"Nie zamiatajcie naszych problemów pod dywan". Pracownicy MPO protestowali w Warszawie
Do pikietujących wyszedł Tomasz Bratek, zastępca prezydenta m.st. Warszawy.
- Prezydent w odpowiedzi na pismo, które skierowaliście do Ratusza, zlecił odpowiednie czynności nadzorcze w ramach swoich uprawnień właścicielskich tak, aby sprawdzić okoliczności, które państwo podnosicie. Chciałbym zapewnić, że m.st. Warszawa dokłada wszelkiej staranności i podejmuje wszelkie kroki tak, aby spółka miejska, jaką jest MPO, była podstawą silnego i skutecznego systemu zarządzania odpadami w mieście.
Dodał, że aby do tego doprowadzić, potrzebne są inwestycje. - Te inwestycje w oparciu o MPO, jak państwo doskonale wiecie, są dzisiaj przeprowadzane. Co prawda, zewnętrzne podmioty nie ułatwiają nam tego, ale chcemy, aby Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania, w ramach in-house'u, o który się bardzo mocno staramy (KIO niestety odmówiło nam tego, ale walczymy w sądzie dalej) było podstawą systemu gospodarki zamkniętej odpadami, tak abyśmy mogli zbudować silne przedsiębiorstwo z dobrymi wynagrodzeniami dla państwa, z godnymi warunkami płacy i pracy - mówił do pikietujących.
Zastępca prezydenta m. st. Warszawy zapewniał, że wszystkie okoliczności opisane przez związkowców w piśmie do prezydenta Trzaskowskiego zostaną sprawdzone w trybie nadzoru.
Mówił także o tym, że oszczędności dotykają nie tylko pracowników liniowych. - Będziemy starali się doprowadzić do takiej sytuacji finansowej, która pozwoli nam na uregulowanie całościowe i "doszusowanie" do sytuacji, którą dzisiaj mamy - przekonywał.
Wiceprezydent zapewnił, że po czynnościach, które obecnie prowadzi miasto, będą prowadzone dalsze rozmowy z przedstawicielami pracowników.
"Będziemy się przypominać"
Związkowcy wskazywali jednak, że tempo działań Ratusza jest zbyt wolne. Przekonywali też, że do spółki trzeba ściągnąć odpowiednich fachowców, którzy zajmą się poprawą jej rentowności.
- W dobie kryzysu powinno się myśleć o tych, którzy najmniej zarabiają, a nie osobach, które są u nas jak spadochroniarze. To, co się dzieje teraz w firmie jest dla nas nie do zaakceptowania – apelował do wiceprezydenta Warszawy Waldemar Wolski, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ "S" w MPO.
Pracownicy MPO, mimo niesprzyjającej pogody, przez około godzinę pikietowali przed Ratuszem. Waldemar Wolski przypomniał, że pracownicy MPO protestowali już przed ratuszem 13 lipca. Wówczas również przybyli, by wyrazić niezadowolenie w związku z tym, co się dzieje w spółce.
- Pod koniec lipca spotkaliśmy się z prezydentem Trzaskowskim, przekazaliśmy mu informacje o tym naszym niezadowoleniu. Przekazaliśmy cztery problemy: przede wszystkim wynagrodzenia, które w tym samym dniu, w którym była pikieta, podniesiono o 500 zł brutto, co i tak nie pokryło tych różnic płacowych, jakie są na rynku warszawskim. Zarabiamy mniej niż rynek warszawski oferuje - przekonywał Wolski. - Druga sprawa to była kwestia bezpieczeństwa, tu chodzi głównie o załogi odbierające odpady z nieruchomości jak i bezpieczeństwo w bazach. Trzecia rzecz to kolesiostwo w spółce. Czwarta - to ewentualne, podkreślam, ewentualne nieprawidłowości dotyczące przede wszystkim przetargu. Pan prezydent obiecał, że dwoma pierwszymi sprawami zajmie się od razu, a do dwoma ostatnimi zajmie się komisja wewnętrzna do sprawdzenia, jak faktycznie to wygląda - mówił Wolski.
Jak przekonywał, pracownicy MPO czekali trzy miesiące na to, żeby ktoś ich poinformował, co się w tej kwestii dzieje. - Jest następna pikieta - jest następna odpowiedź pana prezydenta. Czytam ją po raz kolejny i ręce opadają. Jesteśmy panie prezydencie zawiedzeni tą odpowiedzią. To jest nic innego, jak zamiatanie problemu pod dywan. Dlatego jeszcze raz mówimy: niech Pan pozabiera polityków i ich znajomych z naszej spółki! Nasza spółka nie jest miejscem dla spadochroniarzy! My potrzebujemy menadżera, kogoś, kto się zna, przeprowadzi restrukturyzację spółki i przygotuje ją do przetargów - apelował Waldemar Wolski.
Przekonywał, że już teraz pracownicy odchodzą do innych firm w poszukiwaniu lepszych zarobków.
- Ten problem można rozwiązać tylko w jeden sposób – podnieść płace do poziomu rynkowego. Dlaczego my mamy mniej zarabiać? My pracujemy i chcemy zarabiać godziwie, tak żeby od pierwszego do pierwszego nam starczało na podstawowe rzeczy - mówił. I dodał: - Jeżeli będzie trzeba, będziemy przychodzić tutaj co parę tygodni i przypominać się. Część pracowników już traci cierpliwość. My nie chcemy strajkować, nie chcemy mieszkańcom Warszawy robić problemów w postaci nie odbierania odpadów. Ale jeżeli na odpowiedź na nasze postulaty będziemy czekać miesiącami, to niestety trzeba będzie się z tym liczyć.
Waldemar Wolski wyraził nadzieję, że na początku przyszłego roku przedstawiciele pracowników w MPO spotkają się z władzami miasta i będą mogli spokojnie porozmawiać o postulatach.