Silne. Niezależne. Samotne. Nieszczęśliwe
Obsesja równości
Przez całe tysiąclecia Ludzkość żyła w głębokim przekonaniu, że ludzie nie są między sobą równi. Czy też może mówiąc bardziej precyzyjnie – jesteśmy równi w zaledwie dwóch sprawach. Każdy człowiek musi się urodzić i każdy człowiek musi umrzeć. Poza tym są już w zasadzie same różnice. Różnią się dzieci i dorośli, różnią się kobiety i mężczyźni, wysocy i niscy, mądrzy i głupi... Wyliczanie można by ciągnąć w nieskończoność. To, że ludzie bardzo różnią się między sobą widać gołym okiem, nie potrzeba do tego żadnych badań. Komu jednak obserwacja własna nie wystarcza, może sobie zadać trud i sprawdzić, jak kształtują się różnice w biochemii chociażby pomiędzy płciami. Ludzie różnią się jednak nie tylko pomiędzy płciami, ogromne różnice obserwujemy w ramach tej samej płci. Takim ciekawym obszarem ludzkiej aktywności, w którym bezsilnie padają wszelkie mity o powszechnej równości, jest rywalizacja sportowa. Dwudziestu startuje a do mety jako pierwszy przybiega tylko jeden. Mam swoje przypuszczenia, że właśnie dlatego iż sport tak bezlitośnie obnaża fałsz idei powszechnej równości, jest on znienawidzony przez wielu luminarzy lewicowo-liberalnych. To między innymi pani profesor Magdalena Środa, znana z wypowiedzi o braku biologicznych różnic między kobietą i mężczyzną, jest od lat nieprzejednanym krytykiem sportu. W sporcie obserwujemy też od niedawna trochę śmieszne a trochę absurdalne zjawisko tak zwanych sportowców transpłciowych. Są to zupełnie przeciętni faceci, którzy osiągali marne wyniki w swoich konkurencjach a po określeniu się jako kobiety wygrywają w cuglach kobiece zawody.
Czytaj również: Gazeta Wyborcza atakuje Agnieszkę Holland
Znany dziennikarz TVP okradziony. Pokazał nagranie z monitoringu
Wbrew jednak wynikom rzetelnych badań, wbrew naszemu codziennemu doświadczeniu, jesteśmy od dziesięcioleci karmieni iluzją powszechnej równości. Pomysły takie pojawiały się w głowach różnych „dobroczyńców Ludzkości”, jak Karol Marks i Fryderyk Engels od XIX wieku, choć pierwszym w naszej cywilizacji był chyba Platon. W swojej wizji totalitarnego państwa nakreślonego w „Politei” twierdził, że kobiety wyższych klas powinny mieć takie same obowiązki jak mężczyźni. Przez długi czas był to główny postulat feminizmu – kobiety są takie same jak mężczyźni i mogą pełnić te same zadania co mężczyźni. Podział ról społecznych, podział na profesje męskie i kobiece to tylko wynik kultury, stworzonej w mitycznym Patriarchacie.
Patriarchalna, opresyjna kultura zniewoliła kobiety i nakazała im pełnić określone role społeczne. Trzeba z tym skończyć! Kobiety powinny się wyzwolić i stawiać na niezależność, samorozwój, robienie kariery. Wtedy będą nareszcie szczęśliwe.
Jeśli jest tak dobrze, to dlaczego jest.. tak źle?
A jest źle. Wystarczy popytać specjalistów od spraw uzależnień i od chorób psychicznych. Rośnie skokowo liczna kobiet i to młodych kobiet, uzależnionych od substancji chemicznych, dotkniętych depresją i innymi poważnymi problemami. Pamiętam jak dowiedziałem się przypadkiem kilka lat temu o pacjentce jednej z klinik odwykowych. Trzydziestoletnia pani dyrektor zarządzająca w dużej firmie z padaczką alkoholową. Coś, co kiedyś było marginalne, staje się coraz bardziej powszechne. Wnioski nasuwają się same, ludzie którzy są szczęśliwi nie muszą swojego szczęścia topić w alkoholu, doprowadzać się do uzależnienia kokainą, nie popadają w nerwice, depresje i psychozy.
Równolegle drugim ciekawym i zatrważającym zarazem zjawiskiem, jest rosnąca stale liczba kobiet, które są samotne i już wiadomo, że umrą samotne i bezdzietne.
Media głównego nurtu zdołały wmówić kobietom zachodniej cywilizacji, że jeśli będą naśladować mężczyzn, to osiągną powodzenie i zyskają szacunek u samych mężczyzn. Jeśli będą pisać kolejne doktoraty, wspinać się po szczeblach kariery zawodowej, zarabiać pieniądze i zajmować wysoką pozycje społeczną, to mężczyźnie będą się do nich ustawiać w kolejce z propozycjami matrymonialnymi. To tak nie działa. O ile zadbany, czterdziestoletni prezes dobrze prosperującej firmy jest wciąż atrakcyjny matrymonialnie, to nie da się już tego samego powiedzieć o jego żeńskiej odpowiedniczce. Doktoraty, pozycja społeczna, kariera zawodowa nie stanowią dla mężczyzn elementów atrakcyjnych u potencjalnej partnerki. Dlatego mamy coraz więcej zniechęconych, rozgoryczonych kobiet, które postawiły na rozwój osobisty i teraz zadają pytanie – „Gdzie się podziali wszyscy fajni faceci?”. Ludzie ze środowiska Red pillu odpowiadają – „Są zajęci randkowaniem z waszymi młodszymi o dwadzieścia lat wersjami. Wasze okno czasowe już się zamknęło, pozostało wam puste mieszkanie, kot i kieliszek wina.”
Oczywiście, arytmetyka jest bezlitosna. Duża liczba samotnych, nieszczęśliwych kobiet oznacza również dużą liczbę samotnych mężczyzn. Będzie się to rzecz jasna przekładało w następnych dziesięcioleciach na spadającą liczbę dzieci, jeszcze szybsze starzenie społeczeństwa, mniej rąk do pracy, problemy demograficzne, finansowe, gospodarcze i wiele innych plag. To w skali makro. W skali mikro zaś przemiany cywilizacyjne to także koszt w postaci tysięcy samotnych, nieszczęśliwych ludzi. Warto o tym pamiętać, gdy opisuje się naszą cywilizację.