Dariusz Łaszyca: Postmodernizm – filozofia wyczerpania czy intelektualna moda? Refleksja nad wartościami

screen YT
Słowo postmodernizm istnieje w języku polskim od kilkudziesięciu lat. Jednak w semantycznej terminologii zadomowiło się na dobre dopiero na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych XX wieku. Postmodernizm to trudne do zdefiniowania pojęcie, gdyż jego niezwykła pojemność i niemożliwa do określenia jednoznaczność blokuje nam szansę bycia precyzyjnym. W powodzi zalewających nas tekstów nie możemy być do końca pewni co jest postmodernizmem, a co tylko aspiruje do tego miana. Sprzeczność niektórych myśli na pozór tylko mówiących o postmodernizmie wprowadza tylko niepotrzebny chaos. Z tego ogromu zalewających nas haseł i nowo powstałych pojęć trudno jest wyłuskać te właściwe i odpowiadające prawdzie. Wielu zastanawia się nad tym, czy postmodernizm traktować jako wyzwanie i nadzieję jednocześnie lub może jako zagrożenie i niebezpieczeństwo dla współczesnego człowieka? Traktowanie tego słowa z podejrzliwością i wielką rezerwą stało się standardem, gdyż współczesny człowiek ma problemy z poznaniem właściwego znaczenia postmodernizmu. Jednak wdziera się ono powoli i systematycznie do naszego sposobu myślenia. Etykietka postmodernistyczności może być czymś pozytywnym, a jednocześnie jest budzącym kontrowersje znakiem rozpoznawalnym współczesnego człowieka.
Czy rozważając o postmodernizmie mamy do czynienia z filozofią wyczerpania ? Świat ma taką dziwną właściwość, iż nie znosi stagnacji i stabilizacji. Wszelki przestój nie sprzyja postępowi. Tak działo się zawsze w historii. Dowiedzie tego każdy historyk filozofii. Wszelkie wojny, ruchy społeczne i niepokoje doprowadzały do powstawania nowych idei i pozornie sprzyjały postępowi.
A co na to obrońcy idei platońskich, sokratejskich, chrześcijańskich? Dalej milczą!
Dzisiaj, w dobie pandemii koronawirusa mamy swoisty czas wojny. Gdy ostatecznie pokonamy wszechogarniającą nas zarazę, to zwolennicy postmodernizmu będą chcieli dokonać odbudowy swoich idei i na zgliszczach świata będą chcieli dokonać pełnej dekonstrukcji Śmierci Boga jak mawiał Nietzche. Będą dalej budować swój relatywistyczny świat. Nie będziemy już wtedy chcieli pamiętać o przeszłości, nowe budowle postawimy na nowo, ale w innym miejscu czyli dokonamy transgresji. Jak nigdy przedtem będziemy chcieli być silni i wielcy. Ale czy ten nasz wspólny dom da nam szczęście? Kiedyś już istniała wieża Babel. Oby ta ewangeliczna historia nie powtórzyła się na nowo. Możemy już potem nie chcieć się wzajemnie komunikować i wzajemnie rozumieć. Nasze wzajemne relacje osobowe mogą nie dać się już odbudować.
Ten sposób pozbycia się Boga z naszego życia spowoduje, iż wiara ufających stanie się jakby snem lub maligną. A sen nie jest rzeczywistością. Nastąpi więc powolne kwestionowanie tejże rzeczywistości, szczególnie w tych niewygodnych aspektach naszego konserwatyzmu jakimi są: wiara w Boga i myślenie realistyczne.
Ludzie umierają na naszych oczach, a my dalej myślimy wyłącznie w ograniczony i materialistyczny sposób. Nie chcemy zrozumieć znaków, które On nam przesyła. Musimy powrócić do danych nam przez Niego wartości, by przywrócić w sobie otrzymaną godność. Pojawiają się już pierwsze nieśmiałe pytania: jakie będzie Twoje życie po koronawirusie?
Dariusz Łaszyca
Powyższy tekst to zmodyfikowana wersja, która już powstała i została opublikowana w 20.10.2018 w tysol.pl.