[Tylko u nas] Grzegorz Kuczyński: "Wspólny europejski dom" czyli francuska miłość do Rosji
W opublikowanym 15 lutego raporcie francuska Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Systemów Informacji (ANSSI) ujawnia, że doszło do cyberataków na francuskie organizacje. Wszystko wskazuje na to, że stał za tym rosyjski wywiad. Hakerzy wykorzystali lukę w oprogramowaniu monitorującym sprzedawanym przez firmę Centreon z siedzibą w Paryżu. Okazuje się, że taka aktywność cybernapastników trwała bardzo długo, bo od końca 2017 roku aż do 2020 roku. ANSSI nie ujawnia nazw czy choćby liczby ofiar, ale podaje, że byli to głównie „dostawcy technologii informacyjnych, szczególnie dostawcy web hostingu”. Francuska agencja nie identyfikuje również hakerów, ale podaje, że działali niemal dokładnie według schematów znanej grupy Sandworm, mającej powiązania z GRU. Centreon chwali się ponad 600 instytucjonalnymi klientami na całym świecie, w tym Ministerstwem Sprawiedliwości Francji oraz takimi gigantami gospodarczymi Francji, jak Thales (przemysł zbrojeniowy) czy EDF i Total (energetyka). Można się tylko domyślać, jakie informacje mogli przez ponad dwa lata wykraść Rosjanie…
Jeśli Francuzi czują się niemile zaskoczeni, to nie powinni. Wszak już podczas ostatniej kampanii prezydenckiej rosyjscy hakerzy mieszali się w sprawy francuskie, i to na niekorzyść Emmanuela Macrona. Ten jednak szybko puścił to w niepamięć i od 2018 roku już otwarcie nawołuje do resetu stosunków Europy z Rosją. Czy informacja o długotrwałej hakerskiej operacji GRU przeciwko Francji wpłynie na stanowisko Paryża? Wątpliwe. Tak samo jak rosyjskie cyberataki na Bundestag nie osłabiły determinacji Berlina do dokończenie Nord Stream 2 i zacieśniania gospodarczej współpracy z Moskwą. Jeszcze jedna ważna rzecz. Raport opublikowano 15 lutego. Tymczasem trzy dni wcześniej do stolicy Rosji poleciał Stéphane Bouillon, szef Generalnego Sekretariatu Obrony i Bezpieczeństwa Narodowego (SGDSN) na spotkanie z sekretarzem Rady Bezpieczeństwa FR Nikołajem Patruszewem. Co najzabawniejsze, w komunikacie po tym spotkaniu podkreśla się, że szczególną uwagę panowie poświęcili współpracy w obszarze cyberbezpieczeństwa („Strony odnotowały stałe poszerzanie spektrum wyzwań i zagrożeń w sferze informacyjnej, w tym w związku z wprowadzeniem nowych informacyjno-komunikacyjnych technologii”).
Nie wydaje się, żeby Macronowi przeszło uczucie do Rosji. Co było widać choćby po krótkotrwałym zamieszaniu wokół stanowiska Francji wobec Nord Stream 2. Gdy jeden z ministrów wypowiedział się o projekcie niepochlebnie, sugerując wyraźnie, iż Niemcy powinny się z niego wycofać, już kilkadziesiąt godzin później zdementował inny minister. Zaś stanowisko Paryża ostatecznie potwierdził podczas konferencji wideo z Angelą Merkel prezydent Macron, mówiąc, że Nord Stream 2 to projekt, w którym decyzje należą do Niemiec, i dodając znaczące: „naszym priorytetem w Europie jest zapewnienie transformacji energetycznej zgodnie z naszymi zobowiązaniami o redukcji CO2. W ramach tego gaz stanowi część tej transformacji”.
Francuski przywódca chce budować „wspólny europejski dom”, od Lizbony po Władywostok. Macron uważa, że w relacjach z Rosją „konieczne jest wyjście z nową inicjatywą”. Gdy przyjmował Putina w sierpniu 2019 roku w swej letniej rezydencji Fort Bregancon, określił Rosję jako „wielkie mocarstwo oświeceniowe” i oświadczył, że tam też jest liberalizm, tylko szczególny. Macron przyznał też wtedy, że to właśnie francuskie przewodniczenie Komitetowi Ministrów Rady Europy pozwoliło na powrót Rosji do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy („Francja zrobiła wszystko, co mogła, aby Rosja wróciła do Rady Europy”) - a pamiętamy, jak próbowano obciążyć tym Polskę. Wygląda na to, że Macron postanowił odświeżyć koncepcje gaullistowskie. W sierpniu 2019 – tydzień po spotkaniu z Putinem - w Pałacu Elizejskim odbyła się doroczna konferencja francuskich ambasadorów. Przemawiając do do nich, prezydent Francji stwierdził, że należy „przemyśleć” stosunki Paryża z Moskwą, ponieważ „spychanie Rosji daleko od Europy jest poważnym błędem”. Europa ma więc się otworzyć na Rosję, bo inaczej ta stanie się „podrzędnym sojusznikiem Chin”. We Francji, podobnie jak w Niemczech, działa silne rosyjskie lobby. Mimo sankcji wciąż ponad pół tysiąca spółek z Francji działa na rosyjskim rynku. Choćby jak współudziałowcy w wielkich projektach energetycznych, od Nord Stream po Yamal LNG. Wygląda na to, że w tym robieniu interesów nie przeszkadza im fakt, że biznesowy partner tak naprawdę ich inwigiluje i podkrada informacje.