Fabryki w Polsce się zamykają: czy unijne regulacje klimatyczne zabiją przemysł?

Po wybuchu wojny na Ukrainie, gdy ceny surowców podskoczyły o kilkaset procent, wiele zakładów stanęło na krawędzi upadku. Z powodu wysokich cen gazu niektóre zakłady upadały, a inne wstrzymywały produkcję i zwalniały pracowników. Tak było w przypadku jednego z największych w Europie producentów płytek ceramicznych Cerrad. Firma, która płaciła rachunki za gaz na poziomie 4 mln zł miesięcznie, w szczycie musiała zapłacić już ponad 60 mln zł, a także zamrozić planowane inwestycje i przeprowadzić zwolnienia grupowe.
fabryka Fabryki w Polsce się zamykają: czy unijne regulacje klimatyczne zabiją przemysł?
fabryka / Pix4Free Creative Commons CCO

Ceny za energię dobiły także Zakład Porcelany Stołowej „Karolina” i działającą od niemal 200 lat fabrykę porcelany „Krzysztof” z Wałbrzycha.

Ten nagły wzrost cen surowców spowodowany był głównie wojną, ale swoje trzy grosze dołożył też unijny system ETS. Gdy przedsiębiorstwa walczyły o przetrwanie, UE nie wyciągnęła do nich pomocnej ręki i nie zdecydowała się na zawieszenie systemu ETS.

Polityka klimatyczna UE i unijny zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych po 2035 roku to z kolei główne powody zamknięcia zakładu FCA Powertrain w Bielsku-Białej. 

Na początku 2024 roku koncern Stellantis ogłosił, że wygasza produkcję w tym zakładzie i zwolni około 500 pracowników. Firma uznała, że dalsza produkcja silników spalinowych w bielskim zakładzie jest po prostu bezzasadna.

W ostatnim czasie głośno było również o decyzji spółki Alchemia, która postanowiła zlikwidować Walcownię Rur „Andrzej” w Zawadzkiem. Firma wchodząca w skład grupy Boryszew planuje rozpocząć od czerwca zwalnianie całej załogi, łącznie 435 pracowników.

Proces likwidacji ma potrwać do końca września tego roku, potem ludzie będą musieli znaleźć nową pracę. To jednak może nie być takie proste, ponieważ Walcownia była największym pracodawcą w mieście i piątym w całym powiecie strzeleckim. Co więcej, wielu pracowników tej firmy jest w wieku przedemerytalnym, a niektórzy z nich przepracowali w firmie przeszło trzy dekady. Znalezienie nowego zatrudnienia dla specjalisty w tym wieku nie należy do łatwych. Problem stanowić będzie także dojazd do nowej pracy, być może nawet po kilkadziesiąt kilometrów w jedną stronę.

Zamknięcie Walcowni uderzy po kieszeni nie tylko pracowników, ale również budżet gminy, do której firma z tytułu podatków odprowadzała 3 mln złotych rocznie.

Zarząd firmy tłumaczył swoją decyzję spadającą konkurencyjnością zakładu, czego powodem mają być wysokie koszty utrzymania produkcji i przestarzała technologia produkcyjna. Zdaniem właściciela korzystniejsze dla spółki będzie zlikwidowanie Walcowni „Andrzej” niżeli próba ratowania zakładu poprzez inwestycje w remonty i unowocześnianie produkcji.

Innego zdania jest Solidarność, która twierdzi, że załoga już dawno apelowała do pracodawcy, by ten zwiększył nakłady na inwestycje i unowocześnił park maszynowy. Niestety tak się nie stało i zakład musi teraz podzielić los chorzowskiej Kuźni Batory, którą Alchemia postanowiła zamknąć w grudniu ubiegłego roku. W ocenie związkowców problem stanowią także zbyt wysokie ceny energii.

Te i inne zwolnienia grupowe nagłaśniane w ostatnim czasie przez media jak na razie nie przekładają się na wskaźnik bezrobocia. Obecnie wynosi on tylko 5,1 proc. W kwietniu bez pracy było mniej niż 800 tys. pracowników – to najlepszy wynik dla tego miesiąca od ponad 30 lat, zresztą podobnie jak dla pozostałych miesięcy w całym pierwszym kwartale tego roku. Czy był to zatem tylko fałszywy alarm? A może to część szerszego obrazu?

Europejski offshoring

O tym, że produkcja przemysłowa przenosi się do państw leżących na Dalekim Wschodzie, wiemy od dawna. To nie tylko problem Europy, ale wszystkich bogatych państw Zachodu, również Stanów Zjednoczonych, gdzie koszty produkcji są znacznie wyższe od tych w Chinach, Bangladeszu czy Pakistanie.

Mowa tu oczywiście o kosztach ludzkich określanych mianem „taniej siły roboczej”. To z kolei rodzi drugi problem, czyli masowy import tanich azjatyckich produktów do Europy. 

Ostatni taki przykład stanowi decyzja firmy Michelin Polska, która ogłosiła, że do końca 2024 roku zlikwiduje zakład w Olsztynie, gdzie wytwarzane są opony do samochodów ciężarowych, i przeniesie produkcję do Rumunii. Rzecznik prasowy firmy tłumaczył, że przyczyną tej decyzji jest trudna sytuacja na rynku europejskim, który jest zalewany przez tańsze opony ciężarowe z Dalekiego Wschodu.

Czytaj także: Wybory do Parlamentu Europejskiego mogą być gwoździem do politycznej trumny Lewicy

Czytaj także: Uczestnicy wiecu Tuska zaatakowali człowieka z hasłem #TakDlaCPK. Jest nagranie

By chronić miejsca pracy, ale także własność intelektualną i generalnie swoją pozycję na rynku, niektóre państwa decydują się na ingerencję w te procesy. W maju prezydent Joe Biden zdecydował się nałożyć radykalnie wysokie cła na chiński eksport o wartości 18 mld dolarów. Amerykanie podnieśli stawkę celną na samochody elektryczne z 25 do 100 proc., na niektóre minerały krytyczne, produkty ze stali i aluminium z 0–7,5 proc. do 25 proc., na chipy do 50 proc. i na panele słoneczne z 25 do 50 proc.

– Zbyt długo rząd Chin stosował nieuczciwe, nierynkowe praktyki. Wymuszone transfery technologii i kradzież własności intelektualnej w Chinach przyczyniły się do przejęcia przez Chiny kontroli nad 70 - 80, a nawet 90 proc. światowej produkcji kluczowych czynników niezbędnych dla naszych technologii, infrastruktury, energii i opieki zdrowotnej, tworząc niedopuszczalne ryzyko dla amerykańskich łańcuchów dostaw i bezpieczeństwa ekonomicznego – stwierdził prezydent Biden.

Do tych wszystkich „nieuczciwych praktyk” należałoby dodać również obciążenia środowiskowe związane z produkcją. Chiny są największym na świecie emitentem dwutlenku węgla i odpowiadają za 30 proc. globalnej emisji gazów cieplarnianych. Żyją w bliskiej komitywie z Rosją i na potęgę importują stamtąd ropę, nie przejmując się dyktatorskimi zapędami Putina.

Z drugiej strony Pekin zalewa Stary Kontynent swoją fotowoltaiką, doprowadzając europejskie zakłady do bankructwa i wychodząc na pozycję lidera w produkcji zielonych technologii. Przykładem jest najstarsza holenderska firma zajmująca się produkcją paneli fotowoltaicznych Exasun, która ogłosiła w ostatnich miesiącach upadłość. Jednym z powodów tej decyzji była nadpodaż chińskich paneli PV. Ciekawe są także dane, które pokazują, że w 2010 roku niemiecki przemysł fotowoltaiczny zatrudniał około 130 tys. osób, a obecnie już tylko 30 tys.

To potężny cios dla Unii Europejskiej, która lubi stawiać się w roli prymusa transformacji energetycznej. Paradoksem jest, że Pekin inwestuje najwięcej na świecie zarówno w odnawialne źródła energii, jak i w moce węglowe. Chiny, co prawda, zobowiązały się do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2060 roku, ale istnieją wątpliwości, czy wywiążą się ze swoich obietnic. Światowe trendy mogą się przecież zmienić, gdy perspektywa jest tak odległa.

W każdym razie zachodnia Europa doprowadziła do sytuacji, w której zamiast zależności surowcowej od Rosji grozi jej teraz zależność od chińskiej fotowoltaiki, a być może i turbin wiatrowych.

Czy do tego ostatecznie dojdzie, zależy od wielu czynników. Unia musi przede wszystkim rozstrzygnąć ten dylemat i podjąć decyzję: albo zabetonuje wspólny rynek wysokimi cłami, tak jak robią to Amerykanie, albo podejmie rękawice w rywalizacji z Chinami. Jak na razie UE wszczyna dochodzenia w sprawie chińskich firm, a Pekin grozi odwetem.

Konkurencyjność a system ETS

Konkurencja gospodarcza pomiędzy Chinami a Unią Europejską, szczególnie w sektorze przemysłowym, może zależeć od dwóch rzeczy: kosztów produkcji i poziomu technologicznego. W tym drugim aspekcie Pekin zrobił duże postępy, co widzimy na sklepowych półkach, szczególnie na rynku elektroniki. Nawet jeśli nie jest to sprzęt najwyższej jakości, to chińskie komórki i laptopy dobrze radzą sobie na europejskich rynkach. Tak samo zresztą dzieje się ze wspomnianymi panelami fotowoltaicznymi. Na horyzoncie pojawiły się już chińskie elektryki – osobiście nie wierzę jednak w sukces Pekinu na europejskim rynku motoryzacyjnym.

W każdym razie, zakładając, że dystans technologiczny będzie się zmniejszał, państwa UE powinny zwrócić uwagę na koszty produkcji. Samobójstwem byłoby oczywiście ucinanie ludziom pensji, dlatego należy skupić się przede wszystkim na kosztach energii. Tego wymaga nie tylko konkurencja z Chinami, ale akceptacja przez społeczeństwo całego procesu tzw. zielonej transformacji.

Panele na polskich domach nie pojawiły się przecież z powodów ekologicznych, to się po prostu ludziom opłacało. Nie było żadnego przymusu, to był prosty rachunek ekonomiczny, oczywiście wsparty dotacją ze strony państwa.

Jednym z najistotniejszych elementów kształtujących ceny energii jest unijny system handlu uprawnieniami do emisji CO2. Trudno podjąć rywalizację gospodarczą, kiedy za prąd i gaz europejskie firmy muszą płacić kilkadziesiąt procent więcej od swoich azjatyckich odpowiedników. Co prawda Chiny od 2021 roku również mają swój system ETS, jednak nie jest on tak dotkliwy, jak ten obowiązujący w UE.

Europejski system ETS „zwariował” od 2021 roku, gdy ceny uprawnień za emisję CO2 wystrzeliły z 33 euro za tonę w styczniu 2021 roku do przeszło 90 euro/t w lutym 2023 roku. Obecnie jest to około 70 euro/t, a więc nadal bardzo dużo. 

Jak wpływa to na nasze rachunki za prąd? Wiele wyliczeń pojawiło się właśnie na przełomie 2021 i 2022 roku. Forum Energii oszacowało wówczas, że koszt uprawnień do emisji CO2 stanowi 23 proc. ceny prądu, natomiast Tauron podawał, że jest to aż 59 proc. 

Niezależnie od tego, kto ma ostatecznie rację i ile miliardów złotych ze sprzedaży uprawnień wróci do budżetu państwa, i tak rachunek za prąd musi zapłacić zwykły obywatel. Każdy z nas finansuje tę transformację.

Zielony zwrot

Każdej rewolucji przemysłowej towarzyszą obawy. Entuzjaści zawsze wskazują na korzyści wynikające z podniesienia produktywności i standardu życia. Przeciwnicy natomiast obawiają się utraty miejsc pracy i wysokiego bezrobocia.

Europejscy przywódcy zdecydowali się wyznaczyć ścisłe daty i obligatoryjne cele klimatyczne, które muszą być spełnione, jeśli dany kraj nie chce ponosić ogromnych ciężarów finansowych. 

W tym „matrixie” istnieją jednak błędy. System ETS jest podatny na spekulacje, przez co w sposób nieprzewidywalny winduje ceny i utrudnia planowanie inwestycji, a w czasach kryzysów nie daje firmom wytchnienia. Dodatkowo Europa jest zalewana chińską fotowoltaiką, a produkcja przenosi się poza granice wspólnoty, by stać się bardziej konkurencyjna.

Jeśli zielona transformacja ma odnieść sukces nie tylko ekologiczny, ale i ekonomiczny, to musi odbywać się w sposób bardziej naturalny i opłacalny – nie tylko dla firm, ale przede wszystkim dla ludzi.
 


 

POLECANE
Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników z ostatniej chwili
Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników

Nowym rzecznikiem dyscyplinarnym sędziów sądów powszechnych została Joanna Raczkowska - przekazało PAP w poniedziałek Ministerstwo Sprawiedliwości. Raczkowska jest sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa; pracuje w Wydziale Karnym.

Premier: zneutralizowano drona nad budynkami rządu i Belwederem. Zatrzymano Białorusinów z ostatniej chwili
Premier: zneutralizowano drona nad budynkami rządu i Belwederem. Zatrzymano Białorusinów

Premier Donald Tusk poinformował w poniedziałek wieczorem, że Służba Ochrony Państwa zneutralizowała drona operującego nad budynkami rządowymi (Parkowa) i Belwederem. Jak przekazał, zatrzymano dwóch obywateli Białorusi. Policja bada okoliczności incydentu - dodał.

Tego nie mogli mu wybaczyć, dlatego Charlie Kirk musiał umrzeć tylko u nas
Tego nie mogli mu wybaczyć, dlatego Charlie Kirk musiał umrzeć

W chwili, gdy trafiła go kula, stał pod namiotem z napisem-mottem jego działalności "udowodnij mi, że się mylę". Zamachowiec mu tego nie udowodnił. Wręcz przeciwnie.

Prawica po wyborach szykuje bombę. Będzie sanacja sądownictwa? z ostatniej chwili
"Prawica po wyborach szykuje bombę". Będzie "sanacja sądownictwa"?

Na polskiej scenie politycznej szykuje się uderzenie, które może zmienić oblicze wymiaru sprawiedliwości na długie lata - czytamy we wpisie komentatora platformy X, znanego jako Jack Strong. Chodzi o nowy projekt ustawy, który, jak twierdzi autor wpisu, "rodzi się w kręgach prawicy". "Jego celem jest przeciwdziałanie anarchizacji polskiego wymiaru sprawiedliwości". Projekt ten miałby być już nazywany „sanacją sądownictwa”.

Ani żona Cezara ani bezstronna Temida. Wątpliwa reputacja TSUE tylko u nas
Ani żona Cezara ani bezstronna Temida. Wątpliwa reputacja TSUE

Po raz kolejny Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej próbuje ingerować w polski system sądowniczy. Przypomnijmy, też po raz kolejny, że nie ma on do tego żadnych uprawnień, ponieważ „wszelkie kompetencje nieprzyznane Unii w traktatach należą do państw członkowskich” (artykuł 5 Traktatu o Unii Europejskiej), a w zakresie sądownictwa państwa członkowskie nie przyznały Unii żadnych kompetencji.

Nowe informacje ws. ostrzelania auta polskiego europosła w Brukseli. Wygląda na zaplanowane działania Wiadomości
Nowe informacje ws. ostrzelania auta polskiego europosła w Brukseli. "Wygląda na zaplanowane działania"

Waldemar Buda napisał o ostrzelaniu swojego samochodu w Brukseli: "9 precyzyjnych strzałów, w momencie ataku nie byłem w aucie". Europoseł PiS zaznaczył, że tylko jego samochód został potraktowany w ten sposób. Jego zdaniem zatem, atak wygląda na zaplanowane działanie. Sprawę badają belgijskie służby.    

Karol Nawrocki w Niemczech. Deutsche Welle: wróci kwestia reparacji Wiadomości
Karol Nawrocki w Niemczech. Deutsche Welle: "wróci kwestia reparacji"

Prezydent Polski Karol Nawrocki przybywa do Berlina z pierwszą wizytą zagraniczną. Niemiecki rząd podkreśla wagę utrzymywania bliskich relacji z Polską, wskazując na wspólne interesy w zakresie bezpieczeństwa. Niemieckie media podkreślają też temat reparacji, do których ma wrócić Karol Nawrocki z prezydentem Frankiem-Walterem Steinmeierem

Komunikat dla mieszkańców województwa świętokrzyskiego pilne
Komunikat dla mieszkańców województwa świętokrzyskiego

Ważna informacja dla mieszkańców województwa świętokrzyskiego. W związku z budową obwodnicy Opatowa muszą się liczyć z poważnymi utrudnieniami na drogach.

Von der Leyen broni Zielonego Ładu: Świat puka się w głowę. Co zrobi polski rząd? z ostatniej chwili
Von der Leyen broni Zielonego Ładu: "Świat puka się w głowę". Co zrobi polski rząd?

Dzisiejszy kurs Komisji Europejskiej jest nieodpowiedzialny - ocenili europosłowie PiS odnosząc się do wystąpienia szefowej KE Ursuli von der Leyen w PE . Świat puka się po głowie, kiedy to wszystko słyszy; żądamy weta polskiego - mówiła Anna Zalewska.

Zła wiadomość dla pana ministra. Waldemar Żurek odwołał sędziów wbrew negatywnym opiniom pilne
"Zła wiadomość dla pana ministra". Waldemar Żurek odwołał sędziów wbrew negatywnym opiniom

Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że minister Waldemar Żurek odwołał 25 prezesów i wiceprezesów sądów, mimo że kolegia sądów wydały negatywne opinie wobec wniosków o ich odwołanie. Żurek pominął też KRS, której nie uznaje. "To  nie wywołuje jakichkolwiek skutków prawnych" - skomentował na platformie X mec. Bartosz Lewandowski.

REKLAMA

Fabryki w Polsce się zamykają: czy unijne regulacje klimatyczne zabiją przemysł?

Po wybuchu wojny na Ukrainie, gdy ceny surowców podskoczyły o kilkaset procent, wiele zakładów stanęło na krawędzi upadku. Z powodu wysokich cen gazu niektóre zakłady upadały, a inne wstrzymywały produkcję i zwalniały pracowników. Tak było w przypadku jednego z największych w Europie producentów płytek ceramicznych Cerrad. Firma, która płaciła rachunki za gaz na poziomie 4 mln zł miesięcznie, w szczycie musiała zapłacić już ponad 60 mln zł, a także zamrozić planowane inwestycje i przeprowadzić zwolnienia grupowe.
fabryka Fabryki w Polsce się zamykają: czy unijne regulacje klimatyczne zabiją przemysł?
fabryka / Pix4Free Creative Commons CCO

Ceny za energię dobiły także Zakład Porcelany Stołowej „Karolina” i działającą od niemal 200 lat fabrykę porcelany „Krzysztof” z Wałbrzycha.

Ten nagły wzrost cen surowców spowodowany był głównie wojną, ale swoje trzy grosze dołożył też unijny system ETS. Gdy przedsiębiorstwa walczyły o przetrwanie, UE nie wyciągnęła do nich pomocnej ręki i nie zdecydowała się na zawieszenie systemu ETS.

Polityka klimatyczna UE i unijny zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych po 2035 roku to z kolei główne powody zamknięcia zakładu FCA Powertrain w Bielsku-Białej. 

Na początku 2024 roku koncern Stellantis ogłosił, że wygasza produkcję w tym zakładzie i zwolni około 500 pracowników. Firma uznała, że dalsza produkcja silników spalinowych w bielskim zakładzie jest po prostu bezzasadna.

W ostatnim czasie głośno było również o decyzji spółki Alchemia, która postanowiła zlikwidować Walcownię Rur „Andrzej” w Zawadzkiem. Firma wchodząca w skład grupy Boryszew planuje rozpocząć od czerwca zwalnianie całej załogi, łącznie 435 pracowników.

Proces likwidacji ma potrwać do końca września tego roku, potem ludzie będą musieli znaleźć nową pracę. To jednak może nie być takie proste, ponieważ Walcownia była największym pracodawcą w mieście i piątym w całym powiecie strzeleckim. Co więcej, wielu pracowników tej firmy jest w wieku przedemerytalnym, a niektórzy z nich przepracowali w firmie przeszło trzy dekady. Znalezienie nowego zatrudnienia dla specjalisty w tym wieku nie należy do łatwych. Problem stanowić będzie także dojazd do nowej pracy, być może nawet po kilkadziesiąt kilometrów w jedną stronę.

Zamknięcie Walcowni uderzy po kieszeni nie tylko pracowników, ale również budżet gminy, do której firma z tytułu podatków odprowadzała 3 mln złotych rocznie.

Zarząd firmy tłumaczył swoją decyzję spadającą konkurencyjnością zakładu, czego powodem mają być wysokie koszty utrzymania produkcji i przestarzała technologia produkcyjna. Zdaniem właściciela korzystniejsze dla spółki będzie zlikwidowanie Walcowni „Andrzej” niżeli próba ratowania zakładu poprzez inwestycje w remonty i unowocześnianie produkcji.

Innego zdania jest Solidarność, która twierdzi, że załoga już dawno apelowała do pracodawcy, by ten zwiększył nakłady na inwestycje i unowocześnił park maszynowy. Niestety tak się nie stało i zakład musi teraz podzielić los chorzowskiej Kuźni Batory, którą Alchemia postanowiła zamknąć w grudniu ubiegłego roku. W ocenie związkowców problem stanowią także zbyt wysokie ceny energii.

Te i inne zwolnienia grupowe nagłaśniane w ostatnim czasie przez media jak na razie nie przekładają się na wskaźnik bezrobocia. Obecnie wynosi on tylko 5,1 proc. W kwietniu bez pracy było mniej niż 800 tys. pracowników – to najlepszy wynik dla tego miesiąca od ponad 30 lat, zresztą podobnie jak dla pozostałych miesięcy w całym pierwszym kwartale tego roku. Czy był to zatem tylko fałszywy alarm? A może to część szerszego obrazu?

Europejski offshoring

O tym, że produkcja przemysłowa przenosi się do państw leżących na Dalekim Wschodzie, wiemy od dawna. To nie tylko problem Europy, ale wszystkich bogatych państw Zachodu, również Stanów Zjednoczonych, gdzie koszty produkcji są znacznie wyższe od tych w Chinach, Bangladeszu czy Pakistanie.

Mowa tu oczywiście o kosztach ludzkich określanych mianem „taniej siły roboczej”. To z kolei rodzi drugi problem, czyli masowy import tanich azjatyckich produktów do Europy. 

Ostatni taki przykład stanowi decyzja firmy Michelin Polska, która ogłosiła, że do końca 2024 roku zlikwiduje zakład w Olsztynie, gdzie wytwarzane są opony do samochodów ciężarowych, i przeniesie produkcję do Rumunii. Rzecznik prasowy firmy tłumaczył, że przyczyną tej decyzji jest trudna sytuacja na rynku europejskim, który jest zalewany przez tańsze opony ciężarowe z Dalekiego Wschodu.

Czytaj także: Wybory do Parlamentu Europejskiego mogą być gwoździem do politycznej trumny Lewicy

Czytaj także: Uczestnicy wiecu Tuska zaatakowali człowieka z hasłem #TakDlaCPK. Jest nagranie

By chronić miejsca pracy, ale także własność intelektualną i generalnie swoją pozycję na rynku, niektóre państwa decydują się na ingerencję w te procesy. W maju prezydent Joe Biden zdecydował się nałożyć radykalnie wysokie cła na chiński eksport o wartości 18 mld dolarów. Amerykanie podnieśli stawkę celną na samochody elektryczne z 25 do 100 proc., na niektóre minerały krytyczne, produkty ze stali i aluminium z 0–7,5 proc. do 25 proc., na chipy do 50 proc. i na panele słoneczne z 25 do 50 proc.

– Zbyt długo rząd Chin stosował nieuczciwe, nierynkowe praktyki. Wymuszone transfery technologii i kradzież własności intelektualnej w Chinach przyczyniły się do przejęcia przez Chiny kontroli nad 70 - 80, a nawet 90 proc. światowej produkcji kluczowych czynników niezbędnych dla naszych technologii, infrastruktury, energii i opieki zdrowotnej, tworząc niedopuszczalne ryzyko dla amerykańskich łańcuchów dostaw i bezpieczeństwa ekonomicznego – stwierdził prezydent Biden.

Do tych wszystkich „nieuczciwych praktyk” należałoby dodać również obciążenia środowiskowe związane z produkcją. Chiny są największym na świecie emitentem dwutlenku węgla i odpowiadają za 30 proc. globalnej emisji gazów cieplarnianych. Żyją w bliskiej komitywie z Rosją i na potęgę importują stamtąd ropę, nie przejmując się dyktatorskimi zapędami Putina.

Z drugiej strony Pekin zalewa Stary Kontynent swoją fotowoltaiką, doprowadzając europejskie zakłady do bankructwa i wychodząc na pozycję lidera w produkcji zielonych technologii. Przykładem jest najstarsza holenderska firma zajmująca się produkcją paneli fotowoltaicznych Exasun, która ogłosiła w ostatnich miesiącach upadłość. Jednym z powodów tej decyzji była nadpodaż chińskich paneli PV. Ciekawe są także dane, które pokazują, że w 2010 roku niemiecki przemysł fotowoltaiczny zatrudniał około 130 tys. osób, a obecnie już tylko 30 tys.

To potężny cios dla Unii Europejskiej, która lubi stawiać się w roli prymusa transformacji energetycznej. Paradoksem jest, że Pekin inwestuje najwięcej na świecie zarówno w odnawialne źródła energii, jak i w moce węglowe. Chiny, co prawda, zobowiązały się do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2060 roku, ale istnieją wątpliwości, czy wywiążą się ze swoich obietnic. Światowe trendy mogą się przecież zmienić, gdy perspektywa jest tak odległa.

W każdym razie zachodnia Europa doprowadziła do sytuacji, w której zamiast zależności surowcowej od Rosji grozi jej teraz zależność od chińskiej fotowoltaiki, a być może i turbin wiatrowych.

Czy do tego ostatecznie dojdzie, zależy od wielu czynników. Unia musi przede wszystkim rozstrzygnąć ten dylemat i podjąć decyzję: albo zabetonuje wspólny rynek wysokimi cłami, tak jak robią to Amerykanie, albo podejmie rękawice w rywalizacji z Chinami. Jak na razie UE wszczyna dochodzenia w sprawie chińskich firm, a Pekin grozi odwetem.

Konkurencyjność a system ETS

Konkurencja gospodarcza pomiędzy Chinami a Unią Europejską, szczególnie w sektorze przemysłowym, może zależeć od dwóch rzeczy: kosztów produkcji i poziomu technologicznego. W tym drugim aspekcie Pekin zrobił duże postępy, co widzimy na sklepowych półkach, szczególnie na rynku elektroniki. Nawet jeśli nie jest to sprzęt najwyższej jakości, to chińskie komórki i laptopy dobrze radzą sobie na europejskich rynkach. Tak samo zresztą dzieje się ze wspomnianymi panelami fotowoltaicznymi. Na horyzoncie pojawiły się już chińskie elektryki – osobiście nie wierzę jednak w sukces Pekinu na europejskim rynku motoryzacyjnym.

W każdym razie, zakładając, że dystans technologiczny będzie się zmniejszał, państwa UE powinny zwrócić uwagę na koszty produkcji. Samobójstwem byłoby oczywiście ucinanie ludziom pensji, dlatego należy skupić się przede wszystkim na kosztach energii. Tego wymaga nie tylko konkurencja z Chinami, ale akceptacja przez społeczeństwo całego procesu tzw. zielonej transformacji.

Panele na polskich domach nie pojawiły się przecież z powodów ekologicznych, to się po prostu ludziom opłacało. Nie było żadnego przymusu, to był prosty rachunek ekonomiczny, oczywiście wsparty dotacją ze strony państwa.

Jednym z najistotniejszych elementów kształtujących ceny energii jest unijny system handlu uprawnieniami do emisji CO2. Trudno podjąć rywalizację gospodarczą, kiedy za prąd i gaz europejskie firmy muszą płacić kilkadziesiąt procent więcej od swoich azjatyckich odpowiedników. Co prawda Chiny od 2021 roku również mają swój system ETS, jednak nie jest on tak dotkliwy, jak ten obowiązujący w UE.

Europejski system ETS „zwariował” od 2021 roku, gdy ceny uprawnień za emisję CO2 wystrzeliły z 33 euro za tonę w styczniu 2021 roku do przeszło 90 euro/t w lutym 2023 roku. Obecnie jest to około 70 euro/t, a więc nadal bardzo dużo. 

Jak wpływa to na nasze rachunki za prąd? Wiele wyliczeń pojawiło się właśnie na przełomie 2021 i 2022 roku. Forum Energii oszacowało wówczas, że koszt uprawnień do emisji CO2 stanowi 23 proc. ceny prądu, natomiast Tauron podawał, że jest to aż 59 proc. 

Niezależnie od tego, kto ma ostatecznie rację i ile miliardów złotych ze sprzedaży uprawnień wróci do budżetu państwa, i tak rachunek za prąd musi zapłacić zwykły obywatel. Każdy z nas finansuje tę transformację.

Zielony zwrot

Każdej rewolucji przemysłowej towarzyszą obawy. Entuzjaści zawsze wskazują na korzyści wynikające z podniesienia produktywności i standardu życia. Przeciwnicy natomiast obawiają się utraty miejsc pracy i wysokiego bezrobocia.

Europejscy przywódcy zdecydowali się wyznaczyć ścisłe daty i obligatoryjne cele klimatyczne, które muszą być spełnione, jeśli dany kraj nie chce ponosić ogromnych ciężarów finansowych. 

W tym „matrixie” istnieją jednak błędy. System ETS jest podatny na spekulacje, przez co w sposób nieprzewidywalny winduje ceny i utrudnia planowanie inwestycji, a w czasach kryzysów nie daje firmom wytchnienia. Dodatkowo Europa jest zalewana chińską fotowoltaiką, a produkcja przenosi się poza granice wspólnoty, by stać się bardziej konkurencyjna.

Jeśli zielona transformacja ma odnieść sukces nie tylko ekologiczny, ale i ekonomiczny, to musi odbywać się w sposób bardziej naturalny i opłacalny – nie tylko dla firm, ale przede wszystkim dla ludzi.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe