[Tylko u nas] Osiński: "Nie, panowie władcy Moskwy. Sprawa nie ma się tak dobrze". Urodziny Hemara

6 kwietnia mija kolejna rocznica urodzin Mariana Hemara, wybitnego polskiego poety, który do dziś pozostaje żywym przykładem, że wbrew wszelkim pokusom można pozostać niezłomnym patriotą.
 [Tylko u nas] Osiński: "Nie, panowie władcy Moskwy. Sprawa nie ma się tak dobrze". Urodziny Hemara
/ Marian Hemar. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Bodaj najsugestywniej nakreślił sylwetkę Hemara jego przyjaciel z 'polskiego' Londynu, Leopold Kielanowski.
 

"Był poetą, publicystą, satyrykiem, pisarzem, ale przede wszystkim człowiekiem teatru. Bowiem wszystko, czego się tknął, stawało się teatrem. Każdy jego wiersz błyszczał melodią, dźwięczał piosenką. Hemar był łowcą słów, dźwięków, aliteracji, metafor. Był smakoszem polszczyzny, który porywał słowa jak kąski, przetrawiał ich znaczenie i patrzył, jak perliły się szampanem humoru lub upajały ciężkim miodem wezbranego uczucia"

 
- wspominał go po latach znany działacz emigracyjny.
 
Pierwszą kulminację liryka Hemara osiągnęła w okresie międzywojennym. Poklask szerszej publiczności zapewnił sobie wtedy głównie jako autor skeczy oraz szopek politycznych, przesączonych humorem skamandrytów i aktorów warszawskiego kabaretu Qui Pro Quo. We wrześniu 1939 r. musiał uciekać przed Niemcami. Już wcześniej w tekstach Hemara satyra zaczęła stopniowo ustępować powadze, zdradzającej niepokój związany z nadciągającą burzą. Swoją ukochaną Polskę opuścił więc nie tylko z tego powodu, że miał żydowskie pochodzenie, ale też dlatego, że już przed 1939 r. był autorem polemicznych artykułów i fraszek, celnie punktujących przyszłych niemieckich okupantów.  
 
Przez swój rodzinny Lwów Hemar dostał się do Rumunii. Po doznanym szoku szybko chwycił pióro i jeszcze w żołnierskim mundurze dalej redagował teksty. Wkrótce osiadł na stałe w Londynie, gdzie szybko włączył się w polskie życie artystyczne. Prowadził swój własny teatr, do którego sam pisał rewie. I stamtąd bezlitośnie chłostał pisarzy przykładających ręce do stęchlizny politycznej, która zapanowała nad Wisłą. W PRL zapadło więc nad jego przedwojenną i emigracyjną poezją niczym niezmącone milczenie. I nie pomogło, że był bratem ciotecznym fetowanego na świecie Stanisława Lema. W 1950 r. polscy komuniści odebrali Hemarowi polskie obywatelstwo. Długo się tym nie przejmował, choć na pewno nie z braku miłości do Polski.
 

"Moją ojczyzną jest polska mowa,
Słowa wierszem wiązane.
Gdy umrę, wszystko mi jedno gdzie,
Gdy umrę, w niej pochowają mnie
I w niej zostanę"

 
- pisał w 1967 r. autor 'Chliba kulikowskiego'.
 
Trudno o lepsze podsumowanie jego znaczenia dla polskiej literarury i historii. Podobnie jak inni poeci, którzy zasmakowali 'słodkiego koszmaru emigracji', Hemar stworzył sobie z języka polskiego 'przenośną ojczyznę'. W niej upatrywał 'Polskę najszlachetniejszą', a sam siebie określał mianem 'Polaka z ochotniczego zaciągu', który lekcje wrażliwości patriotycznej otrzymał od Słowackiego i Piłsudskiego.
 
Przede wszystkim jednak był osobą niezłomną, wyczerpujacą wszelkie znamiona 'poety wyklętego'. Po wojnie miał wiele możliwości: mógł powrócić do Polski Ludowej lub kontynuować swoją karierę pisarską w Izraelu. Odmówił. Wszak w przeciwieństwie do literackich pachołków Bieruta, których uwiodły splendor oraz grad przywilejów, Hemar był bezkompromisowy i nie chciał przykładać swojego pióra do komunistycznego zniewolenia ojczyzny. Mimo dziejowych burz i losów emigranta pozostał do końca życia urzeczony autentyczną polskością - bez kagańca totalitaryzmu.
 

"Generałowi nie służę, ja jestem obywatelem w polskiej literaturze"

 
- puentował.
 
W Londynie nie zrezygnował przeto ze swojego języka ojczystego, jego kopalni metafor oraz bogactwa skojarzeń. Jego teksty w dalszym ciągu promieniowały erudycją i ostrością eleganckiej polemiki. Hemar był bowiem nie tylko znakomitym poetą i 'obywatelem' polskiej literatury, lecz także jej wybornym ekspertem. W swoich utworach często z filologiczną namiętnością odwołuje się do 'kamieni milowych' naszej literatury.
 
I mimo niełatwej sytuacji w Londynie, gdzie zasłużeni polscy poeci i generałowie nierzadko musieli pracować na zmywaku, Hemar nie tracił pogody ducha, której brakowało choćby jego przedwojennym przyjaciołom, piszącym teraz wiersze utrzymane w tonie socrealistycznej perswazji. Wszak trudno pisać o Hemarze bez porównania go z Julianem Tuwimem. Łączyły go z nim zarówno żydowskie pochodzenie jak i talent. A przed 1939 r. także głęboka przyjaźń. Okres międzywojenny był nacechowany istną erupcją twórczości literackiej Polaków pochodzenia żydowskiego, którzy jeszcze w 1920 r. wspólnie odpierali 'słowem i czynem' bolszewicką zarazę. Lecz po 1945 r. zarysowały się między kolegami pod tym względem wyraźne spory i podziały. Fakt, że już na emigracji autor 'Balu w operze' angażował się w środowiskach szykujących nad Wisłą grunt do przejęcia władzy przez PKWN, wprowadził Hemara w sporą konsternację.
 

"Ach co to za dureń! Jaka szkoda, że się tak nędznie wygłupił!"

 
- pisał o Tuwimie w liście do Fryderyka Jarosy'ego.
 
Również działalność Antoniego Słonimskiego, którego przedwojenne talenty zwyrodniały w PRL w upartą wolę trwania w socjalizmie, przejawiającą się w obrzydliwych odach dla wierchuszki sowieckiej, wyczerpała szybko kredyt zaufania kolegi z Qui Pro Quo.
 

"Przechrzta co tydzień, na wyścigi,
Co z wszystkich sobie wziął religii
Jedną religię: Oportunizm -
Dziś się obrzezał na komunizm"

 
- polemizował Marian Hemar.
 
Można odnieść wrażenie, że autor 'Satyr patetycznych' był całkowicie wolny od 'kompleksów', które pchały jego dawnych przyjaciół w ramiona komunistów. W powojennym życiu Tuwima, z lingwistycznego punktu widzenia jednego z oryginalniejszych poetów XX w., pojawiły się widocznie jakieś bliżej nieokreślone przeszkody, zamykające mu drogę do autentycznego polskiego patriotyzmu.
 
Trudno bowiem przypuszczać, że Hemar spotykał się rzadziej z 'antysemickimi' nagonkami niż Tuwim bądź Słonimski. Niemniej jego miłość do Polski była niezachwiana. Przy czym nie żywił on żadnych 'mocarstwowych' mrzonek. Marzył jedynie o ojczyźnie niepodległej i sprawiedliwej, pozbawionej 'zniewolonych umysłów'. O Polsce spływającej z pióra uwielbianego przezeń Żeromskiego. Toteż w obfitej tworczości Hemara, pełnej skądinąd ostrych polemik i politycznych point, nie znajdziemy ani jednego zdania piętnującego 'polskich antysemitów i faszystów', tak chętnie przywoływanych przez literackich dygnitarzy PZPR.
 
Zresztą Hemar bynajmniej się swojego żydowskiego pochodzenia nie wypierał. Proponowano mu wyjazd do Palestyny i obiecywano sute apanaże za jego wkład w budowę 'nowej izraelskiej ojczyzny'. Lecz dość szybko wyjaśnił, że nie można mieć 'dwóch ojczyzn', przy czym na jego osobistą decyzję wpłynęły wczesne literackie pasje. Nie zamierzał zrezygnować ze swoich patriotycznych wzruszeń tylko dlatego, bo 'innej Polski nie było', jak czynią to dziś w niektórych krajach piłkarze, którzy gwoli zagrania na mundialu nagle zamieniają swoje paszporty, powołując się na 'afrykańskich pradziadków'.
 
I to głównie dlatego dawni przyjaciele wylewali nań hektolitry jadu. Poeci mieszkający w luksusowych kamienicach przy warszawskiej Alei Róż dostrzegali, że w odróżnieniu od nich Hemara nic nie jest w stanie wybić z niewzruszonego przekonania o podłości nowego systemu. Poeta ze Lwowa służył przykładem, że to nie historyczna sytuacja, lecz indywidualne cechy charakteru popychały niektórych twórców do takich, a nie innych poczynań. Działacze 'Czytelnika' wyrywali sobie włosy z głowy, tym bardziej że u Hemara niepokora szła w parze z wielkością artystyczną. Dla tych bowiem, którzy nie czuli się wystarczająco mocno na niwie literackiej, ataki na 'emigracyjnych wieszczów' stały się mimochodem poręcznym narzędziem w walce ze zdolniejszymi konkurentami. Wśród oddanych Sowietom 'lizusów' było wielu pisarzy, którzy próbowali zdetronizować Hemara jako poetę, sprowadzając jego karierę pisarską do 'smażenia kabaretów'. Cóż, tytułem celnej riposty sięgnijmy po klasyk polskiej eseistyki:
 

"Nie, panowie władcy Moskwy, i panowie sympatycy władców Moskwy. Sprawa 'nie ma się tak dobrze'"

 
Otóż w poezji Hemara zarysowały się dwa nurty - żartu i satyry oraz poważnej refleksji i tęsknoty. Widocznie do dziś z rzeczonych względów ten drugi nurt jeszcze nie wybrzmiał, a przynajmniej nie w należytych proporcjach. Tymczasem jego pełne smutku elegie o utraconym rodzinnym Lwowie należą do największych dokonań polskiej liryki. A także polityczne inklinacje w twórczości Hemara nie sprowadzają się jedynie do kilku rozsianych po skeczach aluzji.
 
W okresie przedwojennym jego antyhitlerowskie teksty miały niesamowitą siłę rażenia, i to w takim stopniu, że np. wyszydzająca niemieckiego führera piosenka 'Ten wąsik' spowodowała interwencję ambsasadora III Rzeszy w Warszawie. Dlatego po wrześniu 1939 r. niemieccy okupanci poszukiwali nie tylko samego autora piosenki, lecz także jej (jakże kapitalnego) odtwórcy Ludwika Sempolińskiego. Czy to m.in. dlatego twórczość Hemara została obłożona zapomnieniem także w Niemczech?
 
W niemieckim dyskursie naukowym polski poeta pozostaje nieznany lub (w najlepszym przypadku) bywa spychany na dalszy plan, co gorsza - także przez niemieckich profesorów polonistyki (wiem to z autopsji). O ile bowiem nazwiska jak Putrament czy Ważyk bez trudu przechodzą im przez neomarksistowskie usta, o tyle autora 'Marchewki' w żadnym podręczniku nie znajdziemy. Przyczyny tej skrajnie naiwnej ignorancji są ciężkie do ustalenia, acz na pewno nie mają jedynie podłoża politycznego. Problem polega na tym, że im bardziej oryginalni, im lepsi są polscy poeci, tym trudniej ich wiersze przełożyć na język niemiecki. To dotyczy też w szczególności pełnej wdzięku i erudycji liryki Hemara, nawet jeśli nieodżałowany tłumacz Karl Dedecius podejmował próbę oddania jej uroku w języku Goethego. Niemiec z reguły nie czuje, kiedy polski wiersz zasługuje na miano osiągnięcia artystycznego.
 
Percepcję utworów Hemara na Zachodzie utrudnia zresztą też fakt, że był on pisarzem emigracyjnym, co tylko z pozoru jest zaletą. Jego teksty nie były wprawdzie krępowane 'czerwonymi długopisami' półanalfabetów, choć szybko się okazało, że niekiedy trudniej dźwigać brzemię wolności niż przymus cenzury. Na obczyźnie Hemar nie miał niczego innego poza polskim piórem, przy czym sytuacja w Londynie zawężała krąg odbiorców jego tekstów. Był skazany na pomoc zachodnich gazet i rozgłośni. Niemniej nie narzekał, po prostu pisał. Prowadził także cotygodniową audycję w Radiu Wolna Europa. Odkurzając archiwum możemy więc jeszcze dziś natknąć się na stare nagrania i usłyszeć, jak wybitnie Hemar zaciągał lwowskim akcentem.
 
Choć na pewno nie był w Anglii osamotniony. Miał talent do interesów i potrafił żyć ze swojej twórczości, zyskawszy sympatię wielu rodaków, którzy upatrywali w nim 'lokalnego wieszcza'. Zdaniem jego przyjaciół prócz zdolności literackich Hemar posiadał bowiem także urzekającą charyzmę. Rozsiewał coś, czego nie można symulować - aurę poezji. Poezja zaś potrafi być potęgą, szczególnie w czasach, gdy polski patriotyzm zostaje wystawiony na ciężką próbę.
 
Czy w dzisiejszej Polsce Hemar odbiera już należne mu hołdy? W niektórych polskich podręcznikach, opublikowanych już po 1990 r., szukam jego nazwisko nadaremnie. Dopiero w 2009 r. odsłonięto w Warszawie 'ul. Hemara'. Władze innych większych miast też się szczególnie z tym nie spieszyły. Dlaczego właściwie? Przecież wydanie wyroku anatemy nie może dotyczyć samej jakości utworów tego wybitnego poety (bo w swoich gatunkach nie miał sobie równych). Można odnieść wrażenie, że dopiero teraz Marian Hemar zaczyna zasługiwać na należyte miejsce w polskiej pamięci. Początek kwietnia jest zawsze dobrą okazją, aby o tym przypomnieć. Choć dokładnie za rok będzie jeszcze lepsza: wtedy przypada 120. rocznica jego urodzin. Wykorzystajmy ją.
 
Wojciech Osiński

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Państwowa Straż Pożarna szuka winnych złego nagłośnienia podczas przemówienia ministra Kierwińskiego z ostatniej chwili
Państwowa Straż Pożarna szuka winnych "złego nagłośnienia" podczas przemówienia ministra Kierwińskiego

W związku z organizacją Centralnych Obchodów Dnia Strażaka 4 maja 2024 roku na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie, Komenda Główna PSP poprosiła o wyjaśnienia dotyczące problemów z nagłośnieniem od firmy obsługującej uroczystość - przekazała Państwowa Straż Pożarna.

Beata Szydło: Polska jest zagrożona z ostatniej chwili
Beata Szydło: Polska jest zagrożona

– Tusk zgodził się na Zielony Ład, Tusk zgodził się na przyjmowanie nielegalnych imigrantów, na rezygnację ze strategicznych inwestycji dla Polski i von der Leyen ogłasza: teraz Polska jest już praworządna – mówi była premier Beata Szydło, komentując decyzję Komisji Europejskiej o zamknięciu procedury z art. 7 wobec Polski.

Rybnik: Były poseł skazany na dwa i pół roku więzienia z ostatniej chwili
Rybnik: Były poseł skazany na dwa i pół roku więzienia

Sąd Rejonowy w Rybniku uznał b. posła PiS Grzegorza J. za winnego przyjmowania łapówek od znajomych w zamian za rekomendowanie na stanowiska w spółkach-córkach Jastrzębskiej Spółki Węglowej oraz za nadużycia władzy. W poniedziałek skazał go za to na 2,5 roku więzienia.

Wraca Teatr Telewizji. Na pierwszy ogień: monodram Krystyny Jandy o wypędzaniu Żydów z Polski gorące
Wraca "Teatr Telewizji". Na pierwszy ogień: monodram Krystyny Jandy o wypędzaniu Żydów z Polski

Neo TVP od maja rusza z nowym Teatrem Telewizji. Jako pierwszy przedstawiony zostanie monodram "Zapiski z wygnania" w wykonaniu Krystyny Jandy.

Jarosław Kaczyński stanie przed komisją ds. tzw. afery wizowej. Podano termin z ostatniej chwili
Jarosław Kaczyński stanie przed komisją ds. tzw. afery wizowej. Podano termin

Przewodniczący komisji ds. tzw. afery wizowej Michał Szczerba poinformował, że prezes PiS Jarosław Kaczyński zostanie przesłuchany przez komisję w środę 5 czerwca. 

To koniec. Rywalka Igi Świątek wydała oświadczenie z ostatniej chwili
To koniec. Rywalka Igi Świątek wydała oświadczenie

Rywalka Igi Świątek ogłosiła niespodziewaną decyzję. "Przebyliśmy razem niesamowitą podróż" - czytamy.

Łatka antysemitów zadziała i tym razem? Największe studenckie protesty w USA od 1968 roku tylko u nas
Łatka "antysemitów" zadziała i tym razem? Największe studenckie protesty w USA od 1968 roku

Studenci amerykańskich uczelni protestują przeciwko wojnie w Gazie, a zwłaszcza przeciwko masakrze ludności cywilnej dokonywanej przez armię izraelską. Domagają się zawieszenia broni, dostarczenia mieszkańcom Strefy Gazy pomocy humanitarnej, a także zerwania współpracy uczelni z firmami wspierającymi politykę Izraela, takimi jak Google czy Amazon.

Rosja ogranicza możliwość kandydowania w wyborach z ostatniej chwili
Rosja ogranicza możliwość kandydowania w wyborach

Duma Państwowa, czyli niższa izba parlamentu Rosji, postanowiła w poniedziałek, ze obywatele Rosji, którzy zostali wpisani przez władze na listę tzw. agentów zagranicznych, nie będą mogli kandydować na żadne stanowiska w wyborach na szczeblu federalnym i lokalnym.

Były pełnomocnik sędziego, który uciekł na Białoruś: Nie reprezentuję go od 2022 r., widziałem go w TVN, obok polityków PO i sędziów Iustitii z ostatniej chwili
Były pełnomocnik sędziego, który uciekł na Białoruś: Nie reprezentuję go od 2022 r., widziałem go w TVN, obok polityków PO i sędziów Iustitii

Na konferencji prasowej w Mińsku polski sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasz Szmydt zwrócił się z prośbą o udzielenie azylu politycznego na Białorusi. Sędzia bywał rozmówcą TVN24 i Wyborczej, będąc swego rodzaju "świadkiem koronnym" ws. tzw. "afery hejterskiej". Teraz do sprawy odniósł się mec. Bartosz Lewandowski, który dawniej był jego pełnomocnikiem.

Nieoficjalnie: Ambasador Francji będzie obecny na inauguracji Putina z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Ambasador Francji będzie obecny na inauguracji Putina

Ambasador Francji w Rosji będzie obecny na inauguracji kolejnej prezydenckiej kadencji Władimira Putina - poinformowała w poniedziałek agencja Reutera za francuskimi źródłami dyplomatycznymi. Wcześniej Niemcy powiadomiły, że nie wyślą swojego reprezentanta na to wydarzenie.

REKLAMA

[Tylko u nas] Osiński: "Nie, panowie władcy Moskwy. Sprawa nie ma się tak dobrze". Urodziny Hemara

6 kwietnia mija kolejna rocznica urodzin Mariana Hemara, wybitnego polskiego poety, który do dziś pozostaje żywym przykładem, że wbrew wszelkim pokusom można pozostać niezłomnym patriotą.
 [Tylko u nas] Osiński: "Nie, panowie władcy Moskwy. Sprawa nie ma się tak dobrze". Urodziny Hemara
/ Marian Hemar. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Bodaj najsugestywniej nakreślił sylwetkę Hemara jego przyjaciel z 'polskiego' Londynu, Leopold Kielanowski.
 

"Był poetą, publicystą, satyrykiem, pisarzem, ale przede wszystkim człowiekiem teatru. Bowiem wszystko, czego się tknął, stawało się teatrem. Każdy jego wiersz błyszczał melodią, dźwięczał piosenką. Hemar był łowcą słów, dźwięków, aliteracji, metafor. Był smakoszem polszczyzny, który porywał słowa jak kąski, przetrawiał ich znaczenie i patrzył, jak perliły się szampanem humoru lub upajały ciężkim miodem wezbranego uczucia"

 
- wspominał go po latach znany działacz emigracyjny.
 
Pierwszą kulminację liryka Hemara osiągnęła w okresie międzywojennym. Poklask szerszej publiczności zapewnił sobie wtedy głównie jako autor skeczy oraz szopek politycznych, przesączonych humorem skamandrytów i aktorów warszawskiego kabaretu Qui Pro Quo. We wrześniu 1939 r. musiał uciekać przed Niemcami. Już wcześniej w tekstach Hemara satyra zaczęła stopniowo ustępować powadze, zdradzającej niepokój związany z nadciągającą burzą. Swoją ukochaną Polskę opuścił więc nie tylko z tego powodu, że miał żydowskie pochodzenie, ale też dlatego, że już przed 1939 r. był autorem polemicznych artykułów i fraszek, celnie punktujących przyszłych niemieckich okupantów.  
 
Przez swój rodzinny Lwów Hemar dostał się do Rumunii. Po doznanym szoku szybko chwycił pióro i jeszcze w żołnierskim mundurze dalej redagował teksty. Wkrótce osiadł na stałe w Londynie, gdzie szybko włączył się w polskie życie artystyczne. Prowadził swój własny teatr, do którego sam pisał rewie. I stamtąd bezlitośnie chłostał pisarzy przykładających ręce do stęchlizny politycznej, która zapanowała nad Wisłą. W PRL zapadło więc nad jego przedwojenną i emigracyjną poezją niczym niezmącone milczenie. I nie pomogło, że był bratem ciotecznym fetowanego na świecie Stanisława Lema. W 1950 r. polscy komuniści odebrali Hemarowi polskie obywatelstwo. Długo się tym nie przejmował, choć na pewno nie z braku miłości do Polski.
 

"Moją ojczyzną jest polska mowa,
Słowa wierszem wiązane.
Gdy umrę, wszystko mi jedno gdzie,
Gdy umrę, w niej pochowają mnie
I w niej zostanę"

 
- pisał w 1967 r. autor 'Chliba kulikowskiego'.
 
Trudno o lepsze podsumowanie jego znaczenia dla polskiej literarury i historii. Podobnie jak inni poeci, którzy zasmakowali 'słodkiego koszmaru emigracji', Hemar stworzył sobie z języka polskiego 'przenośną ojczyznę'. W niej upatrywał 'Polskę najszlachetniejszą', a sam siebie określał mianem 'Polaka z ochotniczego zaciągu', który lekcje wrażliwości patriotycznej otrzymał od Słowackiego i Piłsudskiego.
 
Przede wszystkim jednak był osobą niezłomną, wyczerpujacą wszelkie znamiona 'poety wyklętego'. Po wojnie miał wiele możliwości: mógł powrócić do Polski Ludowej lub kontynuować swoją karierę pisarską w Izraelu. Odmówił. Wszak w przeciwieństwie do literackich pachołków Bieruta, których uwiodły splendor oraz grad przywilejów, Hemar był bezkompromisowy i nie chciał przykładać swojego pióra do komunistycznego zniewolenia ojczyzny. Mimo dziejowych burz i losów emigranta pozostał do końca życia urzeczony autentyczną polskością - bez kagańca totalitaryzmu.
 

"Generałowi nie służę, ja jestem obywatelem w polskiej literaturze"

 
- puentował.
 
W Londynie nie zrezygnował przeto ze swojego języka ojczystego, jego kopalni metafor oraz bogactwa skojarzeń. Jego teksty w dalszym ciągu promieniowały erudycją i ostrością eleganckiej polemiki. Hemar był bowiem nie tylko znakomitym poetą i 'obywatelem' polskiej literatury, lecz także jej wybornym ekspertem. W swoich utworach często z filologiczną namiętnością odwołuje się do 'kamieni milowych' naszej literatury.
 
I mimo niełatwej sytuacji w Londynie, gdzie zasłużeni polscy poeci i generałowie nierzadko musieli pracować na zmywaku, Hemar nie tracił pogody ducha, której brakowało choćby jego przedwojennym przyjaciołom, piszącym teraz wiersze utrzymane w tonie socrealistycznej perswazji. Wszak trudno pisać o Hemarze bez porównania go z Julianem Tuwimem. Łączyły go z nim zarówno żydowskie pochodzenie jak i talent. A przed 1939 r. także głęboka przyjaźń. Okres międzywojenny był nacechowany istną erupcją twórczości literackiej Polaków pochodzenia żydowskiego, którzy jeszcze w 1920 r. wspólnie odpierali 'słowem i czynem' bolszewicką zarazę. Lecz po 1945 r. zarysowały się między kolegami pod tym względem wyraźne spory i podziały. Fakt, że już na emigracji autor 'Balu w operze' angażował się w środowiskach szykujących nad Wisłą grunt do przejęcia władzy przez PKWN, wprowadził Hemara w sporą konsternację.
 

"Ach co to za dureń! Jaka szkoda, że się tak nędznie wygłupił!"

 
- pisał o Tuwimie w liście do Fryderyka Jarosy'ego.
 
Również działalność Antoniego Słonimskiego, którego przedwojenne talenty zwyrodniały w PRL w upartą wolę trwania w socjalizmie, przejawiającą się w obrzydliwych odach dla wierchuszki sowieckiej, wyczerpała szybko kredyt zaufania kolegi z Qui Pro Quo.
 

"Przechrzta co tydzień, na wyścigi,
Co z wszystkich sobie wziął religii
Jedną religię: Oportunizm -
Dziś się obrzezał na komunizm"

 
- polemizował Marian Hemar.
 
Można odnieść wrażenie, że autor 'Satyr patetycznych' był całkowicie wolny od 'kompleksów', które pchały jego dawnych przyjaciół w ramiona komunistów. W powojennym życiu Tuwima, z lingwistycznego punktu widzenia jednego z oryginalniejszych poetów XX w., pojawiły się widocznie jakieś bliżej nieokreślone przeszkody, zamykające mu drogę do autentycznego polskiego patriotyzmu.
 
Trudno bowiem przypuszczać, że Hemar spotykał się rzadziej z 'antysemickimi' nagonkami niż Tuwim bądź Słonimski. Niemniej jego miłość do Polski była niezachwiana. Przy czym nie żywił on żadnych 'mocarstwowych' mrzonek. Marzył jedynie o ojczyźnie niepodległej i sprawiedliwej, pozbawionej 'zniewolonych umysłów'. O Polsce spływającej z pióra uwielbianego przezeń Żeromskiego. Toteż w obfitej tworczości Hemara, pełnej skądinąd ostrych polemik i politycznych point, nie znajdziemy ani jednego zdania piętnującego 'polskich antysemitów i faszystów', tak chętnie przywoływanych przez literackich dygnitarzy PZPR.
 
Zresztą Hemar bynajmniej się swojego żydowskiego pochodzenia nie wypierał. Proponowano mu wyjazd do Palestyny i obiecywano sute apanaże za jego wkład w budowę 'nowej izraelskiej ojczyzny'. Lecz dość szybko wyjaśnił, że nie można mieć 'dwóch ojczyzn', przy czym na jego osobistą decyzję wpłynęły wczesne literackie pasje. Nie zamierzał zrezygnować ze swoich patriotycznych wzruszeń tylko dlatego, bo 'innej Polski nie było', jak czynią to dziś w niektórych krajach piłkarze, którzy gwoli zagrania na mundialu nagle zamieniają swoje paszporty, powołując się na 'afrykańskich pradziadków'.
 
I to głównie dlatego dawni przyjaciele wylewali nań hektolitry jadu. Poeci mieszkający w luksusowych kamienicach przy warszawskiej Alei Róż dostrzegali, że w odróżnieniu od nich Hemara nic nie jest w stanie wybić z niewzruszonego przekonania o podłości nowego systemu. Poeta ze Lwowa służył przykładem, że to nie historyczna sytuacja, lecz indywidualne cechy charakteru popychały niektórych twórców do takich, a nie innych poczynań. Działacze 'Czytelnika' wyrywali sobie włosy z głowy, tym bardziej że u Hemara niepokora szła w parze z wielkością artystyczną. Dla tych bowiem, którzy nie czuli się wystarczająco mocno na niwie literackiej, ataki na 'emigracyjnych wieszczów' stały się mimochodem poręcznym narzędziem w walce ze zdolniejszymi konkurentami. Wśród oddanych Sowietom 'lizusów' było wielu pisarzy, którzy próbowali zdetronizować Hemara jako poetę, sprowadzając jego karierę pisarską do 'smażenia kabaretów'. Cóż, tytułem celnej riposty sięgnijmy po klasyk polskiej eseistyki:
 

"Nie, panowie władcy Moskwy, i panowie sympatycy władców Moskwy. Sprawa 'nie ma się tak dobrze'"

 
Otóż w poezji Hemara zarysowały się dwa nurty - żartu i satyry oraz poważnej refleksji i tęsknoty. Widocznie do dziś z rzeczonych względów ten drugi nurt jeszcze nie wybrzmiał, a przynajmniej nie w należytych proporcjach. Tymczasem jego pełne smutku elegie o utraconym rodzinnym Lwowie należą do największych dokonań polskiej liryki. A także polityczne inklinacje w twórczości Hemara nie sprowadzają się jedynie do kilku rozsianych po skeczach aluzji.
 
W okresie przedwojennym jego antyhitlerowskie teksty miały niesamowitą siłę rażenia, i to w takim stopniu, że np. wyszydzająca niemieckiego führera piosenka 'Ten wąsik' spowodowała interwencję ambsasadora III Rzeszy w Warszawie. Dlatego po wrześniu 1939 r. niemieccy okupanci poszukiwali nie tylko samego autora piosenki, lecz także jej (jakże kapitalnego) odtwórcy Ludwika Sempolińskiego. Czy to m.in. dlatego twórczość Hemara została obłożona zapomnieniem także w Niemczech?
 
W niemieckim dyskursie naukowym polski poeta pozostaje nieznany lub (w najlepszym przypadku) bywa spychany na dalszy plan, co gorsza - także przez niemieckich profesorów polonistyki (wiem to z autopsji). O ile bowiem nazwiska jak Putrament czy Ważyk bez trudu przechodzą im przez neomarksistowskie usta, o tyle autora 'Marchewki' w żadnym podręczniku nie znajdziemy. Przyczyny tej skrajnie naiwnej ignorancji są ciężkie do ustalenia, acz na pewno nie mają jedynie podłoża politycznego. Problem polega na tym, że im bardziej oryginalni, im lepsi są polscy poeci, tym trudniej ich wiersze przełożyć na język niemiecki. To dotyczy też w szczególności pełnej wdzięku i erudycji liryki Hemara, nawet jeśli nieodżałowany tłumacz Karl Dedecius podejmował próbę oddania jej uroku w języku Goethego. Niemiec z reguły nie czuje, kiedy polski wiersz zasługuje na miano osiągnięcia artystycznego.
 
Percepcję utworów Hemara na Zachodzie utrudnia zresztą też fakt, że był on pisarzem emigracyjnym, co tylko z pozoru jest zaletą. Jego teksty nie były wprawdzie krępowane 'czerwonymi długopisami' półanalfabetów, choć szybko się okazało, że niekiedy trudniej dźwigać brzemię wolności niż przymus cenzury. Na obczyźnie Hemar nie miał niczego innego poza polskim piórem, przy czym sytuacja w Londynie zawężała krąg odbiorców jego tekstów. Był skazany na pomoc zachodnich gazet i rozgłośni. Niemniej nie narzekał, po prostu pisał. Prowadził także cotygodniową audycję w Radiu Wolna Europa. Odkurzając archiwum możemy więc jeszcze dziś natknąć się na stare nagrania i usłyszeć, jak wybitnie Hemar zaciągał lwowskim akcentem.
 
Choć na pewno nie był w Anglii osamotniony. Miał talent do interesów i potrafił żyć ze swojej twórczości, zyskawszy sympatię wielu rodaków, którzy upatrywali w nim 'lokalnego wieszcza'. Zdaniem jego przyjaciół prócz zdolności literackich Hemar posiadał bowiem także urzekającą charyzmę. Rozsiewał coś, czego nie można symulować - aurę poezji. Poezja zaś potrafi być potęgą, szczególnie w czasach, gdy polski patriotyzm zostaje wystawiony na ciężką próbę.
 
Czy w dzisiejszej Polsce Hemar odbiera już należne mu hołdy? W niektórych polskich podręcznikach, opublikowanych już po 1990 r., szukam jego nazwisko nadaremnie. Dopiero w 2009 r. odsłonięto w Warszawie 'ul. Hemara'. Władze innych większych miast też się szczególnie z tym nie spieszyły. Dlaczego właściwie? Przecież wydanie wyroku anatemy nie może dotyczyć samej jakości utworów tego wybitnego poety (bo w swoich gatunkach nie miał sobie równych). Można odnieść wrażenie, że dopiero teraz Marian Hemar zaczyna zasługiwać na należyte miejsce w polskiej pamięci. Początek kwietnia jest zawsze dobrą okazją, aby o tym przypomnieć. Choć dokładnie za rok będzie jeszcze lepsza: wtedy przypada 120. rocznica jego urodzin. Wykorzystajmy ją.
 
Wojciech Osiński


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe