Znany pisarz krytykuje Lempart. „Kaczyński nie mógł wymarzyć sobie lepszego przeciwnika”
Autor słynnej powieści „Morfina” i „Króla” odniósł się w swoim wpisie do wczorajszego uzasadnienia wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji i działań rządu PiS w tej sprawie.
„Gdyby fundamentaliści rzeczywiście chcieli chronić życie nienarodzonych, powinni się zająć raczej budowaniem świata bardziej przychylnego matkom dzieci niepełnosprawnych, ale jak wiemy chodzi im raczej o symboliczne zwycięstwo w wojnie idei, o dominację ideologicznego konstruktu nad najintymniejszą sferą kobiecego ciała, nie o życie, bo przecież w świecie otwartych granic nie sposób zmusić do rodzenia dzieci niezdolnych do dalszego życia nikogo poza kobietami najbiedniejszymi, pozbawionymi sieci wsparcia i możliwości finansowych do załatwienia sprawy za granicą. Tym kobietom współczuję najbardziej i winien im jestem solidarność i poparcie, z przykrą świadomością tego, jak niewiele takie deklaracje są warte” – pisze na Facebooku Twardoch.
Jego zdaniem „akcja wyzwoli reakcję” i w ciągu następnej dekady dojdzie do zdecydowanej liberalizacji praw reprodukcyjnych kobiet.
Twardoch zdecydował się także na krytykę liderki Strajku Kobiet Marty Lempart.
„Tymczasem pani Marta Lempart, której słuchałem dziś rano w radio, uważa, że najistotniejsza w tym sporze jest kwestia PRAWORZĄDNOŚCI i tego, czy trybunał jest naprawdę trybunałem, czy nie. Jakby to "praworządność" nie prawa reprodukcyjne kobiet były tu najważniejsze. Dla Lempart każdy, kto nazywa ten "wyrok" "wyrokiem" kłamie i jest pisowskim kolaborantem. I mówi Lempart tym kodziarskim, zużytym slangiem, mówi wyłącznie o tym, powtarza to do znudzenia, wyrok, praworządność, wzywa do buntu wszystkich prokuratorów i lekarzy, policja oczywiście już nie jest policją, każdy, kto współpracuje z "pisowskim reżimem" w jakimkolwiek wymiarze jest kolaborantem i zostanie rozliczony” – stwierdził.
„Oczywiście tylko w barwnej wyobraźni pani Lempart. Kaczyński nie mógł wymarzyć sobie lepszego przeciwnika, niż kogoś, kto całą energię słusznego, społecznego gniewu kanalizuje w legalistyczne fantazmaty obce znakomitej większości społeczeństwa, kto maksymalizuje postulaty do wymiaru absolutnie nierealnego i w nieskończoność obiecuje rewolucję, której nie będzie. Po dziesięciokroć powtórzone "idziemy po was", podczas gdy się w tym wyimaginowanym marszu nie uczyniło zbytnich postępów u "nich" powoduje już tylko wesołość. Nie ma nic gorszego dla polityczki niż uwierzyć we własną propagandę” – dodał.