[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Bóg jest inny

„Bo myśli moje nie są myślami waszymi ni wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi” (Iz 55, 8-9).
Chrzest Chrystusa [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Bóg jest inny
Chrzest Chrystusa / wikimedia commons/public_domain/Thomon and one more author - Own work

Chrzest Pana Jezusa w Jordanie można, rzecz jasna, analizować na wielu płaszczyznach, zawsze jednak kiedy przywołuję w wyobraźni tę biblijną scenę, w pierwszej kolejności widzę człowieka pełnego pokory i dystansu do siebie, ale przede wszystkim kogoś tak ogromnie różnego od nas.

Chrzest Jezusa

Odwieczny Syn Boży zstąpił z nieba, urodził się w warunkach, które większość śmiertelników uznałaby za upokarzające. Zdecydował się także być całkowicie zależny od innych, aż do potrzeby nakarmienia, wzięcia na ręce czy nawet zmiany pieluch. Potrzebował, by nauczyć Go mówić, ubierać się, jeść. Poznał fach ziemskiego ojca, pracował w pocie czoła. Zgłębiał spisane ręką człowieka święte księgi. Boże Słowo pozwalało przenikać się słowu Boga do ludzi. Ale na tym nie koniec.

Ten nieznający grzechu Syn Ojca Przedwiecznego poszedł nad Jordan i ustawił się w kolejce grzeszników pragnących przyjąć chrzest Janowy. Nic dziwnego, że Jan - rozpoznawszy Go - gorąco zaoponował. Postawmy się na miejscu Jana Chrzciciela głoszącego potrzebę nawrócenia z grzesznej ścieżki życia przed nadejściem Pana, który chrzcić ma Duchem Świętym i ogniem i któremu on - Jan - nie jest godzien zawiązać rzemyka u sandałów, kiedy nagle, wśród pokutujących widzi kogoś, kogo ludzką miarą w żadnym razie nie powinno tam być. 

Tymczasem Jezus stanął spoglądając przed siebie. Jego serce poruszyło się na widok grupy ludzi oczekujących w powadze na chrzest Jana. Znał ich przeszłość - lub raczej przeszłości - byli tam chciwcy, zdziercy, osoby unurzane w nieczystości, kradzieżach, przemocy, zdradzie. Przyglądał się ich sercom ściśniętym strachem, skruchą, beznadzieją. Każdy z nich był Jego. Jak bardzo pragnął stanąć wreszcie wśród nich, jak bardzo pragnął, by Jego misja się rozpoczęła. Spalała Go potrzeba powiedzenia im, że są kochani. Szybkim krokiem zszedł - by nie powiedzieć zbiegł - ku nim. Był jedyną osobą w kolejce, która się uśmiechała. I to z autentycznej radości.

Synostwo

O czym do samego końca życia Jezusa debatowali między sobą Jego uczniowie? O tym, który z nich jest pierwszy.

Czego do samego końca swojej cielesnej obecności na ziemi uczył ich Pan? „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. Umywał im nogi, wskazywał, by nie zajmować pierwszych miejsc. Tak jak niegdyś z pokorą uczył się ludzkich obyczajów, tak potem z cierpliwością nauczał logiki Boga - wolności tak bezkresnej, że nie potrzebuje już nic udowadniać, miłości tak gorącej, że przepala skupioną na sobie doczesność.

Pewnie czasem zastanawiamy się nad postawą apostołów i niezwykle łatwo przychodzi nam ich oceniać. Ale zostawmy to i pomyślmy o innych uczniach Jezusa, tych żyjących dwa tysiąclecia później. Czy czegoś się nauczyli? Nie mam na myśli jakichkolwiek uczniów - chodzi mi o ciebie i mnie. Czy kiedy jakaś wspólnota posadzi nas na miejscu kogoś nieważnego lub wręcz odrzuconego, pomijanego, przezroczystego a nawet prześladowanego, przyjmujemy to z pokorą czy też oburzeni próbujemy dochodzić swoich praw? Czy jak zaliczą nas do grona współczesnych „celników i prostytutek” to stać nas na błogosławieństwo? Czy kiedy z kolei ludzie lub okoliczności sprawią, że zostaniemy wyniesieni do elit, to w sercu umiemy postawić się na równi z tymi, którzy są najniżej?

Chciałabym być dobrze zrozumiana, nie polecam cierpiętnictwa. Zbyt często mamy do czynienia z chrześcijaństwem smutnym, zrezygnowanym… znudzonym, chcącym bez pomocy Jezusa dźwigać na swoich barkach krzyże, chrześcijaństwem próbującym zasłużyć na miłość. Nie ma nic z cierpiętnictwa w Bogu, nic z nudy - sama ta myśl wydaje się szczytem absurdu, nic ze starości, zrezygnowania i pozostawienia nas samym sobie. To nie Bóg nas zostawił - to my, ogarnięci jakimś przedziwnym, szaleńczym oszustwem sieroctwa, bezustannie próbujemy Mu pokazać, że damy radę. Co chcemy dawać radę? I po co? Skoro On stoi obok z otwartymi ramionami.

Pokora

 

Wracając do przerwanego wątku pokory Boga - nasza pokora możliwa jest tylko, jeśli przylgniemy do Niego na tyle mocno, że naprawdę nic innego nie będzie stało w naszych sercach przed Nim - i to znów nie dlatego, że się zaprzemy, tylko dlatego że damy Mu się zafascynować Nim samym. Wtedy Jego logika staje się punktem odniesienia, choć nie zawsze łatwym dla emocji.

A co z racją? Bo przecież ktoś zawsze ma rację. 

Nie chodzi o to, by nie powiedzieć tego, co się myśli, nawet bardzo dobitnie. Czasem wręcz koniecznym jest, by to uczynić. Problem zaczyna się wtedy, kiedy ja MUSZĘ udowodnić swoją rację. Odczuwam wewnętrzny przymus wygrania batalii na argumenty. 

Tak, bardzo często masz rację. Pytanie tylko, czy ta wygrana jest ważniejsza niż dusza drugiego? Czy nadal chcę być uczniem Jezusa czy może wolę obrać rolę obrońcy prymatu chrześcijaństwa? Może to dziwne, ale to nie to samo. W tym miejscu dźwięczy mi w głowie zdanie ks. Józefa Tischnera: „Może i masz rację, ale jakie z tego dobro?”. Swego czasu, to pytanie przemieniło moje spojrzenie i zmusiło do odpowiedzi, czy rozmawiam, by przyprowadzić kogoś do Boga czy po to, by moje było na wierzchu? Ówczesna odpowiedź była mało budująca.

Przypomina mi się także opowiadanie chrześcijańskiego autora Bruno Ferrero, zatytułowane „Dwa niebieskie kamyczki”. Mówiąc w skrócie - dwa niebieskie kamyczki leżały na dnie strumienia. Były piękne i… wiedziały o tym. Wynosiły się nad inne. Przepowiadały sobie świetlaną przyszłość w biżuterii możnych tego świata. W końcu zostały wyłowione i przebywszy długą drogę z rąk do rąk, zostały zatopione w ścianie. Ubolewały nad tym straszliwie, bo nie tak widziały swoją karierę. Umówiły się ze strużką wody, by ta obmywała cement i pozwoliła im się wydostać. Trwało to długo, w końcu się udało, kamyki upadły na podłogę. Radość przepełniła ich kamienne serduszka. Wtedy odwróciły się i spostrzegły przed sobą przepiękną ścienną mozaikę z wizerunkiem Chrystusa, zobaczyły też, że mimo swojego piękna, Jego oczy wydają się być ślepe. Wtedy dopiero zrozumiały, że cały ten czas, kiedy trwały w nieszczęściu z powodu niespełnionych ambicji, były częścią tego obrazu, były centrum Jego oczu.

Nikt, kto przebywa w Bożej obecności, kto wie, że jest jak źrenica w oku Pana, nie potrzebuje już nic udowadniać, ani na nic zasługiwać, bo wszystko już ma. A jak powiedział kiedyś towarzyszący mi w rekolekcjach jezuita: „Żeby umieć nie posiadać niczego, najpierw trzeba głęboko doświadczyć tego, że ma się wszystko”.


 

POLECANE
Policja zakończyła obławę. Tadeusz Duda nie żyje z ostatniej chwili
Policja zakończyła obławę. Tadeusz Duda nie żyje

Policja potwierdziła odnalezienie ciała 57-letniego Tadeusza Dudy, który od piątku był poszukiwany w związku ze strzelaniną w Starej Wsi koło Limanowej. Mężczyzna zastrzelił swoją córkę i zięcia, po czym uciekł.

Tak UE z Niemcami na czele finansuje armię Putina tylko u nas
Tak UE z Niemcami na czele finansuje armię Putina

UE przedłużyła o kolejne sześć miesięcy obowiązywanie 17 pakietów sankcyjnych nałożonych do tej pory na Rosję w związku z jej agresją przeciwko Ukrainie. Za głosowały nawet Węgry i Słowacja, które blokują przyjęcie 18. pakietu. Ale to nie tylko Fico i Orban starają się, by Rosja zbyt boleśnie nie odczuła sankcji europejskich.

Szokujące informacje nt. trybu odbierania przez polskich funkcjonariuszy imigrantów z Niemiec Wiadomości
Szokujące informacje nt. trybu odbierania przez polskich funkcjonariuszy imigrantów z Niemiec

Polscy żandarmi wojskowi pomagają Straży Granicznej odbierać od niemieckich służb nielegalnych migrantów. Przekazane dane tożsamości mają często opierać się wyłącznie na słowach zatrzymanych – alarmuje informator cytowany przez Dariusza Mateckiego.

Pierwsza rozmowa Macrona i Putina od 2022 roku. Nie zabrakło oskarżeń polityka
Pierwsza rozmowa Macrona i Putina od 2022 roku. Nie zabrakło oskarżeń

Prezydent Francji Emmanuel Macron rozmawiał telefonicznie z przywódcą Rosji Władimirem Putinem o irańskim programie nuklearnym i Ukrainie - poinformował we wtorek Pałac Elizejski. Kreml podał, że była to pierwsza rozmowa polityków od 2022 roku. W lutym 2022 roku Rosja rozpoczęła agresję na Ukrainę.

Roman Giertych wściekły po orzeczeniu Sądu Najwyższego ws. wyborów prezydenckich z ostatniej chwili
Roman Giertych wściekły po orzeczeniu Sądu Najwyższego ws. wyborów prezydenckich

Roman Giertych nie uznaje wyroku Sądu Najwyższego. Co więcej poseł KO w swoim wpisie w mediach społecznościowych obraził sędziów SN.

To pierwszy taki przypadek w historii teleskopu Webba. NASA wydała komunikat Wiadomości
To pierwszy taki przypadek w historii teleskopu Webba. NASA wydała komunikat

NASA ogłosiła wyjątkową informację. Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST) wykonał pierwsze w historii bezpośrednie zdjęcie egzoplanety. Chodzi o planetę znajdującą się poza naszym Układem Słonecznym. To ogromny krok naprzód w badaniach nad odległymi światami krążącymi wokół innych gwiazd.

Pewna wygrana Świątek na otwarcie Wimbledonu Wiadomości
Pewna wygrana Świątek na otwarcie Wimbledonu

Iga Świątek awansowała do drugiej rundy wielkoszlemowego Wimbledonu. Rozstawiona z numerem ósmym polska tenisistka wygrała we wtorek w Londynie z Rosjanką Poliną Kudiermietową 7:5, 6:1.

Nowa opłata turystyczna w Grecji. Tu trzeba będzie zapłacić więcej Wiadomości
Nowa opłata turystyczna w Grecji. Tu trzeba będzie zapłacić więcej

Od początku lipca Grecja wprowadza sezonową opłatę, która ma ograniczyć nadmierny napływ turystów na najpopularniejsze wyspy archipelagu Cyklady. Dodatkowe koszty poniosą pasażerowie rejsów wycieczkowych zmierzających m.in. na Mykonos i Santorini - poinformowało greckie ministerstwo finansów.

Nowy Sondaż: Polacy ocenili wybory prezydenckie. Jaśniej się nie da z ostatniej chwili
Nowy Sondaż: Polacy ocenili wybory prezydenckie. Jaśniej się nie da

Blisko 90 proc. ankietowanych nie zauważyło żadnych nieprawidłowości w przeprowadzaniu ostatnich wyborów prezydenckich - wynika z sondażu CBOS. Przekonanie, że wystąpiły jakieś nieprawidłowości wyraziło 5 proc. badanych. Również 5 proc, nie potrafiło zająć stanowiska w tej kwestii.

Groźny wypadek pod Mrągowem. Wśród rannych dzieci Wiadomości
Groźny wypadek pod Mrągowem. Wśród rannych dzieci

Do groźnego wypadku doszło we wtorek rano, około godziny 9:15, na drodze krajowej nr 16 w miejscowości Probark w gminie Mrągowo (woj. warmińsko-mazurskie). W zderzeniu dwóch samochodów ucierpiało siedem osób, w tym troje dzieci.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Bóg jest inny

„Bo myśli moje nie są myślami waszymi ni wasze drogi moimi drogami - wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi” (Iz 55, 8-9).
Chrzest Chrystusa [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Bóg jest inny
Chrzest Chrystusa / wikimedia commons/public_domain/Thomon and one more author - Own work

Chrzest Pana Jezusa w Jordanie można, rzecz jasna, analizować na wielu płaszczyznach, zawsze jednak kiedy przywołuję w wyobraźni tę biblijną scenę, w pierwszej kolejności widzę człowieka pełnego pokory i dystansu do siebie, ale przede wszystkim kogoś tak ogromnie różnego od nas.

Chrzest Jezusa

Odwieczny Syn Boży zstąpił z nieba, urodził się w warunkach, które większość śmiertelników uznałaby za upokarzające. Zdecydował się także być całkowicie zależny od innych, aż do potrzeby nakarmienia, wzięcia na ręce czy nawet zmiany pieluch. Potrzebował, by nauczyć Go mówić, ubierać się, jeść. Poznał fach ziemskiego ojca, pracował w pocie czoła. Zgłębiał spisane ręką człowieka święte księgi. Boże Słowo pozwalało przenikać się słowu Boga do ludzi. Ale na tym nie koniec.

Ten nieznający grzechu Syn Ojca Przedwiecznego poszedł nad Jordan i ustawił się w kolejce grzeszników pragnących przyjąć chrzest Janowy. Nic dziwnego, że Jan - rozpoznawszy Go - gorąco zaoponował. Postawmy się na miejscu Jana Chrzciciela głoszącego potrzebę nawrócenia z grzesznej ścieżki życia przed nadejściem Pana, który chrzcić ma Duchem Świętym i ogniem i któremu on - Jan - nie jest godzien zawiązać rzemyka u sandałów, kiedy nagle, wśród pokutujących widzi kogoś, kogo ludzką miarą w żadnym razie nie powinno tam być. 

Tymczasem Jezus stanął spoglądając przed siebie. Jego serce poruszyło się na widok grupy ludzi oczekujących w powadze na chrzest Jana. Znał ich przeszłość - lub raczej przeszłości - byli tam chciwcy, zdziercy, osoby unurzane w nieczystości, kradzieżach, przemocy, zdradzie. Przyglądał się ich sercom ściśniętym strachem, skruchą, beznadzieją. Każdy z nich był Jego. Jak bardzo pragnął stanąć wreszcie wśród nich, jak bardzo pragnął, by Jego misja się rozpoczęła. Spalała Go potrzeba powiedzenia im, że są kochani. Szybkim krokiem zszedł - by nie powiedzieć zbiegł - ku nim. Był jedyną osobą w kolejce, która się uśmiechała. I to z autentycznej radości.

Synostwo

O czym do samego końca życia Jezusa debatowali między sobą Jego uczniowie? O tym, który z nich jest pierwszy.

Czego do samego końca swojej cielesnej obecności na ziemi uczył ich Pan? „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. Umywał im nogi, wskazywał, by nie zajmować pierwszych miejsc. Tak jak niegdyś z pokorą uczył się ludzkich obyczajów, tak potem z cierpliwością nauczał logiki Boga - wolności tak bezkresnej, że nie potrzebuje już nic udowadniać, miłości tak gorącej, że przepala skupioną na sobie doczesność.

Pewnie czasem zastanawiamy się nad postawą apostołów i niezwykle łatwo przychodzi nam ich oceniać. Ale zostawmy to i pomyślmy o innych uczniach Jezusa, tych żyjących dwa tysiąclecia później. Czy czegoś się nauczyli? Nie mam na myśli jakichkolwiek uczniów - chodzi mi o ciebie i mnie. Czy kiedy jakaś wspólnota posadzi nas na miejscu kogoś nieważnego lub wręcz odrzuconego, pomijanego, przezroczystego a nawet prześladowanego, przyjmujemy to z pokorą czy też oburzeni próbujemy dochodzić swoich praw? Czy jak zaliczą nas do grona współczesnych „celników i prostytutek” to stać nas na błogosławieństwo? Czy kiedy z kolei ludzie lub okoliczności sprawią, że zostaniemy wyniesieni do elit, to w sercu umiemy postawić się na równi z tymi, którzy są najniżej?

Chciałabym być dobrze zrozumiana, nie polecam cierpiętnictwa. Zbyt często mamy do czynienia z chrześcijaństwem smutnym, zrezygnowanym… znudzonym, chcącym bez pomocy Jezusa dźwigać na swoich barkach krzyże, chrześcijaństwem próbującym zasłużyć na miłość. Nie ma nic z cierpiętnictwa w Bogu, nic z nudy - sama ta myśl wydaje się szczytem absurdu, nic ze starości, zrezygnowania i pozostawienia nas samym sobie. To nie Bóg nas zostawił - to my, ogarnięci jakimś przedziwnym, szaleńczym oszustwem sieroctwa, bezustannie próbujemy Mu pokazać, że damy radę. Co chcemy dawać radę? I po co? Skoro On stoi obok z otwartymi ramionami.

Pokora

 

Wracając do przerwanego wątku pokory Boga - nasza pokora możliwa jest tylko, jeśli przylgniemy do Niego na tyle mocno, że naprawdę nic innego nie będzie stało w naszych sercach przed Nim - i to znów nie dlatego, że się zaprzemy, tylko dlatego że damy Mu się zafascynować Nim samym. Wtedy Jego logika staje się punktem odniesienia, choć nie zawsze łatwym dla emocji.

A co z racją? Bo przecież ktoś zawsze ma rację. 

Nie chodzi o to, by nie powiedzieć tego, co się myśli, nawet bardzo dobitnie. Czasem wręcz koniecznym jest, by to uczynić. Problem zaczyna się wtedy, kiedy ja MUSZĘ udowodnić swoją rację. Odczuwam wewnętrzny przymus wygrania batalii na argumenty. 

Tak, bardzo często masz rację. Pytanie tylko, czy ta wygrana jest ważniejsza niż dusza drugiego? Czy nadal chcę być uczniem Jezusa czy może wolę obrać rolę obrońcy prymatu chrześcijaństwa? Może to dziwne, ale to nie to samo. W tym miejscu dźwięczy mi w głowie zdanie ks. Józefa Tischnera: „Może i masz rację, ale jakie z tego dobro?”. Swego czasu, to pytanie przemieniło moje spojrzenie i zmusiło do odpowiedzi, czy rozmawiam, by przyprowadzić kogoś do Boga czy po to, by moje było na wierzchu? Ówczesna odpowiedź była mało budująca.

Przypomina mi się także opowiadanie chrześcijańskiego autora Bruno Ferrero, zatytułowane „Dwa niebieskie kamyczki”. Mówiąc w skrócie - dwa niebieskie kamyczki leżały na dnie strumienia. Były piękne i… wiedziały o tym. Wynosiły się nad inne. Przepowiadały sobie świetlaną przyszłość w biżuterii możnych tego świata. W końcu zostały wyłowione i przebywszy długą drogę z rąk do rąk, zostały zatopione w ścianie. Ubolewały nad tym straszliwie, bo nie tak widziały swoją karierę. Umówiły się ze strużką wody, by ta obmywała cement i pozwoliła im się wydostać. Trwało to długo, w końcu się udało, kamyki upadły na podłogę. Radość przepełniła ich kamienne serduszka. Wtedy odwróciły się i spostrzegły przed sobą przepiękną ścienną mozaikę z wizerunkiem Chrystusa, zobaczyły też, że mimo swojego piękna, Jego oczy wydają się być ślepe. Wtedy dopiero zrozumiały, że cały ten czas, kiedy trwały w nieszczęściu z powodu niespełnionych ambicji, były częścią tego obrazu, były centrum Jego oczu.

Nikt, kto przebywa w Bożej obecności, kto wie, że jest jak źrenica w oku Pana, nie potrzebuje już nic udowadniać, ani na nic zasługiwać, bo wszystko już ma. A jak powiedział kiedyś towarzyszący mi w rekolekcjach jezuita: „Żeby umieć nie posiadać niczego, najpierw trzeba głęboko doświadczyć tego, że ma się wszystko”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe