Alexander Degrejt: Nadwyżka czyli kradzież

Ale OK, załóżmy, że propaganda mówi szczerą i absolutną prawdę, że jesteśmy o 9 miliardów na plusie. Skąd zatem ciągłe pomysły by nakładać nowe podatki? Przepraszam, nie podatki. Daniny, składki, narzuty, opłaty. Podatków przecież "dobra zmiana" nie podnosi co oświadczył publicznie sam miłościwie nam panujący (oby żył wiecznie) premier Mateusz Morawiecki. Zatem skąd ta chęć ciągłego wysysania naszych kieszeni skoro w budżecie jest za dużo forsy?
Najpierw wymyślono opłatę paliwową, która ma sfinansować premierowski pomysł elektromobilnosci, z którym wiąże się dotowanie przez państwo samochodów elektrycznych. Tak, w planach rządu są dopłaty w wysokości 25 tysięcy złotych do elektrycznego auta co oznacza, że ludzie mniej zamożni będą płacić drożej za benzynę żeby ci bogatsi mogli sobie kupić Teslę z państwowym rabacikiem.
Potem premier wystrzelił z pomysłem nałożenia na najbogatszych "daniny solidarnościowej" przeznaczonej na pomoc niepełnosprawnym. Jeżeli to zostanie wprowadzone to większość tych najbogatszych natychmiast zmieni rezydenturę podatkową a budżet nie tylko nie zyska nowych środków ale też straci te, które ci ludzie generowali płacąc normalne podatki.
Następnnie pan premier (vice) z tableta i minister od kultury Piotr Gliński ogłosił, że rząd pracuje nad ustawą reprograficzną. Czyli do każdego nośnika danych czy urządzenia mogącego dane gromadzić zostanie doliczona opłata mająca zapewnić tantiemy dla twórców, których dzieła mogą być na tych nośnikach zapisane. Czyli kupując w sklepie kartę pamięci zrzucamy się na wypłatę dla Sławomira czy innego Zenka Martyniuka. Jeżeli na tej karcie będziemy trzymać wyłacznie własnoręcznie zrobione zdjęcia to nasza praca twórcza będzie finansowała pracę twórczą jakiegoś artysty tylko dlatego, że akurat on jest nim oficjalnie a my tylko hobbystycznie.
I na koniec jeszcze jedno: otóż nasz ukochany rząd planuje wprowadzić opłatę mocową podobną do tej paliwowej. Do każdego kilowata zużytej przez nas energi elektrycznej będzie doliczany procent bąć kwota, która ma zaislić budżet państwa by ten mógł wreszcie wybudować elektrownię atomową. Znaczy, że najpierw sfinansujemy te wszystkie elektryczne zabawki premiera a potem zapłacimy za produkcję prądu żeby one w ogóle mogły jeździć.
Jest tego znacznie więcej, skupiłem się tylko na tych czterech żeby Szanownych od razu szlag nie trafił. Ale wrócę jeszcze do nadwyżki: otóż jeżeli w budżecie jest za dużo pieniędzy (a "dobra zmiana" ogłosiła, że jest o dziewięć miliardów) to nie znaczy, że rząd tak doskonale gospodaruje. Wręcz przeciwnie - znaczy to tylko tyle, że władza nasza kochana zabrała z naszych kieszeni za dużo. Czyli, że nas zwyczajnie i bezczelnie okradła wmawiając nam w dodatku, że to jest wielki sukces dla naszego dobra.