Ukraina trzy lata po Euromajdanie - niechciani na Zachodzie, nie chcący na Wschód

Trzy lata po zwycięstwie Euromajdanu w Kijowie Ukraina wciąż boryka się z wieloma poważnymi kłopotami – przede wszystkim wewnętrznymi. Niechciani na Zachodzie, nie chcący na Wschód – tak można określić sytuację naszych wschodnich sąsiadów
M. Żegliński Ukraina trzy lata po Euromajdanie - niechciani na Zachodzie, nie chcący na Wschód
M. Żegliński / Tygodnik Solidarność
21 lutego 2014 roku z Kijowa uciekł prezydent Wiktor Janukowycz. To był symboliczny koniec zmagań Euromajdanu z władzą. Protesty i walki uliczne zebrały bardzo krwawe żniwo – zginęło około stu osób, około trzech tysięcy odniosło rany. Odsunięto od władzy promoskiewską Partię Regionów, kilka miesięcy później wybrano nowego prezydenta i Radę Najwyższą, ukraiński parlament. Nowy prezydent Petro Poroszenko ogłosił jednoznacznie prozachodni kurs. Zmiany w tym kraju były i są konieczne – lecz przebiegają w niezwykle trudnych warunkach.

Jednym z najważniejszych problemów jest rzecz jasna agresja rosyjska. Odziały rosyjskiej floty i piechoty morskiej już w marcu 2014 roku zajęły Półwysep Krymski, który po „referendum” najpierw ogłosił niepodległość, aby wkrótce zostać włączonym do Federacji Rosyjskiej. Aneksja Krymu nie została uznana przez społeczność międzynarodową i do dziś pozostaje jednym z punktów zapalnych. Po rozpoczęciu okupacji półwyspu z Krymu na Ukrainę uciekło kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców – głównie Tatarów, pamiętających brutalną deportację w głąb Rosji w latach czterdziestych ubiegłego wieku. Również od marca 2014 roku w obwodach ługańskim i donieckim trwa zbrojna walka pomiędzy ukraińską armią i Gwardią Narodową a oddziałami tamtejszych samozwańczych republik, czynnie wspieranymi przez wojska rosyjskie. Do połowy lutego bieżącego roku w walkach tych poległo około 10 tysięcy żołnierzy obu stron. Mimo ogłoszenia zawieszenia broni wynegocjonowanego w Mińsku we wrześniu 2014 roku, wystrzały nie umilkły nawet na jeden dzień. Obie strony używają broni ciężkiej – artylerii i pojazdów pancernych.

Opór materii

Reformy Ukrainy są również hamowane przez czynniki wewnętrzne. Jedną z głównych bolączek tego kraju jest oligarchizacja gospodarki – znacząca część miejscowych firm pozostaje w rękach wąskiej grupki ludzi, którzy kierują się w swych poczynaniach wyłącznie własnym interesem. Już w pierwszym wystąpieniu po objęciu urzędu prezydent Petro Poroszenko zapowiadał walkę z owym systemem, lecz problem polega na tym, że sam prezydent wywodzi się z owego grona. Był jednym z najbogatszych Ukraińców, potentatem między innymi w branży cukierniczej. Niektórzy z oligarchów rzeczywiście stracili wpływy (choć nie majątki), lecz dotyczy to przede wszystkim tych, którzy w konflikcie z Rosją opowiedzieli się po stronie Kremla. Pozostali zachowali stan posiadania i ciągle są niezwykle znaczącą siłą.
Wielkie opory napotyka również walka z wszechobecną na Ukrainie korupcją. Naciski władz na reformę wymiaru sprawiedliwości i aparatu państwowego oraz samorządowego wciąż napotykają na bierność aparatu urzędniczego, osadzonego tam nierzadko jeszcze za czasów Związku Radzieckiego.

Trudne zmiany

Przez trzy lata dokonało się jednak na Ukrainie wiele przemian. Kraj ten coraz bardziej uniezależnia się od wschodniego sąsiada w dziedzinie energetycznej – straszak gazowy, przez lata stosowany z powodzeniem przez Kreml wobec Kijowa, przestaje działać. Ukraina sprowadza dziś gaz głównie z Zachodu. Gorzej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o węgiel – w ostatnich dniach Ukrainie zagroził poważny kryzys energetyczny, którego przyczyną było zablokowanie dostaw węgla antracytowego, wydobywanego w tym kraju jedynie w obwodach znajdujących się w rękach separatystów. Co ciekawe – dostawy zablokowali nie Rosjanie, lecz byli żołnierze ukraińskiej armii i Gwardii Narodowej, protestujący w ten sposób przeciwko kontaktom handlowym ze zbuntowanymi obwodami. Premier Wołodymir Hrojsman zapowiedział nawet możliwość ograniczenia dostaw prądu dla przemysłu i ludności, nazywając poczynania weteranów „sabotażem gospodarczym”.

Wielka przemiana nastąpiła również w mentalności samych Ukraińców – do czego przyczyniła się przede wszystkim wojna z Rosją. Dziś na Ukrainie w niezwykle znaczącym stopniu wzrosła świadomość narodowa, Ukraińcy utożsamiają się ze swoim państwem, przestali odbierać się jako „młodszych braci Moskali”. Dowodem na to może być sukces obywatelskiego bojkotu rosyjskich towarów; prowadzona od blisko trzech lat akcja „Nie kupuj rosyjskiego” doprowadziła do spadku o połowę wartości eksportu z Rosji na Ukrainę – zarówno towarów spożywczych, jak i przemysłowych. Zmieniły się również ukraińskie media – przed Euromajdanem prezentujące w większości proklemlowski punkt widzenia.

Wzrost nastrojów patriotycznych na Ukrainie nie przekłada się jednak na wzrost poparcia dla miejscowych nacjonalistów (co jest często, a błędnie powtarzane w polskich mediach). Trzy największe organizacje nacjonalistyczne – Prawy Sektor, Korpus Narodowy i Swoboda nie są w stanie przyciągnąć znaczącej rzeszy sympatyków. W ostatniej manifestacji, zorganizowanej w rocznicę rzezi na Majdanie Niepodległości, udział wzięło zaledwie około 7 tysięcy ludzi, przy czym znacząca ich część przyjechała spoza Kijowa. Głównymi hasłami owej demonstracji były żądania: zerwania stosunków dyplomatycznych z Rosją, wprowadzenia pełnej blokady terytoriów opanowanych przez separatystów oraz przeprowadzenia nowych wyborów parlamentarnych. W poprzednich przeprowadzonych w październiku 2014 roku Swoboda uzyskała niecałe pięć procent głosów i sześć mandatów do 450-osobowej rady Najwyższej, zaś hałaśliwy Prawy Sektor – zaledwie 1,8 procenta i jeden mandat.

Zachodnie zagrożenia

Prozachodnie dążenia Ukrainy mogą jednak w najbliższym czasie napotkać na wiele przeszkód – i to właśnie z zachodniej strony. Wprawdzie w jednym z pierwszych wystąpień po objęciu prezydentury Trump zażądał od Rosji zwrotu Krymu, to bardzo niepokojące informacje nadchodzą z otoczenia nowego włodarza Stanów Zjednoczonych. Niesłychane oburzenie wywołały w Kijowie doniesienia gazety „New York Times”, wedle której osobisty adwokat Trumpa Michael Cohen miał przedstawić prezydentowi plan (w przygotowaniu którego miał brać także udział ukraiński deputowany Andrij Artemienko, niekryjący swoich proputinowskich sympatii), który zakłada przeprowadzenie na Ukrainie referendum w sprawie wydzierżawienia Krymu Rosji na 50 lub 100 lat. W zamian za to Putin miałby wycofać swoją armię z Donbasu i zaprzestać wspierania rebeliantów.
Dwa kolejne zagrożenia dla prozachodniej Ukrainy wiążą się z nadchodzącymi w tym roku wyborami w krajach, które uczestniczą w negocjacjach pomiędzy Rosją a Ukrainą w ramach tak zwanego formatu normandzkiego – we Francji i Niemczech. Możliwe, choć mało prawdopodobne zwycięstwo w wyborach nad Sekwaną kandydatki nacjonalistycznego Frontu Narodowego Marine Le Pen byłoby dla Kijowa prawdziwą katastrofą. O związkach tej partii z Moskwą, głównie polegających na szczodrym obdarowywaniu funduszy wyborczych FN przez różnorakie rosyjskie instytucje, ćwierkają nawet najbardziej małomówne wróble. Równie groźna z ukraińskiego punktu widzenia (choć na razie mało dostrzegana w pozostałych krajach Europy) byłaby dla Kijowa wygrana w wyborach parlamentarnych w Niemczech tamtejszej partii socjaldemokratycznej. SPD to ugrupowanie mentalnie wciąż tkwiące w połowie ubiegłego wieku. Dowiodła tego chociażby w niedawnym wywiadzie dla „Die Welt” Hilde Mattheis, przewodnicząca frakcji Demokratycznej Lewicy działającej w ramach SPD, która uważa, że „30 lat po zakończeniu zimnej wojny należy ponownie przemyśleć NATO jako projekt kolektywnej obrony”, a plan wydatków na obronność na poziomie 2 proc. powinien być „ponownie przedyskutowany”. Nie są tajemnicą związki wielu działaczy SPD z rosyjskim biznesem – czego najjaśniejszym przykładem jest były kanclerz z ramienia tej partii Gerhard Schroeder, który po odejściu z polityki został przewodniczącym rady Dyrektorów Gazociągu Północnego, kontrolowanego przez Gazprom.  

Leszek Masierak

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (09/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj
 

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Teraz to żenada. Burza po emisji dotychczas popularnego programu TVP z ostatniej chwili
"Teraz to żenada". Burza po emisji dotychczas popularnego programu TVP

Fala zmian w TVP nie ominęła również popularnego „Pytania na śniadanie”. Po emisji programu w sieci zawrzało.

Sachajko: 10 maja wielki protest Solidarności przeciwko Zielonemu Ładowi. Apeluję do premiera z ostatniej chwili
Sachajko: 10 maja wielki protest "Solidarności" przeciwko Zielonemu Ładowi. Apeluję do premiera

– 10 maja w Warszawie "Solidarność" zapowiedziała wielki protest przeciwko Zielonemu Ładowi. Domagają się rozpisania referendum – przypomniał w piątek w Sejmie poseł Kukiz'15 Jarosław Sachajko.

Nie żyje znany japoński skoczek narciarski z ostatniej chwili
Nie żyje znany japoński skoczek narciarski

W wieku 80 lat zmarł słynny japoński skoczek narciarski Yukio Kasaya, mistrz olimpijski z 1972 roku, wielki rywal Wojciecha Fortuny z tamtych igrzysk w Sapporo.

Rozwód w Pałacu Buckingham już pewny? Wcześniej Meghan Markle obrączkę odesłała pocztą z ostatniej chwili
Rozwód w Pałacu Buckingham już pewny? Wcześniej Meghan Markle obrączkę odesłała pocztą

Kilka miesięcy temu hiszpański dziennik „Marca” poinformował, że Meghan Markle złożyła papiery rozwodowe, w których żąda od Harry’ego 80 mln dolarów i pełnej opieki nad dziećmi. Tymczasem na łamach „New Idea” pojawiły się nowe informacje.

Uczestniczka znanego programu poważnie chora. Wydano oświadczenie z ostatniej chwili
Uczestniczka znanego programu poważnie chora. Wydano oświadczenie

Uczestniczka znanego programu TVP wyznała jakiś czas temu, że jest chora. Teraz pojawiły się nowe informacje.

Mazurek kontra wiceszef MSZ: „Adieu, mam lepszą robotę na boku!” z ostatniej chwili
Mazurek kontra wiceszef MSZ: „Adieu, mam lepszą robotę na boku!”

– Panie ministrze, nie będzie panu żal tak tego zostawiać? Przychodzi pan na cztery miesiące do rządu i teraz mówi pan: „Adieu, chłopaki, bo ja mam teraz lepszą robotę na boku”? – pytał startującego w wyborach do PE wiceszefa MSZ Andrzeja Szejnę prowadzący program na antenie RMF FM Robert Mazurek.

Rekonstrukcja rządu. „Oddaliśmy się do dyspozycji premiera” z ostatniej chwili
Rekonstrukcja rządu. „Oddaliśmy się do dyspozycji premiera”

– Oddaliśmy się do dyspozycji premiera. Rekonstrukcja rządu nastąpi 10 maja, do tej pory pełnimy nasze funkcje – powiedział w piątek w TVP Info minister aktywów państwowych Borys Budka, który będzie kandydował do PE.

Wypadek amerykańskich żołnierzy w Polsce z ostatniej chwili
Wypadek amerykańskich żołnierzy w Polsce

Dwóch żołnierzy z USA zostało rannych w wypadku, do którego doszło na Mazowszu – poinformował polsatnews.pl.

z ostatniej chwili
Kto zostanie Mistrzem Europy 2024 w piłce nożnej? Analiza faworytów turnieju

Piłkarskie emocje sięgają zenitu, gdy zbliżają się rozgrywki o mistrzostwo Europy 2024. O tytuł Mistrza Europy powalczą drużyny z całego kontynentu na niemieckich stadionach. Historia Euro pokazuje, że wielokrotnie tytuły zdobywały reprezentacje, które potrafiły połączyć talent indywidualny z doskonałą organizacją drużynową oraz odpowiednio przygotować się mentalnie i taktycznie.

Mentzen: Nie chcemy, żeby Zielony Ład znowu wpędził nas w biedę z ostatniej chwili
Mentzen: Nie chcemy, żeby Zielony Ład znowu wpędził nas w biedę

– Zielony Ład to upadek europejskiego rolnictwa i przemysłu, utrata dobrych miejsc pracy, wzrost kosztów energii oraz drogie przymusowe remonty. Polska rozwinęła się dzięki ciężkiej pracy Polaków. Nie chcemy, żeby Zielony Ład znowu wpędził nas w biedę – powiedział w opublikowanym na YouTubie nagraniu Sławomir Mentzen.

REKLAMA

Ukraina trzy lata po Euromajdanie - niechciani na Zachodzie, nie chcący na Wschód

Trzy lata po zwycięstwie Euromajdanu w Kijowie Ukraina wciąż boryka się z wieloma poważnymi kłopotami – przede wszystkim wewnętrznymi. Niechciani na Zachodzie, nie chcący na Wschód – tak można określić sytuację naszych wschodnich sąsiadów
M. Żegliński Ukraina trzy lata po Euromajdanie - niechciani na Zachodzie, nie chcący na Wschód
M. Żegliński / Tygodnik Solidarność
21 lutego 2014 roku z Kijowa uciekł prezydent Wiktor Janukowycz. To był symboliczny koniec zmagań Euromajdanu z władzą. Protesty i walki uliczne zebrały bardzo krwawe żniwo – zginęło około stu osób, około trzech tysięcy odniosło rany. Odsunięto od władzy promoskiewską Partię Regionów, kilka miesięcy później wybrano nowego prezydenta i Radę Najwyższą, ukraiński parlament. Nowy prezydent Petro Poroszenko ogłosił jednoznacznie prozachodni kurs. Zmiany w tym kraju były i są konieczne – lecz przebiegają w niezwykle trudnych warunkach.

Jednym z najważniejszych problemów jest rzecz jasna agresja rosyjska. Odziały rosyjskiej floty i piechoty morskiej już w marcu 2014 roku zajęły Półwysep Krymski, który po „referendum” najpierw ogłosił niepodległość, aby wkrótce zostać włączonym do Federacji Rosyjskiej. Aneksja Krymu nie została uznana przez społeczność międzynarodową i do dziś pozostaje jednym z punktów zapalnych. Po rozpoczęciu okupacji półwyspu z Krymu na Ukrainę uciekło kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców – głównie Tatarów, pamiętających brutalną deportację w głąb Rosji w latach czterdziestych ubiegłego wieku. Również od marca 2014 roku w obwodach ługańskim i donieckim trwa zbrojna walka pomiędzy ukraińską armią i Gwardią Narodową a oddziałami tamtejszych samozwańczych republik, czynnie wspieranymi przez wojska rosyjskie. Do połowy lutego bieżącego roku w walkach tych poległo około 10 tysięcy żołnierzy obu stron. Mimo ogłoszenia zawieszenia broni wynegocjonowanego w Mińsku we wrześniu 2014 roku, wystrzały nie umilkły nawet na jeden dzień. Obie strony używają broni ciężkiej – artylerii i pojazdów pancernych.

Opór materii

Reformy Ukrainy są również hamowane przez czynniki wewnętrzne. Jedną z głównych bolączek tego kraju jest oligarchizacja gospodarki – znacząca część miejscowych firm pozostaje w rękach wąskiej grupki ludzi, którzy kierują się w swych poczynaniach wyłącznie własnym interesem. Już w pierwszym wystąpieniu po objęciu urzędu prezydent Petro Poroszenko zapowiadał walkę z owym systemem, lecz problem polega na tym, że sam prezydent wywodzi się z owego grona. Był jednym z najbogatszych Ukraińców, potentatem między innymi w branży cukierniczej. Niektórzy z oligarchów rzeczywiście stracili wpływy (choć nie majątki), lecz dotyczy to przede wszystkim tych, którzy w konflikcie z Rosją opowiedzieli się po stronie Kremla. Pozostali zachowali stan posiadania i ciągle są niezwykle znaczącą siłą.
Wielkie opory napotyka również walka z wszechobecną na Ukrainie korupcją. Naciski władz na reformę wymiaru sprawiedliwości i aparatu państwowego oraz samorządowego wciąż napotykają na bierność aparatu urzędniczego, osadzonego tam nierzadko jeszcze za czasów Związku Radzieckiego.

Trudne zmiany

Przez trzy lata dokonało się jednak na Ukrainie wiele przemian. Kraj ten coraz bardziej uniezależnia się od wschodniego sąsiada w dziedzinie energetycznej – straszak gazowy, przez lata stosowany z powodzeniem przez Kreml wobec Kijowa, przestaje działać. Ukraina sprowadza dziś gaz głównie z Zachodu. Gorzej wygląda sytuacja, jeśli chodzi o węgiel – w ostatnich dniach Ukrainie zagroził poważny kryzys energetyczny, którego przyczyną było zablokowanie dostaw węgla antracytowego, wydobywanego w tym kraju jedynie w obwodach znajdujących się w rękach separatystów. Co ciekawe – dostawy zablokowali nie Rosjanie, lecz byli żołnierze ukraińskiej armii i Gwardii Narodowej, protestujący w ten sposób przeciwko kontaktom handlowym ze zbuntowanymi obwodami. Premier Wołodymir Hrojsman zapowiedział nawet możliwość ograniczenia dostaw prądu dla przemysłu i ludności, nazywając poczynania weteranów „sabotażem gospodarczym”.

Wielka przemiana nastąpiła również w mentalności samych Ukraińców – do czego przyczyniła się przede wszystkim wojna z Rosją. Dziś na Ukrainie w niezwykle znaczącym stopniu wzrosła świadomość narodowa, Ukraińcy utożsamiają się ze swoim państwem, przestali odbierać się jako „młodszych braci Moskali”. Dowodem na to może być sukces obywatelskiego bojkotu rosyjskich towarów; prowadzona od blisko trzech lat akcja „Nie kupuj rosyjskiego” doprowadziła do spadku o połowę wartości eksportu z Rosji na Ukrainę – zarówno towarów spożywczych, jak i przemysłowych. Zmieniły się również ukraińskie media – przed Euromajdanem prezentujące w większości proklemlowski punkt widzenia.

Wzrost nastrojów patriotycznych na Ukrainie nie przekłada się jednak na wzrost poparcia dla miejscowych nacjonalistów (co jest często, a błędnie powtarzane w polskich mediach). Trzy największe organizacje nacjonalistyczne – Prawy Sektor, Korpus Narodowy i Swoboda nie są w stanie przyciągnąć znaczącej rzeszy sympatyków. W ostatniej manifestacji, zorganizowanej w rocznicę rzezi na Majdanie Niepodległości, udział wzięło zaledwie około 7 tysięcy ludzi, przy czym znacząca ich część przyjechała spoza Kijowa. Głównymi hasłami owej demonstracji były żądania: zerwania stosunków dyplomatycznych z Rosją, wprowadzenia pełnej blokady terytoriów opanowanych przez separatystów oraz przeprowadzenia nowych wyborów parlamentarnych. W poprzednich przeprowadzonych w październiku 2014 roku Swoboda uzyskała niecałe pięć procent głosów i sześć mandatów do 450-osobowej rady Najwyższej, zaś hałaśliwy Prawy Sektor – zaledwie 1,8 procenta i jeden mandat.

Zachodnie zagrożenia

Prozachodnie dążenia Ukrainy mogą jednak w najbliższym czasie napotkać na wiele przeszkód – i to właśnie z zachodniej strony. Wprawdzie w jednym z pierwszych wystąpień po objęciu prezydentury Trump zażądał od Rosji zwrotu Krymu, to bardzo niepokojące informacje nadchodzą z otoczenia nowego włodarza Stanów Zjednoczonych. Niesłychane oburzenie wywołały w Kijowie doniesienia gazety „New York Times”, wedle której osobisty adwokat Trumpa Michael Cohen miał przedstawić prezydentowi plan (w przygotowaniu którego miał brać także udział ukraiński deputowany Andrij Artemienko, niekryjący swoich proputinowskich sympatii), który zakłada przeprowadzenie na Ukrainie referendum w sprawie wydzierżawienia Krymu Rosji na 50 lub 100 lat. W zamian za to Putin miałby wycofać swoją armię z Donbasu i zaprzestać wspierania rebeliantów.
Dwa kolejne zagrożenia dla prozachodniej Ukrainy wiążą się z nadchodzącymi w tym roku wyborami w krajach, które uczestniczą w negocjacjach pomiędzy Rosją a Ukrainą w ramach tak zwanego formatu normandzkiego – we Francji i Niemczech. Możliwe, choć mało prawdopodobne zwycięstwo w wyborach nad Sekwaną kandydatki nacjonalistycznego Frontu Narodowego Marine Le Pen byłoby dla Kijowa prawdziwą katastrofą. O związkach tej partii z Moskwą, głównie polegających na szczodrym obdarowywaniu funduszy wyborczych FN przez różnorakie rosyjskie instytucje, ćwierkają nawet najbardziej małomówne wróble. Równie groźna z ukraińskiego punktu widzenia (choć na razie mało dostrzegana w pozostałych krajach Europy) byłaby dla Kijowa wygrana w wyborach parlamentarnych w Niemczech tamtejszej partii socjaldemokratycznej. SPD to ugrupowanie mentalnie wciąż tkwiące w połowie ubiegłego wieku. Dowiodła tego chociażby w niedawnym wywiadzie dla „Die Welt” Hilde Mattheis, przewodnicząca frakcji Demokratycznej Lewicy działającej w ramach SPD, która uważa, że „30 lat po zakończeniu zimnej wojny należy ponownie przemyśleć NATO jako projekt kolektywnej obrony”, a plan wydatków na obronność na poziomie 2 proc. powinien być „ponownie przedyskutowany”. Nie są tajemnicą związki wielu działaczy SPD z rosyjskim biznesem – czego najjaśniejszym przykładem jest były kanclerz z ramienia tej partii Gerhard Schroeder, który po odejściu z polityki został przewodniczącym rady Dyrektorów Gazociągu Północnego, kontrolowanego przez Gazprom.  

Leszek Masierak

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (09/2017) dostępnego także w wersji cyfrowej tutaj
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe