11 października 2019 r. w warszawskiej Świetlicy Wolności odbyła się ważna debata pt. „Czym jest geopolityka?”. W Salonie Dyskusyjnym Nowej Konfederacji starli się: miłośnik prawdy Michał Lubina oraz pragmatyk polskiej geopolityki Jacek Bartosiak.
Jako że została ona zaplanowana tuż przed wyborami, echa jej pobrzmiewają również za oceanem dopiero po wyborach. Debata pokazała ogromną przepaść pomiędzy światem polskiej polityki zupełnie oderwanej od realiów geopolityki. Na setki profesjonalnych instytucji zajmujących się polityką i strategicznymi dla państwa polskiego obszarami geopolityką zajmuje się wąska grupa ludzi. Żeby nie być gołosłownym, dr Bartosiak przytoczył wiele konkretnych przykładów na brak myślenia geopolitycznego, również w najważniejszych obszarach polskiego państwa. Podam tylko jeden z nich: koncepcję udzielenia pomocy w ewentualnym konflikcie państw bałtyckich z Rosją i ewentualną reakcję wojska polskiego w obszarze kaliningradzkim. Czy mamy takie warianty? Czy wojsko ćwiczy takie scenariusze i czy posiadamy wiedzę, jak zachowają się w takiej sytuacji Amerykanie? Czy istnieją ścieżki komunikacyjne pomiędzy MSZ a ministerstwem obrony? Te pytania można mnożyć. Pokazują one, jak wiele jest do zrobienia w polskim państwie. Jeśli nawet są takie decyzje podejmowane w strategicznych gabinetach, to czy mogą one wyjść na korytarze tych instytucji bez podjęcia ryzyka ich natychmiastowego upublicznienia? Wojna polsko-polska pokazuje wielki chaos i anarchizację polskiego państwa. Brak ochrony polskich interesów, powszechny nepotyzm i kulturę rabunku państwa w każdym z obszarów, aby się tylko obłowić. Państwo nasze jest chore i trzeba je natychmiast naprawiać. Leży to w interesie wszystkich racjonalnie myślących Polaków, o czym również dyskutuje się wśród Polonii za oceanem. Lecz nie można nas odsunąć od tej dyskusji. Trzeba umieć Polonię zintegrować w system państwa polskiego. To, że mieszkamy w strategicznych dla Polski państwach, jest naszą zaletą, jesteśmy dziennikarzami, biznesmenami, naukowcami, lekarzami, osobami wpływowymi w danym kraju zamieszkania i możemy działać w interesie państwa polskiego. Trzeba tylko usiąść z nami przy stole konferencyjnym i zadać pytanie: Co możemy zrobić razem dla Polski?
Z naszego punktu widzenia konieczne jest inne myślenie o polskich placówkach dyplomatycznych. Posłużę się przykładem z Instytutu Spraw Międzynarodowych, którego byłem wieloletnim członkiem. Pomagałem wówczas przy organizacji wizyt kilku znaczących dyplomatów. Po pytaniu: „Z kim Pan/Pani chciałby/chciałaby się spotkać w Milwaukee?”, zawsze padała ta sama odpowiedź: „Ze środowiskiem biznesowym”. Wyjątkiem był polski dyplomata, który chciał zobaczyć słynne Milwaukee Art Museum. To pokazuje i potwierdza wnioski z debaty, którą oglądałem. Polskie placówki dyplomatyczne nie zajmują się polską gospodarką, a specjalista ds. Polonii musi – tak jak cała obsada takiej placówki – być z Polski. Ambasadorem Izraela w USA jest urodzony i wykształcony w Ameryce Ron Dermer. Studiował w prestiżowej, biznesowej Wharton School of the University of Pennsylvania. My też wysyłamy nasze dzieci na studia do prestiżowych szkół, ale w Polsce nikt o nas nie myśli jako o wartości dodanej, tylko jesteśmy dla państwa problemem, z którym do dziś nie wiadomo, co zrobić.
