Łukaszenka targuje się ws. transportu ukraińskiego zboża przez Białoruś. Postawił warunek

Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenka i sekretarz generalny ONZ António Guterres rozmawiali m.in. na temat możliwości tranzytu zboża z Ukrainy przez białoruskie terytorium. Eksport zboża z Ukrainy nie może odbywać się w taki sposób, jak dotychczas, ponieważ Rosjanie zablokowali czarnomorskie porty Ukrainy.
Warunek Łukaszenki
Białoruski przywódca wyraził zgodę, lecz zażądał, by bałtyckie porty zostały udostępnione także na potrzeby eksportu towarów z Białorusi.
– Stwarzając warunki do tranzytu ukraińskiego zboża, porty, które będą je obsługiwać, powinny mieć możliwość załadunku towarów również z Białorusi
– postulował Białorusin.
W reakcji na powyższe słowa szef ONZ zaproponował kilkudniową przerwę w negocjacjach. Tłumaczył, że musi przedtem omówić tę kwestię z przedstawicielami zainteresowanych państw: Polski, Niemiec i krajów bałtyckich.
Konsekwencje inwazji
W trakcie wojny na Ukrainie António Guterres ostrzegał, że skutkiem wojny może być narażenie ludności krajów biednych na głód.
– Ukraina i Rosja dostarczają około 30% światowej produkcji pszenicy i jęczmienia, jedną piątą kukurydzy i ponad połowę oleju słonecznikowego. Produkty z tych krajów są spożywane przez najbiedniejszych i najbardziej narażonych [na niedobory żywności – przyp. red.] ludzi na świecie. Z Ukrainy i Rosji pochodzi ponad jedna trzecia pszenicy importowanej przez 45 najsłabiej rozwiniętych państw, głównie afrykańskich
– ostrzegał Guterres.
Wskazał, że część państw afrykańskich, np. Erytrea i Egipt, ponad 80% swojego zapotrzebowania na zboże zaspokajają dzięki importowi, a głównymi dostawcami towaru przed wojną były Rosja i Ukraina.
W kwietniu podobny ton przybrały wypowiedzi szefa Banku Światowego Dawida Malpassa, który wskazywał, że wojna wywrze znaczący wpływ na rynek światowy, a negatywne konsekwencje konfliktu mogą odbić się na państwach, które nawet nie są stroną w konflikcie.
– To katastrofa humanitarna, w wyniku której może zapanować głód. To zjawisko stanie się również wyzwaniem politycznym dla rządów, które nie są odpowiedzialne za jego wywołanie – nie spowodowały go, ale obserwują, że ceny rosną
– mówił Malpass.
– Biedni będą mogli pozwolić sobie na mniejszą ilość jedzenia oraz mieć mniej pieniędzy na cokolwiek innego, na przykład na naukę
– zauważył prezes Banku Światowego.
CZYTAJ TEŻ: Kanclerz Scholz zapowiada wielką rozbudowę niemieckiej armii. Jest reakcja Rosji
CZYTAJ TEŻ: Najważniejszy propagandzista Kremla straszy Wielką Brytanię. „Gdzie się zatrzymamy? Może na Stonehenge”