[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Islam w poszukiwaniu przyszłości
![[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Islam w poszukiwaniu przyszłości](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/32936.jpg)
Obecnie głównym narzędziem szerzenia się islamu jest masowa emigracja, szczególnie na zachód – do Ameryki Północnej i Europy Zachodniej – w poszukiwaniu lepszego życia. Masowe przeprowadzki pomagają w rozprzestrzenianiu się tej wiary. Dysonans między kontrkulturą postzachodnią a mahometanizmem powoduje rozmaite patologie, w tym terroryzm i powrót ideologii kalifatystycznej. Islam miał ponownie być odpowiedzią na wszelkie bolączki ludzkości, albo przynajmniej jego wyznawców. Ale na to nakłada się też etnos, a nawet rasa. Jasne jest, że Europejczycy to nie Pakistańczycy, Berberowie, Turcy bądź Arabowie. Ale podwójny rozróżnik narodowo-religijny działa też gdzie indziej. Na przykład w Tajlandii Malajowie czują się dyskryminowani jako osobny etnos i jako mahometanie. Podobnie chrześcijańscy Igbo wobec muzułmańskich Fulani w Nigerii.
We wszystkich wypadkach samoświadomość może być wielopoziomowa. Plemię i narodowość konkurują z religią jako jej główne wyznaczniki. Intelektualiści i politycy starają się samoświadomość ludzi przetłumaczyć na ideologie. Ponieważ jednak nacjonalizm i socjalizm nie uleczyły magicznie wszystkich bolączek Trzeciego Świata, wielu zwraca się ku islamowi po odpowiedzi. W międzyczasie bowiem okazało się, że kraje muzułmańskie nie uzyskały sukcesu modernizacyjnego. Modernizacja miała im przywrócić ich potęgę za pomocą rozmaitych kombinacji ideologii nacjonalizmu i socjalizmu, a rzadziej demokracji. Na przykład ojciec niepodległości Indonezji Sukarno (Soekarno) oparł swoją ideologię państwową na islamie, socjalizmie i nacjonalizmie pod hasłem „Pancasila” (Pięć Pryncypiów).
Takie dylematy pozostają do dziś. Elity muzułmańskie starają się więc znaleźć nową formułę na wielkość. Okazuje się, że oferuje ją ich własna religia. W związku z tym tam, gdzie rządzą już muzułmanie, państwo strzeże islamu. W Arabii Saudyjskiej królestwo wymusza konformizm z regułami jednej z najostrzejszych form mahometanizmu. Gdzie indziej, choćby na Filipinach, muzułmanie buntują się zbrojnie przeciw chrześcijańskiej większości. A w miejscach takich jak Tunezja czy Tadżykistan radykalni kalifatyści zwracają się ku terroryzmowi, aby zaprotestować przeciwko rządom nominalnych, zlaicyzowanych mahometan. Tymczasem na Zachodzie wymusza się przywileje dla wiary muzułmańskiej na podstawie haseł egalitarnych i demokratycznych.
W wersji islamistycznej, „reformatorskiej” islam obiecuje triumf wiernych, o ile przywrócą oni kalifat w imię Allaha. Trzeba tylko najpierw „oczyścić” islam. A potem należy pozbyć się niewiernych. Tak przynajmniej nakazuje najbardziej dynamiczna i radykalna orientacja w islamie. Jak zobaczymy, jest ona jedną z wielu, ale święci obecnie szczyty swojej popularności w teorii i praktyce. Głównie dlatego, że dzięki radykalizmowi udaje jej się sterroryzować inne islamskie opcje, a przynajmniej często zmusić je do defensywy. Pewnym novum od XXI w. jest eksport islamskiego radykalizmu w formie terrorystycznej na Zachód. Terroryści uznali, że ponieważ świat zachodni nie zwracał uwagi na ich odrażające akty w krajach Trzeciego Świata, podejmą oni identyczną działalność w krajach rozwiniętych. Być może, korzystając ze zgnilizny liberalizmu i kryzysu demokracji parlamentarnej, uda się radykalnym mahometanom podbić Zachód. Taką przynajmniej mają nadzieję ekstremalni kalifatyści.
Patrząc na dynamikę demograficzną, gdzie mahometanie mają większą rozrodczość niż inni; oglądając negatywny przyrost gospodarczy w światach islamu (oprócz potentatów energetycznych), obserwując stałą radykalizację młodych muzułmanów, zdajemy sobie sprawę z tego, że są to trendy stałe, a czasami i wzrastające, przynajmniej na najbliższą przyszłość. Możemy przyjąć, że spokoju długo jeszcze nie będzie.
Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 19 maja 2019 r.
www.iwp.edu
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (22/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.