Kamil Grober: AMERYKA: The Countdown Starts - czyli ‘ostatnie odliczanie’!

1. MODERATOR debaty.
Zaczynam od moderatora, ponieważ jest to funkcja kluczowa dla rzetelnego przebiegu debaty. Prowadząca ją Kristen Welker zyskała spore (moim zdaniem zdecydowanie przesadne) uznanie. Za co? Za jakoby b. obiektywne kierowanie wyborczym pojedynkiem.
Owszem, na tle nieukrywającego probidenowskiej stronniczości Ch.Wallesa (moderującego poprzednią debatę) Kristen wypadła lepiej. Ale czy nie wspierała Bidena na inny, (nie aż tak ostentacyjny), bo bardziej dyskretny sposób? Moim zdaniem wspierała. Zresztą można było tego oczekiwać , jeśli uwzględni się jej profil polityczny. Otóż kariera dziennikarska Kristen to pięcie się po szczeblach mainstreamowych mediów. Od ABC, KRCR TV, po NBC (obecnie). Dodajmy, że sieć NBC zalicza się do jednej z najb. napastliwych wobec Trumpa. Na pytanie o poglądy polityczne Kristen jej pracodawca oświadczył, że obecnie nie należy do żadnej partii. Bardziej rozmowny okazał się Trump. Oto co powiedział: „ Welker jest zdeklarowaną, radykalną lewicową demokratką, mimo że formalnie nie jest zarejestrowana w ugrupowaniu politycznym. Zawsze była okropna i niesprawiedliwa, tak jak większość reporterów z fake newsowych mediów, ale nadal będę uczestniczył w ich grze, bo nie mam innej możliwości”. Dopowiedzmy, że jako korespondentce NBC w Białym Domu, zarzucano Welker uprzedzanie członka kampanii prezydenckiej Hillary Clinton w 2016, o treści pytań jakie zamierzała mu zadać. Sprawa została wyciszona i nie doprowadzono do jej ostatecznego wyjaśnienia. Oczywiście nie zaszkodziło to jej dalszej karierze, ponieważ ten rodzaj faulu mieści się w ‘standardach’ lewicowego dziennikarstwa.
Warto też przypomnieć, że jej rodzice Julie i Harvey Welker są zarejestrowanymi demokratami.Oboje przez lata przekazywali darowizny demokratycznym kandydatom politycznym. Kristen podobnie jak Chris Walker ma żydowskie korzenie. On po obojgu rodzicach, ona po ojcu (matka jest Afroamerykanką). W latach 2008-2012 przekazali Obamie ponad 23 000 dolarów. I z tych właśnie powodów, na kilka godzin przed debatą Trump powtórzył na Twitterze w złagodzonej formie, swoje obawy co do stronniczości Welker.
A dlaczego wspomniałem o korzeniach Kristen?
Nie, nie dlatego abym uważał, że „Żydzi to samo zło”. Nonsens. Wskazuję na ten aspekt, ponieważ ma znaczące polityczne konsekwencje z uwagi na uprzywilejowaną pozycję tej mniejszości oraz polityczne wpływy jej elit. Nade wszystko jednak, należenie do do diaspory określa niejako z góry przeważające preferencje i sympatie ideowo-polityczne . Wystarczy przypomnieć, że w wyborach 2016 ok.70% ameryk.Żydów zagłosowało na Hillary, a będące w 80 % we władaniu ich kapitału wiodące media, prześcigają się w antytrumpowskiej nagonce. W nagonce tej wyróżniają się także zdominowane przez nich środowiska opiniotwórcze. Bardzo widoczne jest to zwł. w dzisiejszej walce o polityczno-ideowo-cywilizacyjną przyszłość Ameryki. Trump podsumował to na Twitterze następująco - „Żydzi głosujący na Demokratów wykazują albo całkowity brak wiedzy, albo wielką nielojalność” (BTW wpis ten wymagał niemałej politycznej odwagi ze strony Trumpa).
2. OCENA PRZEBIEGU DEBATY.
A) TRUMP. Przedstawiony wcześniej opis profilu politycznego Kristen Welker nie dawał Prezydentowi gwarancji odn. obiektywnych reguł w jakich przyjdzie mu stoczyć ostatni medialny pojedynek. Jednak (o czym wspomniałem) Trump nie miał innego wyjścia i „musiał uczestniczyć w tej grze”na warunkach jakie podyktowała władająca głównymi mediami lewica.
Dlatego (czemu się nie dziwię) Trump od początku był emocjonalnie na wysokich obrotach. Trochę jak niedzwiedz, któremu przyszło tańczyć na rozpalonych płytach. Bowiem z tyłu głowy musiał mieć świadomość, kto jest w tej grze sędzią głównym. I chociaż Kristen nie pojechała po ‘lewackiej bandzie’, w takim stopniu jakiego można było się spodziewać (stąd te komplementy którymi ją pózniej obsypano) to jednak obawy Trumpa były uzasadnione i nade wszystko rodziły u niego napięcie. A nie ułatwia to skutecznej polemiki. Ponadto z tym obiektywizmem moderatorki znacznie przesadzono. Trumpowi bowiem przeszkadzała mniej lub bardziej, tyle, że ‘dyskretnie’. Ingerowała w końcówkę jego wypowiedzi uniemożliwiając ich spokojne dokończenie, lub stawiając wyraznie już stronnicze (utrudniające) dodatkowe pytania.
Krótko mówiąc, było oczywiste, że sytuacja Trumpa nie była komfortowa. Przeciwnie. Miał prawo czuć się osaczonym i tak co najmniej parokrotnie się zdarzyło. Tym jednak, co mnie najb. przygnębiło, było zmarnowanie przez Trumpa szansy (bo tak należałoby to nazwać) ostatecznego zdyskredytowania Bidena. Chodzi o twarde dowody politycznej i finansowej korupcji rywala i jego familii, jakie niezwykłym zbiegiem okoliczności odnalezione zostały w laptopie syna – Huntera. To powinna być absolutna bomba, jaka miała eksplodować na oczach milionów widzów. Nieprawdą jest bowiem, że sprawę już znano. Owszem, znano, ale tylko z niewielkich oraz podważanych co do ich wiarygodności przecieków (a podobnych w polityce jest wiele). Natomiast ujawnienie treści maili przez wielonakładową New York Post (zablokowanych na Fb i Twitterze) nastąpiło niedawno i stanowiło ‘nówkę’. I to należało ABSOLUTNIE i na MAXA wykorzystać. Dlatego, że tam (w mailach i innych zasobach laptopa) było WSZYSTKO! Wysysanie milionów dolarów (przez Biden’s family) poczynając od Ukrainy poprzez Rosję po Chiny. To były nie tylko dowody politycznej korupcji na mega skalę. To były pieniądze i transakcje oraz obietnice transakcji - na pograniczu zdrady narodowych interesów państwa. Do tego doszła także obyczajówka (zdjęcia i kontakty erotyczne syna zahaczające o kontakty z małoletnimi). I na tym należało się NAPRAWDĘ skupić. A więc spokojnie (a nie w pośpiechu), powoli cedząc słowa, posłać celną serię prosto w cyniczną twarz tego kompletnie zdemoralizowanego gracza, jakim jest Biden. To powinna być śmiertelna seria albo co najmniej nokaut. Tak się nie stało. Temat nie wzniósł się ponad gmatwaninę innych tematów. Wielka szkoda.
B) BIDEN. No cóż...Facet miał prawo czuć się ‘jak u siebie’(na swoim podwórku), bo i faktycznie na nim się znalazł. Sąd ten spokój, opanowanie i luz. Jemu moderatorka nie przerwała chyba ani razu, a ‘grozny’ wyraz jej twarzy (taką już ma ona urodę a’la Winetu) z pewnością go nie deprymował. To po pierwsze. Tym wszakże co chciałbym podkreślić był niebywały cynizm, wręcz bezwstyd Bidena.
Zarzuty dot.korupcji politycznej sięgającej powiązań finansowych z Ukrainą, Rosją i Chinami, uwiarygodnione w najsilniejszy z możliwych sposób, bo zawartością laptopa syna, nie zrobiły na tym politykierze njmniejszego wrażenia. On wiedział, że zarzuty zgasną jak ‘zimny ogień’. Wiedział bowiem, że FBI (wciąż sterowane przez ludzi z rozdania Obamy) zna je od półtora roku i nic z tym nie zrobiło, a przecieki są dyskredytowane przez wiodące media jako prawicowe teorie konspiracyjne.
Wiedział więc, że Amerykanie są już z tym tematem oswojeni i traktują go jako jedną z politycznych przepychanek. Dlatego stosując metodę Clintona – "patrzył prosto w oczy i kłamał”. Podobnie postąpił i w paru innych niewygodnych kwestiach. Jeśli miałbym posłużyć się jakąś analogią, to przychodzi mi na myśl jedynie postawa naszego Marszałka Senatu Grodzkiego, wobec kilkudziesięciu zarzutów dot.przyjmowania łapówek zgłoszonych m.in. przez osoby publiczne. Jak wiemy, nie zrobiły one na nim również żadnego wrażenia. Ten sam - co u Bidena- bezwstyd, okraszany cynicznymi uśmieszkami.
Wracając do Bidena muszę podkreślić, że jest wszakże coś, co przebiło wszystkie jego pozostałe manipulacje i uniki. Rozumiem bowiem, że musiał się bronić mimo, że potępiam kłamstwa jakich wiele razy się dopuścił (dla rutynowego łgarza jest to po prostu normalka). O co mi więc chodzi?
Otóż ten politykier nie wahał się oskarżyć i to PAROKROTNIE kraju, którego chciałby zostać prezydentem o SYSTEMOWY RASIZM!!! Przecież jest to oskarżenie najcięższego kalibru, porównywalne jedynie z zarzutem antysemityzmu! I to w chwili obecnej, gdy oczy całego świata zwrócone są na Amerykę zmagającą się z największym w swojej historii zagrożeniem dot. samych fundamentów własnej państwowości. Z niebywałym atakiem na wszystkie wartości, jakie ukształtowały ten kraj i uczyniły go wielkim.
Jest to czymś wręcz niepojętym. Przebija nawet oskarżenia składane przez naszą opozycję na forach UE na panujący jakoby w Polsce antydemokratyczny, łamiący swobody i prawa obywatelskie pisowski reżim. To jest ten ‘poziom’ uprawiania polityki, ewidentnie godzący nie tylko w narodowe interesy ale pw. w dobre imię własnej ojczyzny. I ten człowiek – Biden – ma czelność ubiegać się o przywództwo kraju, który sam znieważa?. Posłużę się nieco archaicznym określeniem – jest to zaprzaństwo. I jest to nade wszystko - NIEPRAWDA. Przypadek przyduszonego Floyda (oraz kilka podobnych) w żadnym stopniu nie uzasadnia stawiania Ameryki pod pręgierzem światowej opinii, jako modelowo rasistowskiego państwa. Dodajmy, że jest to państwo, w którym każdego roku ginie w obronie zwykłych obywateli - głównie w akacjach wymierzonych w afro-latynoskie grupy przestępcze - ponad stu funkcjonariuszy policji, a Floyd miał kryminalną przeszłość.
Bowiem jeśli chodzi o Amerykę, to nie ma w skali globu drugiego kraju, który byłby aż tak otwarty na cudzoziemców wszelkiej maści. Nie ma społeczeństwa, o którym L.Tyrmand (Żyd przecież, a oni są na dyskryminację uczuleni szczególnie) napisał (cyt. z jego„Dziennika”) - "Żyłem w wielu krajach. Ale jedynie w Ameryce poczułem się jak w ojczyznie. Zostałem natychmiast zaakceptowany przez ludzi z którymi się stykałem. Ani przez chwilę nie czułem się obco”. I to spostrzeżenie podziela większość z tych, którzy przybyli do Stanów.
Dlatego zarzut ten należy uznać za absurdalny i odrzucić w całości. Powiem nawet więcej. W Ameryce nie tylko nie ma ‘systemowego rasizmu’, ale jest ona krajem NAJMNIEJ rasistowskim w skali globu. A jeśli kogoś nie przekonują świadectwa konkretnych ludzi, bo stanowią obserwacje cząstkowe, to spójrzmy jaki jest główny globalny trend migracyjny. Jak zachowują się ludzkie MASY. A one z pewnością się nie mylą, bo kładą na szalę własny los i egzystencję. Otóż do Ameryki przywędrowało (legalnie i nielegalnie) licząc od poł.lat 90. ponad 30 mln imigrantów. Jest to liczba wielokrotnie większa od tej, jaką odnotowały łącznie wszystkie kraje europejskie. Jak to więc się dzieje, że do kraju z ‘systemowym rasizmem’ (jak chce BLM oraz Antifa i wspierająca ich lewica a także kandydat Biden) nieustannie wlewają się setki tysięcy przybyszy?
I co ciekawe, nie są to biali lecz pw.Latynosi i Azjaci oraz rosnąca liczba Afrykanów. A ten zmasowany napływ nielegali Ameryka nie tylko tolerowała, ale i ułatwiała, przyśpieszając procedury adaptacyjne jak nigdzie indziej na świecie. Obecnie więc spośród imigrantów 45% stanowią obywatele naturalizowani , a 27% to legalni stali rezydenci. Podkreślmy także, iż w czasie rządów Obamy przybyło do USA 2,1 mln afrykańskich imigrantów, zupełnie niepomnych na to, że w Ameryce przecież "biją Murzynów ”.Jak to wytłumaczyć i o czym to świadczy? Bo przecież jeśli oskarżenia Ameryki o rasizm większy niż gdzie indziej, byłyby prawdziwe, to imigranci (a już szczególnie Afrykanie) nie powinni postawić tam swojej stopy. Dlaczego nie wybrali innych dostatnich krajów , a trochę takich przecież jest. Dlaczego nie emigrują tak masowo do Australii, Kanady, Japonii, bogatych krajów arabskich? Dlaczego nie emigrują w takiej skali do niezwykle tolerancyjnej Europy? (pomińmy falę migrantów z 2015, bo to zjawisko wyjątkowe). Zwłaszcza, że poziom życia w Ameryce z wolna obniża się na korzyść UE?
Otóż dlatego, że (jak wspomniałem) otwarcie, życzliwość oraz akceptacja wobec ‘obcych’ są jednymi z podstawowych znamion ameryk. społeczeństwa, a także funkcjonującego tam systemu. Przybywający do tego kraju ‘nomadzi’ dobrze o tym wiedzą, bo tego doświadczają. Jest coś niepowtarzalnego w amerykańskiej przestrzeni i w ‘zapachu’ amerykańskiego powietrza. To zapach WOLNOŚCI jakim nie oddycha się w takim stopniu, w żadnym innym kraju. To on przyciąga i on fascynuje.Zauważmy też, że w Stanach nie odbywały się antyimigranckie protesty (a takie miały miejsce w Europie) mimo że przybysze stanowią nie tylko ogromne obciążenie dla budżetów stanowych i federalnego, ale także zagrożenie społeczne o wielkiej skali i natężeniu. Przez południową granicę przemycane jest ponad 90% narkotyków.
Swoiste zwieńczenie ‘natury Ameryki’ i postawy jej społeczeństwa stanowi wreszcie, dwukadencyjna prezydentura Obamy, która nie byłaby możliwa bez poparcia białej w przytłaczającej większości populacji tego kraju(Afro stanowią ok.13 %) .
Wskazałem jedynie na parę kluczowych faktów, zjawisk i procesów świadczących o kompletnym braku podstaw na stawianie Ameryki 'w stan oskarżenia' z tytułu systemowego rasizmu, bo listę argumentów można by jeszcze znacznie wydłużyć. Sądzę jednak, że to powinno wystarczyć na potwierdzenie mojej wcześniejszej opinii nt zaprzaństwa Bidena. Wybór tego osobnika na prezydenta USA byłby katastrofą. Przede wszystkim dla przyszłości Ameryki, ale także Europy (w tym oczywiście Polski) i Zachodu jako całości. Ufamy, że tak się nie stanie.
God Bless America and Pres.Trump