Waldemar Krysiak: Znana autorka odwołuje publikację swojej książki. Zaskakujący powód

Wielbiciele literatury na całym świecie zostali zaskoczeni, gdy Elizabeth Gilbert, autorka bestsellerowej książki "Eat, Pray, Love", ogłosiła decyzję o odwołaniu publikacji swojego najnowszego dzieła. Ta wiadomość wstrząsnęła czytelnikami, którzy z niecierpliwością oczekiwali kolejnego literackiego dziecka znanej pisarki. Powód decyzji jest... dość absurdalny.
Cud lub banał
Gilbert zdobyła popularność dzięki “Jedz, módl się, kochaj”. "Eat, Pray, Love" to wspomnienia opublikowane w 2006 roku, a sama książka opisuje podróż Gilbert w poszukiwaniu samej siebie i osobistego rozwoju po bolesnym rozwodzie. W książce Elizabeth Gilbert wyrusza w roczną podróż dookoła świata, szukając równowagi i sensu życia. Podzielone na trzy części, z których każda skupia się na innym kraju, wspomnienia przenoszą czytelników przez Włochy, Indie i Indonezję. We Włoszech Gilbert oddaje się rozkoszom jedzenia, delektując się lokalną kuchnią i przyjmując włoską kulturę. W Indiach Gilbert poszukuje oświecenia duchowego, spędzając kilka miesięcy w aszramie, ośrodku duchowego odosobnienia. W końcu, w Indonezji, Gilbert odnajduje miłość i głębsze zrozumienie samej siebie. Kobieta nawiązuje głęboką więź z Brazylijczykiem o imieniu Felipe i wspólnie pokonują oni wyzwania nowego związku.
Książka została później zaadaptowana jako film o tym samym tytule, wydanym w 2010 roku. W reżyserii Ryana Murphy'ego, w filmie wystąpiła Julia Roberts w roli Elizabeth Gilbert, a obsada obejmowała m.in. Javier Bardema i Jamesa Franco. Film uchwycił podobno istotę podróży Gilbert i przyciągnął szerszą publiczność do jej historii.
Według fanów książka opowiadała o wyzwoleniu kobiety, według krytyków była płytką opowiastką o zdesperowanej rozwódce, która wynosi banalne przeżycia do rangi mistyki. Niezależnie od tego, po której stronie się stoi: wolność definitywnie ma związek z publikacją nowej książki Gilbert – albo raczej jej cofnięciem.
Rzekomi Ukraińcy
Autorka "Eat, Pray, Love" wycofuje swoją nową powieść z publikacji po tym, jak ukraińscy czytelnicy podobno wyrazili "gniew, smutek, rozczarowanie i ból" w związku z jej decyzją o umiejscowieniu książki w Rosji. Tak – taki powód podała sama autorka. Książka nie jest pro-rosyjska, ale jej akcja dzieje się w Rosji, dlatego ma nie być obecnie publikowana.
Powieść Gilbert, zatytułowana "The Snow Forest", miała być powieścią historyczną osadzoną w Syberii. Miała opowiadać historię rodziny religijnych rosyjskich fundamentalistów, którzy żyli odizolowani i niewykryci przez 44 lata od momentu wycofania się ze świata w latach 30.
Kiedy w 1980 roku fundamentaliści zostają odkryci przez radzieckich geologów, do domu rodziny zostaje wysłany uczony i lingwista, który ma zrozumieć przepaść między współczesnym światem a przedawnionym życiem w śnieżnym lesie. Motyw lokalizacji – teren Rosji – okazał się jednak rzekomo zbyt kontrowersyjny.
– Chcę powiedzieć, że usłyszałam te wiadomości, przeczytałam je i szanuję. W wyniku tego dokonuję korekty i wycofuję książkę z planu publikacji – ogłosiła w specjalnym przemówieniu pisarka.
– To nie jest właściwy moment, aby ta książka została opublikowana. Nie chcę przyczyniać się do szkody wobec grupy ludzi, którzy już doświadczyli i nadal doświadczają poważnej i skrajnej krzywdy – dodała Gilbert.
Samo-kasowanie
Można by się zastanowić, na ile podany powód jest powodem rzeczywistym. Trudno bowiem sobie wyobrazić, żeby Ukraińcy, którzy realnie cierpią przecież przez wojnę, mieli czas zajmować się kontrolą publikacji różnych książek na świecie. Osoby doświadczone wojną mają większe zmartwienia na głowie.
Możliwe jest, że całość jest chwytem reklamowym. Autorka mogłaby wtedy stosować tzn. virtue signalling, czyli perfidne demonstrowanie swojej rzekomej cnoty. Takie sygnalizowanie zakładanej wyższości moralnej jest źródłem darmowej reklamy: nagle media rozpływają się nad daną gwiazdą i jej „doniosłym” czynem, a produkt wytwarzany przez celebrytę lub celebrytkę ląduje na pierwszych stronach gazet za darmo. Szczególnie jeżeli dana osoba ma kilka różnych, równoległych projektów, taki trick może przynosić zyski. Odwołanie jednego bowiem projektu de facto niewiele zmienia.
Straszna, choć nie niemożliwa wydaje się opcja trzecia: to nie Ukraińcy, ani autorka wpadli na dziwny pomysł, ale pisarka faktycznie przejęła się nielicznymi głosami narzekających anonimów i postanowiła odwołać publikację. Czy to możliwe, że autorka dokonała samokrytyki i samocenzury w przypadku książki, która opisuje walkę z opresyjną machiną Związku Radzieckiego? Byłoby to dość ironiczne.