia w tej sprawie zapadły kilka lat temu, jeszcze za prezydentury Andrzeja Dudy.

Chcieli otwartych granic, planowali atak terrorystyczny w Sylwestra tylko u nas
Chcieli otwartych granic, planowali atak terrorystyczny w Sylwestra

Ludzie generalnie zdolni są do zła i przemocy. Przypadki kiedy te występują po prawej stronie sceny politycznej, są szeroko nagłaśniane. Wielu jednak zapomina, że podobne problemy istnieją również po lewej stronie polityki. Zapomina, albo raczej: nigdy się o wielu „postępowych” radykałach nie dowiaduje, media są bowiem bardzo wybiórcze i faworyzują lewicę.

Źródła: Podpisanie umowy UE-Mercosur opóźnione do stycznia z ostatniej chwili
Źródła: Podpisanie umowy UE-Mercosur opóźnione do stycznia

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen poinformowała przywódców na szczycie w Brukseli, że podpisanie umowy UE-Mercosur zostaje opóźnione do stycznia. Sprawę nagłośniły pragnące zachować anonimowość źródła w Brukseli.

Tusk: „Umowa UE-Mercosur jest bezpieczna”. Gembicka: „Niemiecki łańcuch jest krótki” z ostatniej chwili
Tusk: „Umowa UE-Mercosur jest bezpieczna”. Gembicka: „Niemiecki łańcuch jest krótki”

„Umowa z krajami Mercosur w obecnej wersji jest bezpieczna dla polskich rolników i polskich konsumentów” - stwierdził w czwartek premier Donald Tusk. „Nie jest idealnie, ale nie jest źle” - dodał. Przekonywał, że trudno będzie zablokować umowę, ponieważ... nie ma do tego większości.

Sejm ponownie uchwalił tę samą ustawę o kryptowalutach z ostatniej chwili
Sejm ponownie uchwalił tę samą ustawę o kryptowalutach

Ten sam projekt, te same zapisy i ta sama linia sporu. Rząd ponownie przeprowadził dziś przez Sejm ustawę o rynku kryptoaktywów, mimo wcześniejszego weta prezydenta i sprzeciwu opozycji.

Zełenski rozpoczął wizytę w Polsce. Będzie podjęty temat ekshumacji na Wołyniu z ostatniej chwili
Zełenski rozpoczął wizytę w Polsce. Będzie podjęty temat ekshumacji na Wołyniu

Polityka historyczna, bezpieczeństwo i sprawy gospodarcze będą głównymi tematami rozmów prezydentów Polski i Ukrainy. Wołodymyr Zełenski po raz pierwszy spotka się z Karolem Nawrockim w Pałacu Prezydenckim.

Umowa ws. pierwszej w historii UE listy bezpiecznych krajów pochodzenia prawie na finiszu z ostatniej chwili
Umowa ws. pierwszej w historii UE listy bezpiecznych krajów pochodzenia prawie na finiszu

Negocjatorzy Parlamentu i Rady UE osiągnęli porozumienie polityczne w sprawie utworzenia unijnej listy bezpiecznych krajów pochodzenia, aby przyspieszyć rozpatrywanie wniosków o azyl.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Wysocki: Pamięć o Powstaniu Warszawskim była jednym z kamieni węgielnych Solidarności

O Powstaniu Warszawskim jako elemencie akcji „Burza”, stosunku Naczelnego Wodza do walk i o tym, jakie miejsce powinno być symbolem zrywu sierpnia ’44 – z prof. Wiesławem Wysockim z UKSW rozmawia Mateusz Kosiński.
/ Prof. Wiesław Wysocki, fot. Marcin Żegliński - Tygodnik Solidarność
– Czy przebieg akcji „Burza” do sierpnia 1944 r. dawał podstawy do przygotowań Powstania Warszawskiego? 
– To, że zdecydowano się na powstanie w Warszawie, było aktem desperacji. Zdawano sobie sprawę, że po doświadczeniach „Burzy”, kiedy w styczniu 1944 r. ponownie wojska Armii Czerwonej weszły w granice Rzeczpospolitej, kiedy zapadła decyzja, myślę, że wielu miało wątpliwości co do decyzji premiera Mikołajczyka. To nie był najszczęśliwszy polityk. Wtedy dowództwo Armii Krajowej i przywódcy Polskiego Państwa Podziemnego ujawnili się jako gospodarze danych terenów wobec wkraczających Sowietów. Doświadczeniach ze Wschodu – Wilna, Lwowa i innych miejscowości, to nie nastrajało optymistycznie. Jednocześnie przewidywano, że Warszawa ma inny status niż miejscowości kresowe. Pamiętajmy, że Zachód nazbyt łatwo zgodził się na Linię Curzona, która stała się nieszczęściem dla polskiej polityki. Zarówno na Zachodzie, jak i Wschodzie obsesyjnie obstawano, że to rozgraniczenie między dążeniami sowieckimi i polskimi. Notabene pierwotnie zostawiała ona po polskiej stronie Lwów. 

Desperacja decyzji odnośnie Warszawy polegała na tym, że zaważyły względy polityczne. Jeśli był chociaż cień szansy, to trzeba było go wykorzystać i wobec świata pokazać, że Polacy chcą decydować o sobie w swoim kraju. Dlatego zdecydowano się na podjęcie walki, ale plany były zupełnie inne – walka miała trwać dwa, trzy dni. To miał być element zaskakujący Niemców, ale i wyzwalający miasto. Walki przeciągnęły się długo przy bierności strony sowieckiej, która również nie pozwoliła samolotom alianckim lądować po swojej stronie, co mogło ratować te załogi, które musiały wracać i były narażone na ryzyko zestrzelenia. Pamiętajmy, że Sowieci mieli szansę zajęcia Warszawy, ale wycofali się. Oczywiście ich porażka w bitwie pancernej pod Radzyminem była tylko pretekstem. To była decyzja polityczna, by czekać aż Warszawa się wykrwawi. 

– Czy Stalin, powołując PKWN, sprowokował Polaków do działania? Ten twór zadziałał chociażby na lewicowców w Europie Zachodniej, którzy uważali, że powinniśmy go uznać za oficjalny polski rząd. 
– Wiemy, że PKWN nie powstał w Chełmie, tylko w Moskwie. To był element politycznej prowokacji Stalina. Pamiętajmy, co prowokacyjnie w świat głosiło Radio Kościuszko (Radiostacja nalężąca do komunistycznego ZPP kilkukrotnie powtórzyła wezwanie, w którym znalazły się słowa: „Ludu Warszawy! Do broni! Niech ludność cała stanie murem wokół Krajowej Rady Narodowej, wokół warszawskiej Armii Podziemnej. Uderzcie na Niemców, Udaremnijcie ich plany zburzenia budowli publicznych. Pomóżcie Armii Czerwonej w przeprawie przez Wisłę [...] Milion mieszkańców Warszawy niechaj się stanie milionem żołnierzy, którzy wypędzą niemieckich najeźdźców i zdobędą wolność” – przyp. red.), co prowokacyjnie robił samozwańczy generał Skokowski, który rozlepiał plakaty zachęcające do powstania w Warszawie, w których informowano fałszywie, że „Bór” i Komenda Główna AK opuściła Warszawę. Pamiętajmy prowokację niemiecką, która wzywała warszawian do sypania okopów. Oczywiście reakcji nie było, należało spodziewać się restrykcji. Te wydarzenia musiały wpłynąć na decyzję przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Ona nie zapadła tylko w gronie dowódców wojskowych, ale także z udziałem wicepremiera Jana Stanisława Jankowskiego, który jako delegat rządu na kraj zgodził się na powstanie. 

Pamiętajmy, przez prawie sześć lat przygotowywano młodych żołnierzy, AK-owców, do walki. Wprawdzie była to armia zdyscyplinowana, ale wobec prowokacji, jakie szykowano, bardzo łatwo było dać się w nie wciągnąć. W związku z tym lepiej było sterować odgórnie powstaniem. Zresztą imperatyw walki był dodatkowym bodźcem. Pamiętajmy, że w pierwszych dniach powstania ludność Warszawy była w pełni za powstańcami. Tu nie było oporów, wszyscy byli szczęśliwi, że można się na wrogu odegrać. To miało olbrzymi wpływ psychologiczny.

W kwestii militarnej – zdawano sobie sprawę, że skoro Sowieci mają dwa przyczółki na linii Wisły, to oznacza, że będą chcieli przejść do ofensywy, a Warszawa jest w centrum ich działań. Jednak motywy polityczne były ważniejsze niż militarne. Okazało się, że brutalna polityka weszła do gry, Stalin zdecydował, że na pół roku zamrozi działania. Inna sprawa, że wtedy Sowieci nie spotkaliby aliantów na Renie, tylko gdzieś dalej. Stalin miałby więcej do zaoferowania w ramach różnych wymian. Mógłby być większym potentatem politycznym. 

– Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski był przeciwnikiem wybuchu powstania. Jak wyglądały relacje między premierem Mikołajczykiem, komendą główną AK a Sosnkowskim?
– Generał Sosnkowski jako Naczelny Wódz był człowiekiem, który znakomicie kalkulował sytuację. Świetnie ją opracowywał intelektualnie, natomiast znane jest jego hamletyzowanie. On jednak potrzebował Naczelnego Wodza, to był doskonały Szef Sztabu, natomiast jako Naczelny Wódz nie potrafił podjąć jednoznacznej decyzji. To, że był przeciwny powstaniu, to jedno, ale nie zabronił go. Inna sprawa, że wcześniej podjęto decyzję, że to w kraju zapadnie decyzja. Mikołajczyk, jako premier, parł do powstania, bo twierdził, że to będzie atut w rozmowach ze Stalinem. Uważał, że wszystkie sprawy związane z Sowietami, jeśli są niekorzystne dla Polski, należy przemilczeć. Jednak, licząc na ich dobrą wolę, bardzo się przeliczył. Jego zabiegi na Kremlu były wyjątkowo żałosne i na dobrą sprawę degradował urząd Premiera RP. Dobrze, że szybko odszedł. Przyjeżdżając później do Polski w randze wicepremiera, był raczej marionetką, do dziś pozostał slogan, który pojawił się przy okazji wyborów – „Wrzucasz Mikołajczyk, wychodzi Gomułka”. To był człowiek, który nie nadawał się do polityki na tym szczeblu. Nie da się go obronić, zachowywał się jak skunks – zarówno w życiu publicznym, jak i prywatnym. Chodzi m.in. o współpracowników, których porzucił, którzy za jego ucieczkę zapłacili olbrzymią cenę. 

– Czytając wspomnienia z okresu przed powstaniem, mam wrażenie, że dominowało przekonanie, że Trzecia Rzesza wkrótce upadnie… 
– Pamiętajmy, że w Warszawie przez kilka dni ewakuował się cały personel cywilny, niemiecka administracja. Oni później zaczęli wracać, ale te powroty były mniej widoczne, natomiast ucieczka była paniczna. Wychodzenie Niemców wywołało odpowiednie wrażenie. W Powstaniu Warszawskim wzięli udział nie tylko AK-owcy, ale i żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych, a także około 800 komunistów... 

– Nie było napięć? 
– Nie, w okresie walki był zasadniczy cel – przeciwnik. Wspierano się, nie było tego, co miało miejsce gdzie indziej, czego doświadczyła m.in. 27 Wołyńska Dywizja Piechoty, kiedy okazało się, że początkowo walczące po sąsiedzku oddziały sowieckie nagle się wycofały i AK-owcom grozi okrążenie przez Niemców. AK-owcy zachowali się wyjątkowo szlachetnie wobec komunistów, bo skoro wynegocjowali z Niemcami uprawnienia kombatanckie dla siebie, to również komunistów włączono w swoje szeregi, dając legitymacje. 

– Z czego wynikały nieprawdziwe informacje, które Tadeuszowi Komorowskiemu „Borowi” przekazał Antoni Chruściel „Monter” o sowieckich czołgach widzianych na Pradze? Już po odprawie, na której zapadła decyzja, pojawił się Kazimierz Pluta-Czachowski „Kuczaba” (szef łączności), który poinformował o tym, jak wygląda prawda. Czy gdyby stan wiedzy był inny, powstanie mogłoby się opóźnić? 
– Dzisiaj łatwo nam dywagować, bo wiemy, w jakich okolicznościach to nastąpiło. Wówczas informacja była dość względna. Łącznicy docierali, można było coś telefonicznie przekazać, ale szyfrem. Te informacje mogły być nieprecyzyjne. To wcale nie musiało być kłamstwo. Zwróćmy uwagę, że decyzja była polityczna, Stalina, a nie lokalnego dowódcy, który nie chciał zająć Warszawy. Przypominam, że zdawało się, że pozycje niemieckie są słabe, nieprzygotowane do obrony. 

– Czy pamięć o Powstaniu Warszawskim była jednym z kamieni węgielnych Solidarności? 
– Myślę, że tak. Odwoływano się do tego. Ignacy Matuszewski, oficer, który uratował złoto polskie w 1939 r., który stracił w powstaniu jedynaczkę, studentkę zamordowaną przez Niemców, napisał, że Powstanie żyje. Ono zwyciężyło, mimo że żołnierze przegrali swój bój. Ono żyło, bo przekazało pewien ideał następnemu pokoleniu. Te ofiary tysięcy ludzi są jednak pewną wartością, pewnym znakiem, symbolem, edukacyjnym świadectwem tego, że imponderabiliów – to pojęcie z dwudziestolecia międzywojennego – nie można się wyzbyć. Żeby pokonać Polaków, trzeba ich co do jednego wybić. Inaczej zawsze będą dążyć do odzyskania wolności...


A w dalszej części tekstu m.in:
Nawet w sytuacji beznadziejnej, opuszczeni przez Zachód, atakowani przez dwóch wrogów podjęliśmy desperacką walkę o wolność. Oni na dwa miesiące stworzyli Rzeczpospolitą Warszawską..." – Czy dyskusja o sensie powstania, która się przetoczyła w Polsce kilka lat temu, jest dobra? 
– Jakie miejsce powinno być symbolem zrywu sierpnia ’44?

W najszerszej skali, oddziały sprzymierzone z Niemcami, własowcy, żołnierze Kamińskiego, Kałmucy, w dużym stopniu przestraszyli nawet Niemców swoją skalą zbrodni...Powstanie to głównie wyobrażenie walk w ruinach, ale to przecież również straszne ludobójstwo. 



#REKLAMA_POZIOMA#


 

Polecane