"Tusk zignorował swoich doradców". Kulisy manifestacji na placu Zamkowym w Warszawie

W samej PO przyznają, że nie spodziewali się tak pokaźnej frekwencji ani tego, że do akcji dołączą inne miasta. Tusk wezwał ludzi w czwartkowy wieczór. Wcześniej doradcy próbowali go przekonać, że jest za mało czasu, by zmobilizować ludzi. I że jeśli nie dopisze frekwencja, będzie katastrofa
- podaje "GW". Zdaniem redaktorów gazety, Tusk uznał, że teraz nadszedł najlepszy moment na zwarcie Platformy Obywatelskiej z Prawem i Sprawiedliwością w temacie Unii Europejskiej.
Orzeczenie Trybunału tylko uwiarygodniło jego diagnozy - to opinie, które dochodzą z Platformy po niedzielnych manifestacjach
- czytamy w publikacji. W odpowiedzi na sugestie doradców, którzy obawiali się niewielkiej frekwencji na placu Zamkowym, Tusk miał powiedzieć "Jedziemy, najwyżej będę stał sam".
"GW" podaje także, że PO nie zamierza odpuścić w sprawie zmiany konstytucji, którą na konferencji prasowej zaproponował Tusk kilka tygodni temu.
Jeśli do tego będzie potrzebna awantura, to PiS będzie miał awanturę
- podsumował jeden z posłów KO. Miał wyrazić także zdziwienie, iż opozycja nie potrafiła zjednoczyć się na wspólną manifestację w obronie obecności Polski w UE.
Nie da się skutecznie konkurować z PiS, jeśli wspólne akcje mają poprzedzać tygodnie negocjacji na temat każdego kroku
- skrytykował polityków największych partii opozycyjnych parlamentarzysta.