[Felieton "TS"] Cezary Krysztopa: Kotopies
![Ilustracja/ nie jest to kot autora [Felieton "TS"] Cezary Krysztopa: Kotopies](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/37473.jpg)
No nie był to kot łatwy w obsłudze. Sikanie do butów i cuchnące niespodzianki na krzesłach pod stołem i na pościeli w szafie to był jeden z najniższych wymiarów jego „wdzięczności” za to, żeśmy go przygarnęli. A kiedy czasem udrapnął lub ugryzł dziecko, gniewaliśmy się dłużej. Z czasem jednak, choć doświadczeni kociarze mówili, że mi się to nie uda, zdarzało się, że przy użyciu metod perswazji bezpośredniej udało nam się z kotem ustalić pewne linie demarkacyjne i zdaje się, że zrozumiał, że pewne formy ekspresji jego rudej natury obracają się przeciw niemu.
Długo biliśmy się z myślami, czy go wykastrować. Miałem trzy psy i żadnego nie kastrowałem, wydaje mi się to dosyć barbarzyńskie. Po jakimś czasie jednak doszliśmy do wniosku, że jeśli nie chcemy, żeby latami śmierdziały nam buty, nie mamy wyjścia i ostatecznie go wykastrowaliśmy, co owszem spowodowało zaprzestanie sikania do butów. A w bonusie jeszcze zakończyło bójki z kotami z sąsiedztwa na tarasie.
Oczywiście kotecek potrafił też być miły. Kiedy chciał dostać głaskanie albo kawałek kiełbasy. Wtedy wyraz jego żółtych zmrużonych oczu zmieniał się z formuły „masz szczęście, że nie jestem większy” na „zobacz, jakim jestem sympatycznym kotkiem”. A że kota ma się po to, żeby go czasem pogłaskać, czy żeby dać mu coś smacznego, oczywiście utwierdzał się w przekonaniu, że jest mistrzem manipulacji.
Generalnie im był starszy, tym bardziej wyluzowany, co z pewnością bardzo nam ułatwiało współżycie. Wszystko do czasu, kiedy młodszy pięcioletni Syn zaczął wychodzić na podwórko „siam” (bardzo chce to robić tak jak Starszy), ale w okolicach tarasu i kontrolowany przez okno. Wtedy kota coś opętało.
Zaczął się rzucać na każdego psa, który zbliżyłby się na odległość kilku metrów do Młodszego. I to niezależnie od tego, czy miałby to być jakiś mały Pimpuś, czy ogromny owczarek niemiecki. Właścicielki Pimpusiów bronią ich zakupami lub biorąc na ręce, a właściciele owczarków stoją osłupiali, obserwując dziwne rude zjawisko.
Chyba jednak w największym szoku jesteśmy my, bo z jednej strony jednak wypada wybiec i odciągać Puszka wiszącego u gardła owczarka, z drugiej, jak tak człowiek patrzy, jak mu kot dziecka broni, to prawie jakby miał psa.
Duma jest.
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (39/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.