[Tylko u nas] Wojciech Osiński: „Emigrejtan nad Sprewą" – berlińskie zapiski Zygmunta Nowakowskiego

Tylko niewielu polskich pisarzy potrafiło uchwycić w swoich tekstach zmiany, które zachodziły w Niemczech na przełomie lat 1932/1933. Jednym z nich był Zygmunt Nowakowski. Warto się przyjrzeć jego „niemieckim” zapiskom, nie tylko z powodu dzisiejszej 130. rocznicy urodzin ich autora
Zygmunt Nowakowski w spektaklu
Zygmunt Nowakowski w spektaklu "Orlę" / Wikipedia domena publiczna

W pierwszej połowie XX wieku Berlin należał niewątpliwie do tych metropolii, w których historia zakręciła najwięcej piruetów. Zostawmy na boku kuszące wizje historii alternatywnej, prowokujące do zadania pytania, czy losy Republiki Weimarskiej mogły się potoczyć inaczej. Zresztą coraz częściej padają dziś przekonujące dla historyków argumenty, że prawdopodobnie by nie mogły. 

W odczuciu większości Niemców weimarska demokracja poniosła klęskę. Proklamacja Drugiej Rzeszy w 1871 r. była dla nich spełnieniem marzeń, dowartościowując ich poczuciem dumy i przekonaniem, że wreszcie zajęli miejsce godne wielkiego narodu. Miejsce, z którego Niemcy wcześniej były przez stulecia wyzute wskutek rozbicia na osobne małe księstwa. Przy czym po  pierwszej wojnie światowej nasi zachodni sąsiedzi nie chcieli bynajmniej zrezygnować ze swojej potęgi, nie zastanawiając się nad tym, czy zbudowali ją wcześniej na kolonizowaniu słabszych państw (również tych ościennych). 

Poczucie klęski oraz bóle fantomowe, wynikające z utraty wschodnich terytoriów, przywiodły Niemców pod koniec lat 20. do przekonania, że należy dawną świetność odzyskać, choćby kosztem udzielenia bezwarunkowego poparcia furiatowi z Austrii. Ten zaś potrafił umiejętnie zarządzać ich rozhuśtanymi rojeniami o „wielkoniemieckim” mocarstwie. Tak czy inaczej – kres epoki kajzerowskich Niemiec, porażka Weimaru tudzież powołanie Trzeciej Rzeszy – to wszystko nałożyło się także na palimpsestowy charakter dziejów międzywojennego Berlina. 

Świadectwo tychże przemian w stolicy można odnaleźć w wielu publicystycznych reportażach z tych czasów. Warto wymienić choćby tak wybitnych niemieckich pisarzy jak Kurt Tucholsky czy Erich Kästner. Przewrót polityczny w Niemczech, skutkujący kolejną katastrofą i kolejnym zerwaniem ciągłości, wzbudził jednak także zainteresowanie w Polsce. Przed wyborami w 1933 roku w polskich redakcjach zaistniało zapotrzebowanie na informacje zza zachodniej granicy. Wiodące warszawskie pisma jak „Wiadomości Literackie” delegowały do Berlina swoich korespondentów i niekiedy – szczęśliwym trafem – mistrzów literackiej eseistyki. Krakowski „Ilustrowany Kuryer Codzienny” wysłał do Niemiec swojego felietonistę Zygmunta Nowakowskiego, znakomitego pisarza i aktora, dyrektora Teatru im. Juliusza Słowackiego. 

Wyborne reportaże autora „Gałązki rozmarynu” zostały opublikowane już w 1933 r., w zbiorze zatytułowanym „Niemcy à la minute”. Kilka lat temu zawarte w nim teksty zostały udostępnione polskim czytelnikom w poszerzonym wydaniu pt. „Za zamkniętymi drzwiami”. Warto o nich przypomnieć, nie tylko z okazji 130. rocznicy urodzin Zygmunta Nowakowskiego. 

Niektórzy badacze, którzy ulegli modom dekonstruktywizmu „za wszelką cenę”, dostrzegają w jego reportażach stylistyczne „niedociągnięcia”. Miejscami rzeczywiście trudno nie zauważyć ich roboczego charakteru. Tyle że sprawozdawcze teksty są zawsze doraźne, właśnie w tym ich cały urok. Rys korespondencji krakowskiego pisarza odzwierciedla niemieckie realia tatmejszej epoki lepiej, niż gdyby zostały one przed ich opublikowaniem poddane obróbce filologicznych „cenzorów”. Zresztą Nowakowski o tym doskonale wiedział, był bowiem sam doktorem polonistyki. Aby uchwycić dokonujące się na jego oczach przejście ze swobodnego ducha Republiki Weimarskiej na restrykcyjny i zbrodniczy ustrój hitlerowskich Niemiec, musiał pisać dokładnie w ten sposób.

Wysłannik „Ikaca” przybył do Berlina w 1933 r., kiedy kryzys gospodarczy pogłębił doznane w Wersalu upokorzenia i gdy zagraniczna prasa zaczęła przypisywać Hitlerowi zamiar zaostrzenia retoryki.

Przecież to... rewolucja! Tak. Oto najodpowiedniejsze słowo, którego szukałem na próżno. Rewolucja. W tej chwili nabiera tempa, wzmaga się, ogarnia błyskawicznie wszystkie dziedziny życia i wszystkie kraje Rzeszy. Rewolucja ducha, a zarazem wielkie pranie.  

- zauważa Nowakowski.

Krakowski korespondent okazuje się uważnym obserwatorem metamorfoz, które na jego oczach zaczynają w zawrotnym tempie wypełniać miejską przestrzeń Berlina. W założeniu hitlerowców symboliczne odcięcie się Trzeciej Rzeszy od Republiki Weimarskiej miało być widoczne od razu, bez taryfy ulgowej.

Nagle podniosłem głowę i zobaczyłem chorągiew ze swastyką. Rano nie było jej na tym gmachu... Na tamtym także... I na tamtym... Przecież nie dalej jak przed godziną przechodziłem tą ulicą! Nie mylę się! Ulica była szara. Teraz jest czarna, biała i czerwona. Stało się to niesłychanie nagle. W ciągu chyba kilku minut.

- pisze polski reporter.

Prawie dokładnie 88 lat temu, niemal z dnia na dzień, na ulicach stolicy Niemiec pojawiły się emblematy partii NSDAP oraz niezliczona ilość plakatów z antysemickimi hasłami, szerzonymi przez dzieci w brunatnych koszulach. Nowakowski szybko dostrzegł, że wymierzona w Żydów propaganda stanowi nieodłączny element nowej niemieckiej ideologii, zwiastującej najgorsze z możliwych nieszczęść.

Oni już mieli plan gotowy. I teraz idą na pewniaka. W tej czystce nie pominą niczego, żadnej nawet najmniejszej części frontu i oficyn. Prasa i sąd, kliniki i operetka, radio i sport. Wszystko, wszystko! Gdy patrzę na to olbrzymie miasto, mam wrażenie, że zaaplikowano jakąś gigantyczną lewatywę kalibru co najmniej Grubej Berty

- czytamy.

Nowakowski oczywiście widzi, że nie wszyscy berlińczycy są omamieni ideologią Hitlera. Już wtedy zaskakuje go jednak daleko posunięta bierność i obojętność wielu Niemców wobec represji, które dotykały Żydów. W 1933 r. korespondent „Ikaca” uchwycił w swoich tekstach atmosferę, która kilka lat później była już dla wielu mieszkańców stolicy „normalnością”. Kiedy w 1942 r. umundurowani naziści zapędzali żydowskich mieszkańców ulicami dzielnicy Moabit na dworzec Westhafen, „aryjscy” sąsiedzi zamykali okna, by nie słyszeć ich krzyków. Brak przejawu jakiegokolwiek oporu wobec scen przemocy, rozgrywających się latami na stołecznych podwórkach, był coraz bardziej uderzający.

Uwadze wnikliwego dziennikarza z Krakowa nie mógł umknąć jeszcze inny fakt. W hitleryzmie argument estetyczny został zaprzężony w służbę polityki umundurowanych zwyrodnialców, co nie mogło się nie odbić na kulturowym pejzażu stolicy. Przed 1933 r. Berlin tętnił życiem, a jego bary i kabarety przyciągały ludzi z całej Europy. O ile jeszcze w latach 20. polscy pisarze zgodnie podkreślali różnorodność mieszkańców znad Sprewy (wiernie odrysowaną przez Toma Tykwera w serialu „Babylon Berlin”), o tyle już po przejęciu władzy przez narodowych socjalistów Nowakowski przyjmuje z zaskoczeniem do wiadomości:

Twarze ich są banalne, powiedziałbym – jednakowe. 

W roku 1933 wielu Niemców upoiło się swoją euforią i przestraszyło zarazem jej skutków, co wpędziło ich w stan częściowej apatii. Było jednak już za późno, aby zatrzymać wzbierającą lawinę brunatnego terroru:

Gdy obcy idzie ulicą i to nawet główną, coraz częściej zaczepiają go natrętne wzroki. Szukają opaski na ramieniu, potem kontrolują klapę marynarki. A kończą na nosie... 

Zygmunt Nowakowski odnotowuje, że – obok biernych i zmuszonych do emigracji osób – miliony Niemców ujrzało w Hitlerze wyczekiwanego z utęsknieniem przywódcę, mającego przywrócić im utracony „honor”. Sam Führer chętnie podchwycił puszczoną przez naród piłkę.

Hitler ma prosty język, naiwność, a zarazem technikę proroków. Ma również ich niezawodną rutynę. Mówi w kółko to samo. Ale są ludzie, którzy porównują go z... Goethem. W każdym razie musi to być wielki magik. Kobiety mdleją, dostają ataku histerii. Całują szklankę, z której pił wodę... Zjawia się na estradzie, poprzedzony trabantami, głosem i pieśnią. Włada tłumem. Hipnotyzuje i podnieca zarazem

- pisze Nowakowski.

Pisarz znad Wisły potrafił już w 1933 r. zarysować sylwetkę nazistowskiego dyktatora celniej, niż niektórzy jego powojenni biografowie.   

Hitler rozumuje naiwnie, myśli prymitywnymi kategoriami, dąży do upraszczania najbardziej skomplikowanych zjawisk. Jest genialnym dyletantem

- czytamy w zapiskach „Niemcy à la minute”.

Podczas swojego trzytygodniowego pobytu w Niemczech Zygmunt Nowakowski wybrał się jeszcze do Lipska, Kolonii i Monachium. A jednak tylko w Berlinie, gdzie do dziś kontrastują ze sobą cienie różnych epok, pisarz mógł niczym w soczewce odczytać zachodzące w Niemczech zmiany i napisać genialne w swoim profetyzmie reportaże. Dla niektórych dopiero dziś odsłaniają one swoje znaczenie, podobnie zresztą jak późniejsze teksty Nowakowskiego, w których felietonista londyńskich „Wiadomości” wśród łomotu komunistycznych zagłuszarek podnosił żarliwy protest przeciwko ustrojowi Polski Ludowej.
 


 

POLECANE
Hansi Flick zdecydował. Wiadomo, kto zastąpi Szczęsnego w bramce Wiadomości
Hansi Flick zdecydował. Wiadomo, kto zastąpi Szczęsnego w bramce

W sobotnim meczu ligowym z Realem Valladolid w bramce FC Barcelony nie zobaczymy Wojciecha Szczęsnego. Trener „Blaugrany” Hansi Flick zapowiedział zmianę - między słupkami stanie Marc-André ter Stegen.

Wielkie emocje na PGE Narodowym. Legia Warszawa z Pucharem Polski Wiadomości
Wielkie emocje na PGE Narodowym. Legia Warszawa z Pucharem Polski

Piłkarze Legii Warszawa po raz 21. w historii zdobyli Puchar Polski. W finale na stołecznym PGE Narodowym pokonali Pogoń Szczecin 4:3 (1:1). "Portowcy" zostali pokonani w drugim finale z rzędu, a swoim piątym w historii.

Kradli fragmenty lokomotyw i bocznice. Policja zatrzymała kolejowych złodziei Wiadomości
Kradli fragmenty lokomotyw i bocznice. Policja zatrzymała "kolejowych" złodziei

Policjanci z Jaworzna zatrzymali na gorącym uczynku dwóch mężczyzn podejrzanych o liczne kradzieże elementów lokomotyw oraz infrastruktury kolejowej. Złodzieje, którym może grozić do 10 lat więzienia, decyzją sadu zostali aresztowani.

Były prezydent Brazylii przeszedł operację. Co wiadomo? z ostatniej chwili
Były prezydent Brazylii przeszedł operację. Co wiadomo?

Były prezydent Brazylii Jair Bolsonaro opuścił oddział intensywnej terapii po operacji jamy brzusznej, którą przeszedł w kwietniu, ale nadal pozostanie w szpitalu - podała w piątek telewizja Globo, powołując się na dyrekcję kliniki w Brasilii, stolicy kraju. Lekarze nie sprecyzowali, kiedy polityk będzie mógł opuścić szpital.

Książę Harry chciał ochrony policyjnej. Sąd przeciwnego zdania Wiadomości
Książę Harry chciał ochrony policyjnej. Sąd przeciwnego zdania

Sąd Apelacyjny w Londynie orzekł w piątek, że zgodnie z prawem brytyjski rząd odmówił księciu Harry’emu policyjnej ochrony osobistej po tym, gdy ten ustąpił w 2020 r. z pełnienia oficjalnych funkcji w rodzinie królewskiej – poinformowała stacja BBC. Książę nie był obecny na sali podczas ogłoszenia wyroku.

Niemcy mają problem. Tapinoma magnum powodują przerwy w dostawie prądu z ostatniej chwili
Niemcy mają problem. Tapinoma magnum powodują przerwy w dostawie prądu

Niepokojące doniesienia z Niemiec. Media podają, że nasi zachodni sąsiedzi mają problem ze śródziemnomorskim gatunkiem mrówek Tapinoma magnum, które sieją spustoszenie w wielu regionach.

Kibice Legii mieli problem z wejściem na stadion z ostatniej chwili
Kibice Legii mieli problem z wejściem na stadion

Portal Legionisci.com tuż przed godz. 15.00 informował, że kibice Legii mają duże problemy z wejściem na Stadion Narodowy przed meczem z Pogonią. Choć kibice dotarli pod PGE Narodowy przed czasem, to na około 60 minut przed pierwszym gwizdkiem prawie wszyscy dalej byli na zewnątrz.

Nie mogę się doczekać. Kultowy serial wraca na ekrany Wiadomości
"Nie mogę się doczekać". Kultowy serial wraca na ekrany

Fani serialu "Gotowe na wszystko" mają powody do radości. Po latach od zakończenia emisji hitowej produkcji, na horyzoncie pojawiła się jej nowa odsłona. Jak informuje portal Deadline, trwają prace nad rebootem pod tytułem "Wisteria Lane".

Iga Świątek w żałobie. „Gdyby nie on, to by mnie tutaj nie było” Wiadomości
Iga Świątek w żałobie. „Gdyby nie on, to by mnie tutaj nie było”

Tuż przed rozpoczęciem turnieju WTA 1000 w Madrycie Iga Świątek musiała zmierzyć się z wielką stratą. Zmarł jej dziadek, który zawsze wspierał ją na drodze sportowej kariery.

Podhale oblężone. Tłumy na szlakach, korki, brak miejsc parkingowych Wiadomości
Podhale oblężone. Tłumy na szlakach, korki, brak miejsc parkingowych

Tysiące turystów postanowiły spędzić majówkę pod Tatrami. Obłożenie miejsc noclegowych sięga nawet 85 proc. Obiekty w centrum Zakopanego podniosły ceny nawet o 35 proc.Trwa szturm na Morskie Oko, gdzie od rana stał korek, a miejsc parkingowych dawno zabrakło, więc kierowcy zostawiali swoje samochody na poboczach.

REKLAMA

[Tylko u nas] Wojciech Osiński: „Emigrejtan nad Sprewą" – berlińskie zapiski Zygmunta Nowakowskiego

Tylko niewielu polskich pisarzy potrafiło uchwycić w swoich tekstach zmiany, które zachodziły w Niemczech na przełomie lat 1932/1933. Jednym z nich był Zygmunt Nowakowski. Warto się przyjrzeć jego „niemieckim” zapiskom, nie tylko z powodu dzisiejszej 130. rocznicy urodzin ich autora
Zygmunt Nowakowski w spektaklu
Zygmunt Nowakowski w spektaklu "Orlę" / Wikipedia domena publiczna

W pierwszej połowie XX wieku Berlin należał niewątpliwie do tych metropolii, w których historia zakręciła najwięcej piruetów. Zostawmy na boku kuszące wizje historii alternatywnej, prowokujące do zadania pytania, czy losy Republiki Weimarskiej mogły się potoczyć inaczej. Zresztą coraz częściej padają dziś przekonujące dla historyków argumenty, że prawdopodobnie by nie mogły. 

W odczuciu większości Niemców weimarska demokracja poniosła klęskę. Proklamacja Drugiej Rzeszy w 1871 r. była dla nich spełnieniem marzeń, dowartościowując ich poczuciem dumy i przekonaniem, że wreszcie zajęli miejsce godne wielkiego narodu. Miejsce, z którego Niemcy wcześniej były przez stulecia wyzute wskutek rozbicia na osobne małe księstwa. Przy czym po  pierwszej wojnie światowej nasi zachodni sąsiedzi nie chcieli bynajmniej zrezygnować ze swojej potęgi, nie zastanawiając się nad tym, czy zbudowali ją wcześniej na kolonizowaniu słabszych państw (również tych ościennych). 

Poczucie klęski oraz bóle fantomowe, wynikające z utraty wschodnich terytoriów, przywiodły Niemców pod koniec lat 20. do przekonania, że należy dawną świetność odzyskać, choćby kosztem udzielenia bezwarunkowego poparcia furiatowi z Austrii. Ten zaś potrafił umiejętnie zarządzać ich rozhuśtanymi rojeniami o „wielkoniemieckim” mocarstwie. Tak czy inaczej – kres epoki kajzerowskich Niemiec, porażka Weimaru tudzież powołanie Trzeciej Rzeszy – to wszystko nałożyło się także na palimpsestowy charakter dziejów międzywojennego Berlina. 

Świadectwo tychże przemian w stolicy można odnaleźć w wielu publicystycznych reportażach z tych czasów. Warto wymienić choćby tak wybitnych niemieckich pisarzy jak Kurt Tucholsky czy Erich Kästner. Przewrót polityczny w Niemczech, skutkujący kolejną katastrofą i kolejnym zerwaniem ciągłości, wzbudził jednak także zainteresowanie w Polsce. Przed wyborami w 1933 roku w polskich redakcjach zaistniało zapotrzebowanie na informacje zza zachodniej granicy. Wiodące warszawskie pisma jak „Wiadomości Literackie” delegowały do Berlina swoich korespondentów i niekiedy – szczęśliwym trafem – mistrzów literackiej eseistyki. Krakowski „Ilustrowany Kuryer Codzienny” wysłał do Niemiec swojego felietonistę Zygmunta Nowakowskiego, znakomitego pisarza i aktora, dyrektora Teatru im. Juliusza Słowackiego. 

Wyborne reportaże autora „Gałązki rozmarynu” zostały opublikowane już w 1933 r., w zbiorze zatytułowanym „Niemcy à la minute”. Kilka lat temu zawarte w nim teksty zostały udostępnione polskim czytelnikom w poszerzonym wydaniu pt. „Za zamkniętymi drzwiami”. Warto o nich przypomnieć, nie tylko z okazji 130. rocznicy urodzin Zygmunta Nowakowskiego. 

Niektórzy badacze, którzy ulegli modom dekonstruktywizmu „za wszelką cenę”, dostrzegają w jego reportażach stylistyczne „niedociągnięcia”. Miejscami rzeczywiście trudno nie zauważyć ich roboczego charakteru. Tyle że sprawozdawcze teksty są zawsze doraźne, właśnie w tym ich cały urok. Rys korespondencji krakowskiego pisarza odzwierciedla niemieckie realia tatmejszej epoki lepiej, niż gdyby zostały one przed ich opublikowaniem poddane obróbce filologicznych „cenzorów”. Zresztą Nowakowski o tym doskonale wiedział, był bowiem sam doktorem polonistyki. Aby uchwycić dokonujące się na jego oczach przejście ze swobodnego ducha Republiki Weimarskiej na restrykcyjny i zbrodniczy ustrój hitlerowskich Niemiec, musiał pisać dokładnie w ten sposób.

Wysłannik „Ikaca” przybył do Berlina w 1933 r., kiedy kryzys gospodarczy pogłębił doznane w Wersalu upokorzenia i gdy zagraniczna prasa zaczęła przypisywać Hitlerowi zamiar zaostrzenia retoryki.

Przecież to... rewolucja! Tak. Oto najodpowiedniejsze słowo, którego szukałem na próżno. Rewolucja. W tej chwili nabiera tempa, wzmaga się, ogarnia błyskawicznie wszystkie dziedziny życia i wszystkie kraje Rzeszy. Rewolucja ducha, a zarazem wielkie pranie.  

- zauważa Nowakowski.

Krakowski korespondent okazuje się uważnym obserwatorem metamorfoz, które na jego oczach zaczynają w zawrotnym tempie wypełniać miejską przestrzeń Berlina. W założeniu hitlerowców symboliczne odcięcie się Trzeciej Rzeszy od Republiki Weimarskiej miało być widoczne od razu, bez taryfy ulgowej.

Nagle podniosłem głowę i zobaczyłem chorągiew ze swastyką. Rano nie było jej na tym gmachu... Na tamtym także... I na tamtym... Przecież nie dalej jak przed godziną przechodziłem tą ulicą! Nie mylę się! Ulica była szara. Teraz jest czarna, biała i czerwona. Stało się to niesłychanie nagle. W ciągu chyba kilku minut.

- pisze polski reporter.

Prawie dokładnie 88 lat temu, niemal z dnia na dzień, na ulicach stolicy Niemiec pojawiły się emblematy partii NSDAP oraz niezliczona ilość plakatów z antysemickimi hasłami, szerzonymi przez dzieci w brunatnych koszulach. Nowakowski szybko dostrzegł, że wymierzona w Żydów propaganda stanowi nieodłączny element nowej niemieckiej ideologii, zwiastującej najgorsze z możliwych nieszczęść.

Oni już mieli plan gotowy. I teraz idą na pewniaka. W tej czystce nie pominą niczego, żadnej nawet najmniejszej części frontu i oficyn. Prasa i sąd, kliniki i operetka, radio i sport. Wszystko, wszystko! Gdy patrzę na to olbrzymie miasto, mam wrażenie, że zaaplikowano jakąś gigantyczną lewatywę kalibru co najmniej Grubej Berty

- czytamy.

