„Wiodące media” wydały na niego wyrok. Jest raport ws. byłego prezesa Polskiego Związku Tenisowego

Pod koniec października ubiegłego roku serwis Onet opublikował artykuł, z którego wynikało, że prezes Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński miał stosować przemoc fizyczną i psychiczną wobec członków swojej rodziny oraz zawodniczek, które w przeszłości trenował.
Oskarżenia wobec Skrzypczyńskiego postawiła Katarzyna Kotula, była zawodniczka klubu Energetyk Gryfino, a obecnie posłanka Lewicy. Powiedziała, że jako 14-latka była napastowana seksualnie przez Skrzypczyńskiego co najmniej kilkanaście razy.
Miesiąc później, 24 listopada, Skrzypczyński zrezygnował z funkcji prezesa PZT, którą pełnił od 2017 roku.
Skrzypczyński zamieścił także obszerny wpis w mediach społecznościowych, w którym odniósł się do stawianych zarzutów. „Od kilku tygodni czytacie o mnie, że byłem krzywdzącym dzieci zwyrodnialcem, pedofilem, przemocowcem, seksualnym predatorem wobec dorastających dziewcząt. To nie jest medialna fala. To istne tsunami wzniecone przez Onet” – mogliśmy przeczytać w jego wpisie na Facebooku.
Raport komisji
Tymczasem serwis salon24.pl dotarł do raportu specjalnej komisji do zbadania wątków molestowania seksualnego przy PZT. W dokumencie przekazano, że nie ma jednoznacznych dowodów na to, że były prezes Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński napastował posłankę Katarzynę Kotulę i inne nieletnie wówczas dziewczynki w latach 90.
„W skład komisji weszły trzy ekspertki: dwie prawniczki i jedna psycholożka z bogatym doświadczeniem w roli biegłej przed sądami. Żadna z nich nie była związana w jakikolwiek sposób z Polskim Związkiem Tenisowym” – zwraca uwagę portal.
W podsumowaniu raportu podkreślono, że „po szczegółowym przeanalizowaniu zebranego materiału dowodowego komisja stwierdza, że nie ma jednoznacznych dowodów na to, aby w latach 1990–1992 doszło do molestowania Pani Katarzyny Kotuli przez Pana Mirosława Skrzypczyńskiego”.
Dodano jednak, że „komisja nie jest w stanie tego jednoznacznie wykluczyć, gdyż wymagałoby to udowodnienia nieistnienia określonych faktów i zdarzeń”.
Komisja przekazała również, że świadkowie wezwani przed organ zgodnie zaprzeczają tezie o zamykaniu się byłego trenera z zawodniczkami w małym pomieszczeniu, w którym następnie miał je napastować. Mieli też nie potwierdzić seksistowskich tekstów, które rzekomo miały padać w kierunku zawodniczek.
Zwrócono uwagę, że były prezes PZT „miał mieć problemy z relacjami międzyludzkimi”.
„Jako menadżer rządził w sposób autorytarny. Potrafił krzyczeć i używać wulgarnych słów wobec podwładnych czy współpracowników, choć raczej nie zdarzało się to wobec osób spoza jego najbliższego otoczenia. Bywał szorstki i niekiedy nieprzyjemny w obejściu. Jego słownictwo raziło wiele osób” – przekazano w dokumencie.