Martwe kozy w Warszawie. Proekologicznym projektem opiekował się bezdomny za "50 zł i parówki"

W niedzielę okazało się jednak, że połowa z 60 warszawskich kóz padła, zaś życie kolejnych 18 z ocalałych jest poważnie zagrożone. Wstępne badania weterynarzy ujawniły brak wdrożonego leczenia wśród stada. Zwierzęta nie były również odrobaczone.
Jak informuje portal TVP Info, właściciel kóz, który otrzymywał pieniądze za proekologiczny projekt, nielegalnie zatrudnił do opieki nad zwierzętami osobę bezdomną. - Obcokrajowiec przyjeżdżał raz w miesiącu i dawał mu 50 złotych oraz jakieś parówki - powiedział Dawid Fabijański z Animal Rescue Polska. Bezdomny miał zakopać 20 martwych kóz, zaś szczątki pozostałych wyrzucić do Wisły. Ekolodzy zaznaczają, że może to oznaczać zagrożenie epidemiologiczne.
Piotr Świstak z Komendy Stołecznej Policji poinformował, że policja przyjęli zgłoszenie wczoraj ok. godz. 17:30. Patrol policji, który przyjechał na miejsce zdarzenia, potwierdził doniesienia o zdechłych kozach. - Policjanci wspólnie z inspektorami i lekarzem weterynarii ujawnili ok. 12 szkieletów kóz przysypanych ziemią. Na miejscu było również ok. 30 żywych, wygłodzonych zwierząt - oświadczył funkcjonariusz.
Owce i kozy miały służyć jako „naturalne kosiarki” i zjeść część roślinności znajdującej się na terenie wyspy, aby wyspa stała się użytecznym miejscem dla ptaków. - Kiedy zabezpieczyliśmy teren dla rybitw, mew i sieweczek, pojawił się problem z koszeniem wyspy. Ptaki czują się komfortowo tylko na nisko porośniętej ziemi - mówiła w 2018 r. Iwona Zwolińska, kierownik projektu LIFE+ z Zarządu Zieleni m.st. Warszawy.
Źródło: tvp.info/polsatnews.pl/um.warszawa.pl
kpa