Emeryci powinni korzystać ze wzrostu gospodarczego kraju

W myśl zawartej umowy społecznej, waloryzacja rent i emerytur powinna pozwolić na utrzymanie realnej wartości świadczeń i dodatkowo być zwiększana o 50 proc. wzrostu gospodarczego – mówił w Radzie Dialogu Społecznego członek KK NSZZ „Solidarność” Henryk Nakonieczny. Ostatecznie, związki zawodowe zaproponowały, by waloryzacja na 2018 r. wyniosła w praktyce 3,3 proc., a nie 2,4 proc., jak chce rząd i popierające go organizacje pracodawców.
 Emeryci powinni korzystać ze wzrostu gospodarczego kraju
/ www.pexels.com
Jak poinformowali na posiedzeniu zespołów ds. budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych oraz ubezpieczeń społecznych przedstawiciele Solidarności, stanowisko związku jest takie, że wskaźnik waloryzacji emerytur i rent powinien wynosić nie mniej niż średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług w 2017 r., zwiększony o co najmniej 50 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia za pracę w roku 2017.

Poparły je dwie pozostałe centrale związkowe: OPZZ i FZZ.

Jak podkreślał Henryk Nakonieczny, „związki i tak zachowują realizm, bo proponują mniej, niż wynikałoby to ze wzrostu gospodarczego”.  

Według, przyjętej 6 czerwca przez Radę Ministrów propozycji rządu, przyszłoroczna waloryzacja (wypłacana w marcu 2018 r.) ma wynieść 2,4 proc. co oznacza koszt dla budżetu ok. 4,8 mld zł.

Średnia podwyżka na jednego emeryta to 19 zł. Jednak w praktyce tyle dostałaby osoba mająca netto emeryturę w kwocie 854 zł. Gdyby było to np. 1500 zł, waloryzacja wyniosłaby prawie 35 zł, przy 2500 zł – prawie 60 zł, przy 3 tys. - ponad 70 zł. Ale np. emeryt mający 7 tys. zł dostałby aż 170 zł więcej.
I wszystko wskazuje na to, że tak się stanie. Partnerzy społeczni nie doszli bowiem do porozumienia.

Jak podkreślali przedstawiciele związków zawodowych, świadczenia emerytalno-rentowe w Polsce są na tyle niskie, że każda podwyżka jest niewystarczająca. Z drugiej strony, nie sposób zaprzeczyć, że w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych pieniędzy brakuje.

„Dlatego jedynym rozwiązaniem jest, by każdy płacił składki od takiej kwoty, jaką faktycznie zarabia” - mówiła na posiedzeniu zespołów wiceprzewodnicząca OPZZ, Wiesława  Taranowska. W jej opinii, trzeba zastanowić się, jak przebudować system waloryzacji , żeby więcej korzystali na niej najubożsi.
Natomiast Leszek Walczak, domagał się w imieniu Solidarności rozwiązań systemowych, które były już deklarowane przez resort rodziny w ubiegłym roku, ale do tej pory są gotowe.

Znaczenie reformy systemu emerytalnego zauważył również Henryk Nakonieczny. Jak powiedział, „w tym obecnym, bogaci emeryci szybko się bogacą, a biedni biednieją jeszcze szybciej”.

„Dla wszystkich, którzy mają świadczenie powyżej średniej, obecny sposób waloryzacji podwyższa ich realną wartość. Gdy świadczenia są niższe, wówczas ich realna wartość spada” - argumentował.

Dodał, że poważnie traktując postulat zmian systemowych, można zastanowić się, czy dokonywać wyrównania świadczeń wstecz. Być może właściwa byłaby nawet waloryzacja degresywna – mniejsza dla tych o najwyższych świadczeniach, a większa dla tych, których emerytury i renty są najniższe.

„To pozwoliłoby na zachowanie konstytucyjnej gwarancji utrzymania wartości świadczeń z punktu widzenia indywidualnego obywatela” - mówił Nakonieczny.
Przedstawiciel Solidarności wyliczał też, że faktyczny koszt dla budżetu waloryzacji zaproponowanej przez rząd, to kwota ok. 3,8 mld zł, bo 1 mld zł zostanie budżetowi  zwrócone w postaci podatku płaconego przez rencistów i emerytów.

W ocenie wiceministra rodziny pracy i polityki społecznej Marcina Zielenieckiego, gdyby przyjąć wariant związkowy, czyli poziom waloryzacji 3,3 proc., to koszt dla budżetu wyniósłby 6,6 mld zł, a to jest „nierealne jest to z finansowego punktu widzenia”.

Wiceminister wyjaśniał, że wskaźnik waloryzacji opiera się na parametrze inflacyjnym i płacowym.

„Ma to zapewnić odpowiedni zwrot świadczeń tak w lepszych, jak i w gorszych czasach. Gdy jest gorsza koniunktura gospodarcza, znaczenie ma wskaźnik cenowy, pozwalający utrzymać dotychczasową siłę nabywcą świadczeń. Przy dobrej koniunkturze, korzystny jest wskaźnik płacowy, bo wtedy rosną prace i wskaźnik ten pozwala partycypować w tej dobrej sytuacji emerytom i rencistom” - mówił Zieleniecki.

Podkreślił również, że nie można myśleć o waloryzacji jedynie jako o podwyższaniu świadczeń. Państwo przeprowadza bowiem także inne działania mające poprawić sytuację finansową emerytów i rencistów. Ostatnio polegało to na podwyższeniu najniższej emerytury do 1 tys. zł brutto. Kolejnym  rozwiązaniem tego rodzaju było zwiększenie minimalnej waloryzacji do 10 zł.

Zdaniem wiceministra, potrzeba takich działań pokazuje oczywiście, że sam czysty mechanizm waloryzacji, wynikający z ustawy, nie jest idealny. Dlatego potrzebna jest jego korekta, ale dyskusja na ten temat odbywa się zwykle w drugiej połowie roku, nie zaś przy okazji dyskusji nad wskaźnikiem waloryzacji.  
„Resort jest otwarty na dyskusję, ale teraz na to za wcześnie” - stwierdził Zieleniecki.

Stanowisko rządu, jednoznacznie poparły wszystkie organizacje pracodawców z RDS.

Pracodawcy RP dowodzili, że bieżące możliwości państwa wcale nie się tak duż,e jakby się wydawało - ze względu na znaczne wydatki społeczne. Do tego 10 mld zł będzie kosztowało obniżenie wieku emerytalnego, co jeszcze powiększy 45-omiliardowy deficyt FUS.

Jeremi Mordasewicz stwierdził, że ten deficyt jest jeszcze większy, bo razem z KRUS i systemami specjalnymi sięga 75 mld zł.

„W tej sytuacji, waloryzacja inna niż inflacyjna nie może być przez pracodawców poparta” - podsumował. Dodał, że „nie zaproponowano jak dotąd jednak żadnych działań, które mogłyby zrównoważyć waloryzację, jakiej chcą związkowcy, nie wzrasta liczba osób pracujących przypadających na jednego emeryta lub rencistę, a czeka nas wręcz odwrotny kierunek”.

Na zakończenie dyskusji, Henryk Nakonieczny przypomniał, że – wskazane przez wiceministra Zielenieckiego – dodatkowe działania rządu, nie wpływają na wysokość emerytur w przyszłości. Nie zwiększają bowiem podstawy ich wymiaru, co w kolejnych latach jeszcze pogłębia dysproporcje między otrzymującymi wysokie i niskie świadczenia.

Zaproponował też kompromis, czyli wskaźnik waloryzacji emerytur i rent oparty o inflację i zwiększony o co najmniej 30 - 40 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia za pracę w 2017 r. Jednak pracodawcy na ten kompromis nie przystali.

Anna Grabowska

 

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Wystawa Michała Wiertla Przebłysk w Centrum Sztuki Współczesnej Wiadomości
Wystawa Michała Wiertla "Przebłysk" w Centrum Sztuki Współczesnej

Wystawa Michała Wirtela jest czwartą ekspozycją z cyklu prezentacji młodych twórców {Project Room} 23/24, w ramach którego dostają szansę zrealizowania indywidualnej wystawy w jednej z najważniejszych instytucji sztuki współczesnej w Polsce. Wystawę można oglądać w CSW Zamek Ujazdowski do 19 maja.

Uczestnik programu Gogglebox przekazał radosną wiadomość z ostatniej chwili
Uczestnik programu "Gogglebox" przekazał radosną wiadomość

"Gogglebox. Przed telewizorem" to program cieszący się popularnością wśród polskich widzów. Jeden z uczestników show podzielił się właśnie radosną wiadomością.

Akcja służb w Paryżu: Mężczyzna groził, że się wysadzi w konsulacie Iranu z ostatniej chwili
Akcja służb w Paryżu: Mężczyzna groził, że się wysadzi w konsulacie Iranu

Zatrzymano mężczyznę, który groził, że się wysadzi w konsulacie Iranu w Paryżu –Według informacji podanych przez media, około godz. 11 widziano mężczyznę, który wszedł do irańskiego konsulatu około godz. 11 z czymś, co przypominało granat i kamizelkę z materiałami wybuchowymi. Niedługo potem policja przekazała, że jest na miejscu zdarzenia, a ruch na linii metra nr 6, położonej koło konsulatu, został zawieszony. Zatrzymano mężczyznę grożącego wysadzeniem się w konsulacie Jak podkreśla stacja BFM, policja zatrzymała mężczyznę, który groził, że wysadzi się w irańskim konsulacie. Dodano, że zatrzymany nie miał przy sobie materiałów wybuchowych. informuje telewizja BFM. Zatrzymany nie miał przy sobie materiałów wybuchowych.

Wyciek niebezpiecznej substancji. Dwie osoby w szpitalu z ostatniej chwili
Wyciek niebezpiecznej substancji. Dwie osoby w szpitalu

W zakładzie piekarniczym w Nowym Dworze Mazowieckim doszło do wycieku amoniaku. Dziesięć osób skarżyło się na złe samopoczucie, dwie z nich trafiły do szpitala. Na miejscu w pierwszej fazie akcji działało dziewięć zastępów straży pożarnej. Wyciek został szybko zatrzymany.

Współorganizator protestów na granicy z Ukrainą dla Tysol.pl: Nie zamierzamy się poddawać! z ostatniej chwili
Współorganizator protestów na granicy z Ukrainą dla Tysol.pl: Nie zamierzamy się poddawać!

– Tusk sprzedał polskie rolnictwo w imię dobrych relacji z Ursulą von der Leyen, to działanie w interesie Komisji Europejskiej, przeciwko polskim rolnikom – twierdzi Jan Błajda, współorganizator protestów na przejściu granicznym w Hrebennej.

Książę William wrócił do obowiązków publicznych. Złożył ważną deklarację z ostatniej chwili
Książę William wrócił do obowiązków publicznych. Złożył ważną deklarację

Wiadomość o chorobie nowotworowej księżnej Kate odbiła się głośnym echem w mediach. Nie tylko członkowie rodziny królewskiej martwią się o nią, ale także poddani.

Atak nożownika w niemieckiej szkole. Pilna akcja służb z ostatniej chwili
Atak nożownika w niemieckiej szkole. Pilna akcja służb

Jak informuje serwis dziennika „Bild”, w jednej ze szkół w mieście Wuppertal na zachodzie Niemiec doszło do groźnego incydentu. Na miejscu zjawiły się służby, w tym policyjni antyterroryści.

Ławrow: „Teraz Polska, kraje bałtyckie, Czechy, Bułgaria – oni nadają ton” z ostatniej chwili
Ławrow: „Teraz Polska, kraje bałtyckie, Czechy, Bułgaria – oni nadają ton”

Sergiej Ławrow wymienił Polskę wśród państw, których żołnierze i funkcjonariusze służb mają być obecni na Ukrainie.

Problemy zdrowotne Zbigniewa Ziobry. Nowe informacje z ostatniej chwili
Problemy zdrowotne Zbigniewa Ziobry. Nowe informacje

W sprawie chorego na nowotwór byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry pojawiły się nowe informacje. Szczegóły zdradzili dziennikarze portalu Gazeta.pl.

Co się dzieje na granicy? Straż Graniczna wydała komunikat z ostatniej chwili
Co się dzieje na granicy? Straż Graniczna wydała komunikat

210 cudzoziemców próbowało w ostatnich dwóch dniach nielegalnie przedostać się przez białorusko-polską granicę – poinformowała w piątek na platformie X Straż Graniczna. Podała też, że zatrzymano kolejnych tzw. kurierów.

REKLAMA

Emeryci powinni korzystać ze wzrostu gospodarczego kraju

W myśl zawartej umowy społecznej, waloryzacja rent i emerytur powinna pozwolić na utrzymanie realnej wartości świadczeń i dodatkowo być zwiększana o 50 proc. wzrostu gospodarczego – mówił w Radzie Dialogu Społecznego członek KK NSZZ „Solidarność” Henryk Nakonieczny. Ostatecznie, związki zawodowe zaproponowały, by waloryzacja na 2018 r. wyniosła w praktyce 3,3 proc., a nie 2,4 proc., jak chce rząd i popierające go organizacje pracodawców.
 Emeryci powinni korzystać ze wzrostu gospodarczego kraju
/ www.pexels.com
Jak poinformowali na posiedzeniu zespołów ds. budżetu, wynagrodzeń i świadczeń socjalnych oraz ubezpieczeń społecznych przedstawiciele Solidarności, stanowisko związku jest takie, że wskaźnik waloryzacji emerytur i rent powinien wynosić nie mniej niż średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług w 2017 r., zwiększony o co najmniej 50 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia za pracę w roku 2017.

Poparły je dwie pozostałe centrale związkowe: OPZZ i FZZ.

Jak podkreślał Henryk Nakonieczny, „związki i tak zachowują realizm, bo proponują mniej, niż wynikałoby to ze wzrostu gospodarczego”.  

Według, przyjętej 6 czerwca przez Radę Ministrów propozycji rządu, przyszłoroczna waloryzacja (wypłacana w marcu 2018 r.) ma wynieść 2,4 proc. co oznacza koszt dla budżetu ok. 4,8 mld zł.

Średnia podwyżka na jednego emeryta to 19 zł. Jednak w praktyce tyle dostałaby osoba mająca netto emeryturę w kwocie 854 zł. Gdyby było to np. 1500 zł, waloryzacja wyniosłaby prawie 35 zł, przy 2500 zł – prawie 60 zł, przy 3 tys. - ponad 70 zł. Ale np. emeryt mający 7 tys. zł dostałby aż 170 zł więcej.
I wszystko wskazuje na to, że tak się stanie. Partnerzy społeczni nie doszli bowiem do porozumienia.

Jak podkreślali przedstawiciele związków zawodowych, świadczenia emerytalno-rentowe w Polsce są na tyle niskie, że każda podwyżka jest niewystarczająca. Z drugiej strony, nie sposób zaprzeczyć, że w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych pieniędzy brakuje.

„Dlatego jedynym rozwiązaniem jest, by każdy płacił składki od takiej kwoty, jaką faktycznie zarabia” - mówiła na posiedzeniu zespołów wiceprzewodnicząca OPZZ, Wiesława  Taranowska. W jej opinii, trzeba zastanowić się, jak przebudować system waloryzacji , żeby więcej korzystali na niej najubożsi.
Natomiast Leszek Walczak, domagał się w imieniu Solidarności rozwiązań systemowych, które były już deklarowane przez resort rodziny w ubiegłym roku, ale do tej pory są gotowe.

Znaczenie reformy systemu emerytalnego zauważył również Henryk Nakonieczny. Jak powiedział, „w tym obecnym, bogaci emeryci szybko się bogacą, a biedni biednieją jeszcze szybciej”.

„Dla wszystkich, którzy mają świadczenie powyżej średniej, obecny sposób waloryzacji podwyższa ich realną wartość. Gdy świadczenia są niższe, wówczas ich realna wartość spada” - argumentował.

Dodał, że poważnie traktując postulat zmian systemowych, można zastanowić się, czy dokonywać wyrównania świadczeń wstecz. Być może właściwa byłaby nawet waloryzacja degresywna – mniejsza dla tych o najwyższych świadczeniach, a większa dla tych, których emerytury i renty są najniższe.

„To pozwoliłoby na zachowanie konstytucyjnej gwarancji utrzymania wartości świadczeń z punktu widzenia indywidualnego obywatela” - mówił Nakonieczny.
Przedstawiciel Solidarności wyliczał też, że faktyczny koszt dla budżetu waloryzacji zaproponowanej przez rząd, to kwota ok. 3,8 mld zł, bo 1 mld zł zostanie budżetowi  zwrócone w postaci podatku płaconego przez rencistów i emerytów.

W ocenie wiceministra rodziny pracy i polityki społecznej Marcina Zielenieckiego, gdyby przyjąć wariant związkowy, czyli poziom waloryzacji 3,3 proc., to koszt dla budżetu wyniósłby 6,6 mld zł, a to jest „nierealne jest to z finansowego punktu widzenia”.

Wiceminister wyjaśniał, że wskaźnik waloryzacji opiera się na parametrze inflacyjnym i płacowym.

„Ma to zapewnić odpowiedni zwrot świadczeń tak w lepszych, jak i w gorszych czasach. Gdy jest gorsza koniunktura gospodarcza, znaczenie ma wskaźnik cenowy, pozwalający utrzymać dotychczasową siłę nabywcą świadczeń. Przy dobrej koniunkturze, korzystny jest wskaźnik płacowy, bo wtedy rosną prace i wskaźnik ten pozwala partycypować w tej dobrej sytuacji emerytom i rencistom” - mówił Zieleniecki.

Podkreślił również, że nie można myśleć o waloryzacji jedynie jako o podwyższaniu świadczeń. Państwo przeprowadza bowiem także inne działania mające poprawić sytuację finansową emerytów i rencistów. Ostatnio polegało to na podwyższeniu najniższej emerytury do 1 tys. zł brutto. Kolejnym  rozwiązaniem tego rodzaju było zwiększenie minimalnej waloryzacji do 10 zł.

Zdaniem wiceministra, potrzeba takich działań pokazuje oczywiście, że sam czysty mechanizm waloryzacji, wynikający z ustawy, nie jest idealny. Dlatego potrzebna jest jego korekta, ale dyskusja na ten temat odbywa się zwykle w drugiej połowie roku, nie zaś przy okazji dyskusji nad wskaźnikiem waloryzacji.  
„Resort jest otwarty na dyskusję, ale teraz na to za wcześnie” - stwierdził Zieleniecki.

Stanowisko rządu, jednoznacznie poparły wszystkie organizacje pracodawców z RDS.

Pracodawcy RP dowodzili, że bieżące możliwości państwa wcale nie się tak duż,e jakby się wydawało - ze względu na znaczne wydatki społeczne. Do tego 10 mld zł będzie kosztowało obniżenie wieku emerytalnego, co jeszcze powiększy 45-omiliardowy deficyt FUS.

Jeremi Mordasewicz stwierdził, że ten deficyt jest jeszcze większy, bo razem z KRUS i systemami specjalnymi sięga 75 mld zł.

„W tej sytuacji, waloryzacja inna niż inflacyjna nie może być przez pracodawców poparta” - podsumował. Dodał, że „nie zaproponowano jak dotąd jednak żadnych działań, które mogłyby zrównoważyć waloryzację, jakiej chcą związkowcy, nie wzrasta liczba osób pracujących przypadających na jednego emeryta lub rencistę, a czeka nas wręcz odwrotny kierunek”.

Na zakończenie dyskusji, Henryk Nakonieczny przypomniał, że – wskazane przez wiceministra Zielenieckiego – dodatkowe działania rządu, nie wpływają na wysokość emerytur w przyszłości. Nie zwiększają bowiem podstawy ich wymiaru, co w kolejnych latach jeszcze pogłębia dysproporcje między otrzymującymi wysokie i niskie świadczenia.

Zaproponował też kompromis, czyli wskaźnik waloryzacji emerytur i rent oparty o inflację i zwiększony o co najmniej 30 - 40 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia za pracę w 2017 r. Jednak pracodawcy na ten kompromis nie przystali.

Anna Grabowska

 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe