„Wyborcza” została sama. W konflikcie z Agorą dystansują się od niej nawet oddziały lokalne
Zwolnienie Jerzego Wójcika
Pod koniec listopada media poinformowały, że dotychczasowy dyrektor wydawniczy „Gazety Wyborczej” Jerzy Wójcik, pracujący w redakcji 28 lat, otrzymał wypowiedzenie z pracy. Informację potwierdziło kilka niezależnych źródeł.
– Jesteśmy w szoku – skomentował jeden z byłych współpracowników Jerzego Wójcika. Dodano, że dziennikarza zwolniono w trybie dyscyplinarnym.
Czytaj więcej: Znany dziennikarz „Gazety Wyborczej” zwolniony po 28 latach. „Jesteśmy w szoku”
Tymczasem serwis Wirtualne Media postanowił zapytać redaktorów lokalnych oddziałów „GW”, co sądzą nt. obecnego konfliktu pomiędzy władzami dziennika a wydawcą.
Centrala „Wyborczej” osamotniona
Nas nie przekonują argumenty naczelnych, że trzeba walczyć o Jurka, bo my nie możemy doprosić się od lat podwyżek, a gdy zwalniano naszych kolegów, nikt z szefostwa nie dawał nam wsparcia. Sam Wójcik odprawiał nas z kwitkiem. Krótko więc mówiąc: nikt „na prowincji” nie będzie za niego „umierał”. Kojarzy nam się z brakiem empatii dla pracowników
– komentuje jeden z redaktorów. W publikacji czytamy, że redaktorzy nie są skłonni bronić Wójcika także z innego powodu. Wielu z nich pamięta uruchomienie przez Agorę w 2005 roku tabloidu „Nowy Dzień”, którego redaktorem naczelnym był właśnie Jerzy Wójcik. Projekt okazał się wielkim niewypałem 0 zainwestowano w niego olbrzymie pieniądze, a gazeta po trzech miesiącach zakończyła działalność.
Po upadku gazety w lokalnych oddziałach nagle zaczęli pojawiać się ci ludzie, którzy mieli pracować dla tabloidu w danym mieście, ale nie pracowali, no bo projekt zaliczył klapę. Nagle więc pojawiły się wszędzie ogromne dysproporcje w zarobkach dziennikarzy w lokalnych redakcjach „GW” i kilkadziesiąt osób, które zabierały nam przestrzeń, tematy i sprzęt. Wiele osób w „lokalach” pamięta do dzisiaj Wójcikowi ten ruch, bo wskutek tego np. nie dostawali podwyżek
– przekazała informatorka z „GW”.