Politico o propozycji Scholza zniesienia weta w UE: Wezwania do jednomyślności dzielą Europę

- (...) zaproponowałem stopniowe przejście do większościowego podejmowania decyzji we wspólnej polityce zagranicznej, ale także w innych dziedzinach, np. w polityce fiskalnej
- mówił kanclerz Niemiec Olaf Scholz na Uniwersytecie Karola w Pradze pod koniec sierpnia, powtarzając swoje tez publikowane wcześniej na łamach niemieckich mediów.
- Czeskie przewodnictwo w Radzie UE stanowiło odpowiednie tło dla kanclerza Niemiec Olafa Scholza, aby zastanowić się nad przyszłością Europy. A co jest lepsze niż Uniwersytet Karola, aby przypomnieć słuchaczom o burzliwej historii Europy, "tak bogatej w światła i cienie".
Choć przemówienie to miało wyznaczyć kierunek rozwoju bloku na najbliższe lata, to jednak już kilka dni po jego wygłoszeniu stało się w dużej mierze nieaktualne. Nie dlatego, że Europa nie ma przyszłości, ale dlatego, że jest mało prawdopodobne, by była ona podobna do tej, którą zaproponował niemiecki kanclerz - a to może nie być takie złe, zwłaszcza z punktu widzenia Europy Środkowej.
- czytamy na łamach Politico
Według Auera "dla wielu osób w Europie Środkowej wezwanie Scholza brzmi jak poparcie dla bardziej 'niemieckiej' Europy" i jest z gruntu sprzeczne z duchem filozofii Milana Kundery, na którą się powoływał.
- Co ciekawe, premier Czech Petr Fiala nawet nie wziął udziału w przemówieniu. I był zbyt dyplomatyczny, by powtórzyć to, co jako politolog twierdził ponad dekadę temu, ostrzegając, że dalsza integracja europejska doprowadzi do erozji demokracji.
Perspektywa Fiali może być zresztą bliższa polskiemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, który znacznie ostrzej krytykował taką właśnie propozycję. Widząc w zasadzie jednomyślności wentyl bezpieczeństwa przed zejściem UE w "tyranię większości", Morawiecki argumentował, że "odejście od zasady jednomyślności przybliża nas do modelu, w którym silniejsi i więksi dominują nad słabszymi i mniejszymi".
- pisze Auer, który uważa, że "czy nam się to podoba czy nie, kiedy Polacy mówią o dominacji, obawiają się nie tylko Rosji, ale i Niemiec, zwłaszcza gdy Niemcy są postrzegane jako zbyt bliskie Rosji". Z kolei Niemcy mają antyrosyjskie nastroje uważać za "podejrzane".