Dr Artur Bartoszewicz: Piłsudski we współczesnym państwie wyjąłby szablę i łby poleciałyby równo

– Jeżeli sami nie określimy własnej podmiotowości, nikt z zewnątrz nam jej nie da, niezależnie od tego, jakie jeszcze poniesiemy ofiary na rzecz innych państw i narodów. Przepraszam, że to powiem, ale Piłsudski we współczesnym państwie wyjąłby szablę i łby poleciałyby równo – mówi w rozmowie z portalem Tysol.pl dr Artur Bartoszewicz.
 Dr Artur Bartoszewicz: Piłsudski we współczesnym państwie wyjąłby szablę i łby poleciałyby równo
/ Arch. dr. A. Bartoszewicza

Jesteśmy suwerenni tylko teoretycznie

– Czy Polska jest krajem suwerennym? A jeśli tak, co o tym świadczy?

– Przedstawiamy się jako państwo suwerenne, zakładając, że suwerenność ogranicza się do posiadania terytorium, własnego języka, możliwości podejmowania decyzji w trakcie procesu wyborczego i teoretycznej gotowości do obrony swojego kraju. Wszystko to wygląda dobrze na płaszczyźnie deklaratywnej, ale w praktyce, kiedy przyjrzymy się temu, w jakim państwie żyjemy, na jakich warunkach i w jakich relacjach międzynarodowych, wtedy ta suwerenność nabiera charakteru niezwykle dyskusyjnego.

– W jakich obszarach?

– Po pierwsze, w aspekcie bezpieczeństwa. Czy jesteśmy w stanie potwierdzić i zapewnić, że jesteśmy w stanie obronić terytorium własnego kraju? Opieramy się w tej kwestii na wspólnym przedsięwzięciu, jakim jest NATO, co oczywiście jest podnoszone jako argument pozytywny, ale w praktyce wiąże się to z tym, że ktoś za nas podejmuje decyzje o gotowości obrony naszego terytorium, a w naszym kraju obecne są obce wojska. Oczywiście to my sami wnioskowaliśmy o tę obecność, czyli teoretycznie oddaliśmy się w aspekcie bezpieczeństwa we władanie innego państwa i innego narodu, który nam ma gwarantować bezpieczeństwo. Istotny aspekt, który warto jest podnieść w kontekście suwerenności, to pytanie o to, jakie mamy zachowane swobody związane z prostym podejmowaniem decyzji. Jeżeli popatrzymy na aspekt gospodarczy, będziemy zapewne przekonani, że polityka fiskalna i pieniężna są kształtowane przez suwerena danego państwa. Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej temu, w jaki sposób została zbudowana polityka fiskalna, dostrzeżemy, że jest ona oparta na całkowicie zewnętrznych decyzjach Komisji Europejskiej, która dysponuje ogromną siłą nacisku, jaką dają jej traktaty wspólnotowe, na które zdecydowaliśmy się zgodzić.

CZYTAJ TAKŻE: Prawdziwa demokracja ludzi się nie boi. Chcemy referendum ws. Zielonego Ładu!

– To znaczy?

– Komisja Europejska lub poszczególni komisarze mogą nakładać na państwa narodowe kary, czyli represjonować za zachowania, które są niespójne z ich oczekiwaniami. Indywidualny komisarz unijny, a także Trybunał Sprawiedliwości UE są de facto ponad siłą państwa narodowego, czyli de facto poza obszarem władania suwerena. Owszem, podejmujemy rozmaite aktywności dające nam poczucie sprawczości, suweren może sobie wybrać parlament, a parlament może stworzyć rząd. Pojawia się jednak pytanie, czy rząd narodowy ma siłę potrzebną do wykonywania wszelkich prerogatyw, które wiążą się z funkcjonowaniem państwa w tak zorganizowanej UE?

– Na jakim przykładzie można to zobrazować?

– Warto sobie zadać pytanie o reakcję suwerena społeczeństwa polskiego wobec władzy. Testem jest tutaj sprzeciw suwerena wobec władzy – innymi słowy: uznajemy, że suweren rozpoznaje ośrodek władzy tam, dokąd udaje się ze swoim protestem. Jeżeli popatrzymy na to, co się dzieje w ostatnich miesiącach w Polsce, czyli na fakt, że polscy rolnicy czy transportowcy nie protestują przeciwko polskiemu rządowi, tylko przeciwko Komisji Europejskiej, mówi to nam o tym, że suweren wskazuje, gdzie znajduje się rzeczywisty władca. Obywatele wskazują go nie w ośrodkach rządowym czy prezydenckim, ale poza nimi. To objaw słabości w obszarze suwerenności. Prowadzi to do sytuacji, kiedy to ani prezydent, ani premier, ani parlament nie są w stanie podjąć decyzji, których oczekują protestujący, i rozwiązać podstawowego problemu, który został ujawniony.

– Czyli kwestii naszych relacji gospodarczych z Ukrainą?

– Obecnie mamy konflikt z sąsiadem w sprawie produktów rolnych. Państwo suwerenne rozwiązałoby ten problem samodzielnie, nasze państwo natomiast nie jest w stanie zrobić tego bez decyzji zewnętrznej. Nasz sąsiad, czyli Ukraina, potrafi natomiast zwrócić się do Brukseli z żądaniem wsparcia swojego stanowiska, a Bruksela jest w stanie opowiedzieć się za Ukrainą – niebędącą członkiem Unii Europejskiej – i przeciwko nam, którzy w tej Unii jesteśmy. Oddaliśmy zatem sporą część naszej suwerenności organizacji, która w kwestii spornej staje po stronie naszego adwersarza. 

CZYTAJ TAKŻE: Rafał Woś: Polityka klimatyczna? Oddajmy głos ludziom!

– To samo dzieje się w kwestiach dotyczących obronności?

– Nasza suwerenność w kwestiach bezpieczeństwa została z kolei oddana na poziom struktur natowskich reprezentowanych przez ich głównego hegemona, czyli Stany Zjednoczone. Nie mówię tego w kontekście podważania procesów integracji w strukturach natowskich, a jedynie odpowiadam na pytanie, na ile jesteśmy suwerenni. Lubimy żonglować tym pojęciem, uznajemy, że suwerenność jest dla nas wartością i że o nią walczymy bądź że ją utrzymujemy. W praktyce można jednak uznać, że nią nie dysponujemy. Mało tego, świadomie bądź nieświadomie zmieniamy znaczenie tego pojęcia i zakładamy np., że państwo narodowe w strukturach unijnych czy natowskich może być suwerenne. W praktyce tak nie jest. Kolejnym aspektem dotyczącym naszej suwerenności jest kolonializm, któremu podlegamy od lat. Przed rokiem 1989 byliśmy skolonizowani przez Związek Radziecki, z kolei w 1989 roku poddaliśmy się procesowi skolonizowania przez gospodarki europejskie oraz przez gospodarkę Stanów Zjednoczonych. Otworzyliśmy na te rynki nasz rynek i ukształtowaliśmy na ich potrzeby naszą gospodarkę i naszą świadomość społeczną. 

Kolonizowanie umysłów

– W jaki sposób?

– Otworzyliśmy się na wartości tamtych obszarów gospodarczych i geopolitycznych, przyjęliśmy te wartości za własne, czyli de facto „kupiliśmy” sobie „licencję” na rozwój oraz „licencję” na określony poziom świadomości społecznej. Pozwoliliśmy w ten sposób na zgodne z zewnętrznymi wartościami kolonizowanie umysłów naszych polityków, co prowadzi do sytuacji, w której w wyborach startują głównie politycy najbardziej odpowiadający oczekiwaniom kolonizujących nas struktur światowych. Rozstrzygamy tylko, czy będzie to polityk bardziej proamerykański czy bardziej probrukselski, czyli de facto proniemiecki. Ostatnie wybory pokazały, że społeczeństwo zdecydowało o wyborze polityków bardziej oddanych współczesnym wartościom europejskim i unijnemu modelowi rządzenia niż modelowi amerykańskiemu. Co jednak ciekawe, niedawno obaj nasi główni przywódcy – premier i prezydent – zostali „wezwani” do prezydenta Stanów Zjednoczonych, aby potwierdzić, że nadal nasze skolonizowanie przez USA jest uznawane i że obaj przywódcy będą zgodnie realizować politykę korzystną dla naszego hegemona zewnętrznego. 

– Samodzielnie bylibyśmy zbyt słabi, żeby sobie poradzić?

– Żyjemy w rozdarciu od dziesiątek lat – pomiędzy hegemonem w USA a hegemonem brukselskim, czyli de facto niemieckim, bo Bruksela jest tylko fasadą rzeczywistego beneficjenta polityki unijnej, jakim są Niemcy. Warto przypomnieć, że tuż po wojnie były one traktowane jako najbardziej zdemoralizowany obszar społeczny, który należało izolować i ograniczyć mu ewentualne możliwości odtworzenia się w takim kształcie, w jakim byłyby ponownie zdolne do wyrządzenia niewyobrażalnej krzywdy całemu światu, a szczególnie państwom europejskim. To tak okrutne i tak zdemoralizowane państwo stało się tymczasem fundamentem wartości, które są nam dzisiaj przedstawiane jako wytyczna kierunkowa naszego rozwoju. Warto sobie przypomnieć także historię innych państw europejskich, takich jak Belgia, Holandia, Francja, Włochy czy Wielka Brytania – do niedawna członek Unii. Rządzący tymi państwami decydowali o potwornych zbrodniach, o zabijaniu ludzi i dewastowaniu obszarów przez siebie kolonizowanych. Dziś te same państwa wyznaczają nam wartości i narzucają pewne schematy myślowe, a my je przyjmujemy. To sprawia, że przestajemy być suwerenni.

– Wciąż jednak mówimy po polsku, posiadamy własne terytorium, barwy narodowe, siły zbrojne…

– Suwerenność ma wiele wymiarów – świadomościowy, gospodarczy, własnościowy, terytorialny, militarny etc., ale podsumowując powyższe rozważania, trzeba stwierdzić, że staliśmy się państwem, które po części świadomie, po części zapewne nieświadomie zrezygnowało z suwerenności. Na dodatek część polityków przedstawia to jako najwyższą wartość. Tymczasem rezygnacja z suwerenności narodowej na rzecz „tożsamości unijnej” doprowadza do tego, że Unia Europejska przekształca się w nowe państwo federalne stojące ponad państwami narodowymi, a tymczasem my, obywatele państwa narodowego, nie protestujemy przeciwko temu, oddajemy wartości, o które walczyli nasi przodkowie, czyli niepodległość, wolność, suwerenność. Ostatnie, co nam jeszcze pozostało, to obszar suwerenności wynikający z posiadania własnej waluty, jednak za chwilę może i to oddamy we władanie unijnego „superpaństwa”. Jeśli tak się stanie, nie będziemy mieć w naszych rękach żadnego z instrumentów przypisanych suwerennej władzy w państwie narodowym. Zostanie nam tylko wyobrażenie o państwie narodowym, w praktyce zaś wszystkie najważniejsze kompetencje tego państwa zostaną przeniesione na poziom struktur europejskich i natowskich. Oczywiście można zaklinać rzeczywistość, można się obrażać, można powątpiewać, można budować piękne i słodkie narracje, mówić o wartościach, ale jeżeli zadajemy sobie pytanie, na ile jesteśmy suwerenni, to z suwerennością polskie państwo już nie ma wiele wspólnego.

Ukraina jako wartość najwyższa

– Z kolei suwerenność Ukrainy stała się dla polskich polityków – niemal niezależnie od przynależności partyjnej – aksjomatem. O czym to świadczy? 

– Mam wrażenie, że wszelkie wartości zostały w naszym języku rozmyte i mamy już problem ze zdefiniowaniem ważnych dla nas pojęć, co prowadzi do zobojętnienia. Faktycznie zaskakujące jest to, z jaką siłą polscy politycy walczą o suwerenność innego państwa. Wielokrotnie powtarzałem, że chciałbym choć w części zobaczyć u nich takie zaangażowanie w walkę o suwerenność Rzeczypospolitej, z jaką zabiegają oni o suwerenność Ukrainy, państwa, które w historii wyrządziło nam wiele krzywd, a i obecnie zachowuje się wobec Polski w sposób drapieżny. Ukraiński model nacjonalizmu jest oparty nie na budowaniu własnej wartości jako takiej, ale na tworzeniu jej w kontrze do innych. Jest to nacjonalizm integralny, który wymaga posiadania wroga i niszczenia go. Widać to w czasie obecnego okresu wojennego, kiedy nadal podtrzymywany jest na Ukrainie kult UPA i jej liderów, którzy stanęli przeciwko obywatelom Rzeczypospolitej, mordowali ich, a wręcz wyrzynali w pień. Na micie UPA Ukraina buduje swoją tożsamość, a my z jakichś powodów uznaliśmy, że nasze bezpieczeństwo i suwerenność zależy od bezpieczeństwa i suwerenności Ukrainy. Od początku wojny mówiłem, że jest to bardzo niebezpieczne założenie i że ostatecznie Ukraina stanie przeciwko nam. Stało się to już w wymiarze gospodarczym, za chwilę może to się przełożyć na wymiar społeczny, a nie daj Boże, w którymś momencie na nasze bezpieczeństwo militarne. Ukrainie należy oczywiście pomagać w wymiarze humanitarnym, ale nie przedkładać jej dobra nad dobro Rzeczypospolitej. Ten mechanizm powinien być przeanalizowany i w Polsce politycy powinni otrzeźwieć. Skąd ta moda na noszenie flagi ukraińskiej w klapie? Ostatnio premier Ukrainy wypowiedział się bardzo ostro, podkreślając, że Ukraińcy nigdy nie będą czcili żadnej flagi poza ukraińską, bo to ona jest dla nich najwyższą wartością. Oni realizują integralny nacjonalizm, tymczasem nam i naszym przywódcom łatwo jest, jak się okazuje, zamienić flagę polską na ukraińską. Żaden z przywódców ukraińskich nie wpiął w klapę polskiej flagi. Tymczasem polscy politycy, np. Bronisław Komorowski, miewali w klapach wyłącznie flagi Ukrainy, nawet nie flagę ukraińską obok polskiej. Nasze skolonizowane umysły zaczęły w tej kwestii realizować dziwny mechanizm całkowitego poddania się narracji Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, którym służymy do załatwiania ich interesów gospodarczych. Cały czas wmawia nam się, że leży to w naszym interesie, że przypisana jest nam jakaś rola przewodnia. Czujemy się wyróżnieni.

CZYTAJ TAKŻE: Agnieszka Żurek: Ach, gdzie się podziało „fajnopolactwo”?

– Wciąż pokutuje w nas wtłaczany przez zaborców kompleks niższości?

– Owszem. Dla wyróżnienia rezygnujemy z naszych interesów, dla wyróżnienia tracimy swoją tożsamość, dla wyróżnienia dajemy się poniżać. Oznacza to, że nasza mentalność została skolonizowana.  Od początku wojny mówiłem, że prezydent Ukrainy powinien wystąpić o Pokojową Nagrodę Nobla dla obywateli Rzeczypospolitej. Nie było na to niemal żadnego odzewu. Zareagowała jedynie ambasador amerykańska Georgette Mosbacher, a po niej ambasador Mark Brzeziński. Było to jednak jedynie takie miękkie poparcie, nie poszła za tym decyzja prezydenta Stanów Zjednoczonych. Dlaczego? Dlatego że wzmocniłoby to naród polski i uplasowało go w świecie w zupełnie innym wymiarze wartości. Spowodowałoby, że państwo skolonizowane podniosłoby głowę, nabrałoby siły i zaczęło stawiać warunki. A to nie jest naszym kolonizatorom na rękę. My mamy być w tej politycznej grze jedynie instrumentem, nie podmiotem. I jeżeli sami nie określimy w niej własnej podmiotowości, nikt z zewnątrz nam jej nie da, niezależnie od tego, jakie jeszcze poniesiemy ofiary na rzecz innych państw i narodów. Przepraszam, że to powiem, ale Piłsudski we współczesnym państwie wyjąłby szablę i łby poleciałyby równo. 

Artur Bartoszewicz jest doktorem nauk ekonomicznych, ekspertem w zakresie polityki publicznej i wykładowcą w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Rozmawiała: Agnieszka Żurek


 


 

POLECANE
Dziś Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej tylko u nas
Dziś Dzień Flagi Rzeczypospolitej Polskiej

Jak zachować polską tożsamość w dobie zagrożenia wielorakimi totalitaryzmami? Czy będziemy nadal narodem, czy też może „projektem: Polska”?

Kanada sfinansuje operację aktywiście identyfikującemu się jako trans niemowlę tylko u nas
Kanada sfinansuje operację aktywiście identyfikującemu się jako "trans niemowlę"

Szok! Lewicowy aktywista, który identyfikuje się jako "trans dziecko", wygrał z Kanadą. Kraj będzie musiał zafundować mu... operację i męskich, i żeńskich narządów płciowych.

Samuel Pereira: W ciągu czterech minut Tusk pochwalił politykę PiS piętnaście razy tylko u nas
Samuel Pereira: W ciągu czterech minut Tusk pochwalił politykę PiS piętnaście razy

To był chyba rekord. W ciągu niecałych 4 minut premier 15 razy albo chwalił politykę Prawa i Sprawiedliwości albo się z nią utożsamiał albo ironicznie kpił z tego, co sam otrzymując ją w spadku – zepsuł. Nie chciałbym być gołosłowny, więc z wygłoszonego dziś orędzia szefa rządu, wybrałem konkretne cytaty, które z przyjemnością przełożę z mowy trawy na język faktów. Zaczynamy!

Karol Nawrocki w Białym Domu. Spotkał się z ważnymi politykami Wiadomości
Karol Nawrocki w Białym Domu. Spotkał się z ważnymi politykami

Obywatelski kandydat na prezydenta Karol Nawrocki w czwartek udał się z wizytą do Waszyngtonu. Podczas uroczystości z okazji Narodowego Dnia Modlitwy w Białym Domu spotkał się m.in. z sekretarzem stanu USA Marco Rubio.

Donald Trump podjął decyzję ws. nowego ambasadora USA przy ONZ Wiadomości
Donald Trump podjął decyzję ws. nowego ambasadora USA przy ONZ

Prezydent USA Donald Trump oświadczył w czwartek, że Mike Waltz, dotychczas pełniący rolę doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, zostanie ambasadorem Stanów Zjednoczonych przy ONZ. Jego rolę tymczasowo obejmie sekretarz stanu Marco Rubio.

Izraelski atak na Strefę Gazy. Są ofiary śmiertelne Wiadomości
Izraelski atak na Strefę Gazy. Są ofiary śmiertelne

- Co najmniej 24 osoby zginęły w czwartek i poprzedzającą go noc w izraelskich atakach na Strefę Gazy - poinformowała obrona cywilna, cytowana przez AFP. Izrael od dwóch miesięcy blokuje pomoc humanitarną. Szerzy się głód, zdesperowani ludzie kradną żywność i leki - alarmują organizacje pozarządowe.

USA i Ukraina zawarły umowę ws. minerałów. Jest komentarz Wołodymyra Zełenskiego polityka
USA i Ukraina zawarły umowę ws. minerałów. Jest komentarz Wołodymyra Zełenskiego

Prezydent Wołodymyr Zełenski w czwartek określił umowę z USA w sprawie minerałów jako prawdziwie równe i sprawiedliwe porozumienie oraz pierwszy wynik jego spotkania w Watykanie z prezydentem USA Donaldem Trumpem przed pogrzebem papieża Franciszka.

Karol Nawrocki z wizytą w Waszyngtonie. W planie kilka ważnych spotkań Wiadomości
Karol Nawrocki z wizytą w Waszyngtonie. W planie kilka ważnych spotkań

Jak informuje stacja Telewizja Republika obywatelski kandydat na prezydenta Karol Nawrocki w czwartek udał się z wizytą do Waszyngtonu. Wziął udział w Narodowym Dniu Modlitwy w ogrodzie różanym w Białym Domu. Spotkanie poprowadził prezydent USA Donald Trump.

Marine Le Pen nie zamierza ustępować. Chodzi o wybory prezydenckie polityka
Marine Le Pen nie zamierza ustępować. Chodzi o wybory prezydenckie

W czwartek podczas tradycyjnego wiecu Zjednoczenia Narodowego na Narbonie Marine Le Pen zapewniła, że będzie walczyć o to, by móc kandydować w wyborach prezydenckich w 2027 roku.

Komunikat dla mieszkańców Gdyni Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Gdyni

W czasie długiego weekendu majowego komunikacja miejska w Gdyni, Gdańsku i pociągi PKP SKM będą kursowały według zmienionych rozkładów jazdy. Zmiany dotyczą zarówno linii autobusowych i trolejbusowych organizowanych przez ZKM w Gdyni, jak i pociągów PKP SKM na trasie Gdańsk–Wejherowo.

REKLAMA

Dr Artur Bartoszewicz: Piłsudski we współczesnym państwie wyjąłby szablę i łby poleciałyby równo

– Jeżeli sami nie określimy własnej podmiotowości, nikt z zewnątrz nam jej nie da, niezależnie od tego, jakie jeszcze poniesiemy ofiary na rzecz innych państw i narodów. Przepraszam, że to powiem, ale Piłsudski we współczesnym państwie wyjąłby szablę i łby poleciałyby równo – mówi w rozmowie z portalem Tysol.pl dr Artur Bartoszewicz.
 Dr Artur Bartoszewicz: Piłsudski we współczesnym państwie wyjąłby szablę i łby poleciałyby równo
/ Arch. dr. A. Bartoszewicza

Jesteśmy suwerenni tylko teoretycznie

– Czy Polska jest krajem suwerennym? A jeśli tak, co o tym świadczy?

– Przedstawiamy się jako państwo suwerenne, zakładając, że suwerenność ogranicza się do posiadania terytorium, własnego języka, możliwości podejmowania decyzji w trakcie procesu wyborczego i teoretycznej gotowości do obrony swojego kraju. Wszystko to wygląda dobrze na płaszczyźnie deklaratywnej, ale w praktyce, kiedy przyjrzymy się temu, w jakim państwie żyjemy, na jakich warunkach i w jakich relacjach międzynarodowych, wtedy ta suwerenność nabiera charakteru niezwykle dyskusyjnego.

– W jakich obszarach?

– Po pierwsze, w aspekcie bezpieczeństwa. Czy jesteśmy w stanie potwierdzić i zapewnić, że jesteśmy w stanie obronić terytorium własnego kraju? Opieramy się w tej kwestii na wspólnym przedsięwzięciu, jakim jest NATO, co oczywiście jest podnoszone jako argument pozytywny, ale w praktyce wiąże się to z tym, że ktoś za nas podejmuje decyzje o gotowości obrony naszego terytorium, a w naszym kraju obecne są obce wojska. Oczywiście to my sami wnioskowaliśmy o tę obecność, czyli teoretycznie oddaliśmy się w aspekcie bezpieczeństwa we władanie innego państwa i innego narodu, który nam ma gwarantować bezpieczeństwo. Istotny aspekt, który warto jest podnieść w kontekście suwerenności, to pytanie o to, jakie mamy zachowane swobody związane z prostym podejmowaniem decyzji. Jeżeli popatrzymy na aspekt gospodarczy, będziemy zapewne przekonani, że polityka fiskalna i pieniężna są kształtowane przez suwerena danego państwa. Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej temu, w jaki sposób została zbudowana polityka fiskalna, dostrzeżemy, że jest ona oparta na całkowicie zewnętrznych decyzjach Komisji Europejskiej, która dysponuje ogromną siłą nacisku, jaką dają jej traktaty wspólnotowe, na które zdecydowaliśmy się zgodzić.

CZYTAJ TAKŻE: Prawdziwa demokracja ludzi się nie boi. Chcemy referendum ws. Zielonego Ładu!

– To znaczy?

– Komisja Europejska lub poszczególni komisarze mogą nakładać na państwa narodowe kary, czyli represjonować za zachowania, które są niespójne z ich oczekiwaniami. Indywidualny komisarz unijny, a także Trybunał Sprawiedliwości UE są de facto ponad siłą państwa narodowego, czyli de facto poza obszarem władania suwerena. Owszem, podejmujemy rozmaite aktywności dające nam poczucie sprawczości, suweren może sobie wybrać parlament, a parlament może stworzyć rząd. Pojawia się jednak pytanie, czy rząd narodowy ma siłę potrzebną do wykonywania wszelkich prerogatyw, które wiążą się z funkcjonowaniem państwa w tak zorganizowanej UE?

– Na jakim przykładzie można to zobrazować?

– Warto sobie zadać pytanie o reakcję suwerena społeczeństwa polskiego wobec władzy. Testem jest tutaj sprzeciw suwerena wobec władzy – innymi słowy: uznajemy, że suweren rozpoznaje ośrodek władzy tam, dokąd udaje się ze swoim protestem. Jeżeli popatrzymy na to, co się dzieje w ostatnich miesiącach w Polsce, czyli na fakt, że polscy rolnicy czy transportowcy nie protestują przeciwko polskiemu rządowi, tylko przeciwko Komisji Europejskiej, mówi to nam o tym, że suweren wskazuje, gdzie znajduje się rzeczywisty władca. Obywatele wskazują go nie w ośrodkach rządowym czy prezydenckim, ale poza nimi. To objaw słabości w obszarze suwerenności. Prowadzi to do sytuacji, kiedy to ani prezydent, ani premier, ani parlament nie są w stanie podjąć decyzji, których oczekują protestujący, i rozwiązać podstawowego problemu, który został ujawniony.

– Czyli kwestii naszych relacji gospodarczych z Ukrainą?

– Obecnie mamy konflikt z sąsiadem w sprawie produktów rolnych. Państwo suwerenne rozwiązałoby ten problem samodzielnie, nasze państwo natomiast nie jest w stanie zrobić tego bez decyzji zewnętrznej. Nasz sąsiad, czyli Ukraina, potrafi natomiast zwrócić się do Brukseli z żądaniem wsparcia swojego stanowiska, a Bruksela jest w stanie opowiedzieć się za Ukrainą – niebędącą członkiem Unii Europejskiej – i przeciwko nam, którzy w tej Unii jesteśmy. Oddaliśmy zatem sporą część naszej suwerenności organizacji, która w kwestii spornej staje po stronie naszego adwersarza. 

CZYTAJ TAKŻE: Rafał Woś: Polityka klimatyczna? Oddajmy głos ludziom!

– To samo dzieje się w kwestiach dotyczących obronności?

– Nasza suwerenność w kwestiach bezpieczeństwa została z kolei oddana na poziom struktur natowskich reprezentowanych przez ich głównego hegemona, czyli Stany Zjednoczone. Nie mówię tego w kontekście podważania procesów integracji w strukturach natowskich, a jedynie odpowiadam na pytanie, na ile jesteśmy suwerenni. Lubimy żonglować tym pojęciem, uznajemy, że suwerenność jest dla nas wartością i że o nią walczymy bądź że ją utrzymujemy. W praktyce można jednak uznać, że nią nie dysponujemy. Mało tego, świadomie bądź nieświadomie zmieniamy znaczenie tego pojęcia i zakładamy np., że państwo narodowe w strukturach unijnych czy natowskich może być suwerenne. W praktyce tak nie jest. Kolejnym aspektem dotyczącym naszej suwerenności jest kolonializm, któremu podlegamy od lat. Przed rokiem 1989 byliśmy skolonizowani przez Związek Radziecki, z kolei w 1989 roku poddaliśmy się procesowi skolonizowania przez gospodarki europejskie oraz przez gospodarkę Stanów Zjednoczonych. Otworzyliśmy na te rynki nasz rynek i ukształtowaliśmy na ich potrzeby naszą gospodarkę i naszą świadomość społeczną. 

Kolonizowanie umysłów

– W jaki sposób?

– Otworzyliśmy się na wartości tamtych obszarów gospodarczych i geopolitycznych, przyjęliśmy te wartości za własne, czyli de facto „kupiliśmy” sobie „licencję” na rozwój oraz „licencję” na określony poziom świadomości społecznej. Pozwoliliśmy w ten sposób na zgodne z zewnętrznymi wartościami kolonizowanie umysłów naszych polityków, co prowadzi do sytuacji, w której w wyborach startują głównie politycy najbardziej odpowiadający oczekiwaniom kolonizujących nas struktur światowych. Rozstrzygamy tylko, czy będzie to polityk bardziej proamerykański czy bardziej probrukselski, czyli de facto proniemiecki. Ostatnie wybory pokazały, że społeczeństwo zdecydowało o wyborze polityków bardziej oddanych współczesnym wartościom europejskim i unijnemu modelowi rządzenia niż modelowi amerykańskiemu. Co jednak ciekawe, niedawno obaj nasi główni przywódcy – premier i prezydent – zostali „wezwani” do prezydenta Stanów Zjednoczonych, aby potwierdzić, że nadal nasze skolonizowanie przez USA jest uznawane i że obaj przywódcy będą zgodnie realizować politykę korzystną dla naszego hegemona zewnętrznego. 

– Samodzielnie bylibyśmy zbyt słabi, żeby sobie poradzić?

– Żyjemy w rozdarciu od dziesiątek lat – pomiędzy hegemonem w USA a hegemonem brukselskim, czyli de facto niemieckim, bo Bruksela jest tylko fasadą rzeczywistego beneficjenta polityki unijnej, jakim są Niemcy. Warto przypomnieć, że tuż po wojnie były one traktowane jako najbardziej zdemoralizowany obszar społeczny, który należało izolować i ograniczyć mu ewentualne możliwości odtworzenia się w takim kształcie, w jakim byłyby ponownie zdolne do wyrządzenia niewyobrażalnej krzywdy całemu światu, a szczególnie państwom europejskim. To tak okrutne i tak zdemoralizowane państwo stało się tymczasem fundamentem wartości, które są nam dzisiaj przedstawiane jako wytyczna kierunkowa naszego rozwoju. Warto sobie przypomnieć także historię innych państw europejskich, takich jak Belgia, Holandia, Francja, Włochy czy Wielka Brytania – do niedawna członek Unii. Rządzący tymi państwami decydowali o potwornych zbrodniach, o zabijaniu ludzi i dewastowaniu obszarów przez siebie kolonizowanych. Dziś te same państwa wyznaczają nam wartości i narzucają pewne schematy myślowe, a my je przyjmujemy. To sprawia, że przestajemy być suwerenni.

– Wciąż jednak mówimy po polsku, posiadamy własne terytorium, barwy narodowe, siły zbrojne…

– Suwerenność ma wiele wymiarów – świadomościowy, gospodarczy, własnościowy, terytorialny, militarny etc., ale podsumowując powyższe rozważania, trzeba stwierdzić, że staliśmy się państwem, które po części świadomie, po części zapewne nieświadomie zrezygnowało z suwerenności. Na dodatek część polityków przedstawia to jako najwyższą wartość. Tymczasem rezygnacja z suwerenności narodowej na rzecz „tożsamości unijnej” doprowadza do tego, że Unia Europejska przekształca się w nowe państwo federalne stojące ponad państwami narodowymi, a tymczasem my, obywatele państwa narodowego, nie protestujemy przeciwko temu, oddajemy wartości, o które walczyli nasi przodkowie, czyli niepodległość, wolność, suwerenność. Ostatnie, co nam jeszcze pozostało, to obszar suwerenności wynikający z posiadania własnej waluty, jednak za chwilę może i to oddamy we władanie unijnego „superpaństwa”. Jeśli tak się stanie, nie będziemy mieć w naszych rękach żadnego z instrumentów przypisanych suwerennej władzy w państwie narodowym. Zostanie nam tylko wyobrażenie o państwie narodowym, w praktyce zaś wszystkie najważniejsze kompetencje tego państwa zostaną przeniesione na poziom struktur europejskich i natowskich. Oczywiście można zaklinać rzeczywistość, można się obrażać, można powątpiewać, można budować piękne i słodkie narracje, mówić o wartościach, ale jeżeli zadajemy sobie pytanie, na ile jesteśmy suwerenni, to z suwerennością polskie państwo już nie ma wiele wspólnego.

Ukraina jako wartość najwyższa

– Z kolei suwerenność Ukrainy stała się dla polskich polityków – niemal niezależnie od przynależności partyjnej – aksjomatem. O czym to świadczy? 

– Mam wrażenie, że wszelkie wartości zostały w naszym języku rozmyte i mamy już problem ze zdefiniowaniem ważnych dla nas pojęć, co prowadzi do zobojętnienia. Faktycznie zaskakujące jest to, z jaką siłą polscy politycy walczą o suwerenność innego państwa. Wielokrotnie powtarzałem, że chciałbym choć w części zobaczyć u nich takie zaangażowanie w walkę o suwerenność Rzeczypospolitej, z jaką zabiegają oni o suwerenność Ukrainy, państwa, które w historii wyrządziło nam wiele krzywd, a i obecnie zachowuje się wobec Polski w sposób drapieżny. Ukraiński model nacjonalizmu jest oparty nie na budowaniu własnej wartości jako takiej, ale na tworzeniu jej w kontrze do innych. Jest to nacjonalizm integralny, który wymaga posiadania wroga i niszczenia go. Widać to w czasie obecnego okresu wojennego, kiedy nadal podtrzymywany jest na Ukrainie kult UPA i jej liderów, którzy stanęli przeciwko obywatelom Rzeczypospolitej, mordowali ich, a wręcz wyrzynali w pień. Na micie UPA Ukraina buduje swoją tożsamość, a my z jakichś powodów uznaliśmy, że nasze bezpieczeństwo i suwerenność zależy od bezpieczeństwa i suwerenności Ukrainy. Od początku wojny mówiłem, że jest to bardzo niebezpieczne założenie i że ostatecznie Ukraina stanie przeciwko nam. Stało się to już w wymiarze gospodarczym, za chwilę może to się przełożyć na wymiar społeczny, a nie daj Boże, w którymś momencie na nasze bezpieczeństwo militarne. Ukrainie należy oczywiście pomagać w wymiarze humanitarnym, ale nie przedkładać jej dobra nad dobro Rzeczypospolitej. Ten mechanizm powinien być przeanalizowany i w Polsce politycy powinni otrzeźwieć. Skąd ta moda na noszenie flagi ukraińskiej w klapie? Ostatnio premier Ukrainy wypowiedział się bardzo ostro, podkreślając, że Ukraińcy nigdy nie będą czcili żadnej flagi poza ukraińską, bo to ona jest dla nich najwyższą wartością. Oni realizują integralny nacjonalizm, tymczasem nam i naszym przywódcom łatwo jest, jak się okazuje, zamienić flagę polską na ukraińską. Żaden z przywódców ukraińskich nie wpiął w klapę polskiej flagi. Tymczasem polscy politycy, np. Bronisław Komorowski, miewali w klapach wyłącznie flagi Ukrainy, nawet nie flagę ukraińską obok polskiej. Nasze skolonizowane umysły zaczęły w tej kwestii realizować dziwny mechanizm całkowitego poddania się narracji Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, którym służymy do załatwiania ich interesów gospodarczych. Cały czas wmawia nam się, że leży to w naszym interesie, że przypisana jest nam jakaś rola przewodnia. Czujemy się wyróżnieni.

CZYTAJ TAKŻE: Agnieszka Żurek: Ach, gdzie się podziało „fajnopolactwo”?

– Wciąż pokutuje w nas wtłaczany przez zaborców kompleks niższości?

– Owszem. Dla wyróżnienia rezygnujemy z naszych interesów, dla wyróżnienia tracimy swoją tożsamość, dla wyróżnienia dajemy się poniżać. Oznacza to, że nasza mentalność została skolonizowana.  Od początku wojny mówiłem, że prezydent Ukrainy powinien wystąpić o Pokojową Nagrodę Nobla dla obywateli Rzeczypospolitej. Nie było na to niemal żadnego odzewu. Zareagowała jedynie ambasador amerykańska Georgette Mosbacher, a po niej ambasador Mark Brzeziński. Było to jednak jedynie takie miękkie poparcie, nie poszła za tym decyzja prezydenta Stanów Zjednoczonych. Dlaczego? Dlatego że wzmocniłoby to naród polski i uplasowało go w świecie w zupełnie innym wymiarze wartości. Spowodowałoby, że państwo skolonizowane podniosłoby głowę, nabrałoby siły i zaczęło stawiać warunki. A to nie jest naszym kolonizatorom na rękę. My mamy być w tej politycznej grze jedynie instrumentem, nie podmiotem. I jeżeli sami nie określimy w niej własnej podmiotowości, nikt z zewnątrz nam jej nie da, niezależnie od tego, jakie jeszcze poniesiemy ofiary na rzecz innych państw i narodów. Przepraszam, że to powiem, ale Piłsudski we współczesnym państwie wyjąłby szablę i łby poleciałyby równo. 

Artur Bartoszewicz jest doktorem nauk ekonomicznych, ekspertem w zakresie polityki publicznej i wykładowcą w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Rozmawiała: Agnieszka Żurek


 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe