[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Kobiety i Kościół

W 1973 r. George Gilder napisał książkę przeciwko szaleństwom rewolucji seksualnej. Dwadzieścia lat potem zrobił drugą, powiększoną edycję, zmienił tytuł na: „Men and Marriage” (Gretna, LA: Pelican Publishing Company, 1993). Gilder to dziecko pilota amerykańskiego, który zginął w czasie II wojny światowej. Jak ojciec, syn również ukończył Harvard. Odwrotnie niż senior, który od początku był wolnościowcem i konserwatystą, junior został na uczelni indoktrynowany na liberała. Potem jednak życie wymusiło korektę. I wrócił do konserwatyzmu ojca, którego przecież nie znał. 
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Kobiety i Kościół
/ pixabay.com
„Men and Marriage” to opowieść na zdrowy rozum. To traktat o „konstytucji seksualnej” USA. Jej podstawą są kobiety. Bez nich nie ma rodziny. Dzięki nim są dzieci, które one wychowują. Dzieci potem dorastają, dokładają się do gospodarki narodowej, wzmacniają tym samym obronę narodową. I Ameryka dlatego może prosperować. Za to należy się wieczna cześć i chwała kobietom. 

Kobiety są ważniejsze niż mężczyźni. To prawda, że kobieta z mężczyzną się dopełnia, a ponadto mężczyzna musi się dołożyć, aby powstało dziecko. Jednak tylko kobieta może być matką. Mężczyzna daje spermę, ale to nie robi go automatycznie ojcem. Ojcem staje się dopiero, jak podda się cywilizacyjnemu wpływowi kobiety. I gdy okaże się być godnym obowiązku ojca. Gdy zaprzysięgnie wierność i do końca życia będzie służył swojej rodzinie: bronił ją i utrzymywał. 

Gilder podkreśla, że mężczyźni są inni niż kobiety. Biologicznie, psychicznie, społecznie, kulturowo. Młodych chłopaków, mężczyzn po prostu roznosi. Nikt nie popełnia więcej przestępstw i nikt nie narusza prawa bardziej niż samce rodzaju ludzkiego w przedziale od 16 do 29 roku życia.  
Wyżywają się, szaleją, hormony im grają niesamowicie. Testosteron rządzi. Są gotowi kopulować ze wszystkim, co się rusza, najchętniej z dziewczynami, a jak nie ma, to sami z sobą albo z innymi samcami – szczególnie jak jest takie przyzwolenie społeczno-kulturowe. Nie mają barier emocjonalnych, aby się wyżywać z kimkolwiek. 
 
Jednocześnie są gotowi do walki, wypraw w siną dal i innych doznań ekstremalnych, bowiem dają im one poczucie wolności. Robią co chcą, bardzo często staczając się, z głupoty, w patologie. Stają się wtedy najbardziej niebezpieczni i destrukcyjni. Wtedy właśnie trzeba jak najbardziej chłopaków męczyć sportem oraz wsadzać do wojska.

Przełom następuje – o ile następuje – gdy chłopak napotka dziewczynę, w której się zakocha, ożeni się z nią i narodzą im się dzieci. Dziewczyna, kobieta funkcjonuje jako moc cywilizacyjna. U niej estrogen powoduje siłę spokoju. Badania pokazują, że dziewczyny zwykle wybierają nie najpiękniejszego czy najsilniejszego, ale takiego mężczyznę, który będzie najlepiej w stanie utrzymywać i bronić rodzinę. Zwykle dlatego przyszły wybranek jest trochę starszy. I już do życia przysposobiony do pewnego stopnia.

Powoduje to frustracje młodszych mężczyzn, którzy są u swego szczytu możliwości fizycznych, ale nie mają środków, aby spełnić swoje fantazje. Dziewczyny bowiem czują często, że tacy małolaci mogą je wykorzystać, ale nie dać rodziny. Zresztą młodzi faceci zwykle nie bardzo chcą się wiązać, zapuszczać korzeni, brać na siebie obowiązku męża i ojca. 

Dopiero gdy dociera do nich bezsens cyklu anonimowego seksu oraz samotność w masturbacji i przeraźliwa pustka braku zakotwiczenia, mężczyźni poddają się dobrowolnie kobietom. Zawierają kontrakt – powinno być że dośmiertny – że oboje poświęcają się sobie oraz swojemu potomstwu. Im szybciej strony staną się świadome tego, co jest potrzebne, tym szybciej się dograją. 

Podział ról jest prosty. Matka pielęgnuje (she nurtures), a ojciec utrzymuje (he provides).  Matka poświęca się, także zawodowo. Zostaje w domu, tam pracuje dla rodziny, dla męża, dla dzieci. Ojciec pracuje na zewnątrz. System ten powinien wspierać Kościół (i zbory) oraz prawa podatkowe. Matka powinna pozostawać na piedestale kulturowym USA. 

Taki amerykański układ to anatema dla feministek i ich sojuszników. Przeciw małżeńskiej miłości i monogamii wytaczają promiskuizm, „seksualny liberalizm”, rewolucję seksualną. Feministki radykalne pokrzykują, że kobiety są równe, a więc takie same. Powinny naśladować facetów i puszczać się ze wszystkimi. Androginia to ich hasło, chociaż niektóre wolą lesbianizm. 

W feministycznym amoku objawił się im główny sojusznik: wesołkowie. Homoseksualizm jest z definicji promiskuizmem. Urąga monogamii. To pean dla poligenii (polygyny). Niektórzy wesołkowie chwalą się tysiącem partnerów (s. 73).  LGBT to odwrotność normalności małżeństwa kobiety i mężczyzny. To fałszywa alternatywa, która pozwala facetom pozostać nastolatkami. Nigdy nie dorosnąć. Nigdy nie przejąć obowiązków rodzinnych na siebie. A jak nie wesołkowatością, to rewolucjoniści uderzają w rodzinę bioinżynierią. Aborcja to podstawa, ale i manipulacja genetyczna oraz inne szaleństwa zawsze są na podorędziu. 

Wybór jest prosty. Z jednej strony normalność, z drugiej – jak pisze Gilder – „seksualne samobójstwo” (sexual suicide, s. 154). Jest to problemem wszystkich społeczeństw zachodnich, a w tym problemem instytucji, które do niedawna stanowiły o potędze Zachodu, a w tym i Kościoła katolickiego. A Kościół ma poważne problemy ze sprawami seksualnymi. Wynika to z liberalizacji Kościoła. Dlatego Papież św. Paweł VI, komentując temat Vaticanum II, miał powiedzieć, że „dym szatana spenetrował do ołtarzy św. Piotra”. 

Aby sprzeciwić się temu, katolicki konserwatysta Philip F. Lawler napisał „The Smoke of Satan: How Corrupt and Cowardly Bishops Betrayed Christ, His Church, and the Faithful… and What Can Be Done About It” (Charlotte, NC: TAN Books, 2018). Książka wyrosła z głębokiego poczucia zdrady. Po pierwsze, chodzi o księży pedofilów. Po drugie, o penetracje Kościoła przez tzw. mafię fijołkową, czyli wesołków. Po trzecie, o ukrywanie i wspieranie tej abominacji przez biskupów, a niektórzy z nich w patologii takiej sami uczestniczą. Po czwarte, ataki przez liberalną większość amerykańskiego episkopatu na katolików wiernych tradycji, przy jednoczesnym pobłażaniu katolewakom, którzy tęczową abominację marksizmu-lesbianizmu do Kościoła zaprosili i zachęcają do dalszych ekscesów i patologii.

Kościół amerykański właściwie nie ma przywództwa. Biskupi postanowili siedzieć cicho w imię fałszywie zrozumianej jedności. Ukrywali zbrodnie na dzieciach zamiast przepędzić lichwiarzy LGBT i ich liberalnych klakierów ze świątyni Pańskiej. Dla purpuratów najważniejszy był „kompromis” w imię „tolerancji.” Ale przecież „tolerancja” to nie aprobata patologii, a jedynie tymczasowa zgoda, niechętna na zjawiska sobie nie miłe, nawet grzeszne – również do pewnego stopnia, bo kiedyś przecież trzeba będzie powiedzieć „Non possumus!”. A dziś w USA „tolerancja” biskupów na patologie oznacza, że normalni, ortodoksyjni katolicy cierpią. 

Biskupi mają to w nosie. Strofują konserwatystów, a podlizują się katolewakom. Z pełną troski tolerancją pochylają się nad patologiami. I zachęcają ich szerzenie. Nie chodzi tutaj, aby nie pomagać owieczkom zagubionym. Ale tylko twardy głos pasterza zaprowadzi je gdzie trzeba. A nie „róbta co chceta”, co stało się dewizą Kościoła w USA. 

Nie ma właściwie nic twardo. Zamiast tego episkopat amerykański ulega „pokusie, aby iść na kompromis gdy kompromisu nie potrzeba” („the temptation to compromise when compromise is not necessary”, s. 93). Dlaczego? Aby media liberalne zabasowały „tolerancji”. Aby nie obrażać parafian, którzy mogą się obrazić na wyraziste słowa pasterzy z kazalnicy i nie rzucą na tacę, ale nawet opuszczą kongregację. To co, Kościół ma przestać głosić Słowo Boże w imię tolerancji?  Ależ przecież tak zrozumiana tolerancja to antyewangelizacja! 

Katolicy amerykańscy doświadczyli porażki, bowiem „mieli nadzieję, że należy przekonać rozum zanim przekona się serce” (hoping to change minds before changing hearts). Ale przecież klucz do wiary właśnie w sercu leży i on otwiera rozum. Ratio et fides. Są razem. Ponadto takie podejście oznacza, że episkopat amerykański po prostu zrezygnował z pracy misjonarskiej. Ale Jezus nie kazał nam stale siedzieć cicho i nastawiać ciągle drugiego policzka. Kazał jednoznaczne głosić słowo, abyśmy się miłowali. Nic tam nie było o seksie analnym. To dlaczego tak nas nienawidzą i z „dymem szatana” do Kościoła przenikają, aby nas niszczyć? Trzeba się bronić.  

Lawler podaje kilkanaście sposobów, jak temu wszystkiemu zaradzić, jak przynieść odrodzenie. A ja przetłumaczę jego rady krótko. Kościół to my, a nie szatan i jego psy! Nie jest nam straszno, o ile są z nami nasze kobiety. To one – i nasze dzieci – powodują, że chcemy wszystkiego bronić. 

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 14 września 2019
www.iwp.edu

Intel DC



#REKLAMA_POZIOMA#

 

POLECANE
George Simion reaguje na decyzję Sądu Konstytucyjnego ws. wniosku o unieważnienie wyborów Wiadomości
George Simion reaguje na decyzję Sądu Konstytucyjnego ws. wniosku o unieważnienie wyborów

Rumuński Sąd Konstytucyjny jednogłośnie odrzucił w czwartek jako nieuzasadniony wniosek o unieważnienie wyborów prezydenckich z 18 maja. Jest reakcja George'a Simiona.

Dźwig kolejowy uderzył w pociąg PKP Intercity. Skład jechał z Krakowa do Lublina z ostatniej chwili
Dźwig kolejowy uderzył w pociąg PKP Intercity. Skład jechał z Krakowa do Lublina

Niewiele brakowało do tragedii. Na stacji Garbatka-Letnisko w pociąg PKP Intercity "Jagiełło" uderzył dźwig. Na szczęście skończyło się na przeoraniu poszycia wagonów. Pomocy medycznej udzielono jednej osobie.

Jest reakcja szefa KRRiT ws. wyników kontroli NIK Wiadomości
Jest reakcja szefa KRRiT ws. wyników kontroli NIK

Przewodniczący KRRiT Maciej Świrski poinformował, że rozważa złożenie doniesienia do prokuratury na prezesa NIK Mariana Banasia za ewentualne przekroczenie uprawnień.

Wirtualna Polska ujawnia zagraniczną siatkę odpowiedzialną za publikację reklam wyborczych Trzaskowskiego z ostatniej chwili
"Wirtualna Polska" ujawnia zagraniczną siatkę odpowiedzialną za publikację reklam wyborczych Trzaskowskiego

„Za publikowanymi w internecie reklamami politycznymi promującymi Rafała Trzaskowskiego i atakującymi jego konkurentów stoi pracownik i wolontariusze fundacji Akcja Demokracja” - pisała w ubiegłym tygodniu Wirtualna Polska. Jak ustalili dziennikarze portalu, to nie pierwsza taka kampania w ostatnim czasie. Jednym z przykładów były spoty antyfrekwencyjne - zniechęcające do udziału w referendum, które rząd PiS zorganizował przy okazji wyborów 15 października.

Rozmowa Mentzena z Nawrockim z rekordową oglądalnością z ostatniej chwili
Rozmowa Mentzena z Nawrockim z rekordową oglądalnością

Zapowiadane spotkanie Sławomira Mentzena z Karolem Nawrockim, podczas którego dyskutowano o ośmiu punktach przedstawionych przez kandydata Konfederacji, w szczytowym momencie śledziło ponad 350 tys. widzów online. Była to zatem jedna z najchętniej oglądanych politycznych debat w polskim internecie.

Alarm na fińskiej granicy. Wzmaga się rosyjska aktywność na wschodniej granicy NATO gorące
Alarm na fińskiej granicy. Wzmaga się rosyjska aktywność na wschodniej granicy NATO

Rosja wzmacnia swój potencjał na wschodniej flance NATO. Przy granicy z Finlandią powstają nowe magazyny, hangary, stawiane są namioty wojskowe i przywożony jest sprzęt. Oficjalnie Kreml nie wprowadził mobilizacji w tym rejonie, lecz analitycy alarmują – to dopiero początek szerszego planu. – Robią to etapami. To nie są wielkie rozbudowy infrastruktury czy budowa nowej, ale przygotowują się – powiedział fiński generał Sami Nurmi.

Rośnie presja niemieckich mediów na scenariusz rumuński w Polsce gorące
Rośnie presja niemieckich mediów na "scenariusz rumuński" w Polsce

Niemieckie media kontynuują działania informacyjne, które skutkują zagrożeniami dla bezpieczeństwa informacyjnego Polski, mają cechy operacji wpływu na Polskę oraz zagrażają stabilności RP po wyborach prezydenckich. Niemieckie podmioty prywatne i państwowe od dłuższego czasu prezentują zmanipulowany obraz wyborów w Polsce, ich stawki i kandydatów. Obecnie suflują również odbiorcom, że w Polsce może dojść do scenariusza „rumuńskiego”. Skala zagrożeń związanych z tą działalnością rośnie.

Rating Warner Bros. Discovery obniżony do poziomu śmieciowego. Co z TVN? z ostatniej chwili
Rating Warner Bros. Discovery obniżony do poziomu śmieciowego. Co z TVN?

Jak informują media branżowe, agencja ratingowa S&P Global Ratings obniżyła rating kredytowy Warner Bros. Discovery do poziomu śmieciowego.

Radosław Sikorski: Grzegorz Braun powinien siedzieć Wiadomości
Radosław Sikorski: "Grzegorz Braun powinien siedzieć"

Podczas audycji w Programie Pierwszym Polskiego Radia Radosław Sikorski, komentujący wynik Grzegorza Brauna w pierwszej turze wyborów prezydenckich, stwierdził: Grzegorz Braun powinien już dawno siedzieć.

Nowy, unijny system EES nie zapobiegnie masowej migracji gorące
Nowy, unijny system EES nie zapobiegnie masowej migracji

Tymczasowe porozumienie osiągnięte przez Radę i Parlament Europejski pozwala państwom członkowskim na stopniowe wprowadzanie systemu zarządzania cyfrowymi granicami (EES) w ciągu sześciu miesięcy – poinformował Parlament Europejski w specjalnie wydanym komunikacie. I wprawdzie politycy już ogłaszają sukces, to nie jest on wcale taki pewny, i to nie tylko biorąc pod uwagę zawarte w dokumencie wyłączenia.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Kobiety i Kościół

W 1973 r. George Gilder napisał książkę przeciwko szaleństwom rewolucji seksualnej. Dwadzieścia lat potem zrobił drugą, powiększoną edycję, zmienił tytuł na: „Men and Marriage” (Gretna, LA: Pelican Publishing Company, 1993). Gilder to dziecko pilota amerykańskiego, który zginął w czasie II wojny światowej. Jak ojciec, syn również ukończył Harvard. Odwrotnie niż senior, który od początku był wolnościowcem i konserwatystą, junior został na uczelni indoktrynowany na liberała. Potem jednak życie wymusiło korektę. I wrócił do konserwatyzmu ojca, którego przecież nie znał. 
 [Tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Kobiety i Kościół
/ pixabay.com
„Men and Marriage” to opowieść na zdrowy rozum. To traktat o „konstytucji seksualnej” USA. Jej podstawą są kobiety. Bez nich nie ma rodziny. Dzięki nim są dzieci, które one wychowują. Dzieci potem dorastają, dokładają się do gospodarki narodowej, wzmacniają tym samym obronę narodową. I Ameryka dlatego może prosperować. Za to należy się wieczna cześć i chwała kobietom. 

Kobiety są ważniejsze niż mężczyźni. To prawda, że kobieta z mężczyzną się dopełnia, a ponadto mężczyzna musi się dołożyć, aby powstało dziecko. Jednak tylko kobieta może być matką. Mężczyzna daje spermę, ale to nie robi go automatycznie ojcem. Ojcem staje się dopiero, jak podda się cywilizacyjnemu wpływowi kobiety. I gdy okaże się być godnym obowiązku ojca. Gdy zaprzysięgnie wierność i do końca życia będzie służył swojej rodzinie: bronił ją i utrzymywał. 

Gilder podkreśla, że mężczyźni są inni niż kobiety. Biologicznie, psychicznie, społecznie, kulturowo. Młodych chłopaków, mężczyzn po prostu roznosi. Nikt nie popełnia więcej przestępstw i nikt nie narusza prawa bardziej niż samce rodzaju ludzkiego w przedziale od 16 do 29 roku życia.  
Wyżywają się, szaleją, hormony im grają niesamowicie. Testosteron rządzi. Są gotowi kopulować ze wszystkim, co się rusza, najchętniej z dziewczynami, a jak nie ma, to sami z sobą albo z innymi samcami – szczególnie jak jest takie przyzwolenie społeczno-kulturowe. Nie mają barier emocjonalnych, aby się wyżywać z kimkolwiek. 
 
Jednocześnie są gotowi do walki, wypraw w siną dal i innych doznań ekstremalnych, bowiem dają im one poczucie wolności. Robią co chcą, bardzo często staczając się, z głupoty, w patologie. Stają się wtedy najbardziej niebezpieczni i destrukcyjni. Wtedy właśnie trzeba jak najbardziej chłopaków męczyć sportem oraz wsadzać do wojska.

Przełom następuje – o ile następuje – gdy chłopak napotka dziewczynę, w której się zakocha, ożeni się z nią i narodzą im się dzieci. Dziewczyna, kobieta funkcjonuje jako moc cywilizacyjna. U niej estrogen powoduje siłę spokoju. Badania pokazują, że dziewczyny zwykle wybierają nie najpiękniejszego czy najsilniejszego, ale takiego mężczyznę, który będzie najlepiej w stanie utrzymywać i bronić rodzinę. Zwykle dlatego przyszły wybranek jest trochę starszy. I już do życia przysposobiony do pewnego stopnia.

Powoduje to frustracje młodszych mężczyzn, którzy są u swego szczytu możliwości fizycznych, ale nie mają środków, aby spełnić swoje fantazje. Dziewczyny bowiem czują często, że tacy małolaci mogą je wykorzystać, ale nie dać rodziny. Zresztą młodzi faceci zwykle nie bardzo chcą się wiązać, zapuszczać korzeni, brać na siebie obowiązku męża i ojca. 

Dopiero gdy dociera do nich bezsens cyklu anonimowego seksu oraz samotność w masturbacji i przeraźliwa pustka braku zakotwiczenia, mężczyźni poddają się dobrowolnie kobietom. Zawierają kontrakt – powinno być że dośmiertny – że oboje poświęcają się sobie oraz swojemu potomstwu. Im szybciej strony staną się świadome tego, co jest potrzebne, tym szybciej się dograją. 

Podział ról jest prosty. Matka pielęgnuje (she nurtures), a ojciec utrzymuje (he provides).  Matka poświęca się, także zawodowo. Zostaje w domu, tam pracuje dla rodziny, dla męża, dla dzieci. Ojciec pracuje na zewnątrz. System ten powinien wspierać Kościół (i zbory) oraz prawa podatkowe. Matka powinna pozostawać na piedestale kulturowym USA. 

Taki amerykański układ to anatema dla feministek i ich sojuszników. Przeciw małżeńskiej miłości i monogamii wytaczają promiskuizm, „seksualny liberalizm”, rewolucję seksualną. Feministki radykalne pokrzykują, że kobiety są równe, a więc takie same. Powinny naśladować facetów i puszczać się ze wszystkimi. Androginia to ich hasło, chociaż niektóre wolą lesbianizm. 

W feministycznym amoku objawił się im główny sojusznik: wesołkowie. Homoseksualizm jest z definicji promiskuizmem. Urąga monogamii. To pean dla poligenii (polygyny). Niektórzy wesołkowie chwalą się tysiącem partnerów (s. 73).  LGBT to odwrotność normalności małżeństwa kobiety i mężczyzny. To fałszywa alternatywa, która pozwala facetom pozostać nastolatkami. Nigdy nie dorosnąć. Nigdy nie przejąć obowiązków rodzinnych na siebie. A jak nie wesołkowatością, to rewolucjoniści uderzają w rodzinę bioinżynierią. Aborcja to podstawa, ale i manipulacja genetyczna oraz inne szaleństwa zawsze są na podorędziu. 

Wybór jest prosty. Z jednej strony normalność, z drugiej – jak pisze Gilder – „seksualne samobójstwo” (sexual suicide, s. 154). Jest to problemem wszystkich społeczeństw zachodnich, a w tym problemem instytucji, które do niedawna stanowiły o potędze Zachodu, a w tym i Kościoła katolickiego. A Kościół ma poważne problemy ze sprawami seksualnymi. Wynika to z liberalizacji Kościoła. Dlatego Papież św. Paweł VI, komentując temat Vaticanum II, miał powiedzieć, że „dym szatana spenetrował do ołtarzy św. Piotra”. 

Aby sprzeciwić się temu, katolicki konserwatysta Philip F. Lawler napisał „The Smoke of Satan: How Corrupt and Cowardly Bishops Betrayed Christ, His Church, and the Faithful… and What Can Be Done About It” (Charlotte, NC: TAN Books, 2018). Książka wyrosła z głębokiego poczucia zdrady. Po pierwsze, chodzi o księży pedofilów. Po drugie, o penetracje Kościoła przez tzw. mafię fijołkową, czyli wesołków. Po trzecie, o ukrywanie i wspieranie tej abominacji przez biskupów, a niektórzy z nich w patologii takiej sami uczestniczą. Po czwarte, ataki przez liberalną większość amerykańskiego episkopatu na katolików wiernych tradycji, przy jednoczesnym pobłażaniu katolewakom, którzy tęczową abominację marksizmu-lesbianizmu do Kościoła zaprosili i zachęcają do dalszych ekscesów i patologii.

Kościół amerykański właściwie nie ma przywództwa. Biskupi postanowili siedzieć cicho w imię fałszywie zrozumianej jedności. Ukrywali zbrodnie na dzieciach zamiast przepędzić lichwiarzy LGBT i ich liberalnych klakierów ze świątyni Pańskiej. Dla purpuratów najważniejszy był „kompromis” w imię „tolerancji.” Ale przecież „tolerancja” to nie aprobata patologii, a jedynie tymczasowa zgoda, niechętna na zjawiska sobie nie miłe, nawet grzeszne – również do pewnego stopnia, bo kiedyś przecież trzeba będzie powiedzieć „Non possumus!”. A dziś w USA „tolerancja” biskupów na patologie oznacza, że normalni, ortodoksyjni katolicy cierpią. 

Biskupi mają to w nosie. Strofują konserwatystów, a podlizują się katolewakom. Z pełną troski tolerancją pochylają się nad patologiami. I zachęcają ich szerzenie. Nie chodzi tutaj, aby nie pomagać owieczkom zagubionym. Ale tylko twardy głos pasterza zaprowadzi je gdzie trzeba. A nie „róbta co chceta”, co stało się dewizą Kościoła w USA. 

Nie ma właściwie nic twardo. Zamiast tego episkopat amerykański ulega „pokusie, aby iść na kompromis gdy kompromisu nie potrzeba” („the temptation to compromise when compromise is not necessary”, s. 93). Dlaczego? Aby media liberalne zabasowały „tolerancji”. Aby nie obrażać parafian, którzy mogą się obrazić na wyraziste słowa pasterzy z kazalnicy i nie rzucą na tacę, ale nawet opuszczą kongregację. To co, Kościół ma przestać głosić Słowo Boże w imię tolerancji?  Ależ przecież tak zrozumiana tolerancja to antyewangelizacja! 

Katolicy amerykańscy doświadczyli porażki, bowiem „mieli nadzieję, że należy przekonać rozum zanim przekona się serce” (hoping to change minds before changing hearts). Ale przecież klucz do wiary właśnie w sercu leży i on otwiera rozum. Ratio et fides. Są razem. Ponadto takie podejście oznacza, że episkopat amerykański po prostu zrezygnował z pracy misjonarskiej. Ale Jezus nie kazał nam stale siedzieć cicho i nastawiać ciągle drugiego policzka. Kazał jednoznaczne głosić słowo, abyśmy się miłowali. Nic tam nie było o seksie analnym. To dlaczego tak nas nienawidzą i z „dymem szatana” do Kościoła przenikają, aby nas niszczyć? Trzeba się bronić.  

Lawler podaje kilkanaście sposobów, jak temu wszystkiemu zaradzić, jak przynieść odrodzenie. A ja przetłumaczę jego rady krótko. Kościół to my, a nie szatan i jego psy! Nie jest nam straszno, o ile są z nami nasze kobiety. To one – i nasze dzieci – powodują, że chcemy wszystkiego bronić. 

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 14 września 2019
www.iwp.edu

Intel DC



#REKLAMA_POZIOMA#


 

Polecane
Emerytury
Stażowe