Ryszard Czarnecki: Zachód słabnie czy wygrywa? Spór między Macronem i Pompeo

Rzadko się zdarza, aby dwóch polityków, mówiących całkiem sprzeczne rzeczy, miało jednocześnie rację. Taka sytuacja zdarzyła się w poprzedni weekend na corocznej konferencji dotyczącej bezpieczeństwa, która tradycyjnie odbywa się w Monachium.
 Ryszard Czarnecki: Zachód słabnie czy wygrywa? Spór między Macronem i Pompeo
/ YT, print screen/AFP
Zachód wygrywa i ... słabnie
W bawarskiej stolicy sekretarz stanu USA Mike Pompeo polemizując z wcześniejszym antyamerykańskim wystąpieniem prezydenta Republiki Federalnej Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera powiedział, że „Zachód wygrywa”. Na tej samej konferencji prezydent Francji Emanuel Macron uzasadniając konieczność „zaprzyjaźnienia się” Europy z Rosją  stwierdził, że jest to konieczne, bo Zachód  jest słaby i słabnie. Paradoksalnie i Amerykanin i Francuz mieli rację. Faktycznie, szef MSZ USA przywołując rzeczywistość i mówiąc, że Zachód wygrywa, bo rosną przecież nakłady budżetowe poszczególnych członków NATO na obronność:  Waszyngton, Warszawa, Londyn, Ankara czy Bałtowie co prawda wciąż są jedynymi, który przekraczają 2 proc. PKB na potrzeby związane z armią i zbrojeniami, ale po bezwzględnych monitach prezydenta Donalda Trumpa skala tych wydatków rośnie również choćby w Niemczech. Zachód nie tylko ,jak się wydaje , na trwałe „wyrwał” Ukrainę Rosji, ale zaczął również neutralizować wpływy Moskwy na Białorusi, co dotychczas wydawało się „mission impossible”. A jeszcze 10-12 lat temu za pierwszej kadencji prezydenta Barracka Obamy Biały Dom swoją polityką wręcz umacniał rosyjskie wpływy w naszym regionie Europy, a nie je osłabiał! Zachód otworzył też pole konfrontacji z Chinami. Zwłaszcza mówimy o USA, bo apele sekretarza obrony mocarstwa „numer 1” na świecie Marka Espera w tymże Monachium o współpracę Europy z USA w przeciwstawianiu się Chinom przyjęto i na konferencji i w UE bardzo sceptycznie.
Europa traci dystans do wszystkich - poza Afryką...
Z drugiej strony można Macrona nie lubić – cały czas dostarcza ku temu licznych powodów – ale trudno się z  nim nie zgodzić: Zachód rzeczywiście słabnie. Tu nie chodzi tylko o politykę – odejście Wielkiej Brytanii jest wizerunkową katastrofą Europy w świecie, bo pokazuje chwiejność „europejskiego projektu” i fakt, że Europa nie jest partnerem poważniejszym i bardziej przewidywalnym niż kilka lat wstecz – wręcz przeciwnie. Europa słabnie też gospodarczo, bo nie tylko nie doścignęła ,gdy chodzi o rozwój ekonomiczny USA –  co miała osiągnąć zgodnie z zapisami Strategii Lizbońskiej w roku 2010 (sic!) –  ale systematyczne traci dystans do Ameryki, lecz też do – dynamicznie rozwijających się bez gorsetu regulacyjnego, charakterystycznego dla Unii Europejskiej, państw Azji. W ostatnim półwieczu jedynym kontynentem nad którym Europa zwiększyła dystans ekonomiczny jest…  Afryka. To z kolei generuje systematycznie zwiększanie kwot na unijną pomoc dla „Czarnego Lądu”, co przychodzi tym łatwiej, im większe były kolonialne uwikłania poszczególnych państw UE.
Wreszcie Europa słabnie demograficznie, a przed katastrofą ratuje ją import ludnościowy z Afryki i Azji, co z kolei systematycznie zmienia strukturę społeczną, kulturową, cywilizacyjną i religijną Starego Kontynentu.
Prezenty dla Kremla...
Zatem polityczny paradoks A. D. 2020 stał się faktem: przywódcy euroatlantyckiej wspólnoty mają rację jednocześnie, choć jeden z nich opisuje stan Zachodu trzymając kciuk do góry (Pompeo), a drugi trzymając kciuk w dół (Macron). Rzecz w tym, że na oba, amerykański i francuski punkt widzenia, mocno rzutują współczesne uwarunkowania obu tych państw. Sekretarz Stanu USA pokazuje, skądinąd rzeczywiste, sukcesy administracji Republikanów na dziewięć miesięcy przed wyborami do Białego Domu. Zaś francuski prezydent autentyczną słabością Zachodu, a mówiąc ściślej:  Europy, uzasadnia historycznie uwarunkowaną w Paryżu chęć romansu z rosyjskim caratem – wszystko jedno czy „białym” czy „czerwonym” czy „postczerwonym” czyli putinowskim.
Gdzie w tym wszystkim jest Polska? Bycie w słabnącej Europie nie powinno u nas wywoływać poczucia „Schadenfreude”, bo mimo ewidentnej dyskryminacji przez struktury UE państwa polskiego musimy mieć świadomość, że Europa słaba i podzielona – a do tego skądinąd prowadzi polityka Brukseli, Berlina czy Paryża – będzie tym łatwiejszym łupem Rosji. Z drugiej strony szaleństwem byłoby skorzystanie z zaproszenia do antyamerykańskiego tańca, które wystosował „Urbi et Orbi” były szef MSZ RFN, obecnie piastujący urząd prezydenta Republiki Federalnej. Europy nie wzmocni traktowanie na równi jako potencjalnych czy rzeczywistych wrogów naszej wspólnoty jednocześnie i Rosji i Chin i … USA. Osłabianie wspólnoty transatlantyckiej takimi ideologicznymi hasłami, które kiedyś deklamował szef Rady Europejskiej Donald Tusk, a  teraz czyni to głowa „państwa numer 1” w Unii to prezent dla Kremla. Branie przez nas udziału w takim antyamerykańskim „coming-out” świadczyłoby o zaniku instynktów samozachowawczych.
Czy Europa odmrozi sobie uszy na złość „wujowi Samowi"?
A może chodzi po prostu o różnicę interesów? Steinmeier tupie – oczywiście lewą jako socjalista – nóżką, bo amerykański prezydent mimo swoich niemieckich korzeni wszedł Berlinowi w szkodę w sprawie Nord Streamu czy wspierając premiera Johnsona w sprawie Brexitu (a „miękkie lądowanie” Londynu mogłoby oznaczać zachętę do kolejnych „exitow” , jeśli nie z UE, to z eurolandu), czy wreszcie wybierając Polskę jako amerykańskiego partnera „numer 1” w UE po decyzji Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej o ewakuacji z coraz wolniej płynącego europejskiego okrętu. Ta różnica interesów jest również widoczna między największymi playmakerami w Unii typu Niemcy i Francja, a krajami naszego regionu. W Europie Środkowo-Wschodniej czy Środkowo-Południowej (Bałkany) możemy różnić się stosunkiem do Moskwy, ale na tle „starej Unii” ta „nowa Unia” jest bardzo „proamerykańska”, co wynika i z historii ostatnich dekad i z bieżących uwarunkowań politycznych.
Berlin i Paryż rywalizując o wpływy z USA na Starym Kontynencie pozwalają  sobie na tani politycznie antyamerykanizm, wiedząc, że nie zaskutkuje on wycofaniem się „US Army” z Europy, ani nie doprowadzi, przynajmniej za obecnego lokatora Białego Domu – w przeciwieństwie jego poprzednika – do reorientacji amerykańskiej polityki zagranicznej i zamianę sojuszy z Europy Zachodniej na Federację Rosyjską. Jednak taki antyamerykanizm, intelektualnie tani, jest „mission impossible” dla Polski, Grupy Wyszehradzkiej, Bałtów czy Bałkanów. Nasz region Europy może powiedzieć do „starej Unii” słowami Ignacego Krasickiego „Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie. Dla Was to igraszka, nam chodzi o życie!”. Dla państw z dawnej sowieckiej strefy wpływów to USA są sojusznikiem, z którym trzeba i warto twardo negocjować warunki współpracy, ale do którego jednak nie wolno odwracać się plecami i trawestując znane powiedzenie twierdzić, że „na złość wujowi Samowi odmrożę sobie uszy”.
Polska jest częścią słabnącego Zachodu, który w ostatnich latach źródeł wzmocnienia może upatrywać w roli USA w świecie i amerykańskiego wspierania prawdziwych sojuszników w Europie.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (24.02.2020)
 

 

POLECANE
Weto prezydenta Nawrockiego ws. Ukrainy. Jest oświadczenie KE z ostatniej chwili
Weto prezydenta Nawrockiego ws. Ukrainy. Jest oświadczenie KE

Zgodnie z dyrektywą o ochronie tymczasowej pomoc Ukraińcom musi być udzielona, ale poziom świadczeń socjalnych i rodzinnych określają państwa członkowskie - oświadczył we wtorek rzecznik Komisji Europejskiej Markus Lammert.

Waldemar Żurek przybył do KRS i groził sędziom z ostatniej chwili
Waldemar Żurek przybył do KRS i groził sędziom

Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek po raz pierwszy od objęcia urzędu pojawił się w siedzibie Krajowej Rady Sądownictwa. Podczas swojego przemówienia otwierającego posiedzenie rady wygłosił ostrą krytykę jej obecnego składu, podważając legalność sędziowskiej części KRS. Groził przy tym zebranym konsekwencjami prawnymi i stwierdził, że będzie dążył, by sędziowie Rady opuścili budynek.

Prokurator Ewa Wrzosek delegowana do Ministerstwa Sprawiedliwości pilne
Prokurator Ewa Wrzosek delegowana do Ministerstwa Sprawiedliwości

Prokurator Ewa Wrzosek objęła stanowisko radcy generalnego w biurze ministra sprawiedliwości – podał w komunikacie resort sprawiedliwości.

Niemcy ogłosiły swój sukces. Pozbyli się 10 tysięcy imigrantów od maja z ostatniej chwili
Niemcy ogłosiły swój sukces. Pozbyli się 10 tysięcy imigrantów od maja

Niemiecki minister spraw wewnętrznych Alexander Dobrindt ocenia restrykcje w polityce azylowej wprowadzone przez nowy rząd jako duży sukces. Kluczowym dowodem na skuteczność tych działań ma być liczba migrantów zawróconych na granicy – od 8 maja było to ponad 10 tysięcy osób, z czego około 550 to osoby ubiegające się o azyl.

Pilny komunikat dla miejscowości nadmorskich pilne
Pilny komunikat dla miejscowości nadmorskich

Główny Inspektor Sanitarny wydał ostrzeżenia dla kilkudziesięciu nadmorskich miejscowości.

Zdecydowana odpowiedź rzecznika prezydenta na krytykę prezesa Związku Ukraińców w Polsce z ostatniej chwili
Zdecydowana odpowiedź rzecznika prezydenta na krytykę prezesa Związku Ukraińców w Polsce

Decyzja prezydenta Karola Nawrockiego o zawetowaniu ustawy dotyczącej pomocy obywatelom Ukrainy wywołała impulsywną reakcję Mirosława Skórki, prezesa Związku Ukraińców w Polsce. Jego wypowiedź w TVP Info zdecydowanie skomentował Rafał Leśkiewicz, rzecznik prezydenta, nazywając ją bezczelnymi manipulacjami, obrażającymi prezydenta RP.

Ranny żołnierz. Kosiniak-Kamysz: To ataki szkolonych bandytów z ostatniej chwili
Ranny żołnierz. Kosiniak-Kamysz: To ataki szkolonych bandytów

– Znów wzrasta liczba incydentów na granicy z Białorusią, wojsko jest cały czas do dyspozycji – mówił we wtorek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Zaznaczył, że stan żołnierza, który w poniedziałek został ranny na tej granicy, jest stabilny, a sprawę wyjaśnia Żandarmeria Wojskowa.

Ruchniewicz prosi Niemców o pomoc w zwolnieniu Hanny Radziejowskiej z Instytutu Pileckiego Wiadomości
Ruchniewicz prosi Niemców o pomoc w zwolnieniu Hanny Radziejowskiej z Instytutu Pileckiego

Hanna Radziejowska, kierowniczka berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego, nie tylko została odwołana ze stanowiska, ale grozi jej również dyscyplinarne zwolnienie. Powodem ma być wysłanie poufnego listu do minister kultury Marty Cienkowskiej, w którym zgłosiła nieprawidłowości w funkcjonowaniu instytucji.

Pogoniliśmy alkopatusów. Wojewódzki i Palikot skazani, zapłacą gigantyczne kary gorące
"Pogoniliśmy alkopatusów". Wojewódzki i Palikot skazani, zapłacą gigantyczne kary

Janusz Palikot i Jakub Wojewódzki złamali ustawę o wychowaniu w trzeźwości. Wyrok, który z tego powodu nakładał na nich finansowe kary, się uprawomocnił.

Sting został pozwany. Chodzi o hit „Every Breath You Take” z ostatniej chwili
Sting został pozwany. Chodzi o hit „Every Breath You Take”

Andy Summers i Stewart Copeland, byli członkowie zespołu The Police, skierowali do sądu pozew przeciwko Stingowi. Domagają się od niego wielomilionowego odszkodowania za tantiemy, które – według nich – niesłusznie im odebrano, szczególnie w związku z utworem „Every Breath You Take”.

REKLAMA

Ryszard Czarnecki: Zachód słabnie czy wygrywa? Spór między Macronem i Pompeo

Rzadko się zdarza, aby dwóch polityków, mówiących całkiem sprzeczne rzeczy, miało jednocześnie rację. Taka sytuacja zdarzyła się w poprzedni weekend na corocznej konferencji dotyczącej bezpieczeństwa, która tradycyjnie odbywa się w Monachium.
 Ryszard Czarnecki: Zachód słabnie czy wygrywa? Spór między Macronem i Pompeo
/ YT, print screen/AFP
Zachód wygrywa i ... słabnie
W bawarskiej stolicy sekretarz stanu USA Mike Pompeo polemizując z wcześniejszym antyamerykańskim wystąpieniem prezydenta Republiki Federalnej Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera powiedział, że „Zachód wygrywa”. Na tej samej konferencji prezydent Francji Emanuel Macron uzasadniając konieczność „zaprzyjaźnienia się” Europy z Rosją  stwierdził, że jest to konieczne, bo Zachód  jest słaby i słabnie. Paradoksalnie i Amerykanin i Francuz mieli rację. Faktycznie, szef MSZ USA przywołując rzeczywistość i mówiąc, że Zachód wygrywa, bo rosną przecież nakłady budżetowe poszczególnych członków NATO na obronność:  Waszyngton, Warszawa, Londyn, Ankara czy Bałtowie co prawda wciąż są jedynymi, który przekraczają 2 proc. PKB na potrzeby związane z armią i zbrojeniami, ale po bezwzględnych monitach prezydenta Donalda Trumpa skala tych wydatków rośnie również choćby w Niemczech. Zachód nie tylko ,jak się wydaje , na trwałe „wyrwał” Ukrainę Rosji, ale zaczął również neutralizować wpływy Moskwy na Białorusi, co dotychczas wydawało się „mission impossible”. A jeszcze 10-12 lat temu za pierwszej kadencji prezydenta Barracka Obamy Biały Dom swoją polityką wręcz umacniał rosyjskie wpływy w naszym regionie Europy, a nie je osłabiał! Zachód otworzył też pole konfrontacji z Chinami. Zwłaszcza mówimy o USA, bo apele sekretarza obrony mocarstwa „numer 1” na świecie Marka Espera w tymże Monachium o współpracę Europy z USA w przeciwstawianiu się Chinom przyjęto i na konferencji i w UE bardzo sceptycznie.
Europa traci dystans do wszystkich - poza Afryką...
Z drugiej strony można Macrona nie lubić – cały czas dostarcza ku temu licznych powodów – ale trudno się z  nim nie zgodzić: Zachód rzeczywiście słabnie. Tu nie chodzi tylko o politykę – odejście Wielkiej Brytanii jest wizerunkową katastrofą Europy w świecie, bo pokazuje chwiejność „europejskiego projektu” i fakt, że Europa nie jest partnerem poważniejszym i bardziej przewidywalnym niż kilka lat wstecz – wręcz przeciwnie. Europa słabnie też gospodarczo, bo nie tylko nie doścignęła ,gdy chodzi o rozwój ekonomiczny USA –  co miała osiągnąć zgodnie z zapisami Strategii Lizbońskiej w roku 2010 (sic!) –  ale systematyczne traci dystans do Ameryki, lecz też do – dynamicznie rozwijających się bez gorsetu regulacyjnego, charakterystycznego dla Unii Europejskiej, państw Azji. W ostatnim półwieczu jedynym kontynentem nad którym Europa zwiększyła dystans ekonomiczny jest…  Afryka. To z kolei generuje systematycznie zwiększanie kwot na unijną pomoc dla „Czarnego Lądu”, co przychodzi tym łatwiej, im większe były kolonialne uwikłania poszczególnych państw UE.
Wreszcie Europa słabnie demograficznie, a przed katastrofą ratuje ją import ludnościowy z Afryki i Azji, co z kolei systematycznie zmienia strukturę społeczną, kulturową, cywilizacyjną i religijną Starego Kontynentu.
Prezenty dla Kremla...
Zatem polityczny paradoks A. D. 2020 stał się faktem: przywódcy euroatlantyckiej wspólnoty mają rację jednocześnie, choć jeden z nich opisuje stan Zachodu trzymając kciuk do góry (Pompeo), a drugi trzymając kciuk w dół (Macron). Rzecz w tym, że na oba, amerykański i francuski punkt widzenia, mocno rzutują współczesne uwarunkowania obu tych państw. Sekretarz Stanu USA pokazuje, skądinąd rzeczywiste, sukcesy administracji Republikanów na dziewięć miesięcy przed wyborami do Białego Domu. Zaś francuski prezydent autentyczną słabością Zachodu, a mówiąc ściślej:  Europy, uzasadnia historycznie uwarunkowaną w Paryżu chęć romansu z rosyjskim caratem – wszystko jedno czy „białym” czy „czerwonym” czy „postczerwonym” czyli putinowskim.
Gdzie w tym wszystkim jest Polska? Bycie w słabnącej Europie nie powinno u nas wywoływać poczucia „Schadenfreude”, bo mimo ewidentnej dyskryminacji przez struktury UE państwa polskiego musimy mieć świadomość, że Europa słaba i podzielona – a do tego skądinąd prowadzi polityka Brukseli, Berlina czy Paryża – będzie tym łatwiejszym łupem Rosji. Z drugiej strony szaleństwem byłoby skorzystanie z zaproszenia do antyamerykańskiego tańca, które wystosował „Urbi et Orbi” były szef MSZ RFN, obecnie piastujący urząd prezydenta Republiki Federalnej. Europy nie wzmocni traktowanie na równi jako potencjalnych czy rzeczywistych wrogów naszej wspólnoty jednocześnie i Rosji i Chin i … USA. Osłabianie wspólnoty transatlantyckiej takimi ideologicznymi hasłami, które kiedyś deklamował szef Rady Europejskiej Donald Tusk, a  teraz czyni to głowa „państwa numer 1” w Unii to prezent dla Kremla. Branie przez nas udziału w takim antyamerykańskim „coming-out” świadczyłoby o zaniku instynktów samozachowawczych.
Czy Europa odmrozi sobie uszy na złość „wujowi Samowi"?
A może chodzi po prostu o różnicę interesów? Steinmeier tupie – oczywiście lewą jako socjalista – nóżką, bo amerykański prezydent mimo swoich niemieckich korzeni wszedł Berlinowi w szkodę w sprawie Nord Streamu czy wspierając premiera Johnsona w sprawie Brexitu (a „miękkie lądowanie” Londynu mogłoby oznaczać zachętę do kolejnych „exitow” , jeśli nie z UE, to z eurolandu), czy wreszcie wybierając Polskę jako amerykańskiego partnera „numer 1” w UE po decyzji Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej o ewakuacji z coraz wolniej płynącego europejskiego okrętu. Ta różnica interesów jest również widoczna między największymi playmakerami w Unii typu Niemcy i Francja, a krajami naszego regionu. W Europie Środkowo-Wschodniej czy Środkowo-Południowej (Bałkany) możemy różnić się stosunkiem do Moskwy, ale na tle „starej Unii” ta „nowa Unia” jest bardzo „proamerykańska”, co wynika i z historii ostatnich dekad i z bieżących uwarunkowań politycznych.
Berlin i Paryż rywalizując o wpływy z USA na Starym Kontynencie pozwalają  sobie na tani politycznie antyamerykanizm, wiedząc, że nie zaskutkuje on wycofaniem się „US Army” z Europy, ani nie doprowadzi, przynajmniej za obecnego lokatora Białego Domu – w przeciwieństwie jego poprzednika – do reorientacji amerykańskiej polityki zagranicznej i zamianę sojuszy z Europy Zachodniej na Federację Rosyjską. Jednak taki antyamerykanizm, intelektualnie tani, jest „mission impossible” dla Polski, Grupy Wyszehradzkiej, Bałtów czy Bałkanów. Nasz region Europy może powiedzieć do „starej Unii” słowami Ignacego Krasickiego „Chłopcy, przestańcie, bo się źle bawicie. Dla Was to igraszka, nam chodzi o życie!”. Dla państw z dawnej sowieckiej strefy wpływów to USA są sojusznikiem, z którym trzeba i warto twardo negocjować warunki współpracy, ale do którego jednak nie wolno odwracać się plecami i trawestując znane powiedzenie twierdzić, że „na złość wujowi Samowi odmrożę sobie uszy”.
Polska jest częścią słabnącego Zachodu, który w ostatnich latach źródeł wzmocnienia może upatrywać w roli USA w świecie i amerykańskiego wspierania prawdziwych sojuszników w Europie.

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (24.02.2020)
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe