Paweł Jędrzejewski: Joe Biden w Europie. Oby udowodnił, że się mylę

Prezydent Joe Biden jest w Brukseli i jutro będzie w Warszawie.
Mam nadzieję, że stanie na wysokości zadania, że przyleciał z nowymi pomysłami, ale - niestety - o wiele większe obawy, że te moje nadzieje się nie sprawdzą.
Trudno nie przewidywać jego przyszłych działań na podstawie dotychczasowych.
Katastrofa w Afganistanie
Najpierw była katastrofa w Afganistanie. Kompromitacja. Nie tylko wizerunkowa, ale obliczalna w tysiącach ludzi, których Stany zostawiły na pastwę talibów i miliardach dolarów wojskowego sprzętu, który wpadł w ich ręce. I nikt za to nie odpowiedział stanowiskiem. Żaden generał. Biden ogłosił... sukces. Wniosek: ci sami ludzie, którzy skompromitowali się w Afganistanie w sierpniu ubiegłego roku, nadal dowodzą armią amerykańską. A Bidena nie stać na chłodną ocenę własnych błędów.
Wyjście z Afganistanu to było wyraźne, zielone światło dla Putina: "teraz jest czas na działanie, bo prezydent USA jest słaby".
Nord Stream 2
Prawie jednocześnie Joe Biden zniósł amerykańskie sankcje na Nord Stream 2, co było kolejnym sygnałem dla Putina, że Ameryka oddaje Europę spółce "Rosja-Niemcy" i w znacznym stopniu zwija tu swoje interesy. Chyba nikt nie zaprzeczy, że te dwa wydarzenia radykalnie ośmieliły Putina?
Druga sprawa: wywiad amerykański od jesieni przekonywał, że Rosja zaatakuje Ukrainę. I co? Czy dostarczono Ukrainie wystarczającą ilość uzbrojenia? Jeżeli by tak było, to teraz nie trzeba by dopiero uruchamiać - z wahaniem i opieszale - akcji przekazywania sprzętu wojskowego. On by już tam czekał. Transfer uzbrojenia przed rosyjską inwazją to zupełnie inne sprawa - prosta i łatwa, niż w obecnie - już trakcie wojny. To, co robi się - w kwestii zapewnienia Ukrainie broni - dziś, trzeba było robić latem. Nie twierdzę wcale, że nie zrobiono nic, ale nie ulega wątpliwości, że na pewno zrobiono za mało. Czyli nie słuchano własnego wywiadu?
Sankcje
Trzecia sprawa: opieszałość Bidena wobec sankcji. Tylko jeden przykład - najbardziej wyraźny: do rezygnacji z rosyjskiej ropy naftowej zmusiło Bidena stanowisko Kongresu. Biden robił wszystko, żeby to się nie stało, ustąpił dopiero pod presją.
Następna rzecz związana z poprzednią: Biden nadal, uparcie nie chce powrócić do energetycznej niezależności Ameryki. W imię interesów lobby naturalnego środowiska, blokuje wydobycie ropy naftowej na ziemi "federalnej". Zaraz po objęciu stanowiska zastopował najważniejsze projekty wydobywcze. Woli iść po ropę do wrogiej Wenezueli lub terrorystycznego Iranu. A przecież uruchomienie wydobycia na pełną skalę w Ameryce Północnej obniżyłoby ceny ropy (jak to było za Trumpa) ze 110 dolarów do 40 i to byłby prawdziwy cios w Putina. Dochody Rosji zmniejszyły by się radykalnie. A co za różnica dla środowiska, czy ropę wydobywa się tu, czy tam? Przecież planeta Ziemia jest jedna.
Przepowiednie
Kolejna sprawa, to fakt, że Biden - naiwnie, nierozsądnie - ogłasza cały czas, co zrobi Putin (np. teraz, że najprawdopodobniej użyje broni chemicznej lub biologicznej), ale milczy jak zaklęty na temat tego, co on wtedy zrobi. Brzmi to - niestety - jak wyraźny sygnał w stronę Rosji: "gdy użyjecie tej broni, nie zrobimy nic i w dodatku już jakby pogodziliśmy się z tym, że to się stanie". To niewybaczalny błąd. A przecież to zaczęło się już przed miesiącami, słynnym oświadczeniem Bidena, że jeżeli Putin zrobi taką małą "ograniczoną inwazję", to w ogóle nie ma żadnego problemu.
Polityka reaktywna
Wreszcie - na koniec - całkowita rezygnacja z dyplomacji. Nazwanie Putina przez Bidena "przestępcą wojennym" jest tego doskonałym przykładem - jest antytezą dyplomacji. Istnieje taka odwieczna zasada, że gdy przeciwnika nie da się całkowicie zniszczyć i trzeba będzie się z nim kiedyś dogadywać, należy zostawiać mu do wyjścia z sytuacji jakąś ścieżkę, na której będzie przekonany, że zachowuje "twarz". W państwach demokracji, psychologiczne podejście do przywódców nie jest aż tak istotne. Niestety, w przypadku despotów i tyranów, trzeba koniecznie pamiętać o regułach psychologii, bo nawet najbardziej niebezpieczne decyzje podejmuje tam jeden człowiek.
Biden popełnia stale jeszcze kolejny, kluczowy błąd: wyłącznie reaguje na działania Rosji. Oddał całkowicie inicjatywę Putinowi. W dodatku, jest otoczony ludźmi również niezaradnymi: wiceprezydent Kamala Harris to oczywista kompromitacja, sekretarz stanu, Blinken to ten, który mówił o "zielonym świetle" na polskie MiG-i, a następnego dnia się okazało, że absolutnie nie ma żadnego światła, czyli dał dowód swojej skrajnej lekkomyślności. No i jeszcze ci dowódcy armii, których nieudolność świat poznał w trakcie wychodzenia USA z Afganistanu.
Chciałbym się mylić we wszystkich punktach powyższej oceny!
A jeśli się nie mylę, to pozostaje nadzieja, że w ciągu najbliższych dwóch dni Biden udowodni, że wszystko, o czym napisałem powyżej, to już przeszłość. Oby!