Nowakowski oczywiście widzi, że nie wszyscy berlińczycy są omamieni ideologią Hitlera. Już wtedy zaskakuje go jednak daleko posunięta bierność i obojętność wielu Niemców wobec represji, które dotykały Żydów. W 1933 r. korespondent „Ikaca” uchwycił w swoich tekstach atmosferę, która kilka lat później była już dla wielu mieszkańców stolicy „normalnością”. Kiedy w 1942 r. umundurowani naziści zapędzali żydowskich mieszkańców ulicami dzielnicy Moabit na dworzec Westhafen, „aryjscy” sąsiedzi zamykali okna, by nie słyszeć ich krzyków. Brak przejawu jakiegokolwiek oporu wobec scen przemocy, rozgrywających się latami na stołecznych podwórkach, był coraz bardziej uderzający.

Uwadze wnikliwego dziennikarza z Krakowa nie mógł umknąć jeszcze inny fakt. W hitleryzmie argument estetyczny został zaprzężony w służbę polityki umundurowanych zwyrodnialców, co nie mogło się nie odbić na kulturowym pejzażu stolicy. Przed 1933 r. Berlin tętnił życiem, a jego bary i kabarety przyciągały ludzi z całej Europy. O ile jeszcze w latach 20. polscy pisarze zgodnie podkreślali różnorodność mieszkańców znad Sprewy (wiernie odrysowaną przez Toma Tykwera w serialu „Babylon Berlin”), o tyle już po przejęciu władzy przez narodowych socjalistów Nowakowski przyjmuje z zaskoczeniem do wiadomości:

Twarze ich są banalne, powiedziałbym – jednakowe. 

W roku 1933 wielu Niemców upoiło się swoją euforią i przestraszyło zarazem jej skutków, co wpędziło ich w stan częściowej apatii. Było jednak już za późno, aby zatrzymać wzbierającą lawinę brunatnego terroru:

Gdy obcy idzie ulicą i to nawet główną, coraz częściej zaczepiają go natrętne wzroki. Szukają opaski na ramieniu, potem kontrolują klapę marynarki. A kończą na nosie... 

Zygmunt Nowakowski odnotowuje, że – obok biernych i zmuszonych do emigracji osób – miliony Niemców ujrzało w Hitlerze wyczekiwanego z utęsknieniem przywódcę, mającego przywrócić im utracony „honor”. Sam Führer chętnie podchwycił puszczoną przez naród piłkę.

Hitler ma prosty język, naiwność, a zarazem technikę proroków. Ma również ich niezawodną rutynę. Mówi w kółko to samo. Ale są ludzie, którzy porównują go z... Goethem. W każdym razie musi to być wielki magik. Kobiety mdleją, dostają ataku histerii. Całują szklankę, z której pił wodę... Zjawia się na estradzie, poprzedzony trabantami, głosem i pieśnią. Włada tłumem. Hipnotyzuje i podnieca zarazem

- pisze Nowakowski.

Pisarz znad Wisły potrafił już w 1933 r. zarysować sylwetkę nazistowskiego dyktatora celniej, niż niektórzy jego powojenni biografowie.   

Hitler rozumuje naiwnie, myśli prymitywnymi kategoriami, dąży do upraszczania najbardziej skomplikowanych zjawisk. Jest genialnym dyletantem

- czytamy w zapiskach „Niemcy à la minute”.

Podczas swojego trzytygodniowego pobytu w Niemczech Zygmunt Nowakowski wybrał się jeszcze do Lipska, Kolonii i Monachium. A jednak tylko w Berlinie, gdzie do dziś kontrastują ze sobą cienie różnych epok, pisarz mógł niczym w soczewce odczytać zachodzące w Niemczech zmiany i napisać genialne w swoim profetyzmie reportaże. Dla niektórych dopiero dziś odsłaniają one swoje znaczenie, podobnie zresztą jak późniejsze teksty Nowakowskiego, w których felietonista londyńskich „Wiadomości” wśród łomotu komunistycznych zagłuszarek podnosił żarliwy protest przeciwko ustrojowi Polski Ludowej.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe