[Tylko u nas] Michał Bruszewski: Chory chiński ekspansjonizm. Koronawirus blokuje Jedwabny Szlak

To już nie zadyszka gospodarczej ekspansji Pekinu ale poważny kaszel. Epidemia koronawirusa w chińskiej fabryce świata spowodowała zatory w produkcji a zatem uderzyła w globalny biznes. W sytuacji gdy to właśnie międzynarodowa handlowa gra ma być filarem uzyskiwania przez Chiny statusu supermocarstwa plan czerwonych mandarynów wali się w posadach. Rozszerzanie się epidemii na cały świat z każdym dniem uderza rykoszetem w Pekin. Czy to inflacja chińskiego „brandu”?
 [Tylko u nas] Michał Bruszewski: Chory chiński ekspansjonizm. Koronawirus blokuje Jedwabny Szlak
/ Pixabay.com
Bez mała osiem lub dziewięć lat temu w szeroko pojętych warszawskich kołach dyskusyjnych, by nie wypowiedzieć alergicznego słowa „salon”, pojawił się temat Chin i Pekinu w geopolitycznej rozgrywce. Z zaciekawieniem można było słuchać opowieści o gospodarczym tygrysie z Dalekiej Azji, który przestał być pariasem a stał się wiodącym imperium rzucającym wyzwanie innym możnym. Dekadę temu Chiny były wdzięcznym tematem dla większości ekspertów, a dla osób interesujących się sprawami międzynarodowymi (termin „geopolityka” jeszcze nie był tak popularny) dyskusje o roli Pekinu w światowym ładzie wywoływały ożywczy intelektualny ferment. Oczywiście jak w każdym dyskusyjnym gronie, po latach „klepania” jednego tematu, na rozstaju dróg, jedni poszli w kierunku radykalizmu wieszcząc, że za chwilę cały świat będzie musiał mówić po chińsku, gdy inni zachowali zdrowy rozsądek. Ówczesny boom na dyskusje o Chinach chyba trafił na podatny grunt, na podglebie tego uśpionego geopolitycznego lęku Polaków ściśniętych w centralnej Europie, między różnymi koncepcjami na światową politykę a piętrzącymi się zagrożeniami z różnych stron. 

Spójrzmy jak wtedy wyglądała geostrategiczna szachownica. Oto w 2009 roku amerykański prezydent Barack Hussein Obama postawił na tzw. reset z Rosją i to w chwili gdy wcześniej rosyjskie bomby spadały na gruzińskie miasta (2008 r.), a jak pokazała przyszłość, moskiewska soldateska podobny scenariusz pisała także dla Ukrainy (2014 r.). Ówczesne europejskie rządy nie pomogły Waszyngtonowi by zmienił zdanie na temat Rosji skoro same zaordynowały swoim elitom zamknąć oczy i ściskać się z euroazjatyckim niedźwiedziem. Pamiętamy co mówił w 2008 roku w Tbilisi śp. Lech Kaczyński, polski prezydent – „dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, a później może i czas na mój kraj, Polskę”. Szkoda, że wtedy nikt go nie słuchał gdy przestrzegał przed rosyjskim neoimperializmem. Dzisiaj już wiemy jak historia przyznała rację profesorowi Kaczyńskiemu. Oby mylił się chociaż w tym ostatnim aspekcie. Paradoksalnie europejskie elity go nie posłuchały ale Polacy odrobili tę lekcję. Polityka nie znosi próżni a ówczesna zgubna doktryna Obamy oraz Unii Europejskiej spolaryzowała nie tylko międzynarodową opinię publiczną ale nawet różne koła dyskusyjne w Polsce. Na zasadzie sumaryczności wszelkiej maści atrakcyjnych informacji o sukcesie gospodarczym, rosnącej potędze a zarazem próbie budowania połączeń ze światem Chiny rosły w polskich oczach trochę jako biznesowa ciekawostka, a trochę jako przeciwwaga dla polityki Putina – zwłaszcza ze względu na geografię. Nie chcę przesądzać na ile było to myślenie życzeniowe a na ile realpolityk. Obudzony z letargu chiński smok rozpalał polskie umysły a potwierdzeniem na sens zacieśniania polsko-chińskich relacji miał być fakt, że z Pekinem biznesy robił wówczas każdy liczący się gracz. Potem moda na dyskusję o Chinach lekko przyblakła gdy w 2016 roku przeszła kontrrewolucyjna republikańska fala a następcą Obamy został Trump i prawica umościła się zarówno w Białym Domu jak i Kongresie USA. Co prawda, zachłyśnięcie się niskimi kosztami chińskiej produkcji prysło jeszcze przed zwycięstwem Republikanów ale koniec tandemu Obama-Clinton jest cezurą, w międzynarodowej polityce, nie bez znaczenia. Wróćmy do Pekinu. Chiński dynamizm zaszokował świat swoją skutecznością ale chyba nie trzeba pouczać kom-mandarynów o dwóch stronach medalu (sławetne yin i yang). Każdy sukces kosztuje. Absorpcja przez Pekin światowego kapitału, przenoszenie produkcji nad Żółtą Rzekę, wysoki wzrost gospodarczy, a potem wyjście do przodu, odwrócenie wektorów – Pekin już tak nie ściągał do siebie, już się najadł i zaczął ekspandować, wypychać poza granice, z chudego zagłodzonego i przestraszonego lennika maoizmu pracującego za przysłowiową miskę ryżu stał się przesyconym biznesmenem z cygarem i w najdroższym garniturze, prymusem state kapitalizmu. 

Chiny były trochę jak ten (geopolityczny) komiwojażer, który fartownie wstrzelił się w hossę na rynku a wszyscy nagle podziwiali jego wizjonerski kunszt w robieniu pieniędzy. Problem w tym, że w zachodniej opinii publicznej wizerunek jako taki ma ogromną wartość. Być może grzech naszych czasów polega na tym, że to właśnie wizerunek ma wartość najwyższą. A nie pomogą nawet wspaniałe opowieści o Mandacie Niebios, Guanxi i nowym Jedwabnym Szlaku gdy komiwojażer kaszle krwią w chusteczkę i pociąga nosem. To w jaki sposób koronawirus SARS-CoV-2 nadszarpnął wizerunek Pekinu jest - w mojej opinii - niedoszacowane. Polityczna poprawność nakazuje mówić o samej epidemii i nie wikłać w to politykę ale ja idę dalej – porozmawiajmy teraz o geopolityce. Wszyscy mają w pamięci informacje o chińskim areszcie dla ostrzegających przed epidemią. Media na całym świecie przedstawiły wiwisekcję działań władz ChRL w obliczu narastające choroby. Dzisiaj już wiemy, że w okresie od grudnia do 20 stycznia gdy do zagrożenia odniósł się publicznie Xi Jinping, przewodniczący ChRL, przedłożono wyciszanie tematu nad ostrzeganie ludzi o skali problemu. Doszło do takich absurdów, że robiąc „dobrą minę” do całej sytuacji władze w Wuhan zezwoliły na miejski bankiet w dniu 18 stycznia, na którym – o zgrozo – próbowano pobić rekord świata w ilości serwowanych dań. W bankiet zaangażowało się 40 tys. rodzin (przygotowało posiłki a część osobiście wzięła udział w wydarzeniu). Dokładnie było to na dwa dni przed oficjalną decyzją centrali komunistycznej partii o zwalczaniu epidemii i na sześć przed objęciem miasta kwarantanną. O podejrzeniach co do pobliskiego laboratorium pisałem już we wcześniejszym felietonie. 

Część ekspertów twierdzi, że Chiny się szybko podniosą z kolan a cała sprawa to tylko niepotrzebna panika. A teraz spójrzmy na inwestorów, którym stanęła produkcja w fabryce świata i którzy dzisiaj liczą straty, na giełdy gdzie wyparowało kilkaset miliardów USD, na połączenia lotnicze czy kolejowe, czyli paradoksalnie to na czym chciały Chiny budować swoją gospodarczą ekspansję. Nowy Jedwabny Szlak bazuje przecież na transporcie. Klienci Chin o tym nie zapomną. Dzisiaj być logistycznym hubem nr. 1 to nie liczenie pieniędzy i spoglądanie na mapę z uśmiechem. To geografia czerwonych kół dotyczących strefy zarażeń i nitek prowadzących do jednego punktu, nie do kompleksu przemysłowego czy portu cargo ale do ulic Wuhan w prowincji Hubei. Wcale nie jestem pewien czy Kapitał zaangażowany w fabrykę świata nagle nie poczuje wreszcie, że ma Narodowość i pomyśli o dywersyfikacji miejsc produkcji. Oczywiście, nie z powodu faktu, że spadły zyski i dysponuje nadmiarem cynizmu. Absolutnie. Odpryski epidemii w Wuhan sparaliżowały w zasadzie całą gospodarkę Włoch i powaliły zachodnie wybrzeże Starego Kontynentu. Paradoksalnie światowe firmy farmaceutyczne też postawiały kiedyś na chińskie fabryki. Wartym odnotowania faktem ale już w dyskusji geopolitycznej, jest to, iż drugim w kolejności krajem, który wirus zaatakował w tak silny sposób był Iran, tuż przed epidemią zacieśniający swoje relacje z Pekinem i wyrastający na strategicznego sojusznika Komunistycznej Partii Chin. To Chiny wyciągnęły rękę do Iranu. Wizerunkowo, z niezbyt fortunnymi konsekwencjami. Iran jest kluczowym węzłem w planach transportowych Chin (New Silk Road). 

Pekin, na dzisiaj, nie zorganizuje konferencji o Nowym Jedwabnym Szlaku (Inicjatywie Pasa i Szlaku) i chińskim udziale w światowym ładzie, geopolityce, whatever, bo po prostu europejskie rządy z uwagi na ryzyko pandemii zamkną to wydarzenie. Dla chińskich komunistów marzących o potędze to PR-owa klęska. Nie chcę oceniać czy Chiny się po tym podniosą, tak jak rozsądzać czy finalnie lepszy pieniądz wypiera gorszy lub na odwrót. Gdy patrzę na Teheran i na Pekin widzę tysiące lat bogatej cywilizacji, której dziedzicami są żyjący tam ludzie. Czy na dzisiaj ich naczelną potrzebą jest ekspansja czy też poszukiwanie lekarstwa? Pozostawiam do oceny Czytelnikom. Wyciągnijmy wnioski z tej sytuacji. Zamykane granice i przecięte szlaki handlowe to dla nas ekonomiczna lekcja. Z perspektywy Warszawy po prostu czas na powrót do gospodarczego patriotyzm, czyli stawianie na produkcję nad Wisłą, jak i zakupy właśnie tych produktów, które u nas są wytwarzane lub uprawiane. Przynajmniej w tych aspektach w których jesteśmy w miarę samowystarczalni - wiem, że nie w każdym jest to możliwe - stawiajmy na to co polskie, ograniczmy do niezbędnego minimum zależności pętające ręce w czasach kryzysów. Nie powinno być tak, że infekcja w azjatyckich fabrykach i błędy lokalnych genseków sprawią, że będzie się też dusić Środkowa Europa. To aberracja.

Michał Bruszewski

 

POLECANE
„Anoda” – przeżył Powstanie, zamordowali go komuniści tylko u nas
„Anoda” – przeżył Powstanie, zamordowali go komuniści

Porucznik Jan Rodowicz, „Anoda”, harcerz, żołnierz Szarych Szeregów, słynnego Batalionu „Zośka”, był w Powstaniu Warszawskim czterokrotnie ranny, odznaczony Krzyżem Walecznych i Virtuti Militari. Aresztowany przez bezpiekę, 7 stycznia 1949 r., po kilku dniach ubeckiego śledztwa, już nie żył. I choć oficjalna wersja wciąż mówi o samobójstwie (miał wyskoczyć z IV piętra gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – dziś Ministerstwo Sprawiedliwości – przy ul. Koszykowej w Warszawie), nikt w nią nie wierzy.

Zmiany w Kanale Sportowym. Rezygnacja po 4 latach Wiadomości
Zmiany w Kanale Sportowym. Rezygnacja po 4 latach

Z końcem lipca Maciej Sawicki zakończył swoją pracę na stanowisku prezesa Kanału Sportowego. Funkcję tę pełnił przez prawie cztery lata, kierując spółką jako jej jedyny członek zarządu. O swoim odejściu poinformował w mediach społecznościowych.

Tȟašúŋke Witkó: Chcemy luf, nie słów tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Chcemy luf, nie słów

Co robią odpowiedzialne władze państwowe, które powzięły informację, że za dwa lata, rządzony przez nie kraj – dodajmy, średniej wielkości europejskiej – zostanie zaatakowany przez jedną ze światowych potęg militarnych?

Groźny incydent w Świętokrzyskiem. Policja użyła broni Wiadomości
Groźny incydent w Świętokrzyskiem. Policja użyła broni

Policjanci z powiatu jędrzejowskiego interweniowali wobec agresywnego 36-latka z metalową pałką i postrzelili go. Mężczyzna trafił do szpitala. Policjantom nic się nie stało - poinformowała w piątek świętokrzyska policja na platformie X.

Ekspert: TSUE nie uznał powołania I Prezes SN za nielegalne, minister Mazur dezinformuje tylko u nas
Ekspert: TSUE nie uznał powołania I Prezes SN za nielegalne, minister Mazur dezinformuje

W czwartek 1 sierpnia 2025 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok w połączonych sprawach C‑422/23, C‑455/23, C‑459/23, C‑486/23 i C‑493/23 – tzw. sprawie Daka. Jak niemal każde orzeczenie dotyczące polskiego sądownictwa, również to natychmiast stało się obiektem medialnej gorączki interpretacyjnej i politycznych narracji. Niestety, wśród autorów tej dezinformacyjnej fali znalazł się również wiceminister sprawiedliwości Dariusz Mazur.

„Nigdy nie pozwolimy im zapomnieć”. Mentzen upamiętnił Powstańców pod Bramą Brandenburską z ostatniej chwili
„Nigdy nie pozwolimy im zapomnieć”. Mentzen upamiętnił Powstańców pod Bramą Brandenburską

W 81. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego lider Konfederacji, Sławomir Mentzen, wraz z posłami Nowej Nadziei udał się do Berlina. Symboliczne upamiętnienie odbyło się pod Bramą Brandenburską.

Nie żyje Joanna Kołaczkowska. Kabaret Hrabi ogłasza, co dalej Wiadomości
Nie żyje Joanna Kołaczkowska. Kabaret Hrabi ogłasza, co dalej

Kabaret Hrabi ogłosił decyzję dotyczącą swojej przyszłości po śmierci Joanny Kołaczkowskiej - jednej z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiej sceny kabaretowej. Artystka zmarła w lipcu po walce z chorobą nowotworową. Miała 59 lat.

Wydałem rozkaz . Trump odpowiada na prowokacje Rosji pilne
"Wydałem rozkaz" . Trump odpowiada na prowokacje Rosji

Prezydent USA Donald Trump powiedział, że wydał w piątek rozkaz rozmieszczenia dwóch okrętów podwodnych o napędzie nuklearnym w „odpowiednich rejonach” w reakcji na prowokacyjne groźby byłego prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa.

Nowy rozdział „Milionerów”. Teleturniej wraca w zaskakującej odsłonie Wiadomości
Nowy rozdział „Milionerów”. Teleturniej wraca w zaskakującej odsłonie

Po 25 latach emisji w TVN, popularny teleturniej „Milionerzy” zmienia stację. Od września program będzie nadawany w Polsacie, a jego prowadzącym pozostanie niezmiennie Hubert Urbański. To jedna z najgłośniejszych zmian na polskim rynku telewizyjnym w ostatnim czasie.

#CoPoTusku. Daniel Foubert: Tylko polski supremacjonizm uratuje Europę tylko u nas
#CoPoTusku. Daniel Foubert: Tylko polski supremacjonizm uratuje Europę

Polski supremacjonizm to jedyna droga do cywilizacyjnego ocalenia – nie jesteśmy przedmurzem Zachodu, lecz ostatnim murem przed całkowitym upadkiem. Przestańmy hamować naszą kulturową wyższość i uczyńmy z niej broń.

REKLAMA

[Tylko u nas] Michał Bruszewski: Chory chiński ekspansjonizm. Koronawirus blokuje Jedwabny Szlak

To już nie zadyszka gospodarczej ekspansji Pekinu ale poważny kaszel. Epidemia koronawirusa w chińskiej fabryce świata spowodowała zatory w produkcji a zatem uderzyła w globalny biznes. W sytuacji gdy to właśnie międzynarodowa handlowa gra ma być filarem uzyskiwania przez Chiny statusu supermocarstwa plan czerwonych mandarynów wali się w posadach. Rozszerzanie się epidemii na cały świat z każdym dniem uderza rykoszetem w Pekin. Czy to inflacja chińskiego „brandu”?
 [Tylko u nas] Michał Bruszewski: Chory chiński ekspansjonizm. Koronawirus blokuje Jedwabny Szlak
/ Pixabay.com
Bez mała osiem lub dziewięć lat temu w szeroko pojętych warszawskich kołach dyskusyjnych, by nie wypowiedzieć alergicznego słowa „salon”, pojawił się temat Chin i Pekinu w geopolitycznej rozgrywce. Z zaciekawieniem można było słuchać opowieści o gospodarczym tygrysie z Dalekiej Azji, który przestał być pariasem a stał się wiodącym imperium rzucającym wyzwanie innym możnym. Dekadę temu Chiny były wdzięcznym tematem dla większości ekspertów, a dla osób interesujących się sprawami międzynarodowymi (termin „geopolityka” jeszcze nie był tak popularny) dyskusje o roli Pekinu w światowym ładzie wywoływały ożywczy intelektualny ferment. Oczywiście jak w każdym dyskusyjnym gronie, po latach „klepania” jednego tematu, na rozstaju dróg, jedni poszli w kierunku radykalizmu wieszcząc, że za chwilę cały świat będzie musiał mówić po chińsku, gdy inni zachowali zdrowy rozsądek. Ówczesny boom na dyskusje o Chinach chyba trafił na podatny grunt, na podglebie tego uśpionego geopolitycznego lęku Polaków ściśniętych w centralnej Europie, między różnymi koncepcjami na światową politykę a piętrzącymi się zagrożeniami z różnych stron. 

Spójrzmy jak wtedy wyglądała geostrategiczna szachownica. Oto w 2009 roku amerykański prezydent Barack Hussein Obama postawił na tzw. reset z Rosją i to w chwili gdy wcześniej rosyjskie bomby spadały na gruzińskie miasta (2008 r.), a jak pokazała przyszłość, moskiewska soldateska podobny scenariusz pisała także dla Ukrainy (2014 r.). Ówczesne europejskie rządy nie pomogły Waszyngtonowi by zmienił zdanie na temat Rosji skoro same zaordynowały swoim elitom zamknąć oczy i ściskać się z euroazjatyckim niedźwiedziem. Pamiętamy co mówił w 2008 roku w Tbilisi śp. Lech Kaczyński, polski prezydent – „dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, a później może i czas na mój kraj, Polskę”. Szkoda, że wtedy nikt go nie słuchał gdy przestrzegał przed rosyjskim neoimperializmem. Dzisiaj już wiemy jak historia przyznała rację profesorowi Kaczyńskiemu. Oby mylił się chociaż w tym ostatnim aspekcie. Paradoksalnie europejskie elity go nie posłuchały ale Polacy odrobili tę lekcję. Polityka nie znosi próżni a ówczesna zgubna doktryna Obamy oraz Unii Europejskiej spolaryzowała nie tylko międzynarodową opinię publiczną ale nawet różne koła dyskusyjne w Polsce. Na zasadzie sumaryczności wszelkiej maści atrakcyjnych informacji o sukcesie gospodarczym, rosnącej potędze a zarazem próbie budowania połączeń ze światem Chiny rosły w polskich oczach trochę jako biznesowa ciekawostka, a trochę jako przeciwwaga dla polityki Putina – zwłaszcza ze względu na geografię. Nie chcę przesądzać na ile było to myślenie życzeniowe a na ile realpolityk. Obudzony z letargu chiński smok rozpalał polskie umysły a potwierdzeniem na sens zacieśniania polsko-chińskich relacji miał być fakt, że z Pekinem biznesy robił wówczas każdy liczący się gracz. Potem moda na dyskusję o Chinach lekko przyblakła gdy w 2016 roku przeszła kontrrewolucyjna republikańska fala a następcą Obamy został Trump i prawica umościła się zarówno w Białym Domu jak i Kongresie USA. Co prawda, zachłyśnięcie się niskimi kosztami chińskiej produkcji prysło jeszcze przed zwycięstwem Republikanów ale koniec tandemu Obama-Clinton jest cezurą, w międzynarodowej polityce, nie bez znaczenia. Wróćmy do Pekinu. Chiński dynamizm zaszokował świat swoją skutecznością ale chyba nie trzeba pouczać kom-mandarynów o dwóch stronach medalu (sławetne yin i yang). Każdy sukces kosztuje. Absorpcja przez Pekin światowego kapitału, przenoszenie produkcji nad Żółtą Rzekę, wysoki wzrost gospodarczy, a potem wyjście do przodu, odwrócenie wektorów – Pekin już tak nie ściągał do siebie, już się najadł i zaczął ekspandować, wypychać poza granice, z chudego zagłodzonego i przestraszonego lennika maoizmu pracującego za przysłowiową miskę ryżu stał się przesyconym biznesmenem z cygarem i w najdroższym garniturze, prymusem state kapitalizmu. 

Chiny były trochę jak ten (geopolityczny) komiwojażer, który fartownie wstrzelił się w hossę na rynku a wszyscy nagle podziwiali jego wizjonerski kunszt w robieniu pieniędzy. Problem w tym, że w zachodniej opinii publicznej wizerunek jako taki ma ogromną wartość. Być może grzech naszych czasów polega na tym, że to właśnie wizerunek ma wartość najwyższą. A nie pomogą nawet wspaniałe opowieści o Mandacie Niebios, Guanxi i nowym Jedwabnym Szlaku gdy komiwojażer kaszle krwią w chusteczkę i pociąga nosem. To w jaki sposób koronawirus SARS-CoV-2 nadszarpnął wizerunek Pekinu jest - w mojej opinii - niedoszacowane. Polityczna poprawność nakazuje mówić o samej epidemii i nie wikłać w to politykę ale ja idę dalej – porozmawiajmy teraz o geopolityce. Wszyscy mają w pamięci informacje o chińskim areszcie dla ostrzegających przed epidemią. Media na całym świecie przedstawiły wiwisekcję działań władz ChRL w obliczu narastające choroby. Dzisiaj już wiemy, że w okresie od grudnia do 20 stycznia gdy do zagrożenia odniósł się publicznie Xi Jinping, przewodniczący ChRL, przedłożono wyciszanie tematu nad ostrzeganie ludzi o skali problemu. Doszło do takich absurdów, że robiąc „dobrą minę” do całej sytuacji władze w Wuhan zezwoliły na miejski bankiet w dniu 18 stycznia, na którym – o zgrozo – próbowano pobić rekord świata w ilości serwowanych dań. W bankiet zaangażowało się 40 tys. rodzin (przygotowało posiłki a część osobiście wzięła udział w wydarzeniu). Dokładnie było to na dwa dni przed oficjalną decyzją centrali komunistycznej partii o zwalczaniu epidemii i na sześć przed objęciem miasta kwarantanną. O podejrzeniach co do pobliskiego laboratorium pisałem już we wcześniejszym felietonie. 

Część ekspertów twierdzi, że Chiny się szybko podniosą z kolan a cała sprawa to tylko niepotrzebna panika. A teraz spójrzmy na inwestorów, którym stanęła produkcja w fabryce świata i którzy dzisiaj liczą straty, na giełdy gdzie wyparowało kilkaset miliardów USD, na połączenia lotnicze czy kolejowe, czyli paradoksalnie to na czym chciały Chiny budować swoją gospodarczą ekspansję. Nowy Jedwabny Szlak bazuje przecież na transporcie. Klienci Chin o tym nie zapomną. Dzisiaj być logistycznym hubem nr. 1 to nie liczenie pieniędzy i spoglądanie na mapę z uśmiechem. To geografia czerwonych kół dotyczących strefy zarażeń i nitek prowadzących do jednego punktu, nie do kompleksu przemysłowego czy portu cargo ale do ulic Wuhan w prowincji Hubei. Wcale nie jestem pewien czy Kapitał zaangażowany w fabrykę świata nagle nie poczuje wreszcie, że ma Narodowość i pomyśli o dywersyfikacji miejsc produkcji. Oczywiście, nie z powodu faktu, że spadły zyski i dysponuje nadmiarem cynizmu. Absolutnie. Odpryski epidemii w Wuhan sparaliżowały w zasadzie całą gospodarkę Włoch i powaliły zachodnie wybrzeże Starego Kontynentu. Paradoksalnie światowe firmy farmaceutyczne też postawiały kiedyś na chińskie fabryki. Wartym odnotowania faktem ale już w dyskusji geopolitycznej, jest to, iż drugim w kolejności krajem, który wirus zaatakował w tak silny sposób był Iran, tuż przed epidemią zacieśniający swoje relacje z Pekinem i wyrastający na strategicznego sojusznika Komunistycznej Partii Chin. To Chiny wyciągnęły rękę do Iranu. Wizerunkowo, z niezbyt fortunnymi konsekwencjami. Iran jest kluczowym węzłem w planach transportowych Chin (New Silk Road). 

Pekin, na dzisiaj, nie zorganizuje konferencji o Nowym Jedwabnym Szlaku (Inicjatywie Pasa i Szlaku) i chińskim udziale w światowym ładzie, geopolityce, whatever, bo po prostu europejskie rządy z uwagi na ryzyko pandemii zamkną to wydarzenie. Dla chińskich komunistów marzących o potędze to PR-owa klęska. Nie chcę oceniać czy Chiny się po tym podniosą, tak jak rozsądzać czy finalnie lepszy pieniądz wypiera gorszy lub na odwrót. Gdy patrzę na Teheran i na Pekin widzę tysiące lat bogatej cywilizacji, której dziedzicami są żyjący tam ludzie. Czy na dzisiaj ich naczelną potrzebą jest ekspansja czy też poszukiwanie lekarstwa? Pozostawiam do oceny Czytelnikom. Wyciągnijmy wnioski z tej sytuacji. Zamykane granice i przecięte szlaki handlowe to dla nas ekonomiczna lekcja. Z perspektywy Warszawy po prostu czas na powrót do gospodarczego patriotyzm, czyli stawianie na produkcję nad Wisłą, jak i zakupy właśnie tych produktów, które u nas są wytwarzane lub uprawiane. Przynajmniej w tych aspektach w których jesteśmy w miarę samowystarczalni - wiem, że nie w każdym jest to możliwe - stawiajmy na to co polskie, ograniczmy do niezbędnego minimum zależności pętające ręce w czasach kryzysów. Nie powinno być tak, że infekcja w azjatyckich fabrykach i błędy lokalnych genseków sprawią, że będzie się też dusić Środkowa Europa. To aberracja.

Michał Bruszewski


 

Polecane
Emerytury
Stażowe