[Wywiad dla węgierskich mediów] P. Duda: Nie pozwolimy, aby ci co nas opuścili odbierali nam prawo do bycia Solidarnością

Za nami obchody 40. rocznicy powstania Solidarności. Przewodniczący Komisji Krajowej Piotr Duda w rozmowie z Instytutem Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka nawiązał do historycznej roli naszego Związku.
 [Wywiad dla węgierskich mediów] P. Duda: Nie pozwolimy, aby ci co nas opuścili odbierali nam prawo do bycia Solidarnością
/ Foto. Marcin Żegliński

Instytut Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka: Postać Lecha Wałęsy wywołuje wielkie emocje. Były prezydent wielokrotnie powtarzał o swojej wielkiej roli w procesie obalania komunizmu w Polsce. Czy rzeczywiście Solidarność zawdzięcza swój fenomen wyłącznie talentom Wałęsy?

Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność": Lech Wałęsa ma swoje zasługi i miejsce w historii. Był naszym pierwszym przewodniczącym i nic tego nie zmieni. Nawet jego agenturalna przeszłość. To sprawa dla historyków i każdy niech sobie ocenia ją jak chce. Ja tylko powiem, że nie ma żadnego oficjalnego dokumentu Związku potępiającego czy oceniającego Wałęsę. Dla Solidarności to żaden problem. To on sam jest problemem dla siebie.

(...)

To nie Wałęsa zrobił strajk w Stoczni Gdańskiej. Do tego, gdyby nie odważne kobiety jak Alina Pieńkowska czy Anna Walentynowicz, ten strajk skończyłby się trzeciego dnia. Dalej - gdybyśmy go wtedy posłuchali to nie byłoby Solidarności jaką dzisiaj znamy. On chciał lokalnych związków zawodowych. Na szczęście porozumienia śląskie: jastrzębskie, a przede wszystkim katowickie, przesądziły o tym, że powstał jednolity, ogólnopolski związek zawodowy. I rzecz najważniejsza. Kto powiedział, że Solidarność powstała w Gdańsku? Powstawała w całej Polsce. W szczytowym momencie strajkowało ponad 700 zakładów i ponad 700 tys. robotników. To oni przesądzili, że władza zmuszona została do podpisania porozumień.

Jak dużą rolę w zwycięstwie Solidarności odegrały obywatelskie doły? Bo zdaje się, że siłę Solidarności stanowiło fakt, że jej lokalne struktury działały w całej Polsce.

Solidarność powstała nie dlatego, że byli jacyś opozycjoniści, jakieś podziemie, eksperci, tajne stowarzyszenia, itd. Powstała, bo chcieli tego polscy pracownicy. To oni masowymi strajkami wywalczyli sobie swój własny związek zawodowy, dzięki któremu chcieli walczyć o godność swojej pracy. I to się nie zmieniło. Solidarność to ludzie. Konkretni ludzie w konkretnych zakładach pracy, którzy mają konkretne postulaty i oczekiwania. Dzisiaj w Solidarności jest blisko 700 tys. pracowników, którzy – czy to się komuś podoba czy nie – są największą, najsilniejszą i najlepiej zorganizowaną grupą społeczną w Polsce. I – tu zaskoczenie – od sierpnia 1980 roku do dnia dzisiejszego to się nie zmieniło. Tak jak nie zmieniła się Solidarność, która jest jedna i ta sama.

Czy przez pierwsze dekady III RP państwo w pewien sposób zapomniało o tych setkach tysięcy często anonimowych szarych bohaterów?

Nie w pewien sposób, tylko zwyczajnie – zapomniało. Pamiętała zawsze Solidarność. Przez 30 lat powstały setki pomników, tablic, obelisków, nazw ulic, rond, skwerów, które przywracały pamięć o bezimiennych bohaterach. Samo się nie zrobiło. Tylko Solidarność walczyła o tę pamięć. Nawet Sala BHP, gdzie podpisano porozumienia, gdyby nie Solidarność już dawno byłaby kupą gruzu, bo przejęliśmy ją w stanie grożącym katastrofą budowlaną. To ze składek członków Związku za kilkanaście milionów zł została odbudowana i przywrócona społeczeństwu, które za darmo może to święte dla nas miejsce odwiedzać.

Ale najbardziej żenujące jest to, że tacy ludzie jak Anna Walentynowicz czy małżeństwo Gwiazdów na najwyższe odznaczenia państwowe musieli czekać na prezydenturę Lecha Kaczyńskiego, bo prezydent Lech Wałęsa zamiast doceniać prawdziwych bohaterów wolał otaczać się ludźmi komunistycznych służb.

Przez wiele lat elity rządzące Polską budowały stronniczy przekaz dotyczący historii Solidarności. Pewnych ludzi – jak Lecha Wałęsę, Władysława Frasyniuka, Tadeusza Mazowieckiego, Adama Michnika stawiano na piedestał, z kolei innych – jak Andrzeja i Joannę Gwiazdów, Krzysztofa Wyszkowskiego, Annę Walentynowicz, Jana Olszewskiego marginalizowano. Dlaczego?

Historię pisali zwycięzcy. Lech Wałęsa szybko wyczyścił władze Związku z ludzi, którzy byli wobec niego krytyczni. Do tego po roku 1989 zawarł deal z ludźmi pokroju Kiszczaka i zwyczajnie nas oszukał oraz wykorzystał, czego efektem była dzika prywatyzacja, wzmacnianie lewej nogi i bezkarność komunistycznego aparatu, w tym komunistycznych zbrodniarzy. Do tego Gazeta Wyborcza, na której uwłaszczył się Michnik i spółka. To przecież była gazeta za społeczne pieniądze. Tymczasem przejęła to grupa prywatnych osób, zwalczających Solidarność. To głównie dlatego tysiące ludzi musiało czekać na godne uhonorowanie swoich zasług. Na szczęście mamy IPN, mieliśmy Lecha Kaczyńskiego, mamy Andrzeja Dudę. Pomału odkręcamy to co Lech Wałęsa powinien był już dawno zrobić.

Dzisiaj liderzy Platformy Obywatelskiej, największej partii opozycyjnej w Polsce, mówią o potrzebie powołania „nowej Solidarności”. Czy ci ludzie mają moralne prawo do powoływania się na dziedzictwo Solidarności? Bo poznając przekaz tych środowisk można odnieść wrażenie, że Solidarność była ruchem postępowych światopoglądowo liberałów gospodarczych...

Solidarność nikogo z Solidarności nie wyrzucała. Ci co chcieli w niej pozostali, ci co chcieli z niej odchodzili. Każdy miał prawo wyboru i każdy wybór należy uszanować. Ale nigdy nie pozwolimy, aby ci co nas opuścili odbierali nam prawo do bycia Solidarnością. Większość z nas jest w niej od samego początku i to był nasz świadomy wybór. Tak zwana Nowa Solidarność to puste hasło, bo za tym nie stoją żadne wartości. A Solidarność jest zbudowana na wartościach i są to wartości chrześcijańskie, a nie LGBT, czy liberalnej wolnej amerykanki. Jak powiedziałem w swoim wystąpieniu podczas obchodów naszego 40-lecia, niech sobie zakładają pod przywództwem Rafała Trzaskowskiego ruch społeczny, tylko niech go nazwą „Nowa Czajka”. To dobra nazwa. Lepiej pasuje i pokazuje na jakim fundamencie zbudowany jest ten pomysł.

Cała rozmowa dotępna tutaj. 

/k


 

POLECANE
Europa reaguje na plan USA. Von der Leyen zabiera głos z ostatniej chwili
Europa reaguje na plan USA. Von der Leyen zabiera głos

Wierzymy, że 28-punktowy projekt planu USA dla Ukrainy stanowi podstawę wymagającą dalszej pracy - ogłosiła w sobotę podczas szczytu G20 w Republice Południowej Afryki przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen po rozmowach europejskich liderów ws. Ukrainy.

Droższy prąd od nowego roku. Polacy zapłacą więcej Wiadomości
Droższy prąd od nowego roku. Polacy zapłacą więcej

Już w przyszłym roku Polaków czeka podwyżka rachunków za prąd. Głównym powodem są wyższe stawki tzw. opłaty mocowej, jednego z kluczowych składników kosztów energii elektrycznej. Do tego dochodzi też wzrost opłaty kogeneracyjnej.

Tusk rozmawiał z Zełenskim. Jest komunikat z ostatniej chwili
Tusk rozmawiał z Zełenskim. Jest komunikat

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i premier Donald Tusk omówili amerykański plan pokojowy dla Ukrainy oraz rolę Polski i Europy w dalszych negocjacjach.

Zima uderzy na południu Polski. Ostrzeżenia dla mieszkańców Wiadomości
Zima uderzy na południu Polski. Ostrzeżenia dla mieszkańców

Weekend przyniesie zróżnicowaną pogodę. W zachodniej i północnej części kraju pogodnie, na południu intensywne opady śniegu z przyrostem pokrywy śnieżnej nawet o 25 cm – poinformowała synoptyczka IMGW Magdalena Pękala. RCB ostrzega o intensywnych opadach śniegu na południu Małopolski.

Afera korupcyjna nie złamała Zełenskiego. Zachód błędnie ocenia sytuację w Kijowie? z ostatniej chwili
Afera korupcyjna nie złamała Zełenskiego. Zachód błędnie ocenia sytuację w Kijowie?

Jak wskazuje red. Tatiana Kolesnychenko na łamach "Wirtualnej Polski", afera korupcyjna z udziałem bliskich współpracowników Wołodymyra Zełenskiego nie osłabiła prezydenta Ukrainy tak mocno, jak jest to przedstawiane w zachodnich mediach. 

Niedoszły transfer Lewandowskiego. Były agent ujawnia kulisy Wiadomości
Niedoszły transfer Lewandowskiego. Były agent ujawnia kulisy

Robert Lewandowski od lat uchodzi za jednego z najbardziej rozpoznawalnych polskich piłkarzy. Jego przejście z Lecha Poznań do Borussii Dortmund w 2010 roku uznawane jest za punkt zwrotny w karierze. Jak się jednak okazuje, w tamtym okresie pojawiła się również możliwość gry we Włoszech - choć ostatecznie nie doszło do żadnych rozmów.

Raper Mata, syn prof. Marcina Matczaka, uderza w Karola Nawrockiego z ostatniej chwili
Raper Mata, syn prof. Marcina Matczaka, uderza w Karola Nawrockiego

Raper Mata podczas koncertu w Krakowie zaprezentował fragment nowej piosenki, w której uderza w prezydenta Karola Nawrockiego.

Akty sabotażu na polskiej kolei. Komunikat wydało... MSZ Białorusi z ostatniej chwili
Akty sabotażu na polskiej kolei. Komunikat wydało... MSZ Białorusi

Rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Białorusi Rusłan Waranow przekazał w wydanym oświadczeniu, że Białoruś dołącza do polskich poszukiwań osób podejrzanych o akty dywersji na kolei w Polsce.

Zaginął pracownik Straży Granicznej. Apel o pomoc z ostatniej chwili
Zaginął pracownik Straży Granicznej. Apel o pomoc

Trwają poszukiwania 63-letniego Lecha Nowaka z Pruszcza Gdańskiego, który 13 listopada 2025 r. wyjechał grafitową Dacią Sandero i do dziś nie skontaktował się z rodziną. Policja i bliscy proszą o pomoc w odnalezieniu mężczyzny.

Nie żyje znana piosenkarka z ostatniej chwili
Nie żyje znana piosenkarka

W wielu 91 lat zmarła w piątek legendarna włoska piosenkarka Ornella Vanoni. NIemal do ostatnich tygodni swego życia była aktywna i prawie co tydzień była gościem popularnego programu telewizyjnego w stacji Nove. Śpiewała z wieloma, także młodymi artystami, w tym z raperami. Wydała dziesiątki płyt.

REKLAMA

[Wywiad dla węgierskich mediów] P. Duda: Nie pozwolimy, aby ci co nas opuścili odbierali nam prawo do bycia Solidarnością

Za nami obchody 40. rocznicy powstania Solidarności. Przewodniczący Komisji Krajowej Piotr Duda w rozmowie z Instytutem Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka nawiązał do historycznej roli naszego Związku.
 [Wywiad dla węgierskich mediów] P. Duda: Nie pozwolimy, aby ci co nas opuścili odbierali nam prawo do bycia Solidarnością
/ Foto. Marcin Żegliński

Instytut Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka: Postać Lecha Wałęsy wywołuje wielkie emocje. Były prezydent wielokrotnie powtarzał o swojej wielkiej roli w procesie obalania komunizmu w Polsce. Czy rzeczywiście Solidarność zawdzięcza swój fenomen wyłącznie talentom Wałęsy?

Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność": Lech Wałęsa ma swoje zasługi i miejsce w historii. Był naszym pierwszym przewodniczącym i nic tego nie zmieni. Nawet jego agenturalna przeszłość. To sprawa dla historyków i każdy niech sobie ocenia ją jak chce. Ja tylko powiem, że nie ma żadnego oficjalnego dokumentu Związku potępiającego czy oceniającego Wałęsę. Dla Solidarności to żaden problem. To on sam jest problemem dla siebie.

(...)

To nie Wałęsa zrobił strajk w Stoczni Gdańskiej. Do tego, gdyby nie odważne kobiety jak Alina Pieńkowska czy Anna Walentynowicz, ten strajk skończyłby się trzeciego dnia. Dalej - gdybyśmy go wtedy posłuchali to nie byłoby Solidarności jaką dzisiaj znamy. On chciał lokalnych związków zawodowych. Na szczęście porozumienia śląskie: jastrzębskie, a przede wszystkim katowickie, przesądziły o tym, że powstał jednolity, ogólnopolski związek zawodowy. I rzecz najważniejsza. Kto powiedział, że Solidarność powstała w Gdańsku? Powstawała w całej Polsce. W szczytowym momencie strajkowało ponad 700 zakładów i ponad 700 tys. robotników. To oni przesądzili, że władza zmuszona została do podpisania porozumień.

Jak dużą rolę w zwycięstwie Solidarności odegrały obywatelskie doły? Bo zdaje się, że siłę Solidarności stanowiło fakt, że jej lokalne struktury działały w całej Polsce.

Solidarność powstała nie dlatego, że byli jacyś opozycjoniści, jakieś podziemie, eksperci, tajne stowarzyszenia, itd. Powstała, bo chcieli tego polscy pracownicy. To oni masowymi strajkami wywalczyli sobie swój własny związek zawodowy, dzięki któremu chcieli walczyć o godność swojej pracy. I to się nie zmieniło. Solidarność to ludzie. Konkretni ludzie w konkretnych zakładach pracy, którzy mają konkretne postulaty i oczekiwania. Dzisiaj w Solidarności jest blisko 700 tys. pracowników, którzy – czy to się komuś podoba czy nie – są największą, najsilniejszą i najlepiej zorganizowaną grupą społeczną w Polsce. I – tu zaskoczenie – od sierpnia 1980 roku do dnia dzisiejszego to się nie zmieniło. Tak jak nie zmieniła się Solidarność, która jest jedna i ta sama.

Czy przez pierwsze dekady III RP państwo w pewien sposób zapomniało o tych setkach tysięcy często anonimowych szarych bohaterów?

Nie w pewien sposób, tylko zwyczajnie – zapomniało. Pamiętała zawsze Solidarność. Przez 30 lat powstały setki pomników, tablic, obelisków, nazw ulic, rond, skwerów, które przywracały pamięć o bezimiennych bohaterach. Samo się nie zrobiło. Tylko Solidarność walczyła o tę pamięć. Nawet Sala BHP, gdzie podpisano porozumienia, gdyby nie Solidarność już dawno byłaby kupą gruzu, bo przejęliśmy ją w stanie grożącym katastrofą budowlaną. To ze składek członków Związku za kilkanaście milionów zł została odbudowana i przywrócona społeczeństwu, które za darmo może to święte dla nas miejsce odwiedzać.

Ale najbardziej żenujące jest to, że tacy ludzie jak Anna Walentynowicz czy małżeństwo Gwiazdów na najwyższe odznaczenia państwowe musieli czekać na prezydenturę Lecha Kaczyńskiego, bo prezydent Lech Wałęsa zamiast doceniać prawdziwych bohaterów wolał otaczać się ludźmi komunistycznych służb.

Przez wiele lat elity rządzące Polską budowały stronniczy przekaz dotyczący historii Solidarności. Pewnych ludzi – jak Lecha Wałęsę, Władysława Frasyniuka, Tadeusza Mazowieckiego, Adama Michnika stawiano na piedestał, z kolei innych – jak Andrzeja i Joannę Gwiazdów, Krzysztofa Wyszkowskiego, Annę Walentynowicz, Jana Olszewskiego marginalizowano. Dlaczego?

Historię pisali zwycięzcy. Lech Wałęsa szybko wyczyścił władze Związku z ludzi, którzy byli wobec niego krytyczni. Do tego po roku 1989 zawarł deal z ludźmi pokroju Kiszczaka i zwyczajnie nas oszukał oraz wykorzystał, czego efektem była dzika prywatyzacja, wzmacnianie lewej nogi i bezkarność komunistycznego aparatu, w tym komunistycznych zbrodniarzy. Do tego Gazeta Wyborcza, na której uwłaszczył się Michnik i spółka. To przecież była gazeta za społeczne pieniądze. Tymczasem przejęła to grupa prywatnych osób, zwalczających Solidarność. To głównie dlatego tysiące ludzi musiało czekać na godne uhonorowanie swoich zasług. Na szczęście mamy IPN, mieliśmy Lecha Kaczyńskiego, mamy Andrzeja Dudę. Pomału odkręcamy to co Lech Wałęsa powinien był już dawno zrobić.

Dzisiaj liderzy Platformy Obywatelskiej, największej partii opozycyjnej w Polsce, mówią o potrzebie powołania „nowej Solidarności”. Czy ci ludzie mają moralne prawo do powoływania się na dziedzictwo Solidarności? Bo poznając przekaz tych środowisk można odnieść wrażenie, że Solidarność była ruchem postępowych światopoglądowo liberałów gospodarczych...

Solidarność nikogo z Solidarności nie wyrzucała. Ci co chcieli w niej pozostali, ci co chcieli z niej odchodzili. Każdy miał prawo wyboru i każdy wybór należy uszanować. Ale nigdy nie pozwolimy, aby ci co nas opuścili odbierali nam prawo do bycia Solidarnością. Większość z nas jest w niej od samego początku i to był nasz świadomy wybór. Tak zwana Nowa Solidarność to puste hasło, bo za tym nie stoją żadne wartości. A Solidarność jest zbudowana na wartościach i są to wartości chrześcijańskie, a nie LGBT, czy liberalnej wolnej amerykanki. Jak powiedziałem w swoim wystąpieniu podczas obchodów naszego 40-lecia, niech sobie zakładają pod przywództwem Rafała Trzaskowskiego ruch społeczny, tylko niech go nazwą „Nowa Czajka”. To dobra nazwa. Lepiej pasuje i pokazuje na jakim fundamencie zbudowany jest ten pomysł.

Cała rozmowa dotępna tutaj. 

/k



 

Polecane
Emerytury
Stażowe