„Kpina z żołnierzy”. MON zamawia przestarzałe kamizelki dla polskiej armii
Decyzja o zakupie szelek budzi kontrowersje, szczególnie po niedawnej śmierci sierżanta Mateusza Sitka, który zginął na granicy, ponieważ jego wyposażenie nie chroniło go dostatecznie przed atakiem. Wygląda na to, że zamiast nowoczesnych i funkcjonalnych rozwiązań polska armia za sprawą decyzji MON otrzyma przestarzałe wyposażenie, które może nie sprostać współczesnym zagrożeniom.
Głos armii: „To kpina z wojska”
Decyzja o zakupie szelek bez balistyki wywołała oburzenie wśród wojskowych. Anonimowy oficer Wojska Polskiego nie krył swojej frustracji: „To, że wojsko kupuje sprzęt bez balistyki, to kpina z żołnierzy. Mówi się, że «bez Lubawy nie ma zabawy», ale to jest śmiech przez łzy”. Zauważa również, że takie wyposażenie może być przydatne tylko w specyficznych, już historycznych okolicznościach, takich jak operacje w Afganistanie sprzed dwóch dekad, gdzie było stosowane jako dodatkowy sprzęt zawieszany na kamizelkach balistycznych. Dziś takie rozwiązanie jest przestarzałe i niewystarczające.
Można było lepiej
Analiza kosztów i alternatywnych rozwiązań pokazuje, że za kwotę wydaną na nowe szelki można było kupić znacznie bardziej zaawansowane technologicznie wyposażenie. Kamizelka balistyczna KWM-01, popularna w polskiej armii, kosztuje około 900 złotych, a w połączeniu z odpowiednimi chest ringami i ładownicami cena może wzrosnąć do około 1300–1800 złotych. Co więcej, kamizelki te pozwalają na montaż wkładów balistycznych, co czyni je znacznie bardziej użytecznymi na współczesnym polu walki. Niestety rządowi Tuska wydaje się na tym nie zależeć.
„Dziennik Gazeta Prawna” zwrócił się do Agencji Uzbrojenia z pytaniem, dlaczego wybór padł właśnie na takie kamizelki i dla jakiej grupy żołnierzy będą przeznaczone. Odpowiedzi na ten moment nie uzyskano.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Sprawa subwencji dla PiS. Nowe informacje
ZOBACZ RÓWNIEŻ: NBP wyemituje specjalny banknot z okazji 80. rocznicy Powstania Warszawskiego