Rosemann: Dzieci rewolucji… i kontrrewolucji

W jednym z mediów społecznościowych znalazłem zdjęcie, na którym protestujący w Płocku Jakub wynoszony jest przez policję. Do tego komentarz zapowiadający „koniec PiS”, które „prześladuje obrońców wiary”, a folguje zwolennikom dewiacji. I mógłbym się założyć, że autor tego wpisu wcześniej był zwolennikiem ostrego traktowania przez policję blokujących marsze patriotyczne.
To „zróżnicowane” podejście do takich samych zachowań „naszych” i „nie naszych” przypomina coś, co dostrzegam u siebie i z czym bez większego sukcesu usiłuję walczyć. Zdarza się, że chodząc po mieście, stykam się z przypadkami wyjątkowych chamów za kierownicą, którzy sprawiają wrażenie zainteresowanych głównie tym, żeby mnie przewieźć na zderzaku. Nie szczędzę im słów powszechnie uznanych za obelżywe. Kiedy natomiast siadam za kierownicę, zdarza mi się podobne słowa kierować pod adresem pieszych, którzy zdają się robić wszystko, by złośliwie i z premedytacją uniemożliwić mi płynną jazdę.
W całym tym sporze o to, kto jest większym hipokrytą i kto umie tę swoją hipokryzję ubrać w piękniejsze słowa o zasadach i wartościach, najdojrzalej wychodzi właśnie ta dwójka dzieciaków. Być może ze światem dorosłych wygrywają naiwną wiarą, że „czarne jest czarne, a białe jest białe”. To zresztą już było, gdy w jednej z baśni jedynie dziecko potrafiło krzyknąć: „On jest nagi!”. Niestety nie mam złudzeń, że kiedy wejdą w dorosłość, zrozumieją, że „sprawy rzadko bywają proste” i będą się tego trzymać. Tak jak my, dorośli.
rosemann

#REKLAMA_POZIOMA#