[Felieton "TS"] Karol Gac: Osłonić gospodarkę
Świat, jaki znaliśmy, kończy się na naszych oczach. Wiele wskazuje na to, że nic nie będzie już takie samo, a rzeczywistość „po” koronawirusie się zmieni. Potrafię sobie wyobrazić wiele scenariuszy rozwoju sytuacji. Niestety, już teraz wydaje się jednak, że nie unikniemy kryzysu gospodarczego.
Nie wiadomo, jak głęboki będzie, ani o jak dużym zasięgu. Giełdy wariują, kolejne państwa przechodzą w stan hibernacji, a świat wstrzymuje oddech. Nie jest tajemnicą, że restrykcje można wprowadzić na pewien czas, ale na pewno nie na długo. Dlaczego? By nie zarżnąć gospodarki.
Polski rząd jako jeden z pierwszych na świecie podjął trudne decyzje. Mateusz Morawiecki zdecydował się wprowadzić daleko idące ograniczenia, by zahamować rozprzestrzenianie się koronawirusa. Wielka Brytania poszła inną drogą – stwierdziła, że społeczeństwo samo się „uodporni”, a ważniejsza jest gospodarka. Efekt? Lawinowy wzrost zachorowań i gwałtowna zmiana taktyki.
W minionym tygodniu rządzący zaprezentowali „tarczę antykryzysową”, czyli pakiet osłonowy dla polskiej gospodarki, który ma ulżyć przedsiębiorcom i wspomóc pracowników. Jego wartość to 212 miliardów złotych, czyli ok. 10 proc. PKB. Propozycje mają być odpowiedzią na kryzys, który nadciąga. O ich skuteczności zapewne przekonamy się już niedługo.
Sytuacja nie wygląda jednak różowo. Już teraz gospodarka odczuwa wprowadzone ograniczenia. Na horyzoncie rysuje się wizja bankructw i zwolnień. Jeśli założenia rządu się nie sprawdzą, to będzie nas czekać ogromne wyzwanie. Wiele branż nerwowo oczekuje tego, co przed nami. Oby nie powtórzył się scenariusz z lat 90., gdy niepewność i wysokie bezrobocie były na porządku dziennym.
Inna sprawa, że nie są to tylko nasze problemy. Nad tym samym głowią się teraz w Stanach Zjednoczonych, Chinach, Wielkiej Brytanii czy w Niemczech. Żyjemy w globalnej wiosce i co by nie mówić, to Polska nie jest na niej samotną wyspą. Możemy się oczywiście zabezpieczać, ale jeśli tamy pękną, to woda i tak nas zaleje. Na razie woda wzbiera. I oby w końcu się zatrzymała.
Autor jest dziennikarzem portalu DoRzeczy.pl.