Zgierski: Kołodziejczak z AgroUnii pali dokumenty czy głupa? Nowy Lepper czy nowa Marta Lempart?

Ten mężczyzna o niepozornym physis chciał być nowym Lepperem, a później, pomimo podkreślania swojego patriotyzmu, spontanicznym okrzykiem poparł Strajk Kobiet, czyli organizację domagającą się wówczas wolnej i nieskrępowanej aborcji dzieci w każdym przypadku. Tak, nie inaczej, to opowieść o Michale Kołodziejczaku, liderze AgroUnii, który miał być niezależnym przywódcą oddolnych strajków rolniczych; zapewniał, że robi to dla polskiej wsi i nie zostanie politykiem, a następnie ogłosił, że… zakłada partię polityczną.
Kołodziejczak wraca do gry zawsze na jedną modłę. Wyrzuca obornik pod domami posłów, urządza blokady i barykady lub – jak dzisiaj – pali to i owo pod ministerstwem rolnictwa dowodzonym obecnie przez Grzegorza Pudę. Jedno jest pewne, czegoś się nauczył. Po tym jak rozrzucał jedzenie po Warszawie i nie przewidział, że część Polaków z obrzydzeniem będzie patrzeć na marnowanie żywności, Michał Kołodziejczak wrócił do tradycyjnego palenia, wcześniej opon, a dzisiaj dokumentów. Zasmradzanie okolicy eventów AgroUnii zazwyczaj dobrze się kadruje. Dzisiaj nawet papier nie chciał się palić… Operatorzy TVN nie wiedzieli, jak to pokazać.
Przypomnijmy więc chaos Kołodziejczaka od początku do końca. Na aperitif Strajk Kobiet. Pan Michał tak się rozochocił, że w 2020 r. wtórował proaborcyjnym uczestniczkom manifestacji domagającym się przewrotu i obalenia obecnej władzy z powodu prawa antyaborcyjnego. Rozochocony feministyczną zadymą Strajku Kobiet Kołodziejczak krzyknął na manifie rolników niesiony atmosferą chwili: "Rolnicy z kobietami puszczą ten rząd z torbami!". Czy pomyślał, że popiera akcję zorganizowaną przez Martę Lempart, której organizacja nie tylko nie zgadza się z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego zabraniającego zabijania dzieci z powodów eugenicznych, ale domagała się wówczas wolnej, nieskrępowanej aborcji także zdrowych dzieci? Nie wiadomo, ale wiadomo, że Kołodziejczak po czasie do jakichś refleksji jednak w swojej głowie dotarł i skrytykował swoim wpisem w social media antyhodowlane zapędy środowiska Strajku Kobiet. Wycofanie Kołodziejczaka nastąpiło wtedy, kiedy przeczytał, że Lempart et consortes chcą zakazać w Polsce hodowli zwierząt i wprowadzić weganizm. Co prawda, Lempartowa takie postulaty zebrała jedynie od feministek z dołów, od aktywistów ulicy, a nie ogłosiła jako program Strajku Kobiet, ale już to pozwoliło Kołodziejczakowi na odcięcie od feministek. „Strajk Kobiet. DO 2050 WYGASZENIE JAKICHKOLWIEK HODOWLI W POLSCE. ??? Naprawdę? To nie koniec. Podobno celem ma być ustawowe wprowadzenie weganizmu! Z kim na głowy trzeba się pozamieniać by tworzyć takie herezje?" – napisał lider AgroUnii na Twitterze.
Podobnie krótki romans miał miejsce z samym Prawem i Sprawiedliwością. W 2014 r. Michał Kołodziejczak został radnym miasta i gminy Błaszki, a wybrany był z list… PiS. Pomimo rozwodu z partią radnym pozostał do końca kadencji. Później atakował zarówno ministra Krzysztof Jurgiela, jak i Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Z tym ostatnim doszło do chwilowego zawieszenia napastliwych akcji po tym, jak AgroUnia Kołodziejczaka otrzymała w 2019 r. pieniądze od podległego ministerstwu rolnictwa Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Chodziło o niespełna 90 tys. złotych. Sprawę opisały media rolnicze oraz m.in. „Rzeczpospolita”, a sam Kołodziejczak twierdził, że AgroUnia zdobyła kontrakt na promocję polskiej żywności w Internecie i na to przeznaczone będą 72 397,72 zł (89 tys. zł brutto). To prawda, sam facebookowy profil AgroUnii śledziło wówczas niespełna 50 tys. osób i miał to być jeden z atutów beneficjentów z AgroUnii.
Wiarygodność pana Michała podważał on sam swoimi obietnicami, po których zostały nagrania, bo jak pisał mistrz Bułhakow – „rękopisy nie płoną”. Przez lata zarzekał się, że nie interesuje go bycie politykiem, po czym w 2019 r. wyszedł cały na biało i ogłosił powstanie partii Prawda, którą szybko przemianował na Zgodę i jeszcze szybciej kapitan Kołodziejczak jako pierwszy upuścił pokład tonącego statku. Tak stracił kolejnych przyjaciół rolników. Kołodziejczak w czasie swoich kampanii zakulisowych pukał do wielu drzwi. Pokazywał się w katolickich mediach czy z prawicowymi politykami. Jednak po tym, jak krzyczał w trakcie zadym Strajku Kobiet "Rolnicy z kobietami puszczą ten rząd z torbami!", ciężko mu będzie odbudować wiarygodność na prawicy, a przecież – jakby nie zaklinać rzeczywistości – to właśnie rolnicy w 80 procentach poparli w ostatnich wyborach kandydata PiS na prezydenta Andrzeja Dudę.
W co więc gra Kołodziejczak? Poza różnymi spekulacjami na jego temat, można zwrócić uwagę na potrzebę pielęgnowania swojego prywatnego narcyzmu. To wydaje się pasować do Kołodziejczaka jak ulał. Bycie w centrum uwagi, trzeba przyznać, wychodzi mu całkiem, całkiem. Czy tego Kołodziejczak chce czy nie, Lempart, Tusk i Spurek zacierają ręce na każdą jego antyrządową akcję jak dzisiejsze pseudoognisko pod resortem rolnictwa.
Jakub Zgierski