[Tylko u nas] Michał Bruszewski: Drugie dno śmierci Kasima Sulejmaniego

To nie jest zaskoczenie, że media na całym świecie zdominowała wiadomość o amerykańskim ataku rakietowym na gen. Kasima Sulejmaniego, dowódcę sił Al-Kuds. Problem w tym, że po komunikacie Trumpa, międzynarodową opinię publiczną ogarnęła histeria. Słyszymy nawet o pukającej do drzwi III wojnie światowej. Jak nigdy w ostatnich latach potrzebny jest trzeźwy osąd sytuacji i pamięć o tym, że polityka na Bliskim Wschodzie to gordyjski węzeł. Jakie drugie dno skrywa śmierć Sulejmaniego?
 [Tylko u nas] Michał Bruszewski: Drugie dno śmierci Kasima Sulejmaniego
/ Demonstracja w Bagdadzie po śmierci gen. Kasema Sulejmaniego
Spójrzmy na sekwencję wydarzeń oraz ich polityczne tło. Co do faktów, zgodnie z literą prawa międzynarodowego placówka dyplomatyczna funkcjonuje na zasadach eksterytorialności a zatem jest de iure traktowana jako teren danego państwa – w opisywanym wypadku USA. Mówiąc wprost, dla Białego Domu teoretycznie nie powinno mieć znaczenia, czy zaatakowano tzw. zieloną strefę w Iraku, dokonano desantu na Nowy Jork czy ostrzelano galerię handlową w Buffalo. Atak na ambasadę można traktować (lub nie) jako casus belli, czyli pretekst do wojny. Sytuacja jest bardzo skomplikowana bo z jednej strony mówimy o wdarciu się tłumu protestujących na teren amerykańskiej placówki ale z drugiej strony – co wyczytamy między wierszami zwłaszcza europejskich mediów -  atak miał miejsce na terytorium Iraku, gdzie zdaniem tych dziennikarskich tytułów „diabeł mówi dobranoc”, wojna tam nie jest żadnym novum a znieczulona tysiącami komunikatów o śmierci nad Tygrysem międzynarodowa opinia publiczna niczego innego się nie spodziewała. Tak jakby szabrowanie ambasad było tam sportem narodowym a supermocarstwo miało się pogodzić z rolą ofiary. To dość naiwna narracja a replika Trumpa była kwestią czasu. Irańskie inklinacje działań w Iraku nie są zakonspirowane - Teheran aktywnie zawłaszcza politykę wewnętrzną swego sąsiada. Irak zamieniono w poligon mocarstw. 

Odkrywanie kulis śmierci generała Sulejmaniego chociaż bardzo aktualne to przypomina archeologiczne wykopaliska, warstwa po warstwie, dokopujemy się do kolejnych faktów. Jedną z tych warstw jest afera, która przyczyniła się do politycznej przegranej Hilary Clinton a pochodzi z czasów jej przewodzenia sekretariatowi stanu ds. międzynarodowych. W 2012 roku zginął ambasador USA w Libii J. Christopher Stevens oraz jego ochroniarze a teren placówki został splądrowany przez atakujących obiekt islamistów. Bengazi było odmieniane przez wiele przypadków, również przez rywalizującego z Clinton Trumpa a śmierć ambasadora Stevensa uważana jest przez Republikanów za koronny dowód klęski polityki międzynarodowej gabinetu Obamy – z naciskiem na brak zapewnienia bezpieczeństwa pracowników Departamentu Stanu, dyplomatów, funkcjonariuszy, żołnierzy czy kontraktorów. Sprawa zrobiła się także „śliska” bo początkowo twierdzono, że był to spontaniczny atak protestujących związany z produkcją filmu (sic!) ale gen. David Petreus, szef CIA, miał zeznać podczas przesłuchania przed Kongresem USA, że agencja podejrzewała o atak Al-Kaidę. Hasło, że Trump nie popełni błędów Clinton stało się kamieniem węgielnym jego prezydentury. Obecnie, jak to zazwyczaj w toku kampanii wyborczej, po prostu powiedziano „sprawdzam”.

Z mediów, także polskich, możemy się dowiedzieć, że zabity gen. Kasim Sulejmani był jednym z najwybitniejszych irańskich polityków a nawet numerem dwa perskiej teokracji, wręcz prawą ręką ajatollaha Chameneiego. Choćby okoliczności, w których zginął zaprzeczają tym rewelacjom. Nie kwestionując jego popularności wśród szyickiego świata i tego, że męczeństwo uczyni zeń jeszcze sławniejszego warto zadać pytanie jakie poważne państwo wysyła rzekomo polityka numer dwa na tak gorący teatr wojenny? Sulejmani zjawił się tam w momencie gdy Bagdad był geopolitycznym żmijowiskiem: po odwetowych atakach USA na bazy Kataib Hezbollah za śmierć kontraktora, co ciekawe, po miesiącach antyirańskich zamieszek nad Tygrysem (duża część Irakijczyków jest zmęczona dominacją sąsiada), w chwili ściągania żołnierzy 82 dywizji U.S Army na Bliski Wschód ze względu na oblężenie ambasady a także – w czasie kontr-zamieszek, tym razem sprzyjających Teheranowi, pro-irańskiego marszu na amerykańską placówkę, politycznie, po dymisji irackiego premiera i nieustannej koalicyjnej kotłowaniny w bagdadzkim parlamencie. To wszystko zaowocowało mobilizacją perskiego stronnictwa i amerykańskich sił. Doszło do zwarcia. Katastrofa wisiała w powietrzu. „Twarz” irańskiego wywiadu i dowódca elitarnej jednostki Al-Kuds, odpowiedzialny za realizację mocarstwowych planów w regionie (w Syrii, Libanie, Afganistanie, Jemenie) w takiej konstelacji zdarzeń ląduje w Bagdadzie. Nie tylko to wydaje się kuriozalne ale pamiętajmy, że człowiek, który trząsł perską bezpieką wsiada do konwoju bez solidnej kontrwywiadowczej osłony – bo tak można interpretować skuteczny atak rakietowy. 
„Iran nigdy nie wygrał wojny ale nigdy też nie przegrał negocjacji” – taka enigmatyczna wypowiedź Trumpa pojawiła się niedługo po rakietowym ataku. Warto przeanalizować co Trump miał na myśli. Gdy media ogarnęła gorączka, że stoimy na skraju światowej wojny amerykański prezydent podkreślił, że nie chce otwartego konfliktu z Iranem. Irak stał się zastępczym poligonem na którym możemy zaobserwować przeciąganie liny między Teheranem a Waszyngtonem, przy czym to Persowie są siłą o wiele słabszą i licytującą zbyt wysoko. Na tym tle wybuchały zresztą zamieszki w samym Iranie bo wraz z zagraniczną ekspansją Teheranu nie napłynęły u stóp Elbursu gospodarcze profity. Pójście na bezpośrednie zderzenie z militarno-wywiadowczą machiną amerykańskiego supermocarstwa wygląda jak samobójstwo. Skoro także Trump pisze o mistrzach „negocjacji” pojawia się pytanie jak wygląda „plan B” Chamaneiego. Liczne i ryzykowne wyprawy gen. Sulejmaniego świadczą o tym, że Teheran kalkulował jego potencjalną śmierć a jego pozycja w irańskich strukturach politycznych być może jest przeceniana. Eskalacja w otwartą amerykańsko-irańską wojnę wydaje się wątpliwa chociaż o tym dowiemy się w najbliższej przyszłości. Pewne są dalsze hybrydowe kroki Teheranu a pod znakiem zapytania, jeszcze raz, staje trumpowska koncepcja wycofania amerykańskich sił z Bliskiego Wschodu. W dyskusji o gorących dniach w Bagdadzie wróciła także zapomniana sytuacja z Białego Domu, z czasów Obamy. Washington Times, za enuncjacjami ministra Mike-a Pompeo, podał informację, że „dzisiejszy” lider marszu na amerykańską ambasadę Hadi al-Amiri w 2011 roku był członkiem irackiej delegacji przyjętej przez Obamę. Zdecydowanie to będzie jeden z wiodących tematów także w kampanii prezydenckiej w USA. Chociaż zabrzmi to brutalnie, w praktyce, rozkaz likwidacji Baghdadiego a teraz Sulejmaniego może dać Trumpowi reelekcję. 

Michał Bruszewski
 

 

POLECANE
Potężna rozróba w serbskim parlamencie. Granaty dymne, jedna z posłów w stanie krytycznym z ostatniej chwili
Potężna rozróba w serbskim parlamencie. Granaty dymne, jedna z posłów w stanie krytycznym

W serbskim parlamencie doszło do dramatycznych scen. Posłowie opozycji rzucili granaty hukowe i gaz łzawiący w proteście przeciwko rządom Aleksandara Vučića. W wyniku zamieszek posłanka Jasmina Obradović doznała udaru i walczy o życie.

Niemieckie media: Ruch Obrony Granic torpeduje niemiecką politykę migracyjną z ostatniej chwili
Niemieckie media: Ruch Obrony Granic torpeduje niemiecką politykę migracyjną

Niemiecki tygodnik „Der Spiegel” opisał serię incydentów na granicy z Polską, które wg redakcji „komplikują niemiecką politykę migracyjną”. Główna krytyka kierowana jest w stronę polskiego Ruchu Obrony Granic (ROG), który utrudnia niemieckim służbom odsyłanie nielegalnych migrantów do Polski.

Wes Anderson – nostalgiczne fantazmaty czasów, których nigdy nie było tylko u nas
Wes Anderson – nostalgiczne fantazmaty czasów, których nigdy nie było

Wes Anderson powraca na ekrany z filmem, który równie łatwo rozpoznać, co sobie odpuścić albo się zakochać. "Układ fenicki", pokazany premierowo podczas 78. Festiwalu Filmowego w Cannes, na polskie ekrany trafił 6 czerwca.

Stopnie BRAVO i BRAVO-CRP przedłużone. Pilny komunikat rządu z ostatniej chwili
Stopnie BRAVO i BRAVO-CRP przedłużone. Pilny komunikat rządu

Premier przedłużył drugi stopień alarmowy BRAVO i BRAVO-CRP na terenie całej Polski do 31 sierpnia 2025. Wyjaśniamy, co to oznacza i dlaczego władze proszą obywateli o czujność.

Ukraińskie drony znowu w akcji. Ważna fabryka w Rosji trafiona z ostatniej chwili
Ukraińskie drony znowu w akcji. Ważna fabryka w Rosji trafiona

Drony Sił Systemów Bezzałogowych ukraińskich wojsk zaatakowały w Rosji fabrykę radarów, wykorzystywanych w dronach i rakietach, które ostrzeliwują Ukrainę – powiadomił w sobotę Sztab Generalny w Kijowie.

Cztery podgatunki elit gardzących polską hołotą tylko u nas
Cztery podgatunki elit gardzących polską hołotą

Ciągle się zastanawiam skąd bierze się głębokie przekonanie niektórych środowisk o ich wyższości, lepszym wykształceniu, europejskości nad „prostakami” z prawicy, którzy nic nie kumają z otaczającej ich rzeczywistości tkwiąc mentalnie w Średniowieczu (nie będę, jaśnie oświeconym, wyjaśniał co wniosły w legacie do naszego dzisiejszego życia wykpiwane wieki średnie bo zajęłoby to zbyt wiele czasu a oni i tak by tego nie pojęli – przy okazji tylko i na końcu przypomnijmy, że między innymi ich guru Bronisław Geremek był mediewistą, zajmującym się, o zgrozo, prostytucją…) i nie wychodząc od miejscowego proboszcza (alternatywnie ”z kruchty”).

Wimbledon: Pewne zwycięstwo Igi Świątek z Danielle Collins z ostatniej chwili
Wimbledon: Pewne zwycięstwo Igi Świątek z Danielle Collins

Iga Świątek awansowała do czwartej rundy wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach Wimbledonu. Rozstawiona z numerem ósmym tenisistka pewnie pokonała Amerykankę Danielle Collins 6:2, 6:3. Jej kolejną rywalką w Londynie będzie Dunka Clara Tauson.

Komu służycie?. Ostra reakcja Roberta Bąkiewicza na zaskakujący ruch policji z ostatniej chwili
"Komu służycie?". Ostra reakcja Roberta Bąkiewicza na zaskakujący ruch policji

Robert Bąkiewicz ostro skrytykował decyzję policji o wprowadzeniu zakazu lotów dronów przy granicy z Niemcami. Jak twierdzi, ograniczenia uderzają w działania obywatelskie mające na celu kontrolę migracji; zakaz ogłoszono dwa dni po tym, jak Ruch Obrony Granic zakupił własne drony do patrolowania pasa przygranicznego.

Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego

W sobotę uruchomiono wakacyjną, bezpłatną linię autobusową z Kielc na Święty Krzyż. Kursy realizowane będą w każdą sobotę i niedzielę do 28 września. Pasażerom towarzyszyć będzie przewodnik, który opowie o atrakcjach turystycznych regionu i zaprezentuje najciekawsze miejsca na Łysej Górze.

Awaria gazociągu w Gdańsku. Nowe informacje z ostatniej chwili
Awaria gazociągu w Gdańsku. Nowe informacje

Służby zakończyły działania na terenie terminala promowego na półwyspie Westerplatte w Gdańsku, gdzie w południe doszło do uszkodzenia gazociągu z gazem ziemnym. Nikomu nic się nie stało.

REKLAMA

[Tylko u nas] Michał Bruszewski: Drugie dno śmierci Kasima Sulejmaniego

To nie jest zaskoczenie, że media na całym świecie zdominowała wiadomość o amerykańskim ataku rakietowym na gen. Kasima Sulejmaniego, dowódcę sił Al-Kuds. Problem w tym, że po komunikacie Trumpa, międzynarodową opinię publiczną ogarnęła histeria. Słyszymy nawet o pukającej do drzwi III wojnie światowej. Jak nigdy w ostatnich latach potrzebny jest trzeźwy osąd sytuacji i pamięć o tym, że polityka na Bliskim Wschodzie to gordyjski węzeł. Jakie drugie dno skrywa śmierć Sulejmaniego?
 [Tylko u nas] Michał Bruszewski: Drugie dno śmierci Kasima Sulejmaniego
/ Demonstracja w Bagdadzie po śmierci gen. Kasema Sulejmaniego
Spójrzmy na sekwencję wydarzeń oraz ich polityczne tło. Co do faktów, zgodnie z literą prawa międzynarodowego placówka dyplomatyczna funkcjonuje na zasadach eksterytorialności a zatem jest de iure traktowana jako teren danego państwa – w opisywanym wypadku USA. Mówiąc wprost, dla Białego Domu teoretycznie nie powinno mieć znaczenia, czy zaatakowano tzw. zieloną strefę w Iraku, dokonano desantu na Nowy Jork czy ostrzelano galerię handlową w Buffalo. Atak na ambasadę można traktować (lub nie) jako casus belli, czyli pretekst do wojny. Sytuacja jest bardzo skomplikowana bo z jednej strony mówimy o wdarciu się tłumu protestujących na teren amerykańskiej placówki ale z drugiej strony – co wyczytamy między wierszami zwłaszcza europejskich mediów -  atak miał miejsce na terytorium Iraku, gdzie zdaniem tych dziennikarskich tytułów „diabeł mówi dobranoc”, wojna tam nie jest żadnym novum a znieczulona tysiącami komunikatów o śmierci nad Tygrysem międzynarodowa opinia publiczna niczego innego się nie spodziewała. Tak jakby szabrowanie ambasad było tam sportem narodowym a supermocarstwo miało się pogodzić z rolą ofiary. To dość naiwna narracja a replika Trumpa była kwestią czasu. Irańskie inklinacje działań w Iraku nie są zakonspirowane - Teheran aktywnie zawłaszcza politykę wewnętrzną swego sąsiada. Irak zamieniono w poligon mocarstw. 

Odkrywanie kulis śmierci generała Sulejmaniego chociaż bardzo aktualne to przypomina archeologiczne wykopaliska, warstwa po warstwie, dokopujemy się do kolejnych faktów. Jedną z tych warstw jest afera, która przyczyniła się do politycznej przegranej Hilary Clinton a pochodzi z czasów jej przewodzenia sekretariatowi stanu ds. międzynarodowych. W 2012 roku zginął ambasador USA w Libii J. Christopher Stevens oraz jego ochroniarze a teren placówki został splądrowany przez atakujących obiekt islamistów. Bengazi było odmieniane przez wiele przypadków, również przez rywalizującego z Clinton Trumpa a śmierć ambasadora Stevensa uważana jest przez Republikanów za koronny dowód klęski polityki międzynarodowej gabinetu Obamy – z naciskiem na brak zapewnienia bezpieczeństwa pracowników Departamentu Stanu, dyplomatów, funkcjonariuszy, żołnierzy czy kontraktorów. Sprawa zrobiła się także „śliska” bo początkowo twierdzono, że był to spontaniczny atak protestujących związany z produkcją filmu (sic!) ale gen. David Petreus, szef CIA, miał zeznać podczas przesłuchania przed Kongresem USA, że agencja podejrzewała o atak Al-Kaidę. Hasło, że Trump nie popełni błędów Clinton stało się kamieniem węgielnym jego prezydentury. Obecnie, jak to zazwyczaj w toku kampanii wyborczej, po prostu powiedziano „sprawdzam”.

Z mediów, także polskich, możemy się dowiedzieć, że zabity gen. Kasim Sulejmani był jednym z najwybitniejszych irańskich polityków a nawet numerem dwa perskiej teokracji, wręcz prawą ręką ajatollaha Chameneiego. Choćby okoliczności, w których zginął zaprzeczają tym rewelacjom. Nie kwestionując jego popularności wśród szyickiego świata i tego, że męczeństwo uczyni zeń jeszcze sławniejszego warto zadać pytanie jakie poważne państwo wysyła rzekomo polityka numer dwa na tak gorący teatr wojenny? Sulejmani zjawił się tam w momencie gdy Bagdad był geopolitycznym żmijowiskiem: po odwetowych atakach USA na bazy Kataib Hezbollah za śmierć kontraktora, co ciekawe, po miesiącach antyirańskich zamieszek nad Tygrysem (duża część Irakijczyków jest zmęczona dominacją sąsiada), w chwili ściągania żołnierzy 82 dywizji U.S Army na Bliski Wschód ze względu na oblężenie ambasady a także – w czasie kontr-zamieszek, tym razem sprzyjających Teheranowi, pro-irańskiego marszu na amerykańską placówkę, politycznie, po dymisji irackiego premiera i nieustannej koalicyjnej kotłowaniny w bagdadzkim parlamencie. To wszystko zaowocowało mobilizacją perskiego stronnictwa i amerykańskich sił. Doszło do zwarcia. Katastrofa wisiała w powietrzu. „Twarz” irańskiego wywiadu i dowódca elitarnej jednostki Al-Kuds, odpowiedzialny za realizację mocarstwowych planów w regionie (w Syrii, Libanie, Afganistanie, Jemenie) w takiej konstelacji zdarzeń ląduje w Bagdadzie. Nie tylko to wydaje się kuriozalne ale pamiętajmy, że człowiek, który trząsł perską bezpieką wsiada do konwoju bez solidnej kontrwywiadowczej osłony – bo tak można interpretować skuteczny atak rakietowy. 
„Iran nigdy nie wygrał wojny ale nigdy też nie przegrał negocjacji” – taka enigmatyczna wypowiedź Trumpa pojawiła się niedługo po rakietowym ataku. Warto przeanalizować co Trump miał na myśli. Gdy media ogarnęła gorączka, że stoimy na skraju światowej wojny amerykański prezydent podkreślił, że nie chce otwartego konfliktu z Iranem. Irak stał się zastępczym poligonem na którym możemy zaobserwować przeciąganie liny między Teheranem a Waszyngtonem, przy czym to Persowie są siłą o wiele słabszą i licytującą zbyt wysoko. Na tym tle wybuchały zresztą zamieszki w samym Iranie bo wraz z zagraniczną ekspansją Teheranu nie napłynęły u stóp Elbursu gospodarcze profity. Pójście na bezpośrednie zderzenie z militarno-wywiadowczą machiną amerykańskiego supermocarstwa wygląda jak samobójstwo. Skoro także Trump pisze o mistrzach „negocjacji” pojawia się pytanie jak wygląda „plan B” Chamaneiego. Liczne i ryzykowne wyprawy gen. Sulejmaniego świadczą o tym, że Teheran kalkulował jego potencjalną śmierć a jego pozycja w irańskich strukturach politycznych być może jest przeceniana. Eskalacja w otwartą amerykańsko-irańską wojnę wydaje się wątpliwa chociaż o tym dowiemy się w najbliższej przyszłości. Pewne są dalsze hybrydowe kroki Teheranu a pod znakiem zapytania, jeszcze raz, staje trumpowska koncepcja wycofania amerykańskich sił z Bliskiego Wschodu. W dyskusji o gorących dniach w Bagdadzie wróciła także zapomniana sytuacja z Białego Domu, z czasów Obamy. Washington Times, za enuncjacjami ministra Mike-a Pompeo, podał informację, że „dzisiejszy” lider marszu na amerykańską ambasadę Hadi al-Amiri w 2011 roku był członkiem irackiej delegacji przyjętej przez Obamę. Zdecydowanie to będzie jeden z wiodących tematów także w kampanii prezydenckiej w USA. Chociaż zabrzmi to brutalnie, w praktyce, rozkaz likwidacji Baghdadiego a teraz Sulejmaniego może dać Trumpowi reelekcję. 

Michał Bruszewski
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